5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziękuję wszystkim za komentarze. To bardzo miłe, że ktoś czyta wymysły mojej dzikiej wyobraźni. (>.<)/

Grupka zdezorientowanych nastolatków, uciekających jak armia włoska przed Brytyjczykami, dobiegła do Pokoju Życzeń.

Specjalnie na tą okazję Pokój zmienił się w replikę sali konferencyjnej ONZ, tylko w wersji dla dziewięciu osób. Neville chciał wejść na mównicę i wygłosić swoją "słynną" przemowę na temat chronienia świata i bycia bohaterem, ale wciąż różowe włosy Luny skutecznie ostudziły jego zapał.

Zamiast tego, po raz pierwszy od dawna, na mównicę wstąpił Harry.

- Dobra ludzie. Najważniejsze są dwie sprawy. Po pierwsze, jakim cudem, do króla Bolesława Chrobrego, nagle znaleźliśmy się tutaj? Jak Ameryka wspomniał, jednego dnia byliśmy na Konferencji ONZ, następnego budzimy się w tym miejscu.

- To jest Hogwart, Poland. - wtrąciła Luna, mieszając coś podejrzanego w misce do ciasta. Jej różowe włosy nadal skutecznie odstraszały.

- No to w Hogwarcie - poprawił się Potter, jednym okiem kontrolując angielskiego 2p. - Po drugie, nie jesteśmy w swoich ciałach, tylko w czyichś, albo ktoś zrobił nam magiczną wersję chirurgii plastycznej. Jakieś teorie??

Nastolatki prawie czekały na nieśmiałą rękę do góry pewnego Włocha. Niestety, ale nie było go z nimi.

Zamiast tego wstał Cedrik.

- Dyrektor wydał mi się podejrzany.

Harry to zanotował.

- Ok. Coś sugerujesz? Przeszukanie rzeczy osobistych?

Znajomy uśmiech pojawił się na twarzy Rosjanina.

- Da. - odparł, głaszcząc swoją Magiczną Rurę Bólu.

- Ja to zrobię. - z miejsca podniosła się Ginny - Jestem szefem włoskiej mafii. Najlepiej się do tego nadaję.

Harry wziął kredę i na tablicy napisał.

Romano: Przeszukanie gabinetu dyrektora

- Inne pomysły? - spytał, otrzepując biały pył z czarnej szaty czarodzieja.

- Na przykład możemy pozbyć się tych podróbek szat czarodzieja. Od dawna szukałem haka na świat czarodziejów. Z miłą chęcią pomogę wam go pogrążyć w chaosie.

-świerszcze-

Oświadczenie Luny wywołało zonka na twarzach większości zebranych. W szczególności u Neville'a

- Dude, a ja myślałem, że jesteś dumny ze swojej magicznej społeczności.

Różowy kolor spłynął z włosów Luny, zostawiając znane srebrzystoblond kosmyki. Krukonka natomiast spiorunowała Neva wzrokiem.

Harry mruknął pod nosem coś o twardogłowym Amerykańcu i bloody tsundere. Ale usłyszał go tylko Draco, unoszący się pod sufitem jak duch.

- To źle myślałeś, bloody Yankee. Zagubili się. Są coraz słabsi. Jeśli czegoś nie zrobię, to wyginą w ciągu stulecia przez wyjałowienie genomu, spowodowanego krzyżowaniem blisko spokrewnionych osobników.

Zero komentarzy.

Harry dopisał na tablicy:

Anglia: Ubrania.

Prusy: Wywołanie zamieszania, żeby odciągnąć nauczycieli od gabinetu dyrektora.

Kanada: zwiad.

- Kto?? - padło zgodnie od 5/9 zebranych osób.

Nagle Neville klepnął się w czoło.

- Mattie! No jasne! Skoro każdy o nim zapomina, to będzie genialnym szpiegiem!

Zaczął nucić muzykę z Jamesa Bonda, ale powstrzymał go cios w czaszkę od Luny.

Skulił się w kącie, mrucząc coś na temat "dammit Artie" i pocierając bolący czerep.

- Pol'sha, a co z resztą towarzyszy?

Na słowa Cedrika wszystkie głowy zwróciły się w stronę Harry'ego. To było dawno temu, kiedy miał ich taką ogromną uwagę. Uśmiechnął się w tym doskonale rozpoznawalnym stylu "mam plan, o jakim nawet się wam nie śniło".

Reszta odruchowo się skuliła psychicznie. Już dawno zdążyli pozapominać, jaką potęgą był kiedyś ten niewysoki, aktualnie czarnowłosy i zielonooki kraj. Nawet Neville, który przecież widział go w akcji podczas Drugiej Wielkiej Wojny.

I z tym uśmieszkiem godnym diabła (wszystkie polskie diabły, z Luckem, Belzebubem, Rokitą i Borutą na czele kichają, aż się zatrzęsła Sobotnia Góra i przestraszyła turystów) zaczął smarować kredą po tablicy.

.
.
.

########

I ja wredna nie powiem wam, co wysmarował

Muahahahahaha!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro