33. descriptive chapter

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Było po dwudziestej kiedy wszyscy zaproszeni powoli schodzili się do mieszkania na Grimmauld Place 12. To właśnie tam odbywała się urodzinowa impreza przyjaciółki Harry'ego Potter'a, który na tę noc zgodził się wypożyczyć swój dom. Wchodząc do środka każdy był witany głośną muzyką Fatalnych Jędz, która rozbrzmiewała z jednego, małego, ale zaczarowanego głośnika. Wszystkie meble zostały odsunięte pod ściany, niektóre zmniejszone i schowane do odczarowania na później. W kuchni na blatach i stole stał alkohol i typowe dla wszystkich czerwone plastikowe kubeczki.

Ludzi było tyle, że nikt nie zauważył jak czwórka Ślizgonów wchodzi do środka i kpiącym wzrokiem mierzy wszystkich dookoła. Co prawda przyszli tylko po to, żeby się napić, a nie świętować urodziny Gryfonki, ale całą imprezę jak na pierwszy rzut oka mogli ocenić jako nienajgorszą. Przepychając się między niezadowolonymi ludźmi ruszyli do kuchni. Nie zaszli jednak daleko, a zostali zauważeni przez dwie główne organizatorki.

- Draco! Draco! Dracon! - dopiero za którymś razem chłopak dosłyszał wołanie i odwrócił się w tym kierunku. Dwa metry dalej przepychała się jego żeńska wersja. Cordelia miała na sobie srebrną, obcisłą sukienkę z frędzlami i niebotycznie wysokie sandałki na koturnie. Jej usta były w kolorze fuksji, a włosy spięte w wysoki kucyk - Bracie, co ty tu robisz? - zapytała gdy tylko się do nich dopchała. Zaraz za nią podążała najmłodsza latorośl Weasley'ów. Ginny miała na sobie krótką, czarną sukienkę w czerwone róże, która podkreślała jej piersi i rozszerzała się od talii w dół. Na jej widok Zabini nagle zamilkł. Nottowie wydawało się, że usłyszał jak ten głośno przełyka ślinę.

- Przyszliśmy świętować urodziny twojej wkurzającej koleżanki - błysnął białymi zębami w złowieszczy sposób.

- Nawet się nie starasz mnie przekonać - pokręciła głową - Przynajmniej jakoś wyglądasz - westchnęła krzyżując ręce pod piersiami. Na te słowa blondyn zmarszczył brwi i spojrzał w dół. Miał na sobie ciemne joggery, czarny tshirt i skórzaną kurtkę, co niby miało by nie pasować? Miał doskonałe wyczucie stylu, dlatego nie rozumiał w ogóle o co chodziło siostrze.

- Ja zawsze wyglądam zajebiście, w dodatku seksowanie, pociągająco, zjawiskowo...

- Nie nakręcaj się Malfoy, bo się poplujesz - burknęła ruda tym samym przerywając nudny monolog byłego Ślizgona. Chłopak już miał odpowiedzieć, gdy nagle przed niego wbił się pewien mulat posyłając dziewczynie uwodzicielskie spojrzenie.

- Cześć wiewiórko, zatańczysz? - wyciągnął szarmancko dłoń w jej kierunku, ale ta wywróciła w odpowiedzi oczami i pokręciła głową. Nieco zbity z tropu Blaise zrobił krok w tył zrównując się ze swoim przyjacielem. Na jego ustach mimo wszystko w dalszym ciągu grał rozbrajający uśmiech.

- Hermiona już idzie! - obok nich pojawił się złoty chłopiec. Złapał Ginny za nadgarstek i pociągnął w stronę kuchni. W tym całym zamieszaniu nikt nie zauważył wściekłego Zabiniego, który nagle zapragnął napić się czegoś mocnego. I najlepiej w dużej ilości, bo jak się bawić to porządnie. A czy z rudą partnerką u boku czy inną to już nie takie ważne.

Wszyscy umilkli, gdy na szczycie schodów pojawiła się jubilatka. Dziewczyna zachwyciła wszystkich swoim wyglądem mimo, że postawiła na zwykłą kreację bez rewelacji. Miała na sobie bowiem czarną, przylegającą sukienkę na grubych ramiączkach sięgającą dłoń przed kolano. Na górę narzuciła jeansową katanę, a nogi odziane były w czarne, wiązane sandałki na słupku. Mężczyźni nie mogli odciągnąć od niej oczu, co peszyło młodą kobietę. Nie sądziła, że czar prostujący włosy może tyle zmienić, chyba częściej zacznie go używać. W końcu po chwili zeszła na dół, a wtedy zebrani odśpiewali "Sto magicznych lat".

- Pomyśl życzenie, Herm! - szatynka szybko się nad tym zastanowiła i po chwili zdmuchnęła dwadzieścia świeczek za jednym wdechem. Wszyscy zaczęli klaskać, tort został pokrojony, a ludzie podchodzili aby złożyć jej życzenia, w tle znowu grała muzyka.

- Wszystkiego najlepszego, Granger - odwróciła się zszokowana słysząc ten głos. Nie, nie było możliwości, że to pomyłka, to on... I miała rację, przed nią stał sam Dracon Malfoy ze swoją świtą. Podejrzliwym wzrokiem zmierzyła każdego z nich. Nie chciała tego dnia żadnych sprzeczek, miała się dobrze bawić, w końcu to jej święto.

- Malfoy, Zabini, Parkinson i Nott - powiedziała jakby od niechcenia, przestępując z jednej nogi na drugą. Męska część na parę sekund dłużej zatrzymała wzrok na jej wysuniętej w przód smukłej nodze, ale szybko się otrząsnęli.

- We własnej osobie, droga Gryfonko - Blaise mrugnął do niej, na co w odpowiedzi jej usta wygięły się w minimalnym uśmiechu - Wszystkiego najlepszego - nagle znalazł się blisko niej i delikatnie objął, nienatarczywie (co chyba było jeszcze większym zaskoczeniem znając tego Diabła!). Po chwili szatynka oddała niepewnie gest i zaraz odsunęli się od siebie z lekkimi uśmiechami.

- Dobra, koniec tej smętnej atmosfery - młoda Malfoy złapała jubilatkę za nadgarstek - Idziemy się bawić! - zarządziła ciągnąc za sobą dziewczynę. I tak wszyscy postanowili oddać się muzyce.

Godziny później wielu z gości nie zwracało już uwagi na to ile wypili, gdzie zniknęli kumple i z kim tańczą. Ciała poruszały się do mugolskiej muzyki, a do kubeczków lał się jeden z najlepszych mugoslkich alkoholi - polski. Grupki zbierały się aby grać w ping-ponga piwnego, butelkę czy picie shotów z ciał.

Hermionie w głowie już szumiało. Nie rozumiała jak mogła pozwolić im się tak upić, ale stwierdziła, że martwić będzie się rano. Właśnie tańczyła obok Parvati albo Padmy, nie była do końca pewna, kiedy ktoś pojawił się za jej plecami.

- Odbijany, panienki - skądś kojarzyła ten głos. Chciała się odwrócić aby zorientować się kim jest ta osoba, ale w tym samym momencie na jej biodrach znalazły się duże dłonie uniemożliwiające jej to. Kątem oka zobaczyła jakiś tatuaż na jego lewym przedramieniu.

Już po chwili całe jej ciało poruszało się w nadawanym przez jej tajemniczego partnera tempie. Czuła twardy tors za plecami, niekiedy do niego przywierała choćby na chwilę. W końcu z jej umysłu wypadła jakakolwiek myśl, aby poznać doskonałego tancerza, a w zamian miała ochotę tylko na kolejne piosenki aby zobaczyć na co go stać. Tak czy inaczej to jej urodziny, musi się bawić.

Nie wiedział co go podkusiło żeby do niej podejść. Miękkimi, ale stanowczymi ruchami poruszał jej ciałem. Była jak plastelina w jego dłoniach. Uśmiechnął się lubieżnie, gdy w pewnym momencie całkowicie zmniejszyła odległość między nimi. Czuł jak alkohol powoli odbiera mu zdrowy rozsądek, a jej ręce odgarniające platynowe włosy z jego twarzy wcale nie pomagały. Obojgu w jednej chwili urwał się film.



***

Z początku chciałam, aby ten rozdział wyglądał trochę inaczej, ale wena zawiodła. Mam nadzieję, że nie jest najgorzej😜

Od wtorku mam 3 dni wolnego od szkoły. Chcecie z tej okazji MARATON?😅


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro