90. descriptive chapter

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy pisał jej, że ma się ubrać luźno, nie przypuszczał, że postanowi go tak torturować. Już gdy ją zobaczył w drzwiach domu poczuł suchość w ustach; nie sądził jednak, że aż tak będzie na niego działała. Podczas jazdy samochodem jego wzrok co chwilę uciekał na fragment jej odkrytego uda. Nie marzył nawet o tym, żeby zobaczyć ją w takim wydaniu, jak tamtego wieczora.

Wewnętrzną częścią dłoni przejechał po podbródku nieświadomie przygryzając wargę. Zerknął na nią kątem oka. Siedziała wygodnie oparta w fotelu i patrzyła na widoki za oknem. Przez myśl mu przemknęło, że wyglądała tak bezbronnie, a jednak seksownie i uwodzicielsko. Tak, ona, Hermiona Granger, największa kujonka w szkole i jego wróg numer 3 od pierwszego dnia pierwszego roku nauki. A teraz jechali na randkę. Salazarze, co się do jasnej cholery w ogóle działo?

- Malfoy, w dalszym ciągu mi nie powiedziałeś gdzie jedziemy - odwróciła się w jego stronę w tym samym momencie, gdy on popatrzył na nią. Jej twarz była bez wyrazu, ale w oczach czaiły się iskierki ekscytacji.

- No cóż - znowu patrzył na drogę i widząc okazję dodał gazu i wyprzedził samochód przed nimi. Kątem oka zobaczył jak zaciska mocniej palce na kolanie odzianym w zamsz - Ostatni pomysł z kolacją nie był jakoś bardzo trafiony, więc tym razem postawiłem na kino, a później samo wyjdzie. Co ty na to?

- Podoba mi się ten pomysł - na jej ustach w końcu pojawił się lekki uśmiech - A jaki film wybrałeś?

- Nie wiem jakie lubisz, dlatego wybierzesz na miejscu. Ostrzegam jednak, na żadną romantyczną komedię nie idę - jego poważnej minie akompaniował jej śmiech. Resztę drogi spędzili na luźnej, z początku wymuszonej pogawędce, ale w końcu oboje poczuli się rozluźnieni. Gdy w końcu zaparkowali pod budynkiem wysiadł i otworzył jej drzwi.

- Gapisz się - mruknęła cicho przechodząc obok niego. Przez moment chciał powiedzieć, że jest tylko facetem, ale wtedy dostrzegł jej wzrok. Wywrócił oczami, które po chwili znowu spoczęły na niej. Ruszyli do środka.

Gdy wybierała strój na wieczór nie przypuszczała, że właśnie to okaże się tym idealnym. Wchodząc do środka zerknęła na prawo, gdzie wisiało ogromne lustro. Miała na sobie białą bluzkę z czarnym nadrukiem jakiegoś mugolskiego zespołu sięgającą połowy uda i zamszowe muszkieterki za kolano; między jednym a drugim materiałem pozostawała kilkucentymetrowa przerwa. Cały strój dopełniła katana we wzór moro i jej długie, wyprostowane włosy.

Zaraz za nią szedł wyższy o głowę blondyn ubrany cały na czarno. Tshirt z dekoltem w serek, wąskie spodnie, skórzana kurtka i sportowe modne buty. Jego skóra i włosy wyglądały na jeszcze jaśniejsze niż zazwyczaj, przez co dodatkowo przyciągał uwagę żeńskiej populacji. Naturalnie, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Po wybraniu jednego z dostępnych filmów skierowali się do kasy po bilety, a następnie kupili jakieś przekąski. Malfoy co jakiś czas widział skupiające się na ciele jego partnerki męski spojrzenia. Nie podobało mu się to, a jednocześnie sam miał problem, żeby na nią nie zerkać, więc w pewnym senie ich rozumiał. Ale ona była z nim, więc powinni się odpierdolić.

- Chodź, wołają już - wolną rękę położył na dole jej pleców i pchnął delikatnie. Pod palcami poczuł dreszcz, który przeszedł całe jej ciało; nie mógł powiedzieć, że nie zachwycił go ten fakt.

Hermiona starając się nie zwracać uwagi na reakcje własnego ciała podała młodemu mężczyźnie ich bilety, a zaraz po tym zostali skierowani do odpowiedniej sali. Przez całą drogę czuła jego parzącą dłoń jakby ta dotykała jej gołej skóry, nie umiała się skupić, gdy szukali swoich miejsc, ponieważ wiedziała, że patrzy się na jej krągłości idąc dwa schodki za nią. Nie mogła wyrzucić z głowy tamtego wieczora: ich pocałunków, które rozpalały ogień w jej podbrzuszu; krótkich spojrzeń, w których kryło się tak wiele niewypowiedzianych słów; czuła do niego pociąg, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że jego nie opuszczały podobne odczucia.

Film obojgu przypadł do gustu; przez cały czas coś się działo, były chwile, gdy cała sala wstrzymywała oddech w napięciu oraz luźniejsze, gdy ponad połowa się śmiała. Ich łokcie zaraz na początku zetknęły się, później, nawet nie wiadomo kiedy, jego dłoń znalazła się na jej. Oglądali szepcząc do siebie niekiedy ciche komentarze; wargi muskały małżowinę ucha, a sam ten dotyk przyprawiał ich o rozkoszne dreszcze, które próbowali ukryć.

- Masz ochotę na drinka, Malfoy? - zapytała starając się, aby jej głos brzmiał pewnie, ale nie wyrażał za bardzo jej zdenerwowania. Skończyli rozmawiać o filmie, który skończył się piętnaście minut wcześniej, ale ona nie chciała jeszcze wracać do domu, mimo że było już po jedenastej. Chciała zobaczyć co będzie dalej.

- Chcesz mnie upić, Granger? - jego białe zęby zalśniły formując się w kpiący, ale szczery uśmiech. Szatynka zaśmiała się cicho i przyjęła ramię, które jej zaoferował.

- Upić i wykorzystać, Malfoy - szepnęła muskając wargami jego ucho. Gdy jednak zorientowała się, jak daleko się posunęła, szybko obróciła twarz w innym kierunku, aby nie widział jej rumieńców. Nie zwróciła uwagi na jego włosy, które połaskotały jej policzek, ani na jego pełne zdziwienia i pożądania spojrzenie, które posłał w jej kierunku.

- Ah te Gryfonki - westchnął śmiejąc się cicho i złapał za jej dłoń ciągnąc ich przed siebie.

Wiedziała w jakie miejsce chce go zabrać. Schodząc z głównej ulicy Londynu, znikając pomiędzy labiryntem uliczek, znajdował się nieduży klub, w którym można było się napić i posłuchać dobrej muzyki. Lubiła to miejsce, nie było jakoś bardzo popularne i tylko dlatego jeszcze nie zmieniło się w ogromną imprezowanie.

Ciągnąc za rękę chłopaka przebiegła ulicę próbując unikać deszczu, który ich dopadł trzy uliczki wcześniej. Śmiejąc się wpadli do środka zwracając na siebie uwagę kilku najbliżej stojących osób. Rozglądnęli się i po paru minutach znaleźli miejsce pod ścianą. Usiedli na rogowej kanapie z szarej skóry i rzucili okiem na karty rozłożone na stoliku przed nimi. Po chwili zamówili wybrane drinki i podziękowali opierając się na siedzeniu.

Przez pierwsze dziesięć minut tylko na siebie patrzyli nieświadomi, że dostali zamówienie. Ich spojrzenia, przeszywające i namiętne, doprowadzały ich do palpitacji serca. Czuła się jakby była pod wpływem eliksiru rozweselającego albo innej dziwnej mikstury. W końcu przemogli się i zaczęli rozmawiać, od najgłupszych i najprostszych tematów zaczynając, przechodząc do tych bardziej normalnych i luźnych.

- Skąd połączenie kawy z książkami? Dlaczego taki motyw? - zapytał opierając łokieć na oparciu; obrócony był w jej stronę. Odstawiła szklankę na stolik i przeczesała włosy.

- W sumie to nie wiem. Od zawsze lubiłam usiąść z książką i kubkiem gorącej kawy, a gdy zaczęłam szukać więcej rodzai kawy to pojawiła się taka myśl, dlaczego by nie spróbować? Praca w Ministerstwie nie była dla mnie - rzuciła biorąc po chwili kolejnego łyka. Przez chwilę jej spojrzenie było nieobecne, co tylko podsyciło jego chęć aby lepiej ją poznać. Do jakich myśli tak często uciekała i dlaczego? Skąd ta radość i pasja w oczach?

- Zatańczysz? - wstał wystawiając rękę w jej stronę. Zerknęła pierwsze na nią, później na jego twarz i parkiet za jego plecami, gdzie tańczyło kilkadziesiąt osób. Przygryzła wargę i zgodziła się wstając. Poprowadził ją na środek przepychając się między innymi. Gdy w końcu stanęli naprzeciw siebie poczuła się nieswojo, ale szybko odgoniła niepożądane myśli. Zaczęli poruszać się do muzyki, która była popularna we wszystkich mugolskich klubach.

W ich żyłach płynął alkohol, który dodawał śmiałości i pewności siebie. Nie minęło dużo czasu, a jego dłonie wylądowały na jej talii. Z wyzywającym uśmiechem zarzuciła jedną rękę na jego kark, a drugą uniosła do góry dając się ponieść muzyce. Patrzył, jak przymyka powieki, a na jej ustach pojawia się błogi uśmiech. Przesunął niżej jedną dłoń, a drugą przeniósł na plecy dziewczyny. Otworzyła oczy unosząc podbródek wyżej, żeby móc na niego spojrzeć. W końcu skrzyżowała nadgarstki na jego karku, palce wplatając w jasne końcówki włosów.

Poruszali się zgodnie, równo. Ich ciała współpracowały, razem oddali się chwili, która mogłaby trwać wiecznie. Patrzyła w jego stalowe tęczówki i czuła bijącą od nich pewność siebie. Z kolejnym ruchem pokonała ostatnią dzielącą ich odległość. Klatki piersiowe stykały się falując, unosząc się do góry i opadając w dół. Muzyka nie była chaotyczna, ale zmysłowa i głośna.

Nie wiedziała, w którym dokładnie momencie jego oczy ją zahipnotyzowały. Nie mogła się od nich oderwać. Z nim najwyraźniej było podobnie, choć co jakiś czas skanował jej ciało i zatrzymywał się na kilka sekund na jej pełnych wargach, które wykrzywiała w uśmiechu.

W pewnym momencie ich ciała przestały się poruszać. Pochylił się bardziej ku niej. Ludzie dookoła ginęli w tle zalani fioletowym światłem, które biło na nich z sufitu. Byli tylko oni. Przesunął dłoń z jej biodra na policzek. Palcem podrażnił dolną wargę, a następnie chwycił podbródek i skierował jeszcze wyżej. Chcieli tego oboje. Od ich ostatniego spotkania nie myśleli o niczym innym. Zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu, jakby nagle zakręciło się jej w głowie.

Czuła zimny metal rodowego sygnetu, który nosił na palcu. Dreszcze przechodziły jej ciało, gdy sunął zręcznymi pacami po jej boku dociskając luźny materiał bluzki do skóry. Nie widziała niczego poza nim. W ostatniej chwili, zanim motyle rozpoczęły szalony lot po jej brzuchu, usłyszała ostatnie słowa piosenki, a wtedy jego usta opadły na jej.

Niespiesznie smakowali swoich warg. Każde muśnięcie było jak pierwszy podryw ptaka do lotu: niesamowite uczucie wolności i możliwości zrobienia wszystkiego, o czym się zamarzy. Złapał za jej kark i docisnął mocniej głowę w jego stronę. Rozchyliła wargi z zaskoczenia, co on przyjął jako zaproszenie. Kiedy językiem przejechał po jej podniebieniu został nagrodzony w postaci jej cichego jęku. Krew w żyłach popłynęła jeszcze szybciej. Nie umieli się nasycić, pragnęli więcej. Dłońmi badała jego umięśnione ramiona, a on napawał się dotykiem jej nagiej skóry. Wspinając się na palce nie pomyślała o tym, że bluzka może się unieść, ale gdy tylko go poczuła, niczego nie żałowała.

Głośno nabrała powietrza, gdy jego palce przejechały po udzie, nad butem. Zapragnęła więcej i więcej. Złapała jego twarz w dłonie i naparła mocniej na jego usta. Poczuła się jakby brała pierwszą dawkę narkotyku. Jakby czuła, że skończy się to uzależnieniem.

Gdy w końcu się od siebie oderwali łapiąc łapczywie powietrze, ich czoła oparły się na sobie. Czuł jej wzrok na sobie dlatego szturchnął nosem jej policzek, a następnie schował głowę w jej włosach i zaczął nadawać im wspólny rytm napierając na jej biodra swoimi. Przymknęła oczy i objęła jego szerokie ramiona. Byli naprawdę blisko. Czuła zimny oddech na skórze oraz zarys miednicy na brzuchu. Była taka niska, a to tylko dodatkowo go nakręcało.

Całował jej szyję i badał ciało, przez cały czas pilnował, żeby nie zgubiła rytmu. Czuł jak rozluźnia się całkowicie w jego ramionach. Przez myśl przemknęło mu, że nie chce jej puszczać. I dokładnie w tym momencie wykonała gwałtowny ruch i obróciła się do niego plecami. Uśmiechnął się cwaniacko i położył dłonie na jej biodrach. Oparła głowę na jego ramieniu i pocałowała miejsce za uchem. Oboje trwali w gorączce spowodowanej bliskością ich ciał. Z pomiędzy jego warg wyrwał się jęk, gdy pocałowała małżowinę jego ucha. Nie wytrzymał.

W gwałtownym geście obrócił ją z powrotem i wpił się w jej usta. Słyszał jej jęki, czuł zaciskające się na włosach dłonie, gdy pocałunek przybierał na sile. Muzyka zmieniała się cały czas, a oni nie tracili poczucia rytmu. Wbił palce w jej biodro, na co syknęła w jego usta i podskoczyła czując nagły ból. Dobry ból. Pozwoliła mu przesunąć dłonie w tył, gdy przygryzł skórę na jej szyi.

Nie liczyło się nic poza nimi.

Ich magia połączyła się w jedno.

Czuli się wolni.

Szaleni.

Pragnęli tylko siebie nawzajem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro