,, Mała Syrenka "

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pewnego dnia w rzece o nazwie Wisła pływał syren Piotrek, razem ze swoimi braćmi.Wynurzył się trochę i zobaczył piękne widoki, których niestety nie było pod wodą. Wpatrywał się jeszcze długo w tą panoramę, a potem szybko popłynął do swojego wodnego królestwa.Jego babka Kinga nie pozwalała wynurzać się im nad wodę chodź często opowiadała im o żyjących tam ludziach. Twierdziła że ludzi żyją krócej od syren lecz ich duszę żyją wiecznie.Bardzo to zaciekawiło Piotrka, aczkolwiek nikomu o tym nie mówił bo bał się, że nikt tego nie zrozumie. Pewnego dnia popłynął do ojca.
- Tato, niedługo są moje urodziny i mam jedno życzenie.
- A jakie?
- Chciałbym zobaczyć świat poza wodą, ale nie z wody.
- Czy ty wiesz o co prosisz? Tam jest niebezpiecznie! Oni jedzą naszych przyjaciół!
- Nie wszyscy tacy są, sam mnie tego uczyłeś!
- Nie pomogę ci spełnić życzenia - król wzruszył ramionami.
Piotrek był bardzo zły na ojca. Popłynął więc do swojej samotni. Nic nie było by w tym dziwnego gdyby nie to co tam ujrzał. Leżały tam skrzynie,walizki i ...
Sam niewiedział co to ?Była to wyryta jakby w kamieniu postać młodego mężczyzny. Był on wręcz ideałem Piotrka! Syren siedział na walizce i przyglądałem się posągowi z zachwytem. Teraz już był w 100% pewien, że chce wyruszyć na ląd, tylko ,że jedyną osobą, która mogła mu pomóc był stary wiedźmin Ziobro. Piotr o wiedźminie słyszał mało ale to mu wystarczyło, aby czuć do niego respekt i strach.
Dziś w dzień urodzin swojego najstarszego brata, miał udać się do Jana ze swoją prośbą.Był tak zdeterminowany, że odrazu ruszył w stronę jego jaskini. Szybko do niej dotarł i bez wachania wszedł do środka. O dziwo była ona ładnie urządzona, a po chwili zobaczył samego wiedźmina który wcale nie wydawał się tak straszny jak z wszystkich słyszanych przez niego histori.
- O, a któż to do mnie zawitał? Sam syn króla! Co cię do mnie sprowadza chłopcze?
- Mam pewną prośbę.
- Mówi ja chętnie posłucham - wiedźmin mówił spokojnie i z zaciekawieniem. Oczywiście to wszystko było na pokaz, najpierw musiał uśpić uwagę Pietera, a następnie ugrać dla siebie jak najwięcej.
- Chciałbym mieć nogi! Chociaż na kilka godzin, aczkolwiek bardziej na kilka dni!
- Wiesz , że wszystko ma swoją cenę?
- A to jaką ma?
- No hmmm cóż by to mogło być?A już wiem będziesz musiał oddać mi swój śmiech.
- Ale jak to ? Chcesz skrzywdzić cały świat. Przecież wiadomo że wszyscy uwielbiają moje żarty, a śmiech jest ich nieodłącznym elementem.
- Nie mówiłem, że będzie łatwo, ale rozumiem jeśli cię to nie przekonuje...
- Nie, oczywiście, że nie. Zgadzam się!
-Więc złóż tu podpis - Ziobro wskazał miejsce na pergaminie.
- Dziś o północy musisz być nad brzegiem, zmienisz się w człowieka - Piotr słuchał podekscytowany.
- Na początku chodzenie będzie ci sprawiać ogromną trudność.
- I co dalej?
- Jeśli nikt, a nikt nie pocałuje cię do dnia twoich urodzin, wrócisz tutaj i zostaniesz syrenem bez głosu. Lecz jeśli ktoś cię pocałuje zdecydujesz o swojej przyszłości, a teraz zmykaj
- Dziękuję.
- Coś ci chyba mówiłem.
- He jednak jest taki wredny jak mówili.
- Coś mówiłeś ?
- A nie nic nic.
Byłem bardzo podekscytowany i zestresowany. Tak naprawdę niewiem co mnie tam czeka , ale czy nie warto zaryzykować. Warto.Byłem już na miejscu, a do północy zostało już tylko pięć minut. W moim kierunku zbliżał się już Ziobro.
- No i jak jesteś pewien swej decyzji ?
- Jestem pewien.
- W takim razie możemy zaczynać.
Wiedźmin zaczął machać rękoma i szeptać. W pewnym momencie Syren chciał się zapytać czemu to tak długo trwa, ale zaniemówił. Jak widać jego żarty były tak wielka częścią jego życia, że zabrano  cały głos.
Po chwili jego ogon, zamienił się w dwie nogi,a łuski w sportowe ubrania. Szybko usiadł na brzegu, a Ziobro zniknął w domenach wody.Piotr próbował się podnieść, lecz nie na wiele to się zdało. W pewnej chwili ktoś do niego podbiegł.
- Pomóc ci? - usłyszał aksamitny głos. Szybko pokiwał głową i po chwili stał obok, mężczyzny który był identyczny jak ten z pomnika.
- Jak się nazywasz ?
- Piotrek - ledwo co udało mi się odpowiedzieć
- Miło mi ja jestem Maciek. Co cię tu sprowadza ?
- Yyyyy
- Coś widzę że chyba się jak na razie nie dogadamy. Chodź zapraszam cię na obiad do mojego królestwa. Jesteś taki chudy jakbyś nie jadł od paru tygodni.
Byłem tak szczęśliwy, że aż nie mogłem nic powiedzieć. Chyba mnie polubił. Mam nadzieję , bo ja go nawet bardzo.Po krótkiej podróży do królestwa Maćka, zaledwie 10 minutach, byli na miejscu przed niemałą rezydencją. W środku leżały porozrzucane rzeczy. Narty, kombinezony, papiery.
- Chodźmy - zaśmiał się Maciek. - A co tu takiego ciekawego?
- Po prostu, yyy, się zamyśliłam.
Piotr nie dość, że nie mógł opowiadać żartów i się śmiać, to po prostu tracił głos przy Macieju. W takim tempie to zostanę Nie mową -pomyślał.
- O, a kogo tu przyprowadziłeś? - zapytał jakiś mężczyzna w jadalni.
- Papa Kot jestem.
- A ja Piotrek.
- Ojcze, nie zagaduj mi gości.
- Ach no dobrze już idę, macie paprykę na kolacje
- O jezu znowu papryka ?
- A co jest z nią nie tak ?
- Nic tylko mój ojciec wierzy w jej doskonałe działanie.
- W sensie ?
- Podejrzał od Prevców. Twierdzi że jeśli oni zaczęli nagle dobrze skakać to musi to być spowodowane papryką. Wierz mi jedzą ją tonami tylko Cene niezabardzo bo bodajże jej nie lubi.
- Jakie skoki ? Jacy Prevcowie ?
- Ty chyba nie jesteś z stąd.
- No nie... - powiedział zawstydzony Pieter.
- Muszę tobie jeszcze tyle pokazać! Jutro w południe zabiorę cię na skocznie i pokaże o co chodzi.
(...)
Dni mijały, a mężczyźni coraz bardziej się do siebie zbliżali. Co prawda każdy bał się zrobić "ten pierwszy krok", a czas płynął, co za tym szło czas Piotra na powierzchni, dobiegał końca.Gdy do jego urodzin została doba, musiał zacząć działać. Chodził po pokoju w tę i we w tę co chwilę się przewracając.Piotrek był coraz bardziej zestresowany. Został mu zaledwie jeden dzień żeby pocałować Maćka. Szczerze wątpił, że to może się wydarzyć. Z jego myśli wyrwał go sam Maciek.
- No hej Piotrek stało się coś?
- Nic nie martw się tylko niedługo będę musiał wyjechać a tak dokładnie to jutro.
- Ale jak to nie możesz ?
- Nie mogę ?
- No, bo ech jesteś dla mnie bardzo yyy, ważny? - zestresowany Maciek podrapał się nerwowo po karku.
- Jak emm... brat, tak brat! Musisz zostać.
Te słowa bardzo zabolały Piotrka, jak brat... Te słowa zniszczyły jego wszelkie marzenia o dalszym życiu z Mackiem. A co jeśli jego ojciec miał rację o ludziach
- No wiesz muszę wracać.
- Więc może, pójdziemy wieczorem na space?
- Okej.
Popołudnie minęło im szybko ,zbyt szybko i nastał wieczór ,czyli ostatni spacer z Maćkiem. Miałem już plan przebiegu tej ostatniej z nim rozmowy i mam nadzieję że uda mi się z nim szczerze porozmawiać. Kto inny jak nie on znowu wyrwał mnie z przemyśleń.
- No to jak idziemy ?
- Już tylko wezmę bluzę.
Szliśmy tak razem po parku. Słychać było piękny śpiew ptaków. Brzmiał on tak romantycznie. Chciałem już coś powiedzieć lecz Maciek zakrył mi usta.
- Piotrek nic nie mów. Wystarczy mi że jesteś.
Wtedy w jego sercu, na nowo zagościła iskierka nadziei.
- Maciek, bo ja nie byłem z tobą do końca szczery.
Mężczyzna zmarszczył brwi, co bardzo podobało się jemu towarzyszowi.
- Bo musisz... musisz mnie pocałować! Inaczej - Piotr nie dokończył, ponieważ Maciek położył palec na jego ustach, a następnie złaczył je w namiętnym pocałunku.
- Maciek dlaczego to zrobiłeś przecież nie musiałeś.
- Ale chciałem też nie byłem​ wobec ciebie szczery podobasz mi się Piotrek rozumiesz ?
- To dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej ?
- Chciałem tylko przechodziła wtedy koło nas ta wścibska sprzątaczka , a chyba byś nie chciał ,żeby ona była pierwszą osobą, która się o nas dowie.
- Nas ?
- Tak nas, czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moim chłopakiem?
- Tak! - Piotrek rzucił się w objęcia Maćka, wtem z wody wylazł Ziobro.
- Co to, do jasnego Hofera, jest?!
- Właśnie o tym miałem ci opowiedzieć, poczekaj tu.
- A więc co zadecydowałeś? - spytał wiedźmin, nie siląc się nawet na neutralny ton.
- Chcę móc zamieniać się w syrenę i od czasu do czasu odwiedzać rodzinę, ale być też i tu. A no nie zapominajmy o moich żartach i śmiechu, one muszą wrócić!
- Słowo się rzekło.
Wiedźmin ponownie, jak w tamten wieczór zamieniania Piotra w człowieka, zaczął gestykulować i szeptać.I po chwili zniknął. Lecz Piotrka to nie zmartwiło. Jego śmiech wrócił , był z Maćkiem i mógł odwiedzać rodzinę. Czego chcieć więcej? Oczywiście niedługo potem wziął ślub z Maćkiem i żyli długo i szczęśliwie skacząc razem na nartach. Co jak się okazało szło mu naprawdę dobrze.
☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺
Słowa:1387

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro