8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Rodzina Lily nie jest... Nie należy do idealnych. Jej ojciec jest okropny... I to on. To on jej to wszystko robi! Upija się a potem wyżywa się na mojej niewinnej malutkiej Lily... Ona nic nie zrobiła a on jest taki... Taki okropny. Moja mała księżniczka jest tak bardzo przez niego krzywdzona. Tak bardzo nienawidzę tego człowieka! Ja i Liv... Niszczy i znęca się nad naszym małym skarbem a my nie możemy ani nie potrafimy nic zrobić. Miałam nikomu nie mówić ale skoro powiedziałeś że ona ci kazała... Ale to nie ważne. Gdy mówiła nam o tym zakazała powiedzieć komukolwiek. Policji, przyjaciołom czy kasjerce. On nigdy nie robił tego przy jej bracie. Bał się go a wczoraj... Nie mam pojęcia co tam się stało. Nie mam pojęcia ani ja ani Liv co się działo u naszej małej Lily! Jesteśmy okropnymi przyjaciółkami. Boże ja jestem okropną przyjaciółką! Jak ja mogłam do tego dopuścić! Jedyne czym ostatnio się przejmowałam to sobą i tylko sobą! - Wszystko mówiła płacząc a na koniec wybulmchła jeszcze większym płaczem. - Muszę do niej pojechać - powiedziała. Płakała a ja płakałam z nią.

Powiedziała mu.

- Nie Ivy. Zostajesz w domu. Zaraz będzie u ciebie Matt a Lily spotkasz w parku dobrze?

- Dobrze pa - powiedziała po czym się rozłączyła.

- Mała... - Powiedział patrząc na mnie zaszkolnymi oczami. - Nie zasługujesz na to skarbie - wyszeptał przyciskając mnie do siebie mocno na co z moich ust wydobył się cichy jęk. Chłopak od razu póścił moje ciało przerażony.

- Nic mi nie jest spokojnie - zapewniłam z małym uśmiechem.

- Mała idź się ubierz najlepiej za duże ubrania. W dodatku najlepiej żeby były Asha. Chyba że masz moje.

- Nie mam twoich. Ale Asha mam.

Poszłam do garderoby oraz pod prysznic. Wykąpałam się pomimo bólu a następnie ubrałam beżowe bardzo szerokie spodnie spadochronowe oraz zwykłą brązową za dużą bluzkę Asha. Miles miał rację. Było wygodniej.

- Gotowa? - Zapytał na co kiwnęłam głową.

Postawił mnie nie łóżko po czym kazał wejść sobie na plecy. Posłusznie to zrobiłam kładąc głowę na jego ramieniu. Chłopak ruszył do drzwi po czym wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy do jego auta po czym którym pojechaliśmy do parku. Tam również chłopak wziął mnie sobie na plecy.

- Siema! - Krzyknął z uśmiechem szatyn na powitanie.

Dosłownie jako jedyny był szatynem z całej czwórki. Reszta to blondyni z niebieskimi oczami. On miał zielone. I wszyscy mieli piegi. Tylko nie on. Bardzo odstawał od nich. Był... Wyjątkowy.

Reszta odpowiedziała mu tym samym. Miels nawet nie stawiał mnie na ziemię po prostu dalej trzymał za co byłam mu wdzięczna.

— Lily! Skarbie — powiedziała Ivy podbiegając obok. — Proszę powiedz że kazałaś mi to powiedzieć — powiedziała jednak ja pokręciłam głową. Dziewczyna usiadła na ławkę i zaczęła płakać. Powiedziałam Milesowi aby postawił mnie na ziemię. Bolało mnie całe ciało jednak Ivy była ważniejsza. Usiadłam obok przytulając się do niej. — Przepraszam...

— Ivy spokojnie. Wszystko słyszałam  i wiedziałam co ma zamiar zrobić. Wątpiłam że mu powiesz ale... — Zaczęłam jednak ona mi przerwała.

— Przepraszam Lily... Nie powinnam. Powinnaś sama mu powiedzieć. Tak bardzo przepraszam i jeśli chcesz... Jeśli chcesz koniec to rozumiem. Jak ja mogłam w to uwierzyć — parsknęła suchym śmiechem.

— Ivy nic się nie stało. Słyszałam co mówił i szczerze sama bym w to uwierzyła — powiedziałam łagodnie.

Uśmiechnęła się do mnie lekko po czym spojrzała na szatyna. Wszyscy patrzyli na nas nie wiedząc o co chodzi oprócz niego chociaż też na nas patrzył. Wyraz twarzy Ivy od razu się zmienił. Patrzyła na niego ze złością i nienawiścią. Wstała po czym podeszła do niego. Zaczęła bić go w brzuch oraz klatkę piersiową.

— Ty idioto! Jak mogłeś mnie okłamać! Wiesz co by się stało gdyby w rzeczywistości nie słyszała całej tej rozmowy a ty byś wiedział?! Wiedział odemnie! Jesteś okropny! Nienawidzę cie! Prawie zniszczyłeś wszystko!  — Krzyczała przez płacz. Z cichym jękiem wstałam z ławki po czym do nich podeszłam tak jak Matt.

— Już słonko spokojnie. Wiem że jesteś na niego wściekła ale to nie powód do przemocy słońce — mówił mocno przytulając ją Matt gdy ona płakała przytulając się do niego.

— To jedziemy? — Zapytał Will.

— Gdzie jedziemy? — Spytałam.

— Do mnie — powiedziała Liv. Zaczęliśmy iść w stronę aut.

Szłam jako ostatnia kilka metrów za nimi ledwo słysząc rozmowy. Chyba nie zauważyli mnie nie ma. Ivy szła przytulona do Matta nic się nie odzywając tak jak on, Shane oraz Suzanne rozmawiali z Willem i Milesem a Liv robiła coś w telefonie. Jako pierwszy o tym że idę za nimi zorjętował się Miles co trochę mnie zdziwiło. Zawrócił się podchodząc do mnie.

— Hej mała co jest? Tak bardzo boli że nie zdążasz za nami? — Zapytał na co lekko kiwnęłam głową. Szczerze myślałam że zacznie się śmiać jednak on... Podszedł bliżej po czym chciał unieść.

— Miles... Miles nie — powiedziałam cicho.

— Co czemu? Przecież mówisz że bardzo cie boli. Mała chce ci tylko pomóc — powiedział troskliwie ze zmarszczonymi brwiami.

— Wiem i bardzo to doceniam ale już dużo mi pomogłeś... W dodatku jestem ciężka za bardzo się zmęczysz i będą cie ręce bolały albo plecy. Już dużo mnie niosłeś. Nie chce żeby przeze mnie coś było tobie, coś się stało albo coś cie bolało. Jestem za ciężka jakoś może dam se radę — powiedziałam a w mojej głowie miałam ciągle przeróżne wspomienia.

— O czym ty mówisz? Przecież jesteś leciutka mała — powiedział po czym wziął mnie na ręce.

— Co ty robisz?
— Przytulam się do mojego chłopaka?
— Czemu leżysz na mnie? Jesteś ciężka! Złaź ze mnie.

Przypomiałam sobie zaciskając pięści.

— Skarbie — jęknęłam — zaniesiesz mnie? Nogi mnie bolą.
— Nie ma opcji. Jesteś zbyt ciężka plecy będą mnie bolały.

— Cześć skarbie — powiedziałam z uśmiechem siadając mu na kolanach.
Ała! Złaź ze mnie grubasie. Mogłabyś schudnąć zastawiasz mi całego laptopa. W dodatku jesteś za ciężka.

— Skarbie! W końcu wróciłeś! — Pisnęłam biegnąc do chłopaka. Wskoczyłam na niego a ten ścisnął moje pośladki. Może i nienawidziłam tego jednak wiedziałam że to jedyne co w miarę lubi w moim ciele więc mu pozwalałam to robić. Chłopak odstawił mnie na ziemię dalej ściskając pośladki gdy ja pocałowałam go w policzek przytulając się. Nie w usta. Nie oddawał moich pocałunków ani sam mnie nie całował.
— Ile razy mam ci powtarzać że masz nie skakać tak bo jesteś za gruba i za ciężka grubasie.
Przeparaszam... Po prostu nie było cię tydzień. Stęskniłam się za tobą bardzo i przypadkiem tak wyszło. Co robiłeś przez ten tydzień w Rosji?
Poznałem bardzo ładną rosjankę. Była ładna i chuda nie to co ty — prychnął. — W dodatku gdy ją podniosłem była lekka. I nie jadła tak dużo jak ty.

— Skarbie! Schudłam pięć kilo! — Powiedziałam z ogromnym uśmiechem siadając mu na biodrach.
— Zejdź ze mnie dalej jesteś ciężka. A w twoim wyglądzie nic się nie zmieniło.

— Skarbie schudłam kolejne dziesięć kilo — powiedziałam wchodząc do pokoju z łazienki.
— Nie widać.

— Skarbie schudłam kolejne dwadzieścia kilo! — Pisnęłam podekscytowana wchodząc do jego pokoju. — Ash coś zauważył i zapisał mnie do... — Zaczęłam jednak przerwałam gdy zobaczyłam że on wcale mnie nie słucha tylko ma słuchawki i gra.

— Skarbie! Schudłam znów tylko tym razem siedem kilo... Wiem że to trochę mało ale muszę trochę mniej chudnąć bo Ash coś podejrzewa i w dodatku byłam.. — Przerwałam swoją wypowiedź patrząc na mojego chłopaka oraz jakąś dziewczynę. Ona siedziała mu na kolanach a on odpinał jej stanik. Nie miał już ubrań... Całował ją. Namiętnie. Nigdy mnie tak nie całował. Po chwili chyba wyczuł obecność kogoś jeszcze ponieważ spojrzał na moją zapłakaną twarz.
Lily? — Powiedział.
— Ty idioto! Który raz już mnie zdradzasz? Jesteś okropny! Schudłam dla ciebie czterdzieści dwa kilo! Mam niedowagę! A ty mnie zdradzasz... Jak idiotka staram się dla ciebie a ty mnie zdradzasz! Nigdy nie powiedziałeś mi nic miłego ciągle tylko słysze jaka jestem gruba, brzydka i ciężka! Nigdy mnie nawet nie pocałowałeś!
— Słonko? Co to za suka? — Zapytała dziewczyna.
— Nikt ważny wracajmy do tego co zaczęliśmy nie zwracaj na nią uwagi — powiedział całując ją w usta. Cicho zachichotała oddając pocałunek. — A ty już idź. To koniec.

— Lily? — Usłyszałam.

♡♡

Dobra mega dlugi rozdzial bo az 1294 słow i szczerze to trochę smutny. Nie wydaje mi się aby ktoś plakal ale serio mega smutno mi było pisząc to i nawet w sumie nie zasypiałam więc mam nadzieję że wy też. Bajo do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro