💜 52 💜
*parę tygodni później*
Niedawno wróciliśmy do Miami. Ciocia pewnie częściej będzie nas tu odwiedzała, bo została menadżerką chłopaków. Póki co, ja i Chris jesteśmy tylko znajomymi. Nawet nie koleżeństwem. Nie wykazuje on żadnego zainteresowania moją osobą, zresztą z mojej strony nie wygląda to inaczej. Z kolei Joel i Erick na nowo stali się moimi przyjaciółmi. Nicole wciąż jest fanką chłopaków, więc albo mamy ich często u nas, albo Nicole jest u nich. Weszli w życie, a mi to nawet nie przeszkadza.
Akurat włączałam pralkę, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam Natti.
- Cześć, Skarbie! Co tam? - powiedziałam radośnie.
- A nic... A właściwie to wiele rzeczy. Dzwonię z zaproszeniem na skromne, nieskromne przyjęcie. Nie powiem z jakiej okazji. Tego akurat dowiesz się jak przyjdziesz. Oczywiście zapraszam również Nicole.
- Ooo dziękujemy. Kiedy się odbędzie?
- Jutro.
- Okej. Oczywiście będziemy!
***
Stoimy z Nicole przed lustrem i poprawiamy najmniejsze detale. Jesteśmy bardzo ciekawe z jakiej okazji Natti urządza przyjęcie. Nicole wniebowzięta, bo wie, że będzie dużo gwiazd, w tym CNCO.
Kiedy już dotarłyśmy na miejsce, wyszłyśmy z samochodu i udałyśmy się do windy, a następnie do mieszkania Natashy. Dziewczyna wpuściła nas, a ludzie od razu zwrócili uwagę. Również on. Uważnie patrzył się na mnie z kieliszkiem w ręce, ale to zlałam. Przez paręnaście minut tańczyłyśmy w rytm muzyki, która później ucichła.
- Witam wszystkich serdecznie. Nikt z was nie wie z jakiej okazji się zebraliśmy. Zaraz wam to powiem. - zaczęła Natti i w mieszkaniu rozbrzmiały brawa. - Otóż... Nie mam pojęcia czemu nie chciałam, by taka rzecz miała miejsce w moim życiu mimo wieku, ale zmotywowano mnie do tego, by... Starać się o dziecko! - zaczęliśmy klaskać w dłonie. - UDAŁO SIĘ! BĘDĘ MAMĄ!
Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Mi nawet po policzku spłynęło parę łez szczęścia. Po chwili jednak przypomniałam sobie, że niedługo sama miałabym dziecko. W dodatku z Christopherem. Łzy szczęścia zamieniły się w łzy smutku. Próbując je ukryć, wyszłam na pusty balkon. Musiał zauważyć to Joel, bo przyszedł za mną.
- Nie płacz. - próbował mnie pocieszyć. Przytulił mnie i głaskał po plecach.
- Joel, to jest straszne. Dlaczego mnie to musiało spotkać? Dlaczego?
- Uwierz mi, że jeszcze wszytko będzie dobrze. Będziesz miała gromadkę dzieci i wspaniałego męża, który kocha cię nad życie.
- Gdyby takie łatwe było jego znalezienie.
- Hm... A może chłopak, którego kochasz tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki? W dodatku odwzajemnia twoje uczucia? Zastanów się Emma. - zostawił mnie samą z tymi myślami.
Po paru minutach zaczęłam marznąć i trzęść się z zimna, ale nie chciałam wracać do środka. Nagle poczułam jakiś ciepły materiał na ramionach. Odwróciłam się i spojrzałam mężczyźnie w oczy.
C.D.N
A taki rozdzialik z rana...
Jak Wam się podoba?
Miłego dnia, Skarby 💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro