Uratowany? To teraz broń swojego życia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Środek 2 sezonu

Nikt nie mógł rozumieć, dlaczego Finn poddał się bez walki w ręce Ziemianów, którzy tylko czekali aż będą mogli go ukarać za spalenie wioski i zabicie ponad dziesięciu niewinnych ludzi.

Finn Collins, to postać która zasługuje na wnikliwe przeanalizowanie. Zawsze szczęśliwy, radosny często pomocny i potrafiący dzielić się swoją opinią. Finn, którego poznała Ziemia po jego przylocie wraz z setką z Arki, był zupełnie innym chłopakiem niż w momencie, kiedy zginęła Clarke.

Samotność, to ona była powodem dlaczego zabijał niewinnych ludzi i nie patrzył na konsekwencje tych czynów.

Tęsknota, ona również kierowała jego sercem zbyt roztropnie, często łamiąc nakazy. Tęsknota za dziewczyną, której oddał serce, a której nikt nigdzie nie widział.

Brak wsparcia, które wydawało się Finnowi najgorszą nagrodą za każdy dzień na Ziemi, kiedy to blondynka ratowała ich życia oraz robiła wszystko, żeby przetrwali. Jednak życie, to coś więcej niż przetrwanie.

Fakty były jednak prawdziwe, a Collins wiedział, że twarde zasady istniały i nikt nie mógł ich złamać. Musiał się oddać w ręce wroga, bo tylko wtedy mogli zawrzeć pokój. Tylko jego śmierć gwarantowała oficjalne pogodzenie się i wspólne pójście na wojnę z ludźmi z Gór.

Jednak to był Finn, i zarówno Clarke jak i Raven wiedziały, że póki żyje jest nadzieja na wymyślenie czegoś lepszego, niż zabicie najlepszego tropiciela.

— Jeśli się nie zgodzi, zabij ją. — Szepnęła Raven, wsuwając do rękawa kurtki nóż.

Clarke przestraszyła się na tę propozycję, widziała w oczach dziewczyny całą miłość do Collinsa, całe zdenerwowanie i strach przed jego śmiercią. Miała rację, trzeba było poświęcić inne życia, na rzecz tego jednego.

Nad obozem Arki zapadł już zmrok, kiedy Ziemianie przywiązali do drzewa przerażonego i nazbyt cichego Finna. Ceremonia tortur nad chłopakiem miała już za chwilę się zacząć. To był odpowiedni moment na rozmowy z Lexą, na rozmowy pokojowe w sprawie katuszy nad chłopakiem.

— Zrobił to dla mnie. Weźcie mnie, a jego puśćcie. — Griffin mówiła ze łzami w oczach i bólem w głosie.

Nie pomagały żadnego argumenty. Ziemianie patrzyli na swoją Komandor oczekując takich odpowiedzi, jakich ich satysfakcjonują. Młoda władczyni musiała kierować się ich głosem, inaczej sama przypłaciłaby za to życiem. Nie mogła posiadać uczuć współczucia, liczyła się tylko władza i sprawiedliwość, którą miała dokonać również i tej nocy.

— Więc i dla ciebie zginie.

To był znak dla Clarke, która odwróciła się w stronę stojącej na wzgórzu Raven i kiwnęła nieznacznie głową. Nie stały od siebie za daleko, więc mogły przekazać sobie tą cenną informację.

Nóż się przydał, niezauważalnym ruchem został wyciągnięty z kurtki i wbity w pierś Komandor, która zatoczyła się do tyłu ze zdziwieniem w swoich pomalowanych na czarno oczach.

Klękła na ziemię, a wszyscy jej ludzie patrzyli na tę scenę w milczeniu i zszokowaniu. Nie mogli uwierzyć, że ludziom którzy spadli z nieba tak zależało na pokoju, że zabijali ich Komandor.

— Nikt nie będzie za mnie ginął. Nie teraz. — Szepnęła blondynka, spoglądając na ubrudzony krwią władczyni nóż.

Chwila zdziwienia trwała wśród ludu Lasu, więc Clarke szybko odcięła linę, która trzymała ciało Finna przy drzewie. Wiedziała, że muszą się pośpieszyć. Armia wraz ze wściekłą i zawsze chcącą wojny Indrą, wisiała na włosku. Zresztą, kto by nie zaatakował ludzi, którzy zabili ich władcę?

— Po co to zrobiłaś? Teraz to już nigdy nie zaatakujemy Mount Weather, bo bez sojuszu nikomu się to nie uda. — Stęknął Finn, biegnąc obok dziewczyny. — Dlaczego nie pozwoliłaś mi umrzeć?

Nie słuchała narzekań chłopaka. Wierzyła, że wszystko co zrobiła było słuszne. Że nie stała się potworem dla swoich ludzi. Że jest dobrą Księżniczką, która potrafi zadbać o swoich przyjaciół. Że nie pozwoli na bezsensowne śmierci ludziom, którzy byli dla nich ważni.

Kierowała się uczuciami, które dla Lexy były złym czynnikiem w dobrym rządzeniu. Kto kocha i idzie za sercem, nigdy nie zwycięży. Uczucia i miłość to słabość, z którą trzeba walczyć. Której trzeba się przeciwstawić. Uczucia zabijają szybciej niż wojny i bitwy.

— Bo cię potrzebuję. Potrzebuję wszystkich moich przyjaciół i nie pozwolę na to, żeby ginęli tak jak ty miałeś zginąć. — Prawie krzyknęła, podczas gdy brama do obozu Arki otworzyła się przed ich dwójką.

Zarówno Abby, jak i Bellamy patrzyli na tę dwójkę z nierozumieniem. Nikt nie mógł zrozumieć Clarke, ani Raven, która skoczyła Finnowi na szyję.

— Dla Octavi zrobiłbyś to samo. — Szepnęła do Bellamy'ego Clarke, czujnie uważając, czy zło nie nadchodzi z jakiejś strony.

— Dla ciebie też bym to zrobił. — Przytulił ją, ciesząc się, że przeżyła całą tą ucieczkę. — Jesteś najważniejsza i nie obchodzi mnie z kim teraz mamy walczyć, ale wiem że z przyjaciółmi zdołamy to pokonać.

Powiedział to w tej samej sekundzie, w której tysiące świateł wędrowało w ich stronę. Armia Ziemian chciała pomścić śmierć swojej Komandor. Szli zwartym szykiem, patrząc przed siebie i poprawiając miecze oraz noże

— Obyśmy przeżyli. — Clarke wręcz zaniemówiła patrząc na wędrującą armię. — Obyśmy się jeszcze spotkali.

Dotknęła dłonią przybrudzonego policzka Blake'a, patrząc w jego zmęczone i zamartwione oczy. Widziała w nich te same uczucia, które ona sama darzyła do Bellamy'ego. Choć nigdy nie powiedzieli tego wprost, kochali i bali się o siebie wzajemnie.

— Na pewno tak będzie. — Uśmiechnął się, kątem oka patrząc na Finna. — A ty chodzący po Kosmosie, skoro żyjesz to broń tego swojego życia.

Kiwnęli głową.

Byli gotowi na kolejne starcie. Na kolejne rany. Na kolejne jęki konających. Na latające nad głowami strzały łuków i krzyki walczących wojowników. Byli gotowi na kolejny dzień na Ziemi.





♾♾♾
💙 Typowo odrobina Bellarka na poprawę tego tygodnia!
💙 Uwielbiałam Finna w pierwszym sezonie, naprawdę go uwielbiałam! Sądzę jednak że musiał zginąć, to zapewniło swego rodzaju spokój i połączenie sił
💙 Jak wspominacie tę scenę w serialu? Płakaliście?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro