Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dni mijały w mgnieniu oka i zanim mieszkańcy Japonii się obejrzeli, a wokół nich zaczęła nastawać jesień z prawdziwego zdarzenia. Magicznie różowe liście wiśniowych drzew zamieniły się w płomienne języki spadające z gałęzi i upadające na ziemię z pewną gracją. Przez to zarówno parki, jak i ulice były zapełnione kolorowymi i kruchymi częściami drzew, dodając im niesamowitego uroku.

I być może schyłek roku powodował, że ogólny nastrój społeczeństwa pikował w dół, to dla Kirishimy jesień, a w szczególności połowa października, była czasem do świętowania, gdyż mężczyzna w tym roku kończył 22 lata. A fakt, że nie był dzieckiem oznaczało mniej więcej to, że urodziny to jeden z mało licznych już takich dni.

Od razu od przebudzeniu się koło południa dostawał on stosy wiadomości i telefonów od krewnych, przyjaciół i kumpli ze szkoły, którzy z całym sercem składali mu życzenia. Do jego pokoju nawet wpadł Izuku, który w radosnym szale wręczył swojemu starszemu koledze mały prezent, który kazał mu otworzyć dopiero podczas przygotowań na randkę z jego blond chłopakiem.

Niestety, wspomniany chłopak przez prawie pół dnia ani nie zadzwonił, ani nawet nie wysłał pojedynczej wiadomości do czerwonowłosego, na co ten zareagował dosyć źle, bo poczuł się on przygnębiony ową sytuacją. Uznał jednak, że Katsuki może być zajęty albo dalej śpi i poczeka do wieczora.

Chłopak postanowił, że za kieszonkowych, które otrzymał od rodziców, pójdzie kupić sobie nazwany przez niego Zestaw Samotnego Imprezowicza składający się, w zależności od wieku, z butelki oranżady lub wina oraz kilka paczek smakowych przekąsek. Droga do pobliskiego sklepu spożywczego była usłana mokrymi liśćmi i dużą ilością błota, ponieważ od kilku godzin padał duży deszcz, a dosyć silny wiatr tym bardziej nie pomagał. Dlatego najsensowniejszą decyzją było pozostanie w akademiku do końca dnia - wybór bardzo niewygodny dla jubilata, gdyż chciał on zapewne odwiedzić bliższych przyjaciół albo rodzinę, a jedyne co mu zostało to granie na konsoli, rozmawianie z ledwo znajomymi mu studentami i czekanie na jakikolwiek sygnał życia od jego chłopaka.

Kiedy minęło już kilka godzin popołudnia, a deszcz za oknem dalej nie ustawał, Kirishima udał się do łazienki i wyciągając z szafki małe kartonowe pudełeczko, ściągnął z siebie koszulkę i spojrzał na swoje dwukolorowe włosy, które ze względów wyglądu musiał ponownie już zafarbować na kolor karminowy. Zaczął więc robić to co zwykle, to znaczy wlał farbę do miski, wyciągnął pędzel i rozjaśnił sobie pomieszczenie.

W momencie, kiedy już miał malować pierwsze kosmyki, w całym pokoju rozległo się głośne i pośpieszne pukanie do drzwi. Na tyle głośne, że zaskoczony mężczyzna wypuścił z dłoni pędzelek i ubrudził sobie brodę i ramię, pozostawiając na nich iście krwiste plamy. W takiej sytuacji nie pozostawało mu nic innego, jak otwarcie drzwi, bo stukanie w nie ani na chwilę nie cichło.

- Pali się, czy co?! - Eijiro otworzył drzwi i już widocznie poirytowany rzucił w człowieka naprzeciwko solidnym wrzaskiem. Niestety, dopiero po kilku chwilach zorientował się, na kogo się wkurzył. - O boże... Cześć, Bakugo.

- Przyszedłem nie w porę? - blondyn zapytał retorycznie, podnosząc brew na widok mało przygotowanego na cokolwiek chłopaka, który wyglądał, jakby stało się coś nadzwyczaj poważnego. - Wszystko w porządku?

- Tak, to tylko farba... - Kirishima złapał swoje skronie palcami i zrobił kilka kroków w tył. - Wejdź, proszę.

Katsuki wszedł do środka i spokojnie oparł się o ścianę, czekając aż drugi mężczyzna, w końcu zorientuje się, po tak w zasadzie przyszedł. Jedyne co dostał, to zakłopotany uśmiech, który poprzedzał zabranie kilku rzeczy i trzaśnięcie drzwiami. Starszy z nich uznał to za przywitanie w stylu "Cześć. Wybacz, ale muszę się jeszcze ogarnąć.". Nie był jakoś tym gestem urażony. Roztrzepanie Kirishimy było widoczne gołym okiem, a rozpoczynanie kłótni o taką pierdołę byłoby tym bardziej fatalnym wyborem, w szczególności, że przez pół dnia nie odezwał się do niego jednym słowem.

- Nie wiem, czy lepiej będzie go zabić, czy pocałować teraz - Eijiro mruknął cicho do siebie, starając się zmyć karmazynowe plamy ze swojego torsu, które dopiero po kilku minutach zniknęły. Następnie przebrał się w swoje ulubione ładne ubrania, które zawsze trzymał na jakieś ważniejsze okazje. Białe spodnie z czarno-białym paskiem, czarny golf i biała marynarka ze zdobionymi naramiennikami znalazły się na jego ciele. Przez następne kilka chwil ułożył sobie włosy, umył zęby i użył swoich ulubionych perfum.

Był już prawie gotowy. Ostatnią rzeczą było tajemnicze pudełko wręczone przez jego zielonowłosego przyjaciela. Powoli otworzył czarną skrzynkę, spodziewając się jakiegoś nie do końca "normalnego" przedmiotu. Ku jego zaskoczeniu jedyną zawartością pudełeczka były kolczyki w kształcie półksiężyca. Chłopak spojrzał na nie i przyłożył je do płatka ucha, czując falę męskości drepczącą koło jego głowy, bo kolczyki wyglądały niesamowicie męsko z jego ubiorem.

- No nareszcie! Myślałem, że uciekłeś oknem, czy- - Katsuki zaczął się śmiać, jednak na widok swojego chłopaka odjęło mu mowę i śmiech zmienił się w osłupienie. Jego oczy obserwowały nieziemsko ubranego chłopaka z zapałem i nutką żądzy, która najpewniej przez ciągłe gapienie się na niego urosłaby w mgnieniu oka. - Wyglądasz... Yy, no wiesz...

- Hm? - czerwonowłosy podszedł do opierającego się o ścianę mężczyzny i objął go w talii. Już na widok jego stojącego w drzwiach humor poprawił mu się znacząco. Nie zapomniał, tylko chciał zrobić mu niespodziankę i jak widać, wyszła na pewno.

- Niesamowicie - starszy z chłopaków ocknął się ze wstrząsu i uśmiechnął się czule, wyciągając szeleszczącą kupę zieleni i czerwoną, podobną do kolorów włosów Kirishimy torbę zza swoich pleców. - To dla ciebie, rekinku mój.

- Dziękuję... Wiesz, że nie musiałeś - Eijiro spojrzał na swego ukochanego i pocałował go delikatnie w wargi, przyciskając go do siebie tak mocno, jak umiał. Jego obawy spowodowane brakiem kontaktu z nim całkowicie zniknęły, a za nie na scenę wstąpiło miłosne ciepło i chęć spędzenia ze swoim kochankiem całą noc.

- Musiałem. A teraz otwórz, chcę zobaczyć twoją minę - Bakugo odpowiedział szybko po namiętnym pocałunku pary i odepchnął swoją połówkę, żeby zrobił, o co go poprosił.

- No dobra - młodszy położył bukiet kosmosów i hortensji na szafce i wyciągnął zawartość torebki, którą były czerwone kroksy z czarnymi zdobieniami. Chłopak skierował swój wzrok na jego chłopaka i zaczął się w niego wpatrywać bezuczuciowym spojrzeniem. Przez chwilę trwali tak w niepokojącej ciszy, gdy jubilat zaczął się śmiać i ponownie się odezwał. - Dziękuję, są piękne... Skąd wiedziałeś, że takie chcę?

- Sam mi mówiłeś kilka dni temu - blondyn złapał się za kark i również usiadł na łóżku, zakładając swoją ręką wokół swego ukochanego. - Masz może coś do picia?

- Tak, kupiłem dzisiaj - Kirishima wstał i wyciągnął ze swojej małej lodóweczki butelkę wina, której wyciąganie było bardziej teatralne niż połowa sztuk w najlepszych teatrach kraju. - Może się skusisz na szklaneczkę?

- Na taką okazję, to nawet nie śmiem odmówić - starszy z mężczyzn wyciągnął dwie szklanki z kuchennej szafki po nakierowaniu przez gospodarza i położył je delikatnie na drewnianym stołku służącym najpewniej do jedzenia. Kiedy oba naczynia zostały napełnione bordową cieczą, trafiły one szybko do rąk kochanków. - No to... Zdrowie jubilata, co nie?

Przez następne godziny para opróżniła całą butelkę wina i dwie puszki piwa, które dokupili po skończeniu tego pierwszego, cały czas rozmawiając na wszelakie tematy, zaczynając od planów na najbliższe tygodnie, a kończąc na zastanawianiu się, czemu by nie wybrać się do Disneylandu, bo jest niedaleko. Nim się spostrzegli, na zegarze wybiła już godzina 21, a na zewnątrz było już granatowo i ciemno.

- Cholera, już jest późno - Katsuki wyjrzał za okno, oparłszy się o parapet i westchnął cicho, mając w głowie małą nadzieję, że jeszcze o tej porze jakieś autobusy jeżdżą.

- Co? Musisz już iść? - czerwonowłosy podszedł do chłopaka i położył swoją brodę na jego ramieniu, robiąc zawiedzioną minę. - Nie wygłupiaj się, możesz zostać u mnie na noc - po tym zdaniu szybko zaczął obcałowywać jego szyję, jeżdżąc po niej językiem, jak lodowym patyczku.

Po blondynie przeszedł anielsko przyjemny dreszcz, przez który jego serce przyspieszyło, a mózg pragnął już tylko jednego. Szybko się odwrócił i złączył ich usta w łapczywym pocałunku, podczas którego zaczął muskać palcami plecy swego kochanka. Po chwili oboje znaleźli się na łóżku cały czas, wymieniając się romantycznymi pocałunkami. Temperatura w pokoju diametralnie podskoczyła i nawet otwarcie okna w tej sytuacji by nie pomogło.

Całe napięcie ostatnich kilku dni, a może nawet tygodni mogło się ulotnić wraz z przekazywaną namiętnością, która z każdym kolejnym ruchem narastała coraz bardziej. Katsuki po prostu już nie wytrzymał i zaczął ściągać ze swojego kochanka jego sweter, który przeszkadzał mu w podziwianiu perfekcyjnego torsu Kirishimy. Sam też powoli został pozbawiany swojej białej koszuli, kiedy ostatni guzik został już rozpięty.

Młodszy z nich, który znajdował się na górze i trzymał swoimi nogami tego na dole, żeby przypadkiem nie uciekł mu, już miał dobierać się do dolnej części garderoby swojego partnera, kiedy to koło ich uszu zaczął wybrzmiewać dźwięk dzwonka telefonu. Oboje ze zmarszczonymi brwiami obarczyli telefon wzrokiem, dopóki Eijiro nie wstał i nie spojrzał na ekran na pewno nie swojego telefonu.

- To chyba... Do ciebie - mężczyzna przełknął gulę w gardle i podał telefon dalej leżącemu na łóżku blondynowi. Na ekranie było widać pewien numer i nazwę "Misiaczek". Kirishima spojrzał na swojego chłopaka i kiwnął głową na znak, że może odebrać.

- Tak? Co jest? - starszy chłopak zaczął rozmawiać z tajemniczym numerem i przy pierwszym zadanym pytaniu na jego twarzy wymalował się niepokój. - Bardzo bym chciał pomóc, ale wiesz... Jestem trochę zajęty, jestem z wizytą u kogoś. Jasne, do zobaczenia... - Bakugo odłożył telefon na stolik i wypuścił smugę powietrza z ust. - Wybacz, musiałem odebrać.

- W porządku, rozumiem - czerwonowłosy rozpuścił swoje włosy i natychmiast skierował wzrok na człowieka naprzeciwko. - Wiesz... Chyba będzie lepiej, jak już dzisiaj pójdziesz...

- Jeżeli chodzi ci o to... To nie to, co myślisz.

- Po prostu idź. Proszę... - Eijiro westchnął głośno i spuścił głowę w stronę podłogi, czekając, aż drugi chłopak łaskawie opuści jego pokój. Być może źle zrozumiał coś, jednak poczuł się fatalnie przygnębiony myślami, że jego facet może mieć kogoś na boku. Nie chciał rozpoczynać żadnej kłótni, bo skończyłoby się to źle, więc zwyczajnie wyprosił blondyna z jego pokoju. Dopiero kiedy niepożądana jednostka zniknęła, gospodarz mógł zupełnie zamilknąć i myśleć o tym. Nie zamierzał płakać, bo nawet nie wiedział, czy do jakiejkolwiek zdrady dochodzi, a takie bezpodstawne domysły jeszcze zaszkodziłyby. Postanowił jutro porozmawiać z Katsukim na temat tego. Da mu szansę. W końcu go kochał nad życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro