Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozmawiali długo, o wszystkim i o niczym. Już dawno stracili poczucie czasu. Na zewnątrz było ciemno i powoli zbliżał się czas powrotu do domu. Jisung zaproponował, że odprowadzi Minho do domu, a chłopak zgodził się. Było mu to obojętne, ale nie chciał robić młodszemu przykrości.

Szli, od czasu do czasu wymieniając między sobą kilka zdań.

— Minho... Minho hyung — zaczął Han. — Ta tajemnica rodzinna... ona... jest bardzo dużą tajemnicą?

— Nie pytaj o to, proszę — szepnął starszy. — To jest trudny temat. Dla Jeongina dużo bardziej, ale dla mnie też.

— Dobrze, rozumiem.

Kilka minut później zatrzymali się pod blokiem, którym mieszkał starszy.

Lee miał się już żegnać, gdy Jisung powiedział nagle:

— Będzie dobrze, hyung.

Minho uśmiechnął się smutno.

— Nie będzie. Nie w tej kwestii.

— Będzie, zobaczysz — młodszy z całych sił starał się jakoś poprawić humor swojemu hyungowi.

— Nie, Jisung — rzekł cicho Minho, patrząc w oczy chłopaka, który nigdy wcześniej nie widział tak smutnego spojrzenia. — W tej kwestii nie może być dobrze.

***

Hyunjin czuł się, jakby mitologiczny Atlas zrzucił na jego ramiona cały ciężar świata. Słyszał w uszach bicie swojego serca. Miał wrażenie, że jest głuchy na wszystkie inne dźwięki.

Chciał, żeby czas zatrzymał się choć na chwilę.

Wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich pięciu minut, było... to było za dużo.

Czuł się winny. Tak cholernie winny.

Z jednej strony trzymał w objęciach Changbina, który wciąż czuł pięść Minho na swojej szczęce. Z drugiej — kilka kroków dalej stał Jeongin, wstrząsany szlochem.

Serce ściskało mu się z bólu.

Puścił swojego przyjaciela i sprawdził szybko, czy jest cały. Zaraz potem podszedł do młodszego i... jego dłoń zatrzymała się centymetry od ramienia chłopaka.

Zobacz, co zrobiłeś.

Nagle poczuł, jak pięść Jeongina zaciska się na materiale jego bluzy.

Uścisk był słaby. Prawie tak samo, jak nogi siedemnastolatka w tamtym momencie.

Młodszy zachwiał się, a Hyunjin w ostatnim momencie otoczył go swoimi ramionami, chroniąc przed upadkiem.

Jeongin zaszlochał, kuląc się w objęciach starszego. Osiemnastolatek przyciągnął go bliżej do siebie i oparł swój podbródek o bok głowy chłopaka. Zamrugał kilka razy, by odgonić łzy napływające do jego oczu. Czuł, jak Yang trzęsie się w jego ramionach.

Przepraszam, chciał powiedzieć, ale głos grzązł mu w gardle za każdym razem, gdy otwierał usta.

Dopiero po jakimś czasie, kiedy siedemnastolatek zaczął oddychać w spokojnym rytmie, zebrał się, by odsunąć od niego i spojrzeć mu w oczy.

— Jeongin, ja... wiem, że zepsułem, ale... — zawahał się. — Wiedz, że jestem tutaj i... — zamilkł na chwilę, widząc, jak smutny był wyraz twarzy młodszego. — Możesz na mnie liczyć. Zawsze.

Siedemnastolatek przytaknął słabo, nic nie mówiąc.

— Hyunjin — usłyszał za sobą głos Changbina. — Pozwól mi z nim chwilę porozmawiać.

Hwang spojrzał na Jeongina, szukając pozwolenia. Chłopak ponownie przytaknął, z pewnością będąc zbyt słabym, by móc się odezwać.

Osiemnastolatek niechętnie odszedł kilka metrów dalej.

— Ja, um... — Seo podrapał się po karku. — Wiesz, może i jakoś za tobą nie przepadam, ale... nie chciałem, żeby to tak wyszło.

— Domyślam się — powiedział cicho Jeongin, nie podnosząc wzroku w ziemi.

— Przepraszam — wyznał szczerze Changbin. — I dziękuję, że nie powiedziałeś nikomu o... sam wiesz.

— Obiecałem w końcu — mruknął młodszy. — Opiekuj się dobrze Seungminem hyungiem. I pogódź wreszcie z Hyunjinem hyungiem. Płakał dziś przy mnie z tego powodu.

Dziewiętnastolatek przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć.

— Dobrze — przytaknął w końcu. — Jeszcze raz przepraszam.

I odszedł, zostawiając Jeongina samego.

***

Było już późno, gdy Hyunjin odprowadzał siedemnastolatka do domu. Tym razem to on co chwilę zerkał na młodszego, sprawdzając, czy jest mu choć trochę lepiej, ale nie potrafił nic odczytać z jego twarzy.

Miał ochotę zatrzymać się i mocno go przytulić. Ale nie chciał naciskać.

Kiedy stanęli pod drzwiami, chciał się pożegnać. Jeongin nie dał mu jednak możliwości, by to zrobić.

Zatrzasnął mu drzwi przed nosem, pozostawiając go samego na pustym korytarzu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro