Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; proszę bardzo uwu

jeszcze 14 rozdziałów do końca, jak ten czas leci;;

***

To, że parapetówka u Chana i Seonwoo nie do końca wyszła, nie było tajemnicą. Każdy z gości widział to i czuł. Gdy gospodarze i Changbin oraz Seungmin wrócili do stołu, Hyunjin puścił dłoń Jeongina i przysunął się do stołu. Miał nadzieję, że jego policzki nie robią się czerwone.

— Przepraszam was, ale... —westchnął Bang. — Chyba lepiej będzie, jeśli skończymy to spotkanie teraz. Atmosfera nie jest zbyt wesoła...

— Jeszcze się zgadamy, nie martw się — Kang położył dłoń na ramieniu swojego chłopaka i uśmiechnął się do niego lekko. Następnie spojrzał na Hwanga i zapytał: — Hyunjin, mógłbyś odprowadzić Jeongina do domu? Jeśli to nie problem, oczywiście.

— N-nie, żaden problem — zająknął się chłopak, zdezorientowany tą prośbą. Nie spodziewał się, że starszy ufa mu tak bardzo, żeby poprosić o coś takiego... — Odprowadzę go.

Seonwoo przytaknął, uśmiechając się do nich. Osiemnastolatkowi zrobiło się ciepło na sercu. To było... miłe.

Chwilę później on i Yang stali już w windzie i czekali, aż zjedzie na parter. Panowała cisza, która jednak nie przeszkadzała im ani trochę. Odkąd poszli na spacer po szkole, milczenie między nimi przestało być niezręczne. Zupełnie, jakby wystarczyło, że Hyunjin przytuli Jeongina, by złość, gniew, rozpacz i wszystkie inne negatywne emocje stopiły się w jego objęciach jak śnieg podczas ciepłego dnia.

Szli powoli, słuchając odgłosów miasta. Słońce zdążyło już zajść, a wszystkie lampy uliczne zapalić. Było dość ciepło jak na początek marca. Ciepły wiaterek mierzwił włosy nastolatków, układając kosmyki w różne dziwne kształty.

Ich ramiona stykały się co i raz, gdy mijała ich duża liczba przechodniów i musieli się przesunąć. Kilka razy przeszły obok nich dość spore grupki ludzi w ich wieku i za każdym razem Hyunjin przysuwał się do młodszego, otaczając go ramieniem, by w razie czego móc go przytrzymać, gdyby podszedł za blisko jezdni. Robił to nieświadomie, nawet nie rejestrował tego gestu, za to Jeongin tak. Za każdym razem wzdrygał się lekko, nieprzygotowany na nagły kontakt fizyczny.

Seonwoo i Chan mieszkali kilkanaście ulic od mieszkania Yanga, a że chłopcy szli dość szybko, dotarcie na miejsce nie zajęło im zbyt dużo czasu. Gdy wyszli z windy i ruszyli korytarzem w stronę odpowiednich drzwi, osiemnastolatek poczuł, że jego serce zaczyna bić szybciej.

— To... cześć — mruknął siedemnastolatek, odwracając się w stronę drzwi.

— Um, Jeongin — zaczął Hyunjin, zatrzymując swoimi słowami młodszego, który odwrócił się do niego z ręką na klamce. — Chciałbyś może... przyjść do mnie w weekend? Kiedy ostatnio u mnie byłeś, nie... chyba nie wyszło to zbyt dobrze, a po dzisiaj... Moglibyśmy coś obejrzeć, moich rodziców nie będzie, idą na przyjęcie urodzinowe przyjaciela...

Podrapał się po karku. Chyba zabrzmiał, jakby był zdesperowany. Czy był? Niekoniecznie; po prostu nie wiedział, jak zaprosić do siebie siedemnastolatka.

Yang zamyślił się przez chwilę.

— Dobrze — odparł w końcu, nie patrząc na starszego. — Przyjdę.

— Super — Hwang uśmiechnął się szeroko. — To... um, miłej nocy.

— Dobranoc — powiedział Jeongin, zanim zniknął za drzwiami swojego mieszkania.

A Hyunjin stał na korytarzu przez kilka chwil, uśmiechając się do siebie jak małe dziecko.

***

Przez najbliższe kilka dni atmosfera była dość... specyficzna. Nie można było powiedzieć, że było bardzo źle, bo koniec końców Chan i Changbin witali się ze sobą w szkole. Ale jednocześnie nie siadali przy tym samym stole na stołówce — znowu zaczął obowiązywać stary podział. Seo, Hyunjin i Jisung znowu siedzieli razem. I, szczerze powiedziawszy, żadnemu z nich to nie pasowało. Nie to, że nie chcieli siedzieć razem, wręcz przeciwnie; chodziło o to, że woleliby spędzać przerwy obiadowe w obecności chłopaków, którzy zaczynali być ich przyjaciółmi (a niektórzy nawet kimś więcej).

— Hyung — odezwał się Hyunjin, gdy siedzieli któregoś dnia na stołówce. — Ty i Chan... udało wam się jakoś rozwiązać tę sprawę?

Changbin westchnął głośno i odłożył pałeczki na bok.

— Powiedzmy? Powiedział, że musi to jeszcze przemyśleć, ewidentnie go to zabolało i naprawdę się nie dziwię... — zerknął w stronę stolika, przy którym siedział Bang. — Ale powiedział też, że jest wdzięczny za szczerość i cieszy się, że w końcu tego nie zrobiłem.

— Mam nadzieję, że się pogodzicie — mruknął Han, który do tej pory siedział cicho. — Nie chcę, żeby 3Racha się rozpadło. Nie wyobrażam sobie tworzyć muzyki z kimś innym. Już nawet nie będę zaczynał tematu, dlaczego Hyunjin wiedział, a mi nawet się o tym nie zająknąłeś, teraz obchodzi mnie tylko to, żeby wszystko wróciło do normy.

Seo przytaknął jedynie i wrócił do jedzenia. Wszyscy mieli nadzieję, że ta sytuacja skończy się dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro