💚 60 💚
Pov. Emma
Rano obudziłam się bez bluzki, ale okryta kocem. Dziwne... Przecież zasnęłam na brzuchu bez niego. Ooo... Łopatka już nie boli. Christopher, ty to jednak masz łapki, które leczą.
O nie... Po chwili poczułam ból brzucha, co zdarza mi się tylko raz w miesiącu. No super... Akurat teraz?! Nie budząc Christophera poszłam do łazienki i ubrałam się. Kiedy wróciłam, chłopak już nie spał. Leżał, a dłonie ułożone miał za głową, co idealnie ukazywało jego biceps. Uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry, księżniczko. Jak się spało? - spytał.
- Hey. Spało się dobrze, za to teraz jestem cała obolała.
- Co się stało? Łopatka nadal boli?
- To nie przez łopatkę, to przez... Nie ważne. W każdym bądź razie, radzę uważać na mnie przynajmniej przez następne trzy dni.
- O nie... - zakrył twarz poduszką. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Słodyczy, tabletek?
- Stop! Nie pierwszy raz w życiu przechodzę okres. Wyluzuj.
- No... Okej, ale jak coś, to mów.
Skinęłam tylko głową, a w głowie miałam ociekające sarkazmem "masz to jak w banku". Udałam się na dół, do kuchni, gdzie Joel miał gotowe naleśniki. Na dzień dobry wzięłam z siedem dla siebie oraz wszystkie możliwe dżemy i kremy. Chłopaki spojrzeli się na mnie jak na kretynkę, ale wnet zjawił się Chris z odsieczą.
- Chłopaki, wybaczcie jej. - a później szepnął im coś na ucho. Wywołało to u nich ten dziwny uśmieszek. Macie rację, najlepiej mnie odgadywać.
- Wszyscy jesteście tacy sami. - powiedziałam obrażona i zostawiając ich w kuchni (również moje jedzenie) odeszłam do sypialni i zamknęłam się na klucz.
Po parunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Przepraszamy, otwórz. - powiedział Joel.
- Widzisz jakie to są bałwany. Ja jestem ciekaw, co oni zrobili by na twoim miejscu. Zesrali by się po pierwszej minucie. - powiedział Chris.
- Ty wcale nie miał byś inaczej. - dodał Erick.
- Tak, to racja, ale to wy zareagowaliście tak, a nie inaczej. Uszanujcie więc to, że wam ratuję dupy, niedojrzałe dzieciaki.
- No jasne, panie dojrzały Vélez. Przepraszamy. - powiedział Zabdi z sarkazmem.
- Chłopaki spokój! - wtrąciłam się i nastała cisza.
Otworzyłam szybko drzwi i do środka wciągnęłam Christophera. Tylko ze względu na to, że to także jego pokój i miał w rękach tacę z moim jedzonkiem. Wyszczerzył się i posadził obok mnie tacę.
- Smacznego, Skarbie. - powiedział, na co ja skinęłam głową i wzięłam się za jedzenie. Po ośmiu minutach zostały mi dwa naleśniki. Nakarmiłam nimi Christo, bo na takiego wychudzonego wyglądał. - Dziękuję.
Dostałam parę buziaków i nie powiem... Podobało mi się to. No i od razu dzień stał się weselszy.
- Co robimy? - spytał chłopak.
- Nic... Możemy poleżeć.
***
Po dwóch godzinach snu obudziłam się i zobaczyłam Chrisa, który wpatrywał się w we mnie.
- Co się gapisz?! - powiedziałam oschle.
- Ejjj... Co to miało być? - spytał z lekkim uśmiechem.
- TO, CO SŁYSZAŁEŚ. Przestań się lampić. - powiedziałam i wstałam.
- Ochhh... Nie wytrzymam z tymi jej humorkami.
- Echh... Przepraszam. - wróciłam na łóżko i dałam mu lekkiego buziaka z policzek.
- Tylko tyle?! - spytał zawiedziony.
- Przypominam ci, że nie jesteśmy parą...
- Ale fajnie by było, gdybyśmy byli...
- Czasu, Vélez, czasu.
Reszta dnia zleciała nam przeciętnie. To znaczy... Tak, jak zwykle w te dni.
C.D.N
Rozdział dłuższy w ramach rekompensaty za wczorajszy jego brak. Wybaczcie, Skarby.
Kocham Was ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro