//7//

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Całe szczęście moje przeziębienie okazało się całkiem łagodne i w środę mogłam spokojnie pójść do pracy. Co prawda po filmowej nocy potrzebowałam jeszcze dodatkowego odpoczynku, ale czułam się już naprawdę dobrze.

Popołudniowa zmiana upłynęła mi całkiem szybko i pomimo natłoku zamówień po trzeciej, kiedy ludzie kończyli pracę, wcale nie narzekałam.

Donna wydawała się zadowolona z faktu, że wróciły mi siły, a ja zapewniłam ją, że w sobotę wezmę te dodatkowe trzy godziny. Kobieta tylko machnęła ręką i rzuciła coś w stylu: „spokojnie dzieciaku".

Dochodziła siódma, a co za tym szło koniec mojej zmiany. Jak przeważnie wieczorem, większość stolików była zajęta, ale zdążyłam już uwinąć się, że wszystkimi zamówieniami.

- Ell, mam do ciebie sprawę

Odwróciłam się i zobaczyłam, że za mną stał Logan, chłopak, z którym nawiązałam w pracy najbliższe kontakty. Był ode mnie tylko dwa lata starszy i pewnie to miało decydujący wpływ na naszą relacje. Poza nami pracowała tam jeszcze trzydziestoletnia Emily i niewiele od niej starszy Jon. Wszystkich nas łączyły raczej przyjazne stosunki.

Logan miał ciemne, niemal czarne włosy i niebieskie oczy o bardzo intensywnym odcieniu. Pierwszy raz w życiu spotkałam kogoś o takiej urodzie; takiego połączenia nie dało się zapomnieć.

-O co chodzi?

-Możemy się zamienić zmianami w przyszłym tygodniu? Muszę wyjechać na parę dni, rozumiesz sprawy rodzinne. Donna powiedziała, że nie ma nic przeciw jeśli się dogadamy.

Kiwnęłam głową.

- Okej- odparłam, chyba nie robiło mi to większej różnicy- To kiedy mam przyjść?

- Mogłabyś wziąć moje zmiany od niedzieli do środy? Jak wrócę to zastąpię cię do poniedziałku.

-Nie ma sprawy. Warto popracować pięć dni, żeby potem mieć pięć dni wolnego- uśmiechnęłam się

-Jesteś wielka El

Logan się uśmiechnął i położył na chwilę dłoń na moim ramieniu w geście wdzięczności.

W tym samym momencie drzwi się otworzyły, a do środka weszła Melissa, a za nią Harry. Zapowiedzieli mi, że będą mnie nękać w kawiarni, ale tym razem trochę się spóźnili. Była za dwie siódma.

Harry pracował tego dnia w sklepie muzycznym, więc nie miałam nawet okazji spotkać się z nim rano. Jakoś nie miałam siły, żeby wstać o szóstej, żeby się przekonać, czy wszystko z nim w porządku.

- Cześć dziewczyno- przywitała się Melissa stając po drugiej stronie kontuaru- Załapiemy się jeszcze na kawę?

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową, ale odwróciłam się, żeby przygotować dla nich dokładnie to samo co zawsze. Wyglądało na to, że byli moimi ostatnimi klientami tego dnia

***

- Co słychać?- zapytałam, kiedy po skończonej zmianie siedzieliśmy przy jednym ze stolików- Jak sobie poradziliście beze mnie?

Melissa pokręciła głową, a potem nabrała na długą łyżkę trochę bitej śmietany. Dla niej nieważne było, która była godzina, musiała przyjąć swoją dawkę cukru. Przypuszczam, że nie jedna dziewczyna, w tym ja, zastanawiała się, jakim cudem przy takiej ilości pochłanianych słodyczy wyglądała tak dobrze.

-Katorga, więcej nie idziesz do pracy- odparł Harry- Musimy znaleźć Melissie prace, bo chyba zaczyna jej się nudzić- dodał- Nawet przyszła po mnie do sklepu

-Chciałam przy okazji sprawdzić płyty, okej? Poza tym jeszcze się napracuje- machnęła ręką

Melissa miała o tyle lepiej, że mieszkała z rodzicami nieco bliżej centrum, więc odchodziły im koszty wynajęcia mieszkania. Byłam pewna, że gdybym została w Holmes Chapel i w dalszym ciągu mieszkała z mamą, i ja nie starałabym się o załapanie jakiejkolwiek pracy.

Z Harry'm było trochę inaczej, on lubił być niezależny i odkąd tylko dowiedział się, że może w jakiś sposób zarobić, skakał od jednej pracy do drugiej. Podziwiałam jego zaangażowanie i zawziętość.

Odkąd jednak przeprowadziliśmy się do Londynu pracował w sklepie muzycznym i z tego co mówił, całkiem lubił tą pracę. Klientów nie było aż tylu, a on miał mnóstwo czasu na sortowanie płyt i sprawdzaniu kolejnych nowych artystów.

- A co słychać u Jamesa?- zapytałam wiedząc, że zmiana tematu nieco poprawi humor mojej przyjaciółce

- Widzieliśmy się dzisiaj rano, ale nie jestem pewna, czy to to- odpowiedziała niezbyt zadowolona

-Jeszcze w poniedziałek mówiłaś co innego- stwierdziłam

- Nie mam czasu na chłopaków, z którymi coś nie styka. Spada wtedy moja możliwość na spotkanie tego jedynego

Uśmiechnęłam się na tą odpowiedź i oboje z Harry'm spojrzeliśmy na siebie znacząco. Oboje byliśmy pewni, że z takim podejściem, nasza przyjaciółka ostatecznie skończy jako młoda panna.

Melissa często umawiała się na randki, ale była bardzo drobiazgowa, i jak nam się zdawało, miała nieco wypaczony obraz związku. Nie szczypała się jednak i nie ciągnęła czegoś, w czym nie widziała sensu i na co nie miała ochoty.

Spora część dziewczyn w szkole nie lubiła Melissy z tego powodu. W końcu moja przyjaciółka miała pewność siebie i urok osobisty, którymi większość nie potrafiła się tak zręcznie posługiwać. Czasami miałam wrażenie, że to ja bardziej przejmowałam się co ludzie mówią o Melissie niż ona sama.

Ale ja znałam ją prywatnie i wiedziałam, że najlepszym sposobem na plotki i pomówienia było najzwyczajniejsze niesłuchanie ich.

- Ella?

Usłyszałam swoje imię gdzieś za mną i od razu się odwróciłam. Za mną stał Jon, trzymając filiżankę na talerzyku.

Trochę się zdziwiłam, że do mnie podszedł, zwłaszcza, kiedy skończyłam zmianę, ale pomyślałam, że może byłam jeszcze do czegoś potrzebna.

-Dziwna sytuacja- powiedział- Ale zostałem poproszony, żeby ci to dać i powiedzieć, że to od Crispina.

Uśmiechał się jakby był rozbawiony całym tym zajściem i położył przede mną latte, na którym widniał rysunek uśmiechniętego misia. Sama jeszcze nie miałam takiej wprawy w ozdabianiu kaw.

Patrzyłam na latte zdziwiona, a Melissa natychmiast wybuchnęła śmiechem

- Crispin? Cóż, Harry nie jesteś zbyt oryginalny- stwierdziła i poklepała chłopaka po plecach

Zerknęłam na ich dwójkę i zastanawiałam się, o co im chodziło.

-Okej, możecie mi wyjaśnić się tutaj dzieje?- zapytałam

-Pamiętasz tego różowego dinozaura, którego wylosowaliśmy w automacie, a potem wyhodowaliśmy go w dodatkowej szklance z wodą, gdy poszliśmy na pizzę? Mogłeś wymyślić coś mniej przewidywalnego...

-To twoja sprawka?- spojrzałam na Harry'ego

- A wyglądam ci na Crispina?- zapytał, a potem zaczął się śmiać- No dobra, może faktycznie trzeba mi było wymyślić jakieś inne imię

- Wiesz, to bardzo miłe, ale nie musiałeś tego robić- odparłam z uśmiechem

- Nie musiałem. Ale chciałem

- Ale jesteście uroczy- powiedziała Melissa opierając głowę na dłoniach- Czemu od razu nie weźmiecie ślubu?

Pokręciłam głową. Minął już niemal tydzień odkąd Melissa ostatni raz podjęła próbę zeswatania mnie i Harry'ego.

- Nie wiem, czy Harry znajdzie dla mnie czas w swoim terminarzu- odparłam

-Trerefere- mruknęła Melissa, a potem się wyprostowała i wbiła wzrok w punkt gdzieś za mną- Cholera

Przez chwilę wpatrywałam się w przyjaciółkę, a potem widząc jej niezbyt uprzejmą reakcję, odwróciłam się i zauważyłam znajomą sylwetkę.

Do kawiarni właśnie wszedł Dean w towarzystwie dwóch innych chłopaków, których nie kojarzyłam.

Czy Dean naprawdę ze wszystkich kawiarni w Londynie musiał wybrać akurat tę? Przecież mieszkał w centrum i miał do Dream Beam Cafe całkiem spory kawałek.

Od jego urodzin próbował się ze mną skontaktować, ale kompletnie nie miałam ochoty ani słuchać jego wyjaśnień, ani z nim gadać. Zachował się jak największy dupek i nie miałam zamiaru mu wybaczyć tego, że posłużył się mną, żeby wkurzyć mojego przyjaciela.

Szybko się odwróciłam, mając nadzieję, że mnie nie zauważy, chociaż była to złudna nadzieja, bo zajmowaliśmy stolik tuż przy kasie. Miałam ochotę wstać i wyjść, ale spojrzałam na nasze ledwo napoczęte kawy i stwierdziłam, że nie możemy się tak szybko poddawać.

- Naprawdę? Nie ma innych miejsc w Londynie?- mruknął Harry, a po jego minie widziałam, że złość po ostatnim razem wcale mu nie przeszła- Co za dupek.

-Zignoruj go po prostu- odparłam i spojrzałam na niego prosząc, żeby znowu nie urządzać scen

Zdążyłam jednak to powiedzieć, a kolejny raz usłyszałam moje imię i skrzywiłam się, wiedząc, do kogo należał ten głos.

Spojrzałam za ramię i wcale nie byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam a mną Deana z dziwnym wyrazem twarzy. Gdybym go nie znała, może nawet uwierzyłabym w tą malującą się skruchę.

- Daj mi spokój, Dean- odparłam i miałam nadzieję, że to zakończy sprawę

- Proszę cię tylko, żebyś mnie wysłuchała- powiedział- Wiem, że nawaliłem.

-Cieszę się, że sobie to uświadomiłeś, ale poza tym naprawdę nie mamy o czym rozmawiać

-Nie odejdę dopóki mnie nie wysłuchasz

Nie znałam Deana bardzo dobrze, ale wystarczająco, żeby wiedzieć, że był gotowy stać tam i czekać, aż łaskawie wysłucham, co miał mi do powiedzenia. Nie znosiłam tej cechy i jednocześnie ją trochę podziwiałam.

Ja po takim odrzuceniu nawet nie podejmowałabym kolejnej próby.

-Czy ty jesteś głuchy czy co?- zapytał Harry- Spieprzaj stąd

-Hazz, proszę nie tu- szepnęłam w stronę przyjaciela

Zrobiłabym sobie nienajlepszą reklamę, gdyby ta dwójka skoczyła sobie do gardeł. Tydzień temu Harry się powstrzymał i wyszedł, ale nie byłam taka pewna, czy i tym razem by się tak zachował. Dean działał na niego jak czerwona płachta na byka.

- Czy ty chociaż raz możesz się nie wpieprzać w nieswój interes?- warknął Dean i w dalszym ciągu stał tuż za mną- Chyba nie chcecie robić tu scen, prawda?

Stawałam się zdenerwowana, bo wiedziałam, że Dean miał racje. Celowo przyszedł do kawiarni, bo wiedział, że to jedyne miejsce, gdzie będę starała się nie doprowadzić do żadnej kłótni.

Odwróciłam się w stronę kontuaru i zobaczyłam, że Donna wyszła zza zaplecza i objęła wzrokiem całą kawiarnię. Oczywiście jej spojrzenie szybko przeniosło się na całą naszą grupę i tak też się zatrzymało.

Nie miałam wyjścia.

-Dobra- poddałam się i zaczęłam wstawać, ale w tym samym momencie Harry złapał mnie za dłoń

-Dlaczego ty mu zawsze ustępujesz?- spytał z wyrzutem

- Hazz, ja tu pracuję- szepnęłam

-Zawsze znajdujesz usprawiedliwienie, co? Przecież dobrze wiesz jak to się skończy

- Wiem- odparłam nieco zdenerwowana- Dlatego nie musisz mnie o tym pouczać

- Świetnie. W takim razie rób co chcesz.

Harry opadł na krzesło odwracając ode mnie wzrok, a ja zbyt dobrze znałam ten wyraz twarzy.

Sama nie miałam ochoty rozmawiać z Deanem, ale postawił mnie w niezręcznej sytuacji. Poza tym Harry nie mógł mi ciągle mówić, co powinnam robić, a czego nie. Rozumiałam jego troskę, ale też miałam swój rozum.

Dean natomiast wyglądał na zadowolonego ponownym wkurzeniem mojego przyjaciela. Miałam ochotę go uderzyć.

Odeszłam kawałek od stolików i stanęłam w małej wnęce między łazienkami, czekając aż Dean do mnie dołączy i powie to, co miał powiedzieć.

Założyłam ręce i przybrałam postawę, która wcale nie wskazywała na to, żebym była zainteresowana.

- Przepraszam cię za tamte urodziny- zaczął, a wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił- Byłem już trochę podpity i nie myślałem nad tym co robiłem.

-Cóż, cieszę się, że to zrozumiałeś- mruknęłam

- El, proszę nie skreślaj mnie jeszcze. Może nie dałem ci tego do zrozumienia, ale zależy mi na tobie.

-I postanowiłeś mi to pokazać całując mnie na oczach mojego przyjaciela, tylko po to, żeby go wkurzyć? Dzięki, dam sobie radę bez tego...

-To tylko dlatego, że ten...- zaczął mówić, ale rzuciłam mu uważne spojrzenie- Harry zawsze jest wokół ciebie i to denerwujące. - szybko złapał moją rękę i ścisnął, jakby chciał sprawić, żebym mu uwierzyła.

Szybko jednak wyrwałam mu się z uścisku, bo nie miałam zamiaru odtworzyć wydarzeń z naszego poprzedniego spotkania. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, a on tylko skinął głową, jakby rozumiał.

Byłam świadoma, że rodzice przyzwyczaili go do życia w luksusie i pewnie mógł mieć wszystko, czego sobie zapragnął, ale ludzie to niestety nie przedmioty i nie mógł sobie ich brać, kiedy miał taki kaprys.

-Harry jest moim przyjacielem i to oczywiste, że będzie wokół mnie...

-Powodzenia w takim razie w stworzeniu normalnego związku- prychnął- Poza tym zastanów się, czy dla niego ty też jesteś tylko przyjaciółką

Zacisnęłam dłonie w pięści i powstrzymywałam się z całej siły, żeby go nie uderzyć. Nigdy nie byłam agresywna, ani nie zdarzyło mi się, żeby komuś przyłożyć, ale Dean zaciągał mnie na granicę mojej wytrzymałości. Już samo patrzenie na niego podnosiło mi ciśnienie.

Miałam mu ochotę krzyknąć w twarz, że zasługuję na kogoś, kto będzie przynajmniej akceptować moich przyjaciół, a skoro on nawet nie miał zamiaru się tego podjąć, to był to wyłącznie jego problem. Nie miałam zamiaru rozpaczać z tego faktu.

Wtedy jednak Dean dodał drugą część swojej wypowiedzi, a mnie zszokowało. Harry nie mógł mieć żadnych głębszych uczuć w stosunku do mnie, traktował mnie przecież jak siostrę. Co za absurd.

Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego zastanawiając się, jakiej odpowiedzi powinnam udzielić.

-Tak myślałem- odparł z pewnym siebie uśmiechem, a potem nachylił się nad moim uchem- A myślałem, że moglibyśmy stworzyć ładną parkę- szepnął, a potem po prostu odszedł

Stałam tam jeszcze chwilę, analizując to, co usłyszałam, a potem zmierzyłam prosto do moich przyjaciół.

Harry w dalszym ciągu wyglądał, jakby miał dość wszystkiego, a Melissa tylko spoglądała na mnie zaciekawionym wzrokiem.

-I co?

-Nic, zupełnie nic- odpowiedziałam, starając się ochłonąć

Usiadłam i zaczęłam mieszać w mojej latte, którą dostałam wcześniej od Harry'ego, ale jakoś nie sprawiała mi takiej radości jak wcześniej.

- A co miało oznaczać to szeptanie na ucho?

Podniosłam na nią wzrok i pokręciłam głową.

Nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam im mówić o tym, co usłyszałam od Deana. Jego słowa w dalszym ciągu wirowały w mojej głowie, a najbardziej te, które dotyczyły Harry'ego.

Nie, przecież to niedorzeczne, próbowałam się przekonać.

W Dream Beam Cafe spędziliśmy jeszcze ze dwadzieścia minut, ale rozmowa jakoś nie kleiła. Harry był zdenerwowany, a Melissa chociaż widziałam, że chciała mnie wypytać o wszystko, gryzła się w język za każdym razem. Sama też nie byłam za bardzo rozmowna. W ciszy dokończyłam moje latte, a potem wreszcie wyszliśmy z kawiarni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro