25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miles

— Gratulacje tatusiu — mruknęła Lily do mnie.

— Co? — Zapytałem nie wiedząc o co tu chodzi. — Co tu się do cholery dzieje! — Krzyknąłem na co ta mała czarnowłosa dziewczyna się wzdrygnęła.

Wyglądała pięknie.

— Zostałeś ojcem kochanie — powiedziała uśmiechając się.

— To nie możliwe — zaprzeczyłem.

— Jednak. Następnym razem radzę się zabezpieczać — powiedziała Lily.

— Nie mogę być ojcem jej dziecka! — Krzyknąłem znów. Ździra.

— A jednak — mruknęła Ivy.

— Co ty im powiedziałaś? — Zaśmiałem się sucho a ręce zaczęły mi się trząść.

— Nic!

— No widać jednak nie nic! Gdybyś miała być ze mną w ciąży wiedzielibyśmy już dwa tygodnie temu — prychnałem a ona się zaczerwieniła. — Z resztą i tak nigdy byś nie była ze mną w ciąży. Nie wiem czy wiesz ale od jednego nieodwzajemnionego pocałunku w ciążę nie zajdziesz. Cofnij się może do podstawówki, bo wątpię że ktokolwiek ma zamiar robić ci lekcje o tym jak zajść w ciążę.

Na chwilę po moich słowach zapadła cisza. Jedyne co było słychać to cichy szloch Clary i przyspieszone oddechy reszty. Staliśmy tak chwilę gdy nagle odezwała się Lily.

— Już rozumiem... Przeszkadzało ci to że tak nagle zaczęliśmy się przyjaźnić a ciebie odżucił. Potem chciałaś zrobić coś po tym jak Harry wstawił zdjęcie z nami na story. Nie wyszło ci to próbowałaś dalej a akurat natrafiła się okazja okłamać Milesa że będzie mieć dziecko w momencie gdy nie wiesz kto jest ojcem. Napisałaś do nas, bo wiedziałaś że ciebie by zignorował — powiedziała. Spojrzałem na nią uśmiechając się lekko.

— To prawda? — Zapytała Ivy na co ona kiwnęła głową.

— To kto jest ojcem? — Zapytał Matt.

— Nie wiem naprawdę... — powiedziała ledwo słyszalnie.

Odwróciłem się na pięcie po czym wyszedłem z pokoju. Za mną wyszła reszta.

— Zaczekajcie! — Krzyknęła ale nikt jej nie słuchał.

Ubraliśmy buty po czym wyszliśmy z jej domu.

— To... Co teraz? — Zapytała Suzie która cały czas siedziała cicho. Wzruszyliśmy ramionami.

— Muszę się napić — mruknąłem idąc w stronę domu.

— Miles nie ma nawet południa! — Krzyknęła za mną Lily zaczynając biec. — Miles! — Krzyknęła znów gdy przyśpiesyłem. — Miles do cholery zaczekaj chwilę! — Ustałem w miejscu odwracając się w jej stronę. Gdy miałem otwierać usta aby coś powiedzieć ona przytuliła się do mnie. Objąłem ją ramionami całując lekko w głowę. Ciężko oddychała po lekkim wysiłku fizycznym.

— Poczekałbyś — powiedział Matt przewracając oczami. — Też chce.

— Nie ma opcji — warknęła Lily. — Żaden z was nie będzie pił.

— Nie idziecie na jakieś zakupy czy coś? — Zapytał Will.

— Właśnie. Z resztą mogę się napić. Przed chwilą jakaś szalona dziwka prawie wmówiła mi że mam mieć bachora który nie byłby mój!

— Nie dramatyzuj już księżniczko — burknęła. — Prawie ci wmówiła a jak widzisz dalej żadnego bachora nie masz i pić też nie będziesz.

— Wiesz co by się stało gdybym nie wiedział kiedy kobiety dowiadują się o ciąży? Bym teraz nieżywy był!

— Wiecie co? Idę na zakupy — powiedziała Lily idąc w przeciwną stronę. Wzruszyłem ramionami po czym poszedłem do siebie. Chłopaki poszli za mną a dziewczyny poszły chyba za Lily.

***

— Co tu się dzieje! — Usłyszałem krzyk Harper po czym trzaśnięcie drzwiami.

— Siema Harper! — Krzyknęliśmy wszyscy razem.

— Czemu wszyscy jesteście pijani? Jest dopiero trzynasta a wy ledwo przytomi!

— Nie dramatyzuj — zaśmiałem się widząc wkurzoną siostrę.

— Dramatyzować to będzie mama jak jutro rano wróci od dziadków a jej syn z kolegami będą leżeć w jej pięknym salonie z okropnym kacem a wokół nich będzie porozbijane szkło i puste butelki po alkocholu — warknęła gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.

***

Lily

Poszłyśmy z dziewczynami na zakupy a potem na kawę do Starbucksa. Gdy wypiłyśmy stwierdziliśmy że pójdziemy zobaczyć czy ci debile na prawdę poszli się upić.

— Cześć Harper — powiedziałam gdy dziewczyna otworzyła nam drzwi.

— Cześć dziewczyny. Jeśli przyszłyście do chłopaków to lepiej uciekajcie stąd. Są schlani w trzy dupy i ledwo kontaktują w dodatku na około nich zrobili okropny syf a w całym domu wali alkoholem — westchnęła. Skrzywiłam się lekko.

— Dasz sobie z nimi radę? Możemy zostać ci pomóc — powiedziała Ivy na co my kiwnęłyśmy głowami.

— Wchodźcie — powiedziała otwierając szerzej drzwi. Stanęłyśmy w progu salonu gdzie wszędzie był syf.

Miles leżał na sofie jak zawsze, Will ledwie kontaktował leżąc na stoliku do kawy a Shane i Matt leżeli na fotelach.

— Czy wy jesteście nie normalni? Mówiłyśmy wam że macie nie pić — warknęłam.

— A my nie posłuchaliśmy — zaśmiał się Miles.

— Wstawajcie w tej chwili! — Krzyknęłam aż się wzdrygnęli. — Miles idziesz po szczotkę i zamiatasz te wszystkie szkła, Will zbierasz butelki, Shane i Matt otwieracie okna i ustawiacie meble tak jak były — rozkazałam im. — Podniecić się w tej chwili! — Krzyknęłam znów na ci się podnieśli. Pokręciłam głową widząc w jakim są stanie. — Wyjdźcie pierw na chwilę na dwór trochę otrzeźwieć — powiedziałam na co kiwnęli głowami. Wszyscy wyszli przez tylne drzwi na ogród a ja skierowałam się do kuchni. — Harper gdzie macie szklanki? — Zapytałam. Dziewczyna zaśmiała się pokazując palcem na szafkę. — Dzięki — sięgnęłam po cztery szklanki po czym wlałam do nich wodę.

— Boże mam lekcje pływania za pół godziny — jęknęła. — Dacie sobie z nimi radę? Jak coś to pytajcie o wszystko Milesa bo ja musze juz iść.

— Spokojnie damy sobie radę — powiedziała Liv. — A raczej Lily se da — zaśmialiśmy się.

— Powodzenia dziewczyny — westchnęła po czym zniknęła z naszego pola widzenia.

— Pomożecie mi z tymi szklankami? — Zapytałam na co kiwnęły głowami. Widziałyśmy szklanki a następnie wyszliśmy tam gdzie wcześniej wyszli chłopaki. — Czy wy jesteście nie poważni jacyś?! Chcecie się utopić debile?! — Krzyknęłam gdy oni wszyscy podtapiali się nawzajem w basenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro