Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; skz są 800 dni po debiucie, jak ten czas leci,,

wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka 🎔

jutro dodam rozdział 43, w środę 44 i w piątek ostatni~

***

Chociaż od tamtej rozmowy z Minho minął tydzień, Jeongin dalej nie mógł przestać myśleć o tym, co powiedział jego kuzyn.

Ostatnio... nie mógł spać. Kiedy gasili światła i kładli się do łóżek, on tylko przekręcał się na bok i czekał, aż starszy zaśnie. Wtedy wzdychał głośno i przez kilka godzin leżał, patrząc w sufit. Jego umysł był wtedy pełen pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

Analizował każde spotkanie z Hyunjinem, każdy jego gest, który zauważył i każde słowo, które usłyszał. Starał się znaleźć w tym wszystkim jakieś potwierdzenie lub zaprzeczenie domysłów Minho, ale... chyba nie potrafił.

Nie miał pojęcia, w którym momencie osiemnastolatek mógł zacząć czuć do niego coś więcej. Szczerze powiedziawszy, kiedy poznał Hyunjina, patrzył na świat zupełnie inaczej. Niewiele rzeczy go obchodziło. I przez długi czas traktował Hwanga jak kogoś, kto niepotrzebnie się nim interesował i chciał, żeby starszy chłopak po prostu się od niego odczepił.

W pewnym momencie jednak zaczął przekraczać tę niewidzialną granicę. Z czasem Hyunjin stawał się osobą, do której mógł uciec od wszystkich swoich problemów. Nie wiedział, dlaczego, ale przy nim przestawał myśleć o przytłaczającej go rzeczywistości chociaż na te kilka minut. Wtedy jednak wciąż był zbyt skupiony na chwili wolności od problemów, by zainteresować się tym chłopakiem i poznać go bliżej.

Ale czy to nie właśnie wtedy zaczęło mu coraz bardziej na nim zależeć?

Wrócił myślami do dnia, w którym w tak brutalny sposób prawie zakończył ich znajomość i...

Poczuł, jak do jego oczu napływają łzy. Skulił się, przykrywając bardziej kołdrą.

Nigdy by się do tego nie przyznał, ale wtedy chciał poprosić Hyunjina, żeby został. Żeby go przytulił, bo czuje się okropnie i potrzebuje pomocy. Ale z jego ust wydostały się zupełnie inne słowa niż te, które krzyczało jego serce.

Wiedział, że to dla dobra osiemnastolatka, chociaż miał też świadomość, iż zerwanie tej znajomości to byłoby zbyt dużo dla niego samego.

Chciał go chronić.

Widział, jak dużo Hyunjin dla niego robił. Miał świadomość każdej, nawet tej najmniejszej rzeczy. Każdej głupiej wiadomości, każdego uścisku, każdego uśmiechu, każdego spaceru i każdego słowa, które starszy wypowiadał, by uspokoić siedemnastolatka i dodać mu otuchy.

Hwang Hyunjin był kimś, kogo chciałby mieć w swoim życiu, ale jeśli przez to chłopak miałby cierpieć, był gotowy odciąć się od niego raz na zawsze.

Jeongin miał problem z okazywaniem uczuć. Zbyt długo je w sobie tłumił, by teraz móc tak po prostu być w stanie pokazać komuś, co naprawdę czuje. Tak właściwie, to nawet nie wiedział, co czuje.

Wiedział, że czeka go długa droga, zanim uda mu się wrócić do normalności.

I zanim zrozumie, czym jest to, co czuje za każdym razem, gdy widzi Hyunjina lub o nim myśli.

***

Skłamałby, gdyby powiedział, że wcale się nie stresował. Szczerze powiedziawszy, bardzo się stresował. Nie umiał tego wyjaśnić, ale nagle wizja spędzenia soboty w towarzystwie Hyunjina wydawała się być... dziwnie złym pomysłem.

Nie to, że nie chciał spędzić z nim czasu, wręcz przeciwnie — ale świadomość, że najpewniej będą tam tylko oni...

Jeongin nie potrafił przestać wracać myślami do momentu, w którym nocował u niego po raz pierwszy i byli tak blisko pocałunku.

Pokręcił głową. Nie powinien o tym myśleć. To nie prowadziłoby do niczego dobrego.

Westchnął głośno, wsiadając do windy i wciskając odpowiedni przycisk. Był już w apartamentowcu, w którym mieszkał osiemnastolatek. Byłby tutaj już piętnaście minut temu, ale postanowił, że się przejdzie; jazda autobusem zajęłaby mu kwadrans, jednak Jeongin wolał... co tak właściwie wolał? Odwlec przyjście do Hyunjina w czasie?

Próbował tłumaczyć sobie, że to wcale nie tak i że po prostu szkoda byłoby nie przejść się w tak ładną pogodę. W rzeczywistości najzwyczajniej w świecie potrzebował tej chwili zatrzymania, przerwy na kilka głębszych oddechów i uspokojenie zbyt szybko bijącego serca.

Odkąd Minho zasiał w nim ziarenko niepewności co do prawdziwości deklaracji Hwanga, jego myśli wciąż trwały przy tym wysokim i przystojnym chłopaku, o którego względy zabiegało tyle osób.

Przez głowę przemknęło mu, że przecież jest tyle dużo lepszych od niego ludzi. Czy Hyunjin naprawdę zwróciłby uwagę na niego?

Przymknął oczy. Oczywiście, że nie.

Usłyszał dźwięk otwierających się drzwi windy i wyszedł na korytarz. Ruszył powolnym krokiem w stronę mieszkania przyjaciela, po drodze biorąc głębokie oddechy.

Będzie dobrze, czym ty się przejmujesz?

Zapukał do drzwi.

Mój Boże.

— Jeongin — Hyunjin uśmiechnął się do niego i przytulił chłopaka. — Cześć.

Zacisnął dłonie na materiale bluzy starszego, wdychając jej zapach i przymykając oczy na kilka sekund.

— Cześć.

Hwang odsunął się i skinął na siedemnastolatka głową, żeby poszedł za nim do kuchni. Tam zabrał się za przygotowywanie herbaty, rozpoczynając krótką konwersację o nieważnych rzeczach.

Kiedy jednak chłopak nalewał wrzątek do kubków, zapadła cisza.

Jeongin mógłby przysiąc, że nie chciał tego zrobić. Naprawdę.

Nie wiedział, w którym momencie podszedł do chłopaka i oparł się tyłem o blat kuchenny tak, że stał obok starszego. Przez chwilę przyglądał się, jak Hwang miesza herbatę łyżeczką.

Nawet nie zauważył, kiedy dotknął najmniejszym palcem palec Hyunjina, łącząc je w geście podobnym do składania obietnicy.

A potem...

— Czy to źle, że... ostatnio mam ochotę cię pocałować? — szepnął, zanim zdążył pomyśleć, co mówi.

Atmosfera w pomieszczeniu nagle zrobiła się niezręczna.

Cholera.

Mogłoby się wydawać, że z twarzy Hyunjina zniknęły wszystkie pozytywne emocje, gdy usłyszał słowa młodszego.

— Nie wiem — odpowiedział przez zaciśnięte zęby, nie patrząc na chłopaka.

— Masz rację — Jeongin zabrał swoją dłoń. — Nie powinienem był tego mówić... gdy nie jestem pewien swoich uczuć — przytaknął, bardziej samemu sobie, niż komukolwiek innemu. — Nie zasługujesz na to.

Usłyszał, jak osiemnastolatek wzdycha głośno.

Nagle poczuł jego dłonie na swoich policzkach.

— Hej, nie szkodzi — powiedział Hwang, podnosząc głowę przyjaciela i zmuszając go w ten sposób, by na niego spojrzał. — Mówiłem, że nie potrzebuję nic więcej, niż przyjaźni. Jeśli nie czujesz czegoś więcej, to w porządku. Naprawdę. Nie chcę... — zawahał się. — Nie chcę, żebyś się do czegoś zmuszał, jasne?

— Yhm — mruknął Jeongin, patrząc na nastolatka smutnym spojrzeniem.

Naprawdę nie chciał tego powiedzieć. Nie chciał zranić Hyunjina. Ale... te słowa same wydostały się z jego ust. Teraz było mu z tego powodu po prostu przykro. Hwang wyglądał przez chwilę na naprawdę zranionego i to w tym wszystkim bolało Jeongina najbardziej.

Hyunjin przyciągnął go do siebie, mocno obejmując.

— Dziękuję, hyung — szepnął płaczliwym głosem, przytulając się do niego słabo.

Pierwsze łzy zaczęły moczyć materiał bluzy starszego.

Osiemnastolatek odsunął się.

— Hej, nie płacz — zaśmiał się, odgarniając czarne włosy z oczu Yanga.

— Przepraszam, ja po prostu... — Jeongin pociągnął nosem, wycierając słone krople, które nie przestawały płynąć. — Dopiero zaczynam myśleć, że może z tego wszystkiego jest jakies wyjscie, że może ja faktycznie zasługuje na coś lepszego, ale chyba jeszcze nie potrafię sobie tego poukładać w głowie i... — załkał głośno.

Hyunjin westchnął, wycierając kciukami łzy z policzków młodszego. Jego usta wciąż były wykrzywione w delikatnym uśmiechu,

— Spokojnie — powiedział, a następnie pocałował chłopaka w czoło. — Daj sobie czas.

Objął go, pozwalając siedemnastolatkowi przymknąć oczy i wtulić się w jego ciało. Trwali tak przez kilka minut, podczas których starszy głaskał Jeongina po ciemnych włosach i szeptał do jego ucha, że jest dzielny i na pewno da sobie radę ze wszystkim.

— Już dobrze? — zapytał Hyunjin, gdy młodszy zaczął oddychać spokojniej.

— Yhm — Yang uśmiechnął się słabo.

— Chodź, przejdziemy się — zaproponował.— Jest ładna pogoda, a spacer na pewno dobrze ci zrobi.

Jeongin przytaknął, posyłając chłopakowi uśmiech pełen wdzięczności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro