// 3//

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka dni po fatalnej imprezie i sprzątaniu naszej kuchni z mąki i wszystkiego co się tam znalazło, nastało upragnione lato i wreszcie mogłam jakoś ogarnąć moje życie, przez co mam na myśli sprzątanie tego, co nabałagani dwójka dzieci, aka Hazz i Melissa.

Od września zaczynaliśmy ostatnią klasę, a ja wiedziałam, że wypadałoby wreszcie się ogarnąć, zastanowić nad egzaminami końcowymi i tym, co chciałam robić w przyszłości.

Postanowiłam jednak dać sobie pierwszy tydzień na odpoczęcie od myślenia o nauce i zrelaksować się. Moim jedynym obowiązkiem przez następne dwa miesiące będzie praca w pobliskiej kawiarni, ale szczerze mówiąc oprócz wczesnych godzin pracy czasami, wcale mi nie przeszkadzała.

Już w sobotę po uroczystym zakończeniu roku, Harry od rana dobijał się do moich drzwi i nie przestał dopóki nie wstałam z łóżka i nie otworzyłam mu ich z zaspanym wyrazem twarzy.

-Co robisz?- zapytał Harry z wielkim uśmiechem na twarzy

Wyglądał na bardzo wypoczętego, nawet pomimo tego, że zeszłego dnia wróciliśmy bardzo późno do domu po tym, jak spotkaliśmy z kilkoma znajomymi ze szkoły po zakończeniu roku. Ja najchętniej przespałabym jeszcze z godzinkę lub dwie.

Otuliłam się szczelniej kocem i spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem. Skąd on brał tyle energii?

- A jak myślisz?- wywróciłam oczami

- Pewnie zaraz rzucisz jakimś beznadziejnym hasłem, że oglądałaś powieki czy coś

Pokręciłam głową i otworzyłam drzwi od pokoju szerzej. Oboje weszliśmy do środka, a ja od razu padłam na łóżko. Już zdążyłam wspomnieć, że nie należałam do porannych osób. Zdecydowanie wolałam wieczory, wtedy też byłam najbardziej produktywna.

- Właśnie marnujesz pierwszy dzień wakacji. Gratuluję- powiedział klepiąc mnie po plecach- Poza tym mam nowinę

Też mi coś, przeszło mi przez myśl.

Harry wyskakiwał z takimi nowinami średnio raz w tygodniu i chociaż przeważnie dotyczyły one jakiś błahych spraw, to ekscytacja w jego głosie sprawiała, że i tak wysłuchiwałam wszystkiego, co miał do powiedzenia, a potem jeszcze próbowałam go o ten temat zagadywać. Oczywiście chwilę po tym jak przestałam się z nim droczyć.

-Rozumiem, że podnieca cię nowa, złota rybka Gemmy, ale mogłeś mi to powiedzieć później. Dokładnie tak, jak to zrobiłeś wczoraj

Wreszcie podniosłam się do pozycji siedzącej i rzuciłam w jego stronę złośliwy uśmiech.

Ulubionym tematem pijanego Harry'ego nie wiedząc czemu były rybki jego siostry Gemmy. Poprzedniego dnia także nas uraczył o nich opowieścią i zaczął się rozprawiać nad ich pięknymi kolorami. Zgoda, Gemma miała ładne akwarium, ale chyba nawet ona nie była nim tak podekscytowana.

-Ells, błagam cię, próbuję być poważny, a ty jak zwykle- wywrócił teatralnie oczami

-„Próbuję być poważny"- przedrzeźniłam go- Waliłeś przez dziesięć minut w moje drzwi o godzinie ósmej w wakacje, a potem spytałeś co robię- przypomniałam mu

-Mniejsza z tym.- westchnął- Pójdziemy się przejść?

- Ale, że teraz? Wiesz, która jest godzina?

- Możemy pójść do Mugga Coffee na tosty, a potem na lod...

-Nie kończ, bo to będzie niezręczne-uśmiechnęłam się ponownie i spojrzałam na niego, wydawał się coraz bardziej zrezygnowany- Po tym, co wczoraj usłyszałam...

-Nikt ci nie kazał pilnować mnie jak dziecka- oburzył się

- Oczywiście, że tak. Mój zdrowy rozsądek mi polecił to zrobić.

-Nie byłem aż tak pijany

- W takim razie bawiłeś się swietnie.- stwierdziłam i wreszcie zrzuciłam z siebie koc- A co do tego śniadania w Mugga Coffee, możemy iść, ale musisz mi dać chwilę na ogarnięcie się

Trudno było mi odmówić tostom z mojej ulubionej kawiarni. Czasami wpadaliśmy tam nie tylko na kawę, ale też na śniadania, bo mieli naprawdę ciekawe menu, a dla stałych klientów zawsze znajdowały się jakieś zniżki. Nie prowadziliśmy zbyt rozrzutnego życia.

-Wspaniale. Wiedziałem, że tosty wygrają wszystko- uznał Harry i szczęśliwy, że znowu mu się udało, opuścił mój pokój

***

Tego dnia pogoda była naprawdę przyjemna.

Deszcz, który padał przez kilka ostatnich dni wreszcie ustał, a na niebie pojawiło się rażące słońce. Kałuże powysychały i zdawało się, jakby od dawna nie padało. Uwielbiałam, gdy było tak ciepło.

Mugga Cafe znajdowała się jakieś pięć minut od naszego mieszkania, a mnie zdawało się, że takie miejsce zamieszkania było nam pisane. Nie mieszkaliśmy w centrum, ale spokojnie mogliśmy się do niego dostać w dwadzieścia minut autobusem albo metrem. Poza tym na ulicach nie było aż takich korków, a na chodnikach tłumów, co mnie cieszyło.

Oboje zamówiliśmy tosty i oboje wcale nie byliśmy zdziwieniu, gdy zorientowaliśmy się, że tylko jeszcze jeden stolik był zajęty.

Jakieś pół godziny później, skończyliśmy „śniadanie" i postanowiliśmy przejść się jeszcze trochę zanim wrócimy do domu.

Oczywiście z góry wiedziałam, że Harry'ego ciągnęło do budki z lodami, która była ustawiona przy skrzyżowaniu tej samej ulicy, na której mieściła się Mugga Coffee.

Postanowiłam jednak, że nie będę mu rujnować dnia i stwierdziłam,że od lodów o dziewiątej rano jeszcze nikt nie zginął.

- Właściwie to się cieszę, że przyszło lato, bo wreszcie mogę zrobić jednorożca. – powiedział w końcu Harry, gdy czekaliśmy w kolejce

Spojrzałam na niego i naprawdę zaczynałam się o niego martwić. Od rana zachowywał się naprawdę dziwnie, ale z tymi jednorożcami to chyba trochę przegiął.

-Błagam niech to ma jakieś logiczne wytłumaczenie.

-No wiesz, lodem...- odparł jakby to była najbardziej oczywista odpowiedź, a ja zaczęłam się śmiać

Harry czasami ubierał zwyczajne zwroty w tak przedziwne słowa, że nie miałam pojęcia o co mu chodziło, ale gdy zaczynał mi tłumaczyć, za każdym razem byłam zaskoczona jego pomysłowością. Miał chyba metaforę na każdą możliwą okazję.

-I dlatego tak bardzo chciałeś iść na te lody? Nie mogliśmy zrobić tego w domu? Ludzie znów pomyślą, że coś z nami nie tak- poskarżyłam się wspominając ostatni raz

-Daj spokój, było fajnie- machnął ręką, a potem przyszła nasza pora na zamawianie

Oczywiście Harry całkowicie mnie wyręczył w mówieniu, za co po części byłam mu wdzięczna.

Szturchnęłam, go jednak, gdy wybrał gałki zamiast świderków.

-Ej, przecież wiesz, że wolę te kręcone- jęknęłam

Szanowałam wszystkie rodzaje lodów, ale moimi faworytami były świderki amerykańskie. Nie było znaczenia jakie smaki zdołali wymyśleć sprzedawcy, ja i tak pozostawałam wierna moim śmietankowym świderkom.

-Nie ma mowy. Nie mam zamiaru znowu zabijać wzrokiem każdego przypadkowego faceta, który będzie ci rzucał dwuznaczne spojrzenia- mruknął niezadowolony.

Jego mina wskazywała, że mówił poważnie i miał całkiem spore zastrzeżenia do mojego sposobu jedzenia lodów kręconych. Wywróciłam oczami, bo miałam wrażenie, ze trochę przesadza, a nikt nie rzucał mi żadnych spojrzeń.

Tak więc, Harry podał mi mojego loda z dwiema gałkami. Przynajmniej wybrał tiramisu i mięte, w innym wypadku mogłabym zacząć stroić fochy, jak na dorosłą osobę przystało.

-Masz szczęście- stwierdziłam i rzuciłam mu poważne spojrzenie

Kiedy oboje otrzymaliśmy nasze lody, skierowaliśmy się w stronę parku, przez który prowadziła dłuższa droga do naszego domu. Pomimo wczesnej pory wokół kręciło się już parę osób, a w większości były to dzieci, które grały w piłkę, albo jakieś zabawy, których nie rozumiałam.

- To jaka ta nowina?- spytałam wreszcie, bo dopiero w tamtym momencie sobie o tym przypomniałam

Byłam przygotowana usłyszeć historię o nowej złotej rybce i o tym, jak pięknie komponuje się na tle innych kolorowych rybek.

-Pamiętasz, jak ci kiedyś pokazywałem obrazek w internecie, że w przyjaźni damsko męskiej ktoś zawsze kocha bardziej?- spytał, a ja kiwnęłam głową, a mój wzrok przykuły dzieciaki, które próbowały się huśtać na wierzbie płaczącej.

Pamiętałam czasy, kiedy i ja lubiłam taką zabawę. Jakoś mnie to nie przejmowało, że obiłam sobie tyłek razy czy dwa, a dłonie miałam pozdzierane.

Chwilę później zerknęłam na mojego loda i wiedziałam, że jeżeli nie zjem go w przeciągu najbliższych paru sekund to całkowicie się rozpuści. Byłam raczej wolnym pochłaniaczem lodów.

Rozwiązanie było tylko jedno.

-Hazz, patrz jaka wspaniała ta mięta, musisz koniecznie jej spróbować- stwierdziłam i biorąc trochę loda na palec, ubrudziłam nieco policzek Harry'ego.

Spojrzałam na niego, a on się zatrzymał i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Chyba dzisiaj pogrywałam z nim trochę za bardzo, ale nic nie mogłam poradzić, że miałam całkiem dobry humor. Brak szkoły wpływał na mnie niesamowicie pozytywnie.

-Ells, po pierwsze nie słuchasz mnie, a po drugie pożałujesz

Kiwnęłam głową, jakbym przyjmowała jego wyzwanie, a potem ubrudziłam mu drugi policzek. Zachowywałam się kompletnie dziecinnie, ale jakoś mnie to nie obchodziło w tamtym momencie. Po prostu zabawnie było ubrudzić swojego przyjaciela miętowym lodem.

- Mówiłem, że pożałujesz- wzruszył ramionami

Podniósł swojego loda wyżej i przyłożył go do mojego czoła. Poczułam zimno rozchodzące się po mojej twarzy i pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że nie miałam grzywki i uniknęłam maczania włosów w truskawkowo- cytrynowych lodach.

-Przykleił się tak, że wyglądam jak jednorożec. Yay- pisnęłam

Ludzie, którzy przechodzili akurat obok nas, obrzucili mnie krytycznym spojrzeniem, ale jakoś wtedy mnie to nie obeszło. Po prostu stałam na środku parku z lodem na czole i starałam się, żeby nie spadł.

Hazz oczywiście zaczał się śmiać i szybko wyciągnął telefon. W aparacie wybrał przednią kamerkę, a potem zrobił nam zabawne selfie. W końcu nie codziennie pozowało się w takim wydaniu

- Jak gdzieś to wstawisz...- zagroziłam od razu, bo nie wykluczałam możliwości znalezienia się na jego instagramie

Jako mój przyjaciel miał całą masę moich różnych, czasami naprawdę dziwnych zdjęć i bywał złośliwy na tyle, że potrafił wstawić jakąś przypadkową fotografię z dopiskiem #TBT i odmawiać usunięcia jej.

Jakąś połowę jego Instagrama zajmowały moje kompromitujące zdjęcia.

Ale to nic, to ja w dalszym ciągu miałam jego fotki w prostych włosach.

Stwierdziłam w końcu, że powinniśmy się nieco ogarnąć i wyciągnęłam z torebki chusteczki i zaczęłam ścierać lody z policzków Hazza. Ten oczywiście zaczął stroić dziwne miny, więc było mi nieco ciężej

-Mówiłeś coś o tym obrazku- spytałam próbując odwrócić jakoś jego uwagę

- Tak, mówiłem, ale potem postanowiłaś mnie wysmarować lodem- mruknął- Chodziło mi o to, że coś w tym jest.

W końcu udało mi się zmyć miętę z jego policzków, więc wręczyłam mu kolejną chusteczkę i wskazałam, żeby pozbył się pozostałości cytryny z mojego czoła.

-To znaczy co masz na myśli?- zapytałam

Nie wiedziałam, które miny były zabawniejsze, te, które Harry stroił, gdy wycierałam mu policzki, czy te, które przybierał, gdy ze skupieniem pozbywał się lodów z mojej twarzy.

-Chodzi o to, że cie kocham- powiedział, a ja odparłam to samo, co zawsze w takich momentach

- Wiem, ja ciebie też

Harry jednak tylko westchnął na moją odpowiedź, a potem skończył wycierać moje czoło i spojrzał na mnie uważnie.

- Zrobiłem co się da, ale i tak powinniśmy zmyć to w domu- stwierdził nieco poważniej niż dotychczas

-Taki miałam zamiar- uśmiechnęłam się i zaczęliśmy powoli kierować się w stronę wyjścia z parku- Dzięki za tego jednorożca, w głębi serca, zawsze chciałam to zrobić- oznajmiłam i objęłam go z jednej strony

- Co za zbieg okoliczności...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro