//6//

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W poniedziałek rano w moim pokoju rozległ się irytujący dźwięk budzika, oznajmujący, że najwyższa pora wstać i zacząć się szykować do pracy. Wyciągnęłam telefon spod poduszki i wyłączyłam alarm.

Wyciągnęłam się na łóżku i miałam wrażenie, że czułam chyba każdą ze wszystkich moich kości. Nie zapowiadało to nic dobrego. W dodatku, kiedy wreszcie udało mi się usiąść na łóżku poczułam jak ciężka była moja głowa. Nos miałam zatkany i ciężko mi się oddychało.

Harry jednak miał racje, albo przynajmniej zapeszył. Byłam pewna, że gdyby tak nie powiedział, czułabym się o niebo lepiej.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powinnam zadzwonić do kawiarni i poprosić o urlop, ale moje wewnętrzne poczucie odpowiedzialności, że sprzeciwiło temu pomysłowi. To tylko siedem godzin, dam radę, zagrzewałam siebie w myślach.

Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jeansy i luźniejszą, niebieską bluzkę z cienkiego materiału. Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się do łazienki.

Spoglądając w lustro, wiedziałam, że tego dnia musiałam bardziej się postarać z makijażem, żeby nieco zniwelować zmęczenie i zaczerwieniony nos. Cała toaleta zajęła mi około trzydzieści minut, a ja wiedziałam, że był to wystarczający znak, że nadchodzący dzień miał być ciężki. Nie mogłam sobie poradzić nawet z tuszem do rzęs.

Kiedy tylko wyszłam z łazienki, natknęłam się na Harry'ego. Po jego charakterystycznej porannej minie od razu doszłam do wniosku, że dopiero wstał i nie był z tego powodu zbyt zadowolony.

-Czemu nie śpisz? Jest dopiero wpół do szóstej

Mój głos brzmiał jeszcze gorzej niż się spodziewałam. Byłam pewna, że Hazz zaraz odpowiednio skomentuje mój stan.

-A ty gdzie się szykujesz? Powinnaś dzisiaj zostać w domu, jesteś przeziębiona

-Specjalnie po to wstałeś, żeby mi to powiedzieć?- zapytałam z małym wyrzutem- Zdążyłam zauważyć.

- W takim razie dlaczego nie zadzwonisz do Donny i nie poprosisz ją o wolne? Przecież sama mówiłaś, że jest wyrozumiała

Faktycznie, moja przełożona Donna była naprawdę konkretną, miłą kobietą, ale obawiałam się, że to tylko z tego względu, że jeszcze nigdy nie dałam jej powodu, żeby zachowywała się wobec mnie inaczej. Zależało mi na tej pracy, więc starałam się wypaść jak najlepiej. Nie dość, że miałam do niej jakieś dwadzieścia minut spacerem, to z wypłat i napiwków pod koniec miesiąca zbierała się całkiem niezła sumka. Może rodziny bym za to nie wyżywiła, ale dla naszej dwójki, łącznie z pracą Hazza w sklepie muzycznym, to wystarczało. Nawet udało mi się trochę odłożyć na domniemane wakacje. Jeszcze nie byłam pewna, czy wypalą, ale wolałam być zabezpieczona.

-Nic mi nie jest- odparłam- To tylko parę godzin.

-Zobaczysz, rozłożysz się jeszcze bardziej- ostrzegł mnie- Zostań w domu.

- Nie przesadzaj.- machnęłam ręką i wróciłam do pokoju tylko po to, żeby zabrać stamtąd najpotrzebniejsze rzeczy.

Jednym z wymogów pracy w kawiarni były związane włosy, więc chwyciłam gumkę i spięłam je w wysokiego kucyka. Nie lubiłam tego wymogu, ale też nic nie mogłam na niego poradzić. W pracy jednak nie za bardzo miałam czas, żeby o tym myśleć.

Weszłam do korytarza i przysiadłam na półce, żeby zawiązać moje buty.

Harry w dalszym ciągu opierał się o futrynę, jakby czekał, że zmienię zdanie i ostatecznie zostanę w domu.

Urocze było to, że się tak o mnie troszczył i prawdopodobnie przywiązywał wagę do mojego samopoczucia bardziej niż ja sama, ale czasami stawało się to nieco upierdliwe. Nie byłam pewna, czy sama zdołałabym wstać po piątej tylko po to, żeby mu powiedzieć, żeby odpuścił sobie pracę tego dnia. Jego zawziętość mnie zaskakiwała.

- Zrób zakupy, okej? Będę po dwunastej- oznajmiłam i ostatni raz przejrzałam się w lusterku

Miałam nadzieję, że pod tą maską makijażu i całkiem niezłych ubrań, nikt nie zobaczy przeziębionej dziewczyny, tylko i wyłącznie z tego powodu, że zachciało jej się wracać w deszczu do domu.

-Okej- westchnął- Uważaj na siebie

-A ty wracaj do spania

Uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi.

***

Dream Beam Cafe była niepozorną kawiarnią umiejscowioną na parterze w jednym z większych apartamentowców na naszym osiedlu. Łatwo było przeoczyć małe logo nad drzwiami i przejść tuż obok, nawet nie wiedząc ile się traci.

W środku ustawione zostało kilkanaście stolików, a całe ściany zostały pokryte przez półki z książkami. Asortyment stale się wymieniał, bo klienci często przynosili także swoje egzemplarze zapełniając kolejne puste miejsca i przyczyniając się do tego, że więcej osób poznało ich ulubione dzieła.

Sama nawet kiedyś wzięłam się za czytanie powieści poleconej mi przez pewnego starszego pana, który odwiedzał kawiarnię w każdy wtorek rano.

Co do klientów, to trzeba było przyznać, że gdy ktoś raz wszedł do środka Dream Beam Cafe, stawał się stałym bywalcem. Większość osób kojarzyłam, a niektórzy z nich wystarczyło, że powiedzieli „to co zawsze", a ja już doskonale wiedziałam, co mieli na myśli.
Po szkole do kawiarni często wpadały dzieciaki i oblegały witrynę z babeczkami i ciastkami. Była to chyba moja ulubiona pora w pracy. Nawet nie wiedziałam, że dziesięcioletni chłopcy potrafią być tak wygadani i pewni siebie. Przeważnie to z nimi rozmawiałam najdłużej.

Dochodziła już dziesiąta, kiedy Donna wyszła z zaplecza i spojrzała na mnie nieco zmartwiona. Widocznie nie tak łatwo było ją oszukać, jak sądziłam. Przez pierwsze trzy godziny jeszcze jakoś mi to wychodziło, ale miałam wrażenie, że z każdą kolejną poddawałam się coraz bardziej.

-Ello, widzę jak się starasz, ale w dalszym ciągu uważam, że powinnaś wrócić do domu- powiedziała widząc jak układałam szklanki do podawania latte na półce

- To tylko głowa- odparłam i próbowałam jej udowodnić, że nie radzę sobie najgorzej- Dam radę

Nawet nie skłamałam tak bardzo. To głównie przez okropny ból i ciężkość głowy czułam się tak fatalnie. Nos jakimś cudem mi się odetkał, gdy tylko wyszłam na świeże powietrze, ale za to wszystko przeniosło się na górę. Gdy za szybko wstałam, bo akurat musiałam zmienić rolkę w kasie, myślałam, że zaraz zemdleje.

Pomimo to, uśmiechałam się do klientów, życzyłam im miłego dnia i starałam się robić im jak najlepszą kawę. Miałam ochotę przekląć moją wrodzoną odpowiedzialność.

Donna jednak nie dała za wygraną i wcale nie poczuła się uspokojona moimi słowami. Wysoka kobieta o długich blond włosach stanęła przede mną i założyła ręce na biodra. Przy takiej postawie spodziewałam się raczej zobaczyć zniecierpliwienie w jej oczach, ale pozostały one spokojne, niemal tak jak zawsze.

- Dopracujesz najwyżej te cztery godziny w weekend, kiedy i tak mamy większy ruch- oznajmiła- Idź do domu i się połóż. Poradzę sobie dzisiaj przez te kilka godzin.

Westchnęłam i stwierdziłam, że nie było sensu się z nią dłużej sprzeczać. Jeśli Donna uważała, że faktycznie powinnam odpocząć, a była możliwość odpracowania tego w weekend to chyba powinnam z niej skorzystać.

Spojrzałam na nią wdzięcznym wzrokiem.

-Odpracuje wszystko, obiecuję

-Przecież wiem. Pracujesz u nas od prawie roku i nigdy nie dałaś mi powodu, żebym myślała inaczej- uśmiechnęła się- Następną zmianę masz w środę, prawda?- zapytała, a ja kiwnęłam głową- Postaraj się wyzdrowieć, dzieciaku

Ostatni raz jej podziękowałam, a potem od razu udałam się na zaplecze, żeby zdjąć mój fartuszek, który byłam zobowiązana nosić i zabrać moje rzeczy. Hazz prawdopodobnie miał racje nalegając, żebym została w domu. Czy zawsze musiało wychodzić na jego?

Chwilę później wyszłam z kawiarni i skierowałam się prosto do domu. Miałam wrażenie, że droga nigdy nie była dłuższa.

Pogoda znowu uległa zmianie i na niebie pojawiło się słońce. Spoglądając jednak na chmury, miałam wrażenie, że lada chwila znowu zacznie padać. Obawiałam się, że nawet gdyby tak się stało, nie miałabym siły, żeby zacząć biec.

Dwadzieścia minut drogi zmieniło się w dobre trzydzieści minut, a gdy stanęłam już pod naszą klatką, czułam się tak zmęczona, jakbym podeszła pod jakąś stromą górę. Obawiałam się, że mogłam mieć gorączkę.

Wjechałam windą na górę, a potem zmierzyłam się z zamkiem do drzwi. Myślałam, że położę się na tych świecących płytkach, gdy tylko znalazłam się w środku.

Rzuciłam moją torbę na szafkę i zdjęłam buty.

Słyszałam, że Harry rozmawiał z kimś przez telefon w salonie, ale nawet nie miałam siły iść mu zakomunikować, że wróciłam wcześniej. Od razu poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, tak jak stałam. Nie miałam nawet siły, żeby się przebrać.

Minęło kilka minut, gdy poczułam jak materac obok mnie się ugiął, a ja odwróciłam głowę i spojrzałam na Harry'ego.

-Masz pozdrowienia od mojej mamy- uśmiechnął się i odgarnął kilka kosmyków z mojej twarzy- Nie chciałbym mówić „a nie mówiłem" ale...

-To nie mów- mruknęłam- Nie mam na nic siły.

-Widzę. Przebierz się w coś, weź koc i chodź do salonu. Obejrzymy jakieś badziewie, od razu ci się polepszy.

Wzięłam głęboki wdech i stwierdziłam, że pozbycie się tych niewygodnych jeasnów nie było takim głupim pomysłem.

Dźwignęłam się z łóżka i chwyciłam dokładnie tą samą parę dresów, którą nosiłam wczoraj. Nie spodziewałam się, że tak często będę je nosić w wakacje.

Tym razem zamiast bluzki z krótkim rękawem, sięgnęłam głębiej do mojej szafy po bluzę Harry'ego, którą mu podebrałam już jakiś czas temu.

- Wiedziałem, że jej nie zostawiłem w domu!- wykrzyknął nagle właściciel bluzy

-Są wygodne i ciepłe- wzruszyłam ramionami- Masz ich tyle, że bez sensu, żebym ja je kupowała. Chyba mam gorączkę.

Temperatura na termometrze za oknem wskazywała dwadzieścia jeden stopni, co oznaczało, że w środku musiało być podobnie. Pomimo to było mi naprawdę zimno i przechodziły mnie dreszcze.

Harry wstał z łóżka i podszedł do mnie, żeby sprawdzić, jak bardzo nagrzane miałam czoło. Sama za bardzo nie wierzyłam w tą metodę, ale moja mama robiła dokładnie tak samo, więc musiałam mu zaufać.

- Zadzwonię do Melissy, żeby wstąpiła do apteki. – westchnął

- I po czekoladę- dodałam

Harry rzucił mi tylko rozbawione spojrzenie, a potem stwierdził, że musiałam nie czuć się aż tak źle.

Jakieś dwadzieścia minut później Melissa zaczęła walić do drzwi, jakby goniło ją stado zombie, a Hazz uznał to za świetny pretekst, żeby zrobić jej żart i wcale nie wpuszczać jej do środka. Moja głowa jednak z wielkim oporem znosiła wszelkie trzaski i krzyki, więc zaczęłam jęczeć, żeby sobie odpuścili. Skończyło się na tym, że Melissa z rozpędem wpadła do domu i omal nie zabiła Harry'ego tymi drzwiami.

- Wszystko pod kontrolą, kupiłam leki, aptekarka powiedziała, że do dwóch dni ci powinno przejść- oznajmiła, wchodząc do salonu, gdzie zastała mnie leżącą pod kocem na kanapie- Beznadziejnie wyglądasz- stwierdziła kręcąc głową- Mam też filmy

Mruknęłam coś w odpowiedzi, ale mnie samej było trudno stwierdzić, co to było. Zupełnie nie miałam siły na wesołe trajkotanie Melissy i żadne filmy. Tak naprawdę to na nic nie miałam siły.

Melissa spojrzała na mnie z politowaniem, a potem wyciągnęła z małej reklamówki opakowanie jakiegoś leku i zaczęła czytać przygotowanie.

-Gotuj wodę. Postawimy ją zaraz na nogi- poleciła Harry'emu, a ten tylko skinął głową i wyszedł do kuchni

Miałam wrażenie, że moja głowa ważyła tonę i czułam się, jakbym miała porządnego kaca. Chciałam tylko trochę odpocząć i chociaż moi przyjaciele byli kochani, że się tak mną przejmowali, to nie byłam pewna, czy w ich słowniku znalazłabym takie słowo.

- Jak było wczoraj na randce?- spytałam czując niemałe wyrzuty sumienia z tego powodu, że ostatnio wszystko kręciło się wokół mnie

- Wspaniale- odparła siadając obok mnie- Ale opowiem ci, kiedy będziesz mogła wykazać trochę więcej podekscytowania

-Jestem podekscytowana, naprawdę.

-Dobra, dobra. To od czego wolisz zacząć? Dzień wolny Ferrisa Buellera czy Słodkie Zmartwienia? Jesteś chora więc możesz wybrać.

Rzuciłam jej tylko zmęczone spojrzenie, a potem wzruszyłam ramionami. Naprawdę było mi obojętne, co oboje będą oglądać, bo ja miałam zamiar wziąć leki i pójść spać. Byleby nie było zbyt głośno.

-Dobra- westchnęła Melissa- Mam też Lilo i Sticha, znaj dobroć mojego serca

Zaliczałam się do miłośników bajek Disneya, ale w takim stanie i one nie robiły na mnie wrażenia. Nawet moje ulubione filmy o 626. Miałam małą obsesję na punkcie tego niebieskiego stworka.

Moja przyjaciółka podeszła do odtwarzacza DVD i zaczęła przy nim coś majstrować.

- Mam nadzieję, że wzięłaś sobie wolne na następne dwa dni- powiedziała, kiedy udało jej się wsunąć odpowiednią płytę

- W środę mam zmianę

- Chyba jesteś nienormalna. Jak teraz tego nie wyleczysz, to będzie się to za tobą ciągnęło całe lato...

- Popieram- do rozmowy włączył się Haz wchodząc do pokoju z kubkiem, nad którym unosiła się para

Podniosłam się nieco na kanapie i podciągnęłam kolana. Miałam nadzieję, że farmaceutka nie naciągnęła Melissy i faktycznie lek postawi mnie na nogi.

Harry podał mi kubek, a ja mu cicho podziękowałam i zaczęłam dmuchać w gorący napój. Pachniał jak większość leków rozpuszczanych w wodzie. Moja mama podawała mi zawsze takie, gdy bywaliśmy na wyjazdach, a ja miałam takie szczęście, że zawsze mnie łapał katar albo przeziębienie.

- Poza tym, James przedstawił mi swojego brata i muszę ci powiedzieć, że powinniśmy wszyscy iść na podwójną randkę...

-Jasne, tylko daj znać kiedy- odparł jej Harry i rzucił jej poważne spojrzenie

Melissa tylko przewróciła oczami. Jej wszystkie próby swatania mnie z kimś innym kończyły się dokładnie tak samo i chyba zaczynało ją to wkurzać. Ja tylko raz do tego poważnie podeszłam, a potem bardzo żałowałam, bo chłopak przez nią wskazany był całkowitym przeciwieństwem mnie i już na wstępie wiedziałam, że nic z tego nie będzie.

Harry zajął miejsce obok mnie i spojrzał na telewizor.

-Lilo i Stich? Serio, El? Następny film wybieram ja.

-Ten następny zaraz po mnie- wtrąciła Melissa- Potem obejrzymy Crazy Cupid Love

-Czy ty choć raz wybierzesz coś w czym nie ma Ryana Goslinga?

- Czy ty choć raz wybierzesz coś innego niż Harry Potter?

- Świetnie, skoro tak cię to drażni to zaklepuje od razu dwie części

Przeważnie uwielbiałam obserwować ich przekomarzania, ale tego dnia nie zwróciłam na nie większej uwagi i po prostu zajęłam się powolnym popijaniem leku. W sumie nie był taki zły, ale ja chciałabym poczuć od razu poprawę, nawet jeśli wiedziałam, że byłoby to niemożliwe.

Ostatnie zdanie Harry'ego jednak zwróciło moją uwagę i spojrzałam na ich dwójkę.

-To przepraszam ile macie zamiar oglądac te filmy?

-Ile wlezie- odparła szybko Melissa

Westchnęłam i gdyby nie gorący kubek, prawdopodobnie osunęłabym się na kanapę.

-Czy ze wszystkich dni, kiedy chciałam oglądać filmy całą noc, akurat musieliście wybrać ten, w którym czuję się beznadziejnie?

Kto chociaż raz w życiu nie zażyczył sobie spędzić całą noc, a może i dzień na oglądaniu filmów i bajek z przyjaciółmi. To było takie moje małe niespełnione do tej pory marzenie, co było dość dziwne, bo przecież mieliśmy do tego tyle okazji.

Ale Harry i Melissa woleli aktywnie spędzać czas i jeśli mieli do wyboru obejrzeć po raz kolejny Lilo i Stich, albo wyjść na jakąś imprezę, decyzja była oczywista.

- Będziemy mieć jeszcze w cholerę okazji, żeby zrobić noc filmową- powiedział Harry- A teraz to wypij i idź spać. My po prostu dotrzymamy ci towarzystwa.

- Jak mamy dotrzymywać jej towarzystwa, kiedy będzie spać?

-Jak może spać, kiedy buzia ci się nie zamyka?

Z wielkimi oporami dokończyłam picie lekarstwa, a potem odłożyłam kubek na ziemię i postanowiłam spróbować się zdrzemnąć, zanim ta dwójka znowu zacznie swoją wymianę zdań.

Położyłam głowę na poduszce i coraz to bardziej zmęczonym wzrokiem obserwowałam jak Lilo ze wszystkich psów postanowiła wziąć ze schroniska akurat Sticha.

***

Musiałam spać dość długo, bo gdy się przebudziłam I nieco rozejrzałam wokół zobaczyłam, że w pokoju zrobiło się już kompletnie ciemno, a w telewizji leciał właśnie Harry Potter.

Z wielkim zadowoleniem odkryłam, że głowa już mnie tak bardzo nie bolała, a ja czułam się po prostu jeszcze nieco zmęczona i ospała. Może była szansa na wyleczenie się do środy.

- Która godzina?- zapytałam odwracając się do moich przyjaciół I tym samym zwracając ich uwagę

- Po ósmej. Jak się czujesz?- zapytał od razu Harry odgarniając moje poplątane włosy

-Lepiej- kiwnęłam głową

-Skoro wstałaś, to najwyższa pora, żeby coś zjeść.- stwierdziła Melissa- Pójdę...

- Ja pójdę coś zrobić do jedzenia- przerwał jej Hazz i dźwignął się z kanapy

- Znowu zgrywasz gentelmana?

-Nie po prostu nie ufam ci w mojej kuchni, Oks?- rzucił jej z wielkim uśmiechem wychodząc z pokoju

Melissa tylko coś fuknęła i zrobiła minę obrażonego dzieciaka, ale już po chwili zupełnie jej przeszło.

- Jesteście dzisiaj wyjątkowo nieznośni- stwierdziłam i pokręciłam głową

- Cieszę się, że już ci lepiej- odparła z uśmiechem- Wiesz, El, na twoim miejscu wyszłabym za Harry'ego.

Odwróciłam lekko głowę, bojąc się, że każdy ruch znowu doprowadzi do tego okropnego bólu i spojrzałam na nią zdziwiona.

- Jak masz gorączkę, to lepiej od razu weź ten lek- powiedziałam całkiem poważnie

-Ale ty jesteś głupia- pokręciła głową- Nie wiem, gdzie znajdziesz drugiego takiego, który będzie z tobą oglądał bajki i jeszcze zaoferuje się w robieniu jedzenia.

-Zwłaszcza to drugie do ciebie przemawia, co?- uśmiechnęłam się

-Tak- odparła szybko- Poza tym mnie cholernie denerwuje!

***

Było po dwunastej, kiedy od jakiś trzydziestu minut znowu nie spałam, a Melissa uznała, że to odpowiednia pora, żeby opowiedzieć mi o randce z Jamesem.

Czułam się już całkiem nieźle i nadzieja, że następnego dnia będę w stanie normalnie funkcjonować zagościła w moim umyśle. Zupełnie zapominałam jakie to szczęście czuć się dobrze i nie być ograniczanym przez przeziębienie.

- I w sumie gadaliśmy tam przez większość czasu- Melissa kontynuowała swoją opowieść- Wiesz, że rok temu oboje byliśmy na tym samym koncercie? James też lubi Years&Years, ma u mnie za to dodatkowe punkty. Potem kiedy już chcieliśmy się zbierać, zaczęło lać, ale w sumie na dobre wyszło, bo mieliśmy jeszcze dodatkowe dwie godziny na lepsze poznanie się...

-Teraz to ja się czuję chory- poskarżył się Harry- ale trzymam kciuki, żeby to w końcu był „ten jedyny"- dodał po chwili i podniósł dłonie pokazując wsparcie Melissie

- Musisz go nam przedstawić- stwierdziłam, a potem znowu przeniosłam wzrok na telewizor

Kończyliśmy właśnie 500 dni miłości, a ja szczerze powiedziawszy skończyłabym na tym cały maraton. Może czułam się lepiej, ale wolałam nie przesadzać i naprawdę chciałabym się wyspać.

-To wszystko jest bezsensu- rzuciła nagle Melissa, zwracając naszą uwagę- Nieważne co się stanie i tak nie będę miała tak pięknego związku

-Bo źle się do tego zabierasz- odpowiedział jej Harry

- No jasne ty masz lepsze sposoby, co nie?

Miałam wrażenie, że oboje rzucili sobie wymowne spojrzenia, ale nawet nie przyłożyłam do tego większej wagi. Mój umysł nieco spowolnił i czułam się jakbym lada chwila znowu miała usnąć. Tym razem miałam nadzieję, że na nieco dłużej niż dwie, trzy godziny.

***

-And now you're working in a bank, the family man, the football fan and your name is Harry!

Miałam ochotę się zakopać pod łóżkiem, gdy ze snu wybudzili mnie moi wspaniali przyjaciele, którzy postanowili odegrać chyba całą Mamma mie od początku do końca.

Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że Melissa stała na kanapie, a Harry klękał na jednym kolanie na podłodze i wyciągał w jej stronę dłoń.

-How dull it seems- zaśpiewał do niej, a potem z „gracją" pomógł jej zejść na dywan

-Yet you're the hero of my dreams- odparła I oboje zaczęli się dziwnie kołysać w rytm piosenki

-Was to chyba już do reszty popierdoliło- powiedziałam w końcu i nałożyłam poduszkę na uszy

***

Duży elektroniczny zegarek stojący na komodzie pod telewizorem wskazywał na piątą dwadzieścia jeden. Wspaniała pora, żeby wstać, pomyślałam ironicznie i zerknęłam w stronę moich przyjaciół, którzy posnęli na sobie nawzajem, przykryci kocami.

Melissa trzymała pilota w ręku, a to oznaczało, że wygrała ostatnią walkę o film.

Na ekranie telewizora zdążyły się jednak pojawić napisy końcowe, a ja byłam pewna, że nie zdołali dobrnąć nawet do połowy. Właściwie to mogłam się spodziewać, że nasza „noc filmowa" będzie tak wyglądać.

Nawet Melissa i Harry nie byli na tyle wytrwali, żeby nie spać całą noc i wpatrywać się w telewizor.

Miło było jednak czegoś takiego doświadczyć, nawet jeśli przespałam dobrą połowę.

Delikatnie wyciągnęłam pilota z ręki Melissy, wyłączyłam telewizor, a potem postanowiłam jeszcze chwilę poleżeć, zanim moi przyjaciele się zerwą i wmuszą mi kolejny kubek z lekami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro