V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- O co chodzi?- zapytał

- Mycroft Holmes?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie

- Tak to ja.- potwierdził

- Roxanne Holmes. Detektyw doradczy z Sheriff Hutton Hall. Zostałam wezwana przez inspektora Lestrade'a do tej sprawy.- przedstawiłam się i wyjaśniłam powód mojej wizyty

- Holmes? Jesteś żoną albo córką mojego brata? Kuzynką?- dopytywał zdziwiony

- Nie Mycroft. Jestem córką Luisy Lestrade siostry Greg'a Lestrade'a i Williama Holmes'a męża Violet Holmes.- oznajmiłam wchodząc do środka

- Nie możliwe! Sugerujesz, że ojciec zdradził matkę?! To jest absolutnie niemożliwe!- mówił pełen oburzenia

- Mycroft to jest możliwe wierz mi.- powiedziałam spokojnie

- Udowodnij!- rozkazał

- Mycroft Holmes. Czterdzieści jeden lat, pracuje dla Jej królewskiej Mości. Posada klub Diogenes w którym panuje kompletna cisza. Próbujesz schudnąć ale Ci nie idzie. Kiedy William Sherlock Scott Holmes przyszedł na świat obiecałeś być najlepszym bratem jednak schrzaniłeś to i dlatego między waszą dwójką jest nieprzyjemna relacja. Mam mówić dalej czy mi wierzysz?- wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.

- To jeszcze ni znaczy, że jesteś moją „siostrą". Sherlock mógł Ci to powiedzieć.- rzekł zły

- Potrafię dedukować lepiej niż Sherlock, jestem mądrzejsza niż wasza dwójka. Mam te same oczy co Sherly, mam ten sam problem co on ale inaczej się w to wplątałam. Ukończyłam wszelkie szkoły szybciej niż ktokolwiek oczywiście z wyróżnieniem. Jestem po matematyce, chemii, fizyce, informatyce, prawie i psychologii. Również ukończonych z wyróżnieniem. Uwielbiam rozwiązywać takie sprawy, jestem detektywem doradczym, gram na skrzypcach. Jedyne co mnie odróżnia od Sherlocka to to, że cierpię na nyktofobię i mam jeszcze uczucia i tak też strzelam do ściany gdy się nudzę. Coś jeszcze?- zapytałam znudzona

Odpowiedziała mi tylko cisza. Nie pytając o cokolwiek poszłam na miejsce przestępstwa i zaczęłam się rozglądać. Mike obserwował uważnie każdy mój ruch i krok. Wysunięcie jakichkolwiek wniosków zajęło mi zaledwie niecałe dwie minuty. Zadzwoniłam do Sherlock'a i przekazałam mu wszystkie moje spostrzeżenia. Był zdziwiony, że tak szybko mi to poszło. Poinformował mnie, że przyjedzie jak tylko skończy. Nie zamierzałam siedzieć bez czynnie w tej willi. Usiadłam na podłodze i zaczęłam wszystko sobie układać w moim Pałacu Myśli. Siedziałam tak już półtorej godziny jednak coś mi nie pasowało.

- Masz jakiś wrogów? Ktoś chce się Ciebie pozbyć?- zapytałam nadal siedząc na podłodze z zamkniętymi oczami

- Nie.- stwierdził chłodno

- Rozumiem.- odpowiedziałam tym samym tonem

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę i myślałam po co komuś zdjęcie Sherlocka na którym jestem ja. Rozumiem pliki rządowe ale prywatny komputer starszego z Holmes'ów? Cóż ten ktoś musiał chcieć zwrócić jakoś uwagę detektywa. Pytanie kto?

- Adler!- krzyknęłam olśniona

- Słucham?!- zapytał zaskoczony

- Wyjaśnię później! Pa Mycroft!- krzyknęłam

Wybiegłam z willi zostawiając tam zdziwionego brata a po chwili minęłam drugiego brata i jego przyjaciela. Wsiadłam szybko do mojego czarnego Citroen' a C4 i skierowałam się do Bart's. Wpadłam do kostnicy mówiąc Molly, że zapraszam ją jutro na dziesiątą na kawę i popędziłam z powrotem do samochodu. Wracając do hotelu zrobiłam małe zakupy i zadzwoniłam do wujka aby wyciągnął dla mnie akta tej całej Adler. Wpadłam do pokoju odstawiłam rzeczy i popędziłam na komisariat. Do SY wpadłam z wielkim uśmiechem na twarzy wywołując u wszystkich zdziwienie.

- Rudzielcu co ty taka wesoła?- zapytała Sally

- Jestem blisko rozwiązania. To takie wspaniałe. Chociaż nie lepsze morderstwo od włamania.- oznajmiłam ujawniając moje prawdziwe ja

- Oboje jesteście świrnięci.- stwierdziła na co ja tylko wzruszyłam ramionami i wparowałam do inspektora

- Masz wujku to o co prosiłam?- zapytałam szczerząc się

- Tak leżą na moim biurku. Przynieść Ci coś?- zapytał

- Poproszę kawę z dwiema łyżeczkami cukru.- odpowiedziałam

Zanim zdążyłam otworzyć akta Adler zadzwonił mój telefon.

- Mów.- nakazałam rozmówcy

- Gdzie jesteś?- zapytał Sherli

- Czy to coś ważnego bo mam robotę?- odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie

- Mogę Ci pomóc?- dopytywał

- Masz 5 min.- oznajmiłam i się rozłączyłam

Po mojej rozmowie zjawił się Anderson na którego nawrzeszczałam przypominając mu co mu kiedyś kazałam. Gdy sobie przypomniał co mu kazałam postanowił mi „pomóc" ale tylko przeszkadzał więc zagroziłam mu, że narobię mu kłopotów z których się nie wyplącze. Słysząc moją groźbę mężczyzna przestraszył się i wyszedł. Po jego wyjściu zjawił się Sherlock z dwiema kawami. Zabraliśmy się razem do tego włamania. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami oraz uwagami. Było jak za dawnych lat. Tak mnie to wspaniałe zajęcie pochłonęło, że nie zauważyłam kiedy usnęłam nad aktami ze zmęczenia. Obudziłam się w środku nocy. Było ciemno i nie wiedziałam gdzie jestem. Zaczęłam się bać a gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam leków bo się skończyły wpadłam w panikę. Zaczęłam szukać telefonu ale nie mogłam go nigdzie znaleźć.

Czyżby Irene Adler żyła? Kto wie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro