Rozdział 6
a/n; przepraszam, nie dodałam wczoraj rozdziału,,
***
Hyunjin westchnął głośno, kuląc się pod materiałem kurtki. Było zimno, wietrznie i powoli się ściemniało. Nie powinien wychodzić tak późno praktycznie w środku tygodnia, ale nie mógł wysiedzieć w domu. Miał wrażenie, że siedząc w czterech ścianach zwariuje.
Było mu przykro, gdy Jisung powiedział, że nie może pójść z nim do kina. Ostatnio nie spędzali dużo czasu ze sobą, obaj podczas przerwy świątecznej woleli każdą wolną chwilę poświęcić rodzinie.
Ale nie mógł go winić — przecież to nie było zależne od niego. Nauczycielka od koreańskiego uparła się i Han naprawdę musiał pomóc piegowatemu Australijczykowi.
Osiemnastolatek potrzebował świeżego powietrza i samotności. Chociaż to drugie brzmiało dziwnie — zważywszy, że zdecydował się na spacer po seulskich ulicach, które zawsze były pełne ludzi.
Hyunjin wolał jednak taką samotność w tłumie nieznajomych ludzi. Hałas rozmów i jeżdżących samochodów sprawiał, że nie słyszał własnych myśli. Właśnie tego potrzebował — przerwy od myślenia.
Jego przyjaciele byli przeciwieństwami i podobieństwami jednocześnie, tylko w innych aspektach. Changbin wolał imprezy i był uznawanych przez innych za chłodnego, a Jisung był ich promieniującym słoneczkiem, które było miłe dla wszystkich, ale zbyt nieśmiałe, by poznać więcej osób. Han preferował domowe zacisze w najbliższym gronie. Ale nawet ślepiec zobaczyłby miłość obu chłopców do muzyki. To było coś, co łączyło ich od zawsze — naturalnym więc było, że z czasem stworzyli coś w rodzaju zespołu i razem tworzyli piosenki.
To nie tak, że on im tego zazdrościł, nie; cieszył się ich szczęściem. Sam w końcu miał taniec — jego miłość od najmłodszych lat. Z chłopakami ze szkolnego kółka tanecznego dogadywał się całkiem nieźle, ale ich znajomość kończyła się, gdy wychodzili z sali treningowej. Po prostu — każdy miał innych znajomych.
Podniósł wzrok, by rozejrzeć się przed skręceniem w jedną z ulic, gdy nagle coś różowego mignęło mu w tłumie ciemnowłosych Koreańczyków.
Pokręcił głową. Przecież to nie mógł być ten chłopak z imprezy. Prawdopodobieństwo było zbyt małe.
...prawda?
Kusiło go. Bardzo go kusiło, by iść za tym kimś i przekonać się, czy to nie był ten chłopak.
Ale powstrzymał go dźwięk powiadomienia.
Westchnął głośno. Miał nadzieję, że to coś ważnego, bo nie chciał, żeby możliwość spotkania z chłopakiem z imprezy została zaprzepaszczona przez głupią wiadomość.
To nie była głupia wiadomość.
Hyunnie, jesteś może jeszcze na mieście?
Wystukał odpowiedź.
O, to dobrze. Skończyliśmy już korepetycje, poczekaj na mnie w kawiarni, zaraz będę!
Uśmiechnął się do telefonu. Nie spodziewał się, że Jisung będzie chciał się spotkać. Myślał, że nawet jeśli spotkanie z Felixem skończy się dość wcześnie, to będzie chciał wrócić do domu i odpocząć.
Z szerokim uśmiechem na twarzy udał się w stronę kawiarni, nie mogąc przestać myśleć o tym, jak bardzo tęsknił za spędzaniem czasu ze swoim prywatnym słońcem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro