Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; jak minął Wam weekend?

***

Hyunjin pożegnał się z Jisungiem, przytulając go, jak to miał w zwyczaju. Changbin poszedł już na korepetycje, więc zostali tylko oni. Młodszy spieszył się do domu, dlatego też Hwangowi nie pozostało nic innego, jak wrócić do siebie.

Westchnął głośno, po raz ostatni oglądając się za przyjacielem. Odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego domu, słysząc za sobą wesołe głosy uczniów, którzy również skończyli już lekcje.

Szedł zamyślony, wbijając wzrok w swoje buty. Luty już się kończył, a temperatura na zewnątrz stopniowo wzrastała. Wiał delikatny wiaterek, a słońce wychylało się zza chmur i osiemnastolatek nie widział powodu, by spieszyć się do domu w taką pogodę.

Co prawda plecak z książkami mu ciążył, ale zdecydowanie mniej, niż jego problemy. One nieustannie zajmowały jego myśli, skutecznie odcinając go od świata rzeczywistego.

Przez to nie mógł spać w nocy, nie mógł skupić się na lekcjach — nic. Miał wrażenie, że... czegoś brakuje. Jakiegoś elementu układanki, który był tym najważniejszym, najpotrzebniejszym do jej ułożenia.

Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że coś nie pasowało mu w tym wszystkim. Nie umiał tego nazwać czy zdefiniować, ale coś ewidentnie było nie tak.

Nagle z zamyślenia wyrwało go delikatne pociągnięcie za rękaw bluzy.

Odwrócił się zdezorientowany.

— H-hyung — wydukał niepewnie Jeongin, patrząc na niego dużymi oczami. — Czy ty...?

— Nie — odparł szybko Hyunjin, będąc święcie przekonanym, że wie, o co młodszy chce zapytać.

Ale gdy Yang spuścił głowę i mruknął, że rozumie, a następnie chciał się odwrócić i odejść, zrozumiał, że chyba się pomylił.

Złapał go za ramię, skutecznie zatrzymując. Chłopak spojrzał na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.

— Czekaj, o co... o co chciałeś zapytać?

— Czy chcesz porozmawiać — powiedział, odwracając wzrok.

— Myślałem, że chodziło o to, czy już odpuściłem. Naszą znajomość — zaśmiał się smutno, puszczając młodszego. — Chcę porozmawiać.

Jeongin wziął głęboki oddech, przytakując. Był nieswój, wyglądał, jakby czymś się stresował i Hwang był w stanie zobaczyć to od razu.

— O czym chcesz porozmawiać? — zapytał starszy.

— Ja... tak po prostu — mruknął siedemnastolatek, chowając ręce w kieszeniach.

Hyunjin spojrzał na niego i zagryzł wargę. Co powinien zrobić? O czym porozmawiać? Jaki temat zacząć?

— Jadłeś już? — spytał, uśmiechając się do niego delikatnie. Gdy Yang pokręcił głową, dodał: — chodź, postawię ci obiad.

I pociągnął chłopaka za sobą, nie pozwalając mu na powiedzenie czegokolwiek.

***

Kilka minut później młodszy siedział przy stoliku w niedużej restauracji i czekał, aż Hyunjin zamówi jedzenie. Czuł się trochę niezręcznie; bawił się swoimi palcami, wyginając je pod dziwnym kątem i nie odrywał od nich wzroku.

— Zaraz powinni przynieść nasze zamówienie — zadeklarował starszy, siadając naprzeciwko chłopaka. On tylko przytaknął, nawet na niego nie patrząc. — Wszystko w porządku?

Och, gdyby tylko mógł zobaczyć, jak schowane pod stołem dłonie Jeongina zamierają i powoli zaciskają się w pięści tak mocno, że jego palce aż pobielały.

Siedemnastolatek wziął głęboki wdech, wybijając krótkie paznokcie we wnętrze dłoni.

— Jest... — nagle poczuł, że nie jest w stanie wydusić z siebie kolejnego słowa. Zwilżył usta językiem, a w jego oczach pojawiły się łzy. — Nie... nie rozmawiajmy o tym.

Hyunjin westchnął cicho i już miał przytaknąć, ale... nie mógł.

Wstał i pochylił się do przodu. Sięgnął po jedną z dłoni młodszego i, wykorzystując jego dezorientację, położył ją na stole, następnie siadając na swoim miejscu.

Jego długie palce trzymały mocno dłoń nastolatka, który wciąż był zbyt zszokowany, by jakkolwiek zareagować.

Ku zdziwieniu Hyunjina, ręka młodszego wcale nie była mniejsza od tej jego, może nawet trochę większa. Chrząknął i spojrzał nastolatka który wciąż nie podnosił na niego wzroku.

— Jeongin, wiesz, że możesz na mnie liczyć prawda? — zapytał Hyunjin, nie puszczając ręki młodszego.

Ten nic nie odpowiedział. Milczał, nie poruszył się nawet o centymetr, nawet nie zadrżał. Nic.

— Już nawet nie udajesz szczęśliwego — zauważył starszy, wzdychając głośno, przejeżdżając delikatnie kciukiem po wierzchu dłoni młodszego.

— Po co miałbym udawać? — prychnął Yang, dalej nie patrząc na chłopaka. — Ty wiesz, że u mnie nie wszystko jest w porządku. Minho hyung też. Reszta moich przyjaciół zdążyła się zorientować, że coś jest nie tak. Przed kim miałbym udawać?

— Jeongin... — zaczął, ale przerwała mu kelnerka, która podeszła do ich stolika.

— Proszę, oto pańskie zamówienie — powiedziała, stawiając przed nimi miski z parującą zupą.

Nastolatkowie podziękowali grzecznie, ukłonili się, a następnie... zapanowała cisza. Po chwili milczenia zabrali się za jedzenie, wciąż się nie odzywając. Było naprawdę niezręcznie, ale starali się tego nie pokazać.

Nie odezwali się do siebie nawet, gdy wyszli już z restauracji. Powolnym krokiem szli ulicą ramię w ramię, ręce mieli schowane w kieszeniach w swoich bluz, a ciszę między nimi przerywały dźwięki miasta: rozmowy przechodniów i jadące pojazdy.

Hyunjin zerkał co i raz na Jeongina. Młodszy miał spuszczoną głowę, wzrok wbity w chodnik, a usta zaciśnięte w wąską linię. Nagle Hwang zbliżył się do niego i zaczepnie trącił ramieniem. Chłopak spojrzał na starszego i zmarszczył brwi, jednak nic nie powiedział. Osiemnastolatek ponowił czynność jeszcze kilka razy.

— Możesz przestać? — warknął zdenerwowany młodszy. — To irytujące.

Hyunjin nic nie powiedział.

— Ugh, ja... przepraszam — jęknął Jeongin, wzdychając głośno. — Nie powinienem być taki niemiły, przepraszam.

Starszy zatrzymał się gwałtownie.

— Nie traktuj mnie inaczej przez to że powiedziałem ci o mojej przeszłości, dobrze?

Yang przygryzł wargę.

— Poza tym, chciałem być irytujący. Chciałem zwrócić na siebie twoją uwagę. Rozumiesz?

Siedemnastolatek przytaknął, wciąż wpatrując się w chodnik.

— Uh, chodź tu — mruknął Hwang, podchodząc bliżej młodszego i przyciągając go do siebie.

Objął go i pozwolił sobie odprężyć się, zaciskając delikatnie dłonie na materiale bluzy Jeongina i opierając podbródek na jego ramieniu. Przymknął oczy, wdychając zapach jego perfum, dopiero teraz zdając sobie sprawę z faktu, jak bardzo za nim tęsknił. Westchnął głośno do ucha chłopaka i zaśmiał się cicho, gdy ten zadrżał. Już miał zażartować, że siedemnastolatek mógłby oddać gest i również go przytulić, gdy poczuł, jak ramiona Yanga obejmują go w pasie.

Na jego usta wkradł się uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro