5 niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Puszczaj mnie staruchu! - Krzyknęłam, gdy po kilku minutach brat niestety w końcu mnie złapał.

- Chyba śnisz! Nigdzie sama z tym typem nie idziesz do póki ja nie uznam, że jest dobry - powiedział stanowczo, na co przewróciłam oczami.

- A będziesz miły? - Zapytałam z nadzieją, słodkimi oczami patrząc na brata.

- Zobaczę - powiedział, po czym po prostu mnie przytulił. Z przyjemnością oddałam przytulasa wtulając się w ciepłe ciało brata. - Kocham cię motylku – wyszeptał w moje włosy.

Ash od dawna mówi do mnie motylku tylko dla tego, że jak byłam mała kochałam motyle nawet jednym się opiekowałam. Nie mówi tak do mnie często zazwyczaj jak wyznaje swoje uczucia lub gdy się martwi.

- Ja ciebie też - powiedziałam zgodnie z prawdą. Kochałam go bardzo w końcu to mój brat. - Ash muszę iść do siebie. Za dwie godziny wychodzę a dalej wyglądam jak wczoraj - powiedziałam z lekkim śmiechem. Chłopak pocałował mnie w czoło, po czym puścił.

- Tylko uważaj na siebie proszę - powiedział patrząc mi w oczy z troską.

- Obiecuje, że będę - powiedziałam z uśmiechem.

- Zmykaj się odwalić - powiedział, po czym jeszcze bardziej potargał mi włosy. Pchnął mnie lekko abym poszła. - Tylko jak masz się odwalić to tak żeby mu stanął! - Krzyknął jeszcze, na co zaczęłam się śmiać a on ze mną.

- Ja nie potrzebuje takich rzeczy jemu staje jak tylko mnie wodzi - powiedziałam odgarniając włosy do tyłu.

Gdy skończyłam się śmiać poszłam do siebie. Tam pierw poszłam pod prysznic. Gdy umyłam ciało oraz włosy, które były zawinięte w turban w samej bieliźnie poszłam do garderoby. Stałam tam kilka minut, gdy stwierdziłam, że nie ma to sensu, więc poszłam do pokoju po telefon. Kliknęłam w ikonę telefonu, po czym wybrałam numer do Milesa.

- Już się stęskniałaś? - Zapytał z kpiną w głosie.

- Nie szmaciarzu. Nie powiedziałeś mi gdzie jedziemy i nie wiem, co ubrać. W dodatku muszę Ci przekazać, że mój brat cię widział i nie pozwoli mi z tobą wyjść do póki nie uzna, że jesteś dobry dla jego malutkiej siostrzyczki.

- Mam się jakoś specjalnie przygotować? A ty ubierz się normalnie żeby było ci wygodnie - odpowiedział już normalnie.

- Nie chyba nie. Nie mam pojęcia po nim można się wszystkiego spodziewać - jęknęłam. - Mów raczej... Prawdę.

- Dobrze jakoś dam radę. Mówię ci pokocha mnie - powiedział. Zakładam, że wyszczerzył swoje białe i proste zęby.

- Mhm zobaczymy. Poprzedni uciekali z piskiem - burknęłam, chociaż to była w sumie prawda.

- Dobra spadam mała będę za półtorej godziny około dobrze? Pa - powiedział.

- Do zobaczenia - mruknęłam, po czym się rozłączył.

Kilka minut patrzyłam na wszystkie ubrania po czyn stwierdziłam, że wezmę czarne skórzane spodnie oraz czarny gorset. Wzięłam ubrania, po czym zasiadłam przed toaletką i zaczęłam się malować. Gdy skończyłam ubrałam wcześniej przygotowane ubrania a następnie pofalowałam moje czarne włosy. Gdy miałam pójść dobrać dodatki Ash zawołał abym przyszła. Szybko zbiegłam ze schodów. W salonie zastałam płaczącą Ivy, pocieszającą ją Liv oraz obrażoną Clare.

- Co się stało? - Zapytałam.

- Gdzie ty się wybierasz? - Zapytała Liv.

- To teraz nie ważne mówcie ci się stało - powiedziałam obejmując Ivy. Od zawsze to my dwie miałyśmy najlepszą więź ze sobą i byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.

- Boje się, że przez tą sukę Matt ze mną zerwie - powiedziała przez płacz.

- Och skarbie Matt cię kocha, po czym to wnioskujesz?

- Jak się rozłączyliście... Powiedział, że to chyba nie jest najlepszy pomysł.

- O co poszło pomiędzy Clarą a nim? - Zapytał Ash.

- Wczoraj byliśmy nad jeziorem wszyscy naszą czwórka i Matt z jego przyjaciółmi. Clara zaczęła całować najlepszego przyjaciela Matta, czyli Milesa a jak ten ją odepchnął poszła do jakiegoś typa i pobił Milesa, że ten prawie stracił przytomność - opowiedziała mu wszystko na koniec wybuchając jeszcze większym płaczem.

- Ivy pojedź z nim pogadać - powiedziałam, po czym przeniosłam wzrok na Liv. - Zawieziesz ją? Nie może prowadzić w takim stanie - powiedziałam z nadzieją. Ta od razu się zgodziła. Wszystkie trzy wyszły a chwilę później znów zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. O framugę opierał się Miles. W rękach trzymał bukiet białych róż oraz stokrotek. Kochałam te kwiaty. - Witaj ponownie - powiedziałam wpuszczając chłopaka do środka.

- Cześć mała - powiedział, po czym podał mi kwiaty. - To dla ciebie.

- Dziękuję są śliczne - powiedziałam kładąc kwiaty na półkę obok, po czym go przytuliłam. - Asher! - Zawołałam brata, który chwilę później zjawił się przy nas. - Ash to jest Miles. Miles to Asher i tyle. Ash włóż kwiaty do wazonu a ty chodź ze mną - powiedziałam, po czym złapałam rękę Milesa.

Poszliśmy do mnie do pokoju gdzie chłopak położył się na łóżko a ja poszłam po dodatki. Ubrałam srebrny wisiorek, łańcuch oraz kolczyki a do tego czarną torebkę z średnimi elementami. Na głowę założyłam jeszcze czarne przeciwsłoneczne okulary a na nogi białe converse.

- Jestem gotowa teraz idziemy do mojego brata - powiedziałam znów chwytając jego dłoń.

- A mnie jest tu wygodnie leżeć - powiedział nie ruszając się z miejsca.

- Chodź, bo Ash się wkurzy - pociągnęłam go a on w końcu wstał. - Jesteśmy - powiedziałam siadając w salonie na sofie.

- Więc masz na imię Miles tak? - Zapytał, na co chłopak kiwnął głową. - Ile ty w ogóle masz lat?

- Szesnaście - odpowiedział bez wachania.

- Co chcesz od mojej siostry?

- Chce się po prostu zaprzyjaźnić.

- Nic więcej tak?

- Oczywiście, że tak.

- Nie chcesz jej skrzywdzić?

- Nie, chce po prosty żeby twoja siostra była szczęśliwa. I bezpieczna.

- Umiałbyś odpowiednio ją obronić? Dziś jak przyszły jej a właściwie to już chyba wasze przyjaciółki mówiły, że chłop cię do prawie nieprzytomności pobił.

- Ash on wygrywał tylko im przerwałam przez to przegrał - wytrąciłam się.

- Mhm... Nie masz jakiś podejrzanych znajomych? Niebezpiecznych? Umiałbyś zapewnić jej bezpieczeństwo?

- Nie mam żadnych niebezpiecznych ani podejrzanych znajomych. Raczej myślę, że dałbym radę, ale nie miałem młodszego rodzeństwa nigdy a tym bardziej siostry do obrony, więc nie wiem, bo nikomu nie musiałem zapewniać tego bezpieczeństwa.

- Słuchaj możecie jechać, ale jeśli coś jej się stanie to już po tobie - powiedział, na co odetchnęłam z ulgą wstając. - Ale jeszcze powiedz gdzie jedziecie - odezwał się a chłopak chytrze się uśmiechnął.

- Niespodzianka - powiedział również wstając. - Ale na pewno jej się spodoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro