☆ Kraumus. Zły Duch Świąt (część II) ☆

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

********

Część 2, w której zaczyna się robić niebezpiecznie.

********

Ale rano wcale nie było lepiej.

Zaczęło śnieżyć tak mocno, że całe Shire było zasypane śniegiem.

Hobbici nie mieli jak wyjść z domów a ich goście nie mieli jak do nich się dostać.

Odwołano wszystkie wizyty, a stary Brandybuck zarządził pozostanie w domach.

Poza tą śnieżycą pojawiło się wiele nowych i tajemniczych rzeczy.

Prąd wsiadł w całym Shire i gdyby nie zapas świec stołowych Bilba, w jego domu zapanowałyby ciemności, takie jak w kopalniach krasnoludów.

Na dodatek Frodo gdy się obudził i wyjrzał przez okno, dostrzegł przed domem bałwana.

Nie był to miły, przypominający hobbita bałwanek jakie lepiły małe hobbiciątka.

Bałwan miał okropny uśmiech, przerażające gałęzie zastępujące mu ręce zakończone jakby długimi pazurami wyciągniętymi w kierunku obserwującego go hobbita oraz oczy z węgielków które zdawały się obserwować bacznie dom.

-Wujku, na dworze jest jakiś bałwan.- powiedział Frodo, pokazując znalezisko Bilbowi.

-Też mi nowość. Jakiś mały hobbit go zrobił, żeby było nam wesoło.

-No ale wczoraj go nie było, a przez noc się tu pojawił i...

-Nie mam czasu Frodo, muszę znaleźć kolejny zapas świec.- powiedział Bilbo i ruszył na poszukiwania świec.

-Wy też uważacie, że ten bałwan dziwnie wygląda?- zapytał przyjaciół Frodo.

-No trochę nie jak bałwan.- odparł Merry.

-Jakoś się dziwnie szczerzy...- dodał Pippin.

-Sam! Merry! Pippin! Chodźcie tu pomóc panu Bilbowi szukać świec!- zawołał ich stary Brandybuck.

-Wiedziałam, że tak będzie...Trzeba było jechać do Hardostopczyków...- biadoliła Lobelia.

-No to trzeba było. Tam nic innego nie ma poza świniami, krowami i kurami.- burknął Otto.

-Daj spokój, Nowonarodzony urodził się w szopie ze zwierzętami...- machnęła ręką Lobelia.

Gandalf w tym czasie dokładał drwa do kominka w salonie, żeby w domu było w miarę ciepło.

Sam, który niósł cały karton świeczek, usiadł na kanapie i zaczął dumać.

-Co się stało Sam?- zapytał go Frodo.

-No bo taka zamieć jest, a ja nie wiem co się tam u mojej rodziny dzieje i no...

-Aaa...Ty się o nich martwisz?

-Tak... Chyba pójdę i sprawdzę, co tam u nich...No wiesz, przez ciekawość.

-Tak, tylko jak ty z domu wyjdziesz, jak całe Shire jest zasypane po dachy domów?

-Poczekaj, pójdę się spytać starego Brandybucka i twojego wuja. Może mi pozwolą iść.- powiedział hobbit i poszedł do starszych.

-No dobra, ale wracaj szybko bo jak ma znowu tak padać, to się nam zgubisz.- powiedział Bilbo i dodał: - A, i potem jak już przyjdziesz to nie wiem, zajmij się Lottem, pobawcie się czy coś...No wiesz...

Sam spojrzał w kierunku Lotta wpakowującego sobie do ust duże udko od kurczaka i aż wzdrygnął się z obrzydzeniem, gdy dzieciak wsadził sobie potem palce po kurczaku do nosa.

-No...Niech będzie.- powiedział wreszcie.

Sam otworzył drzwi i buchnął na niego szczypiący w oczy, siarczysty mróz.

-Trafisz tam?- zapytał Bilbo.

-Spokojnie, dam radę.- powiedział Sam i ruszył przed siebie.

Ale jakoś tej rady nie mógł sobie dać.

Po dziesięciu minutach zgubił drogę, a po upływie kolejnych dziesięciu minut poczuł, że sam się zgubił.

-Rany Julek, a mówili dobrze, żebym nie szedł...- powiedział.

Nagle zderzył się z drzewem.

-Au!- krzyknął, masując sobie bolący nos.

Nagle jego wzrok padł na jakiś wielki czarny cień siedzący na dachu jednego z domów.

Cień miał rogi i był monstrualnych rozmiarów.

-O mój Bo...- nie dokończył, bo cień zastygł w miejscu i przekręcił rogatą głowę w jego stronę.

Sam poderwał się do biegu.

Biegł i biegł, raz nawet się potknął i zgubił czapkę.

Schował się za drzewem i sapał z przerażenia.

Gdy wychylił się, by sprawdzić, czy to coś, co go goniło, wreszcie sobie poszło, okazało się, że zniknęło.

-Uff...- westchnął Sam.

Nagle usłyszał trzask.

Spojrzał w dół.

Obok jego stopy na śniegu leżała tajemnicza paczuszka.

Nachylił się by zobaczyć co to takiego i...

-Wujku, czemu Sama jeszcze nie ma? Późno się robi.- zawołał Frodo.

-Nie wiem.

Frodo zauważył jak Gandalf dołożył drwa do kominka.

Pippin i Merry siedzieli pod kocem i jedli pierniki.

Kili z Filim grali w kalambury, a Thorin gapił się przez okno.

Otto i Lobelia byli w kuchni a Lotto ukradkiem zaglądał do paczek pod choinką.

-Thorin...- zaczął Bilbo.

-Co?

-Przyjechaliście tu saniami?

-Tak? A co to ma do rzeczy?

-Sam, kolega Froda poszedł do domu zobaczyć, czy nie zasypało jego rodziny i nadal nie wrócił. Twoje sanie są szybkie?

-Proszę cię. Dojechaliśmy tu w niecałe pięćdziesiąt minut. Szybszych sań poza tymi Radagasta nie znajdziesz w Śródziemiu.

-To dobrze. Pożyczam je.

-Ej ej ej. A jak mi je popsujesz?

-Jadę ze starym Brandybuckiem.

-Jadę z wami. Mam broń...

-Broń? Na święta?! Boże, nic już nie mnie zdziwi...- Bilbo złapał się za głowę.

-Chcesz jechać szukać dzieciaka czy nie?

-Chcę. Chodź.

Bilbo, stary Brandybuck i Thorin zaczęli ubierać się do wyjścia, a gdy Gandalf to usłyszał wstał i krzyknął:

-Macie nigdzie nie wychodzić. Zbyt późna pora jest. Przeczekajcie śnieżyce w domu. Potem się go poszuka.

-Tak...A w tym czasie dzieciak zamarznie tam na dworze... Dobry pomysł Gandalfie.- powiedział z kpiną w głosie Bilbo i dodał: -A z resztą nie zostajecie sami. Masz do towarzystwa Lobelie i Otta.

Frodo patrzał na wujka.

-Zostań tu w domu i opiekuj się nimi. Nie martw się. Wszystko będzie w porządku.- powiedział, czochrając włosy małego hobbita.

Wyszli w trójkę i zatrzasnęli za sobą drzwi.

Gandalf zaczął ponownie dokładać drwa do kominka.

-Po co tyle tego dajesz?- zapytał Frodo.

-Trzeba pilnować by ogień nie zgasł.- wyjaśnił mu czarodziej.

Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.

Frodo, pewny że to wujek i ekipa ostatecznie zawrócili, pobiegł otworzyć.

Jakież wielkie było zdziwienie małego hobbita kiedy zamiast wujka i reszty znalazł pod drzwiami...

-Worek z prezentami!- krzyknął, próbując wtaszczyć go do domu.

Worek był jednak zbyt ciężki, by mógł go udźwignąć.

Gandalf zajęty dokładaniem drwa do ognia nie przyszedł i Frodo zawołał Merry'ego i Pippina po pomoc.

W trójkę wtaszczyli worek do mieszkania, a Pippin powiedział:

-Trzeba go gdzieś schować, żeby przynajmniej do tych prezentów nie dorwał się Lotto.

Ostatecznie worek znalazł schronienie w składziku na miotły i szczotki, którgo Lotto jeszcze nie zdążył przeszukać.

W tym czasie Bilbo, Brandybuck i Thorin brnęli w zamieć, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej potężna.

-Widzicie coś?!- krzyknął Bilbo.

-Nie! Zresztą co ja tu mogę zauważyć jak widzę tylko śnieg?!- krzyknął Thorin.

-A pan, panie Brandybuck?!- zawołał Bilbo.

-Nic zupełnie...

Nagle usłyszeli krzyki.

-To głos Sama!- poznał Bilbo i w trójkę pobiegli w kierunku, z którego głos dochodził.

Pobiegli tam, ale zobaczyli, że nikogo nie ma.

-Co to za jakieś żart?!- krzyknął Thorin.

Bilbo rozejrzał się dookoła i powiedział:

-Sprawdźmy tam! Słyszycie?

Odwrócił się za siebie i zobaczył, jak Thorina coś zaczyna wciągać pod śnieg.

-Rany boskie! Cze-czekaj tu...Panie Brandybuck!- krzyknął Bilbo.

-Co się dzieje?!- zapytał stary Brandybuck.

-Pan łapie za jedną rękę a ja za drugą! Szybko!- krzyknął Bilbo i oboje zaczęli ciągnąć.

Thorin wrzeszczał w niebogłosy, jakby go ze skóry kto obdzierał.

-Jeszcze...tylko...mały kawałek...- krzyknął zasapany Bilbo.

Wyciągnęli go i wszyscy polecieli na łeb na szyję na lodowaty śnieg.

-Uciekajmy stąd!- krzyknął Bilbo i złapał Thorina pod ramię.

Stary Brandybuck złapał krasnoluda z drugiej strony i zaczęli uciekać.

Thorinowa noga, za którą go coś ciągnęło była cała ubabrana w krwi i krasnoludowi ciężko było iść o własnych siłach

Dobiegli ostatkiem sił do domu Bilba.

Bilbo złapał za klamkę, wepchnął do domu Brandybucka i Thorina i zatrzasnął je z hukiem.

-Wujek?! Co się stało?!- krzyknął Frodo, patrząc na rosnącą plamę krwi na podłodze.

-Zabierz ich do salonu!- krzyknął Bilbo, ryglując na kłódkę drzwi i powiedział sam do siebie:

-Gandalf miał rację, by nie wychodzić z domu.

***
Wesołych świąt moje Bilbusiątka!
Życzenia wam złożyłam już na tablicy i mam nadzieję, że się podobają.

A tu macie taką tandetę, którą dałam also na mój ig.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro