Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Hyunjin dowiedział się, że Changbin nie robi żadnej imprezy weekend, po raz pierwszy w życiu zdenerwował się z tego powodu. Miał wrażenie, że życie robi mu na złość — akurat, jak raz imprezy by się na coś przydały, to Seo nie miał zamiaru żadnej urządzać.

Było mu głupio, bo właśnie z tego powodu posprzeczał się z Changbinem. Przez to musiał napisać na swoim Twitterze tweeta z pytaniem, czy ktoś nie robi imprezy w weekend — i co prawda dostał odpowiedź, ale nie podobał mu się fakt, że udzieliły mu jej dziewczyny, które podkochiwały się w nim od pierwszej klasy i żyły w tym dziwnym przekonaniu, że Hyunjin z nimi będzie.

Naprawdę zależało mu na znalezieniu Jeongina i porozmawianiu z nim. A nie widział innego wyjścia, jak zagadać do niego na imprezie.

— Nie chcę z tobą tańczyć — powiedział stanowczo, strącając z ramienia dłoń Yoony, która od kilku minut próbowała go zaciągnąć na parkiet. — Zostaw mnie, nie chcę.

Dziewczyna fuknęła, odwróciła się na pięcie i nareszcie odeszła.

Hyunjin wywrócił oczami. Od początku imprezy stał przy wejściu do kuchni, żeby dobrze widzieć, kto wchodzi do mieszkania. Każdy, kto się zjawiał, przechodził obok niego, by wziąć sobie coś do picia. Był pewien, że nie przegapi nikogo.

Po godzinie, może nawet półtorej, zaczęło mu się nudzić. Opierał się o ścianę przez długi czas, kogo nie zaczęłoby to nudzić? W dodatku robił się coraz bardziej zdenerwowany. Dlaczego Jeongin nie przychodził?

Jesteś głupi, przecież może go tu nie być.

Jego serce zaczęło szybciej bić, gdy zobaczył w tłumie różową czuprynę. Wyprostował się i natychmiast zaczął iść w stronę właściciela kolorowych włosów.

Miał szczerą nadzieję, że to naprawdę był Jeongin.

Tak bardzo chciał go znaleźć. Wreszcie z nim porozmawiać. Zapytać, czy wszystko u niego w porządku, chociaż normalnym byłoby, gdyby chłopak nie odpowiedział. W końcu nie znał Hyunjina jako osoby, znał go tylko z imienia i nazwiska. Ale Hyunjin czuł, że po prostu musi wypowiedzieć to pytanie na głos.

Podążał za postacią aż na balkon.

Balkon to chyba jedyne miejsce, gdzie mogę z tobą porozmawiać i nie bać się, że uciekniesz, przemknęło mu przez myśl, gdy otworzył drzwi balkonowe i wyszedł na zewnątrz.

Ich spojrzenia spotkały się.

— Jeongin — powiedział, po raz pierwszy wypowiadając imię chłopaka na głos.

Nastolatek spojrzał na niego ze zdziwieniem i wręcz strachem w oczach.

— Skąd... skąd wiesz, jak mam na imię? — zapytał drżącym głosem, mocniej ściskając w dłoni otwartą butelkę soju.

Osiemnastolatek uśmiechnął się lekko.

— Usłyszałem. Jesteś przyjacielem Lee Minho i Lee Felixa, prawda?

Jeongin cofnął się o krok, wpadając na barierkę.

— Hej, spokojnie. Nic ci nie zrobię. Ja... — zawahał się. — Wszystko w porządku?

Różowowłosy spojrzał na niego jak na idiotę.

— Nie, oczywiście, że nie — odparł z powagą. — Szkolny przystojniak właśnie ze mną rozmawia, pewnie zaraz zlecą się jego fanki i wydrapią mi oczy.

Hyunjin westchnął i usiadł na zimnej posadzce. Tak właściwie, to nigdy nie przemyślał, jak zacząć rozmowę z siedemnastolatkiem. Teraz nie wiedział, dlaczego wcześniej na to nie wpadł i przeklinał się za to w myślach.

— Wiesz, ja... — zaczął, bawiąc się swoimi palcami. Wyobrażał sobie, jak mało i żałośnie może teraz wyglądać, siedząc na posadzce i próbując ułożyć myśli w słowa. — Nie mogę przestać myśleć o naszym pierwszym spotkaniu.

Na chwilę zapanowała cisza. Hwang miał nadzieję, że młodszy usiądzie obok niego i zacznie rozmowę, ale...

— Jesteś popierdolony — mruknął siedemnastolatek i wyminął starszego.

— Jeongin, zacze-

— Zostaw mnie! — krzyknął, zamykając za sobą drzwi balkonowe.

Hyunjin poderwał się na równe nogi i, po raz kolejny tego dnia przeklinając swoją głupotę, zaczął przepychać się między tłumem ludzi. Jego serce waliło jak szalone. Wiedział, że różowowłosy nie zostanie na imprezie. Wiedział, że z pewnością zaraz wyjdzie z mieszkania i on już go nie zobaczy.

Musiał się pospieszyć.

Po chwili wybiegł na klatkę schodową. Natychmiast ruszył na dół, mając nadzieję, że chłopak nie biega tak szybko (a wątpił, zważywszy na to, że z pewnością alkohol, który nastolatek już wypił, zaczynał działać), a jeśli pojechał windą, to on będzie pierwszy przy wyjściu.

Gdy był już na dole, potrzebował chwili, by złapać oddech. Oparł dłonie o kolana i zaczął nabierać więcej powietrza do płuc.

— Cholera jasna, czy możesz zostawić mnie w świętym spokoju? — usłyszał za sobą, przez co od razu się odwrócił. Jeongin patrzył na niego ze złością, wciąż trzymając w dłoni butelkę soju, teraz już prawie pustą. — Nie potrzebuję twojej pomocy, nie potrzebu-

— Potrzebujesz — przerwał mu Hyunjin stanowczo. Chłopak został ewidentnie zbity z tropu. — Przecież widzę, że potrzebujesz.

— Skąd taki pomysł? — Siedemnastolatek uniósł brew i zmierzył starszego wzrokiem.

— Widziałem twój uśmiech tamtego dnia, kiedy przyszedłeś do swoich przyjaciół po treningu kółka tanecznego — powiedział powoli.

Yang zmarszczył brwi.

— I co to ma do tego?

— Twoje oczy były smutne. — Jeongin chciał mu przerwać, ale Hyunjin szybko dodał: — tak samo, jak tamtej nocy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Siedemnastolatek zamilkł. Nie wiedział, co odpowiedzieć. On... nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się, że ktokolwiek, tym bardziej ktoś zupełnie obcy, zauważy, że coś jest nie tak.

— I co z tego? — wydukał, czując, jak łzy napływają do jego oczu.

Zbyt duża ilość negatywnych emocji, odrobina alkoholu i ta rozmowa nie były dobrym połączeniem. Nie dla Jeongina, który dzień wcześniej przeszedł kolejne załamanie nerwowe.

— To z tego — Hyunjin podszedł do młodszego, nie odrywając od niego wzroku — że chcę ci pomóc.

Siedemnastolatek podniósł głowę i spojrzał na niego zaszklonymi oczami.

— Nie bądź śmieszny. Sam nie potrafię sobie pomóc, jak ty możesz? — prychnął, spuszczając głowę, by starszy nie zobaczył łez, które wydostały się przez barierę jego rzęs. Wytarł je szybko rękawem kurtki. — Jak... jak zupełnie nieznajoma osoba może mi pomóc? Nic o mnie nie wiesz.

Hyunjin przygryzł wargę. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo chciał pomóc temu chłopakowi, ale... skoro on naprawdę tego potrzebował, to czy powód się teraz liczył?

Niepewnie objął go i przyciągnął do siebie. Nastolatek był niższy, jego głowa wręcz idealnie leżała w zagłębieniu szyi starszego. Zanim jednak Hwang zdążył to zauważyć, chłopak zaczął płakać.

Cały się trząsł i teraz wydawał się Hyunjinowi dużo mniejszy, niż wcześniej. Przytulił go mocniej, delikatnie gładząc po różowych włosach. Nie miał czasu, by skupić się na tym, jak były miękkie; teraz jego priorytetem było uspokojenie młodszego.

Zajęło mu to kilka dobrych minut. Jeongin był momentami bliski histerii, jednak koniec końców wszystko wróciło do względnej normalności. Oddychał już głęboko, łzy zdążyły wyschnąć, a on sam zrobić się senny.

— Już lepiej? — zapytał Hyunjin, posyłając młodszemu delikatny uśmiech. Jego serce krajało się na widok zaczerwienionych i opuchniętych oczu chłopaka. Miał nadzieję, że teraz czuł się lepiej.

Jeongin jedynie przytaknął, pociągając nosem i nie patrząc mu w oczy.

— Chcesz wrócić do domu?

— Nie, proszę, nie — załkał różowowłosy, znowu będąc bliski płaczu. — Proszę, nie zabieraj mnie do domu...

Co powinienem zrobić? Przecież nie pozwolę mu tutaj zostać, jest styczeń, jest zimno, nawet nie znam dobrze organizatora imprezy...

— A... może chcesz nocować u mnie? — spytał, zanim zdążył dobrze przemyśleć swoje słowa.

Oszalałeś.

Ale czy jego szaleństwo było warte tej iskierki szczęścia w oczach Jeongina?

Zdecydowanie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro