Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jisung zaczął żałować, że zdecydował się przyjść na tę imprezę. Nienawidził tego, że jest tak słaby. Naprawdę tego nienawidził.

Czuł się... brudny. Do jego oczu napływały łzy, a dłonie nieznajomego wydawały się zostawiać na jego skórze piekące ślady. Trząsł się, tak samo, jak podczas tamtej imprezy. Znów był tak samo słaby, wciąż nikt nie słyszał jego krzyku.

Czuł, jak strach przejmuje kontrolę nad jego ciałem, pozwalając chłopakowi popchnąć Jisunga na ścianę i odciąć mu drogę ucieczki.

Tak bardzo się bał.

Zacisnął mocno powieki, czując ciepły oddech na szyi.

— Jisung? — znajomy głos przebił się przez głośną muzykę.

Otworzył oczy, jednak nie był w stanie nic zobaczyć. Łzy zakrywały mu pole widzenia.

Nagle usłyszał krzyk i ręce nieznajomego zniknęły z jego ciała. Zamrugał; łzy spadły na podłogę.

— Zostaw go — syknął Minho, trzymając mocno ramię pijanego chłopaka.

— Bo co? — wybełkotał nieznajomy, wyrywając rękę z uścisku. — Co mi zrobisz?

W oczach Minho pojawiły się iskierki gniewu. Nie miał zamiaru bawić się z nim w kotka i myszkę.

Wylał alkohol na głowę chłopaka i... uderzył go w twarz. Nieznajomy upadł na podłogę.

Lee odwrócił się w stronę Jisunga i pociągnął go za rękę. Obejmując chłopaka ramieniem, prowadził go przez tłum podpitych nastolatków. Zatrzymali się w korytarzu, gdzie nie było prawie nikogo.

— Wszystko w porządku? — zapytał Minho. — Jisung?

Osiemnastolatek był w szoku. W dodatku jego ciało wciąż paraliżował strach. Nie był w stanie odpowiedzieć.

Starszy westchnął głęboko. Bez słowa zaczął prowadzić Hana w tylko jemu znanym kierunku. Tak właściwie, to szedł po omacku, szukając jakiegoś pustego pomieszczenia. Znalazł je po chwili. Weszli do środka.

Po jedną ze ścian stało łóżko, na którym posadził Jisunga. Wrócił się do drzwi i przekręcił klucz w zamku.

Gdy już to zrobił, ukucnął przed chłopakiem. Położył dłoń na jego kolanie i zapytał troskliwym głosem:

— Jisung, wszystko w porządku?

Han pokręcił przecząco głową, zakrywając usta dłonią, żeby nie zaszlochać głośno.

— On... to znowu się stało... — zapłakał, kuląc się w sobie.

— Znowu...?

— Rok temu... — wydukał młodszy. — Kiedy dowiedzieli się, że... że jestem gejem... — głos mu się załamał. — Przez to przestałem przychodzić na imprezy hyunga. Ja... tak bardzo się bałem...

Minho usiadł obok niego na łóżku. Objął go ramieniem i przyciągnął do siebie tak, że chłopak mógł usłyszeć bicie jego serca. Czuł, jak się trzęsie.

Zacisnął zęby, starając się nie wybuchnąć złością. W tamtym momencie miał ochotę znaleźć tego, kto skrzywdził Jisunga rok temu i wyrwać mu wszystkie kończyny.

Pogładził młodszego po plecach.

— Już, spokojnie — szepnął. — Jestem tutaj, jesteś bezpieczny, spokojnie.

Poczuł, jak Han zaciska pięści na materiale jego koszulki i wtula bardziej twarz w jego ciało.

Kilkanaście minut później, gdy Jisung już troszkę się uspokoił, Minho położył go na łóżku i ułożył się obok. Osiemnastolatek leżał z głową na klatce piersiowej Lee, obejmując go ramionami i wsłuchując się w bicie jego serca. Starszy natomiast przeczesywał dłonią włosy chłopaka.

— Changbin hyung będzie zły, że leżymy w jego łóżku — odezwał się po jakimś czasie młodszy.

— Akurat Changbin jest ostatnią osobą, którą chcę się przejmować — mruknął Minho.

— Dalej jesteś zły przez tą sytuację z twoim kuzynem?

Starszy nie odpowiadał przez chwilę, dalej głaszcząc Hana po włosach.

— Teraz już trochę mniej, ale... Jeongin to moja rodzina. Od małego był ze mną bliżej, niż z kimkolwiek innym. To mój obowiązek się nim opiekować.

— Wiesz, dlaczego to zrobił? — dopytywał osiemnastolatek.

— Mam przypuszczenia. Ale muszę jeszcze raz z nim o tym porozmawiać. Coś mi tu nie pasuje, wiesz? — westchnął głęboko, a głowa Hana uniosła się wraz z klatką piersiową starszego. — To nie w jego stylu. Mimo wszystko.

— Yhm — mruknął sennie Jisung.

Minho uśmiechnął się, przytulił go mocniej i również zamknął oczy, pozwalając sobie na sen, którego w tamtym momencie bardzo potrzebował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro