Hug me

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zacisnął wargi, opatulając się dokładniej kocem. Wieczory były coraz chłodniejsze, on zaś nie miał zamiaru wracać do mieszkania, gdzie w najlepsze bawiła się reszta zespołu. Nie miał ochoty pić, wygłupiać się, tańczyć. Prawdę powiedziawszy nie miał siły na cokolwiek, siedział już więc kolejną godzinę ze słuchawkami na uszach, słuchając nieco przygnębiających piosenek. Tylko od czasu do czasu odrywał się od swojego pasjonującego zajęcia, by zjeść przekąski, które przynosił mu zaniepokojony Jin. Spławiał go wtedy złym samopoczuciem i bolącą głową, w co najstarszy chyba nie bardzo wierzył, jednak nie drążył tematu, za co Taehyung był mu wdzięczny. Opowiadanie o jego problemach nie wchodziło w grę, zaś kłamać go nie chciał, w końcu zły humor poniekąd doprowadzał do ucisków na jego skroniach, tym samym powodując ból. Zresztą w środku go bolało, liczy się, prawda?

Ukrył nos w ciepłym materiale, pociągając nieco nosem. Zapewne się przeziębi, menadżer go zabije, jednak na tę chwilę niezbyt go to zajmowało. W końcu miał swoje problemy, które sukcesywnie wyniszczały każdą sferę jego i tak męczącego życia. Serce w końcu jest najważniejsze. Miłość je zabija, prawda? Powoli łamie je na kawałki, bądź brutalnie rwie na strzępy, za nic mając sobie cierpienie i łzy.
Jest też mózg, zgadza się? Myśli, które są zajmowane przez jedną osobę powoli doprowadzają człowieka do szaleństwa, nie pozwalając mu skupić się na niczym innym.
Uczucia są trudne. Bolesne. Okropne. Zatracamy się, poświęcamy, wariujemy. Czy są tego jakieś pozytywy? Owszem, jednak nie w miłości nieodwzajemnionej, skazanej na porażkę od pierwszej chwili, gdy zagościła w naiwnym sercu i postanowiła nim zawładnąć. Już wtedy niczym trucizna zaczęła powoli oddziaływać na nieświadomą istotę, która nie zdawała sobie sprawy z tego, jak straszną chorobą jest kochanie kogoś.

Taehyung był chory. Od kilku miesięcy powolutku się wykańczał, chociaż kiedyś było z nim lepiej, miał bowiem nadzieję, która rozpalała jego wnętrze, dawała mu radość. Każdy uśmiech tego mężczyzny, każdy gest, delikatnie przytulenie, czy też bezsensowne wygłupy. Wszystko to było sensem jego życia, dawało mu to energię i wiarę, siłę do walki. Do starania się nie tylko o niego, ale też o dobro zespołu.
Czuł się podle, bo ostatnio coraz mniej się przykładał. Nie miał ochoty tańczyć, szybko się męczył, a spotkania z fanami nie wywoływały w jego sercu radosnych podskoków, było to dla niego neutralne. Co chwila tylko zerkał na ucieszonego Hoseoka, który z radością podpisywał się na płytach i plakatach. Był pełen energii. Cały on. Za to chyba kochał go najbardziej. Nikt nie był tak pozytywny, czemu więc teraz wlewa do jego serca tylko rozpacz?
- Jesteś beznadziejny, Taehyung - mruknął sam do siebie i nieco niemrawo wstał, zsuwając z głowy koc, po czym otworzył drzwi balkonu i wszedł do środka.

Muzyka grała całkiem głośno, na stole walały się opakowania po chipsach, nie wspominając już o puszkach i butelkach po alkoholu, które zajmowały większą część mieszkania. Nie podobał mu się ten bałagan, jednak cóż. Wszyscy byli już mocno wstawieni, nikomu nie chciało się sprzątać, on zaś nie był skory do miłosierdzia. Nie w obecnym stanie.
Zerknął kątem oka na leżącego na podłodze Sugę, który coś mówił sam do siebie, czkając raz po raz i wybuchając po tym śmiechem. Niedaleko stał Nam i Jinem i opowiadali jakieś historyjki, szczerząc się w głupkowaty sposób, zaś Jimin wywijał pośladkami przed Jungkookiem, który chciał go olać, ale chyba nie wiedział w jaki sposób, bowiem pijany Jimin jest prawdziwym natrętem i ciężko się go pozbyć. I...
- TaeTae. - usłyszał przy uchu niski głos, na co aż podskoczył wystraszony. Nie zauważył kiedy Hoseok znalazł się tak blisko, chyba był dzisiaj jakiś rozkojarzony.
- Um, tak hyung? - szepnął, nie mając ochoty wysilić się nawet na pewniejszy ton. Serce w jego piersi oszalało, waląc tak, jakby chciało wydostać się na zewnątrz. Oddech szatyna na jego karku nie pomagał. Musi uciec. Teraz. Zaraz.
- Dlaczego nie bawisz się z nami? Cały czas siedzisz na balkonie, wypij coś.
- Źle się czuję, lepiej nie - odparł, zaciskając nieco wargi. Wdech, wydech. Uspokój się. On wcale nie jest tak blisko. On wcale... nie obejmuje cię w pasie. Na bogów! Czemu los jest tak okrutny?!
- Mogłeś pić sok i posiedzieć ze mną. Ostatnio opuszczasz każdą naszą imprezę, martwię się - oparł brodę na ramieniu Taehyunga, wtulając nos w jego szyję. Młodszy zadrżał, nieco niepewnie opierając swoje dłonie na jego, które splótł na jego brzuchu.
- Nie mam ochoty na alkohol, mam jakiś melancholijny nastrój. Poza tym lubię sobie porozmyślać, w nocy najlepiej mi to wychodzi - westchnął cicho, przymykając powieki. Było mu tak niesamowicie przyjemnie, z drugiej zaś strony tragicznie. Nienawidził tych momentów czułości, gdy Hoseok traktował go tak wspaniale i z uczuciem. Gdy przytulał go, cmokał w policzek, nosił na rękach. To były tylko fałszywe znaki, które bardziej młodszego nakręcały, robiąc mu złudną nadzieję na szczęście.
- O czym myślisz? - Jung pogładził delikatnie jego dłoń, pocierając nosem o wrażliwą skórę na szyi, mrucząc cicho jak rasowy kot.
- O wszystkim. O zespole, życiu...
- O mnie też? - uśmiechnął się szeroko, zerkając na niego zadowolony, z iskierkami w oczach.
- Też. O każdym z moich przyjaciół. - mruknął Taehyung, delikatnie wysuwając się z jego objęć. - Idę spać, dobranoc, hyung.
- Też już pójdę. - powiedział, łapiąc młodszego za rękę i pociągnął go w stronę ich pokoju, który dzielili jeszcze z Jiminem.
Kim miał ochotę zaprotestować, jednak ciało samo podążyło za starszym, niczym metal do magnesu. Starszy przyciągał go z niesamowitą siłą, czasami wręcz nad sobą nie panował. Był jak marionetka, Hoseok zaś pociągał za sznurki wedle własnego widzimisię. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że chociaż rozum wiedział, że to głupie i dziecinne, to serce szalało w piersi i było szczęśliwe. Niesamowita sprzeczność, okropnie dobijająca. Gdyby tylko mógł, to wykasowałby tę ckliwość z serca, bądź z mózgu tę niejako roztropność i pesymizm. Wybrałby życie pozbawione miłości, bądź też głupie, naiwne uczucie do tego mężczyzny, z którym wszedł właśnie do pokoju.
Przełknął ślinę, gdy starszy zrzucił z siebie koszulkę, prezentując swoje umięśnione, jasne ciało. Jeszcze tego brakowało. Ledwo znosił go w tym samym pomieszczeniu, teraz zaś stał przed nim pół nagi, nieco chwiejnie wskakując na łóżko. Chwila. Czemu zajął jego, a nie swoje?
- Hyung, to moje łóżko.
- Wiem.
- Um, dobrze, prześpię się na twoim. - mruknął, wymijając go, jednak po kilku krokach coś uniemożliwiło mu dalszą drogę. - Hyung?
- Śpij ze mną, TaeTae. - szepnął, ciągnąc go za koc w swoją stronę. Kimowi serce niemal wyrwało się z klatki piersiowej. jak w transie podszedł do łóżka i spojrzał na swojego ukochanego, który z zamkniętymi oczami oddychał spokojnie.
- Nie możemy, twój chłopak...
- Będziemy tylko spać na jednym łóżku, jesteś na tym punkcie przewrażliwiony. Niedługo koło mnie nie usiądziesz, bo Kevin coś tam. Przecież nie robimy nic złego, to nic nie znaczy.
- Nie lubię spać w smrodzie alkoholu, chyba sobie daruję. - ostatkiem sił doczłapał się do łóżka hyunga i opadł na nie, opatulając się kocem.
- Co za maruda...
Głupi Hoseok. Głupi! Głupi! Głupi! Dlaczego powiedział coś takiego? To dla niego nic? Kompletne zero?
Ach. Musisz się odciąć od tego uczucia, V. Musisz.

Następnego dnia obudził się całkiem wcześnie. Powlókł się do kuchni, gdzie wstawił wodę na herbatę, po czym udał się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic. Chwila spoglądania na własne odbicie w lustrze była dla niego katorgą. Czerwone, podkrążone oczy, puste spojrzenie i nieciekawy wyraz twarzy. Wyglądał potwornie, jednak ostatnimi czasy nawet wklepanie w twarz kremu było męczarnią, nie mówiąc już o jakiś szczególnych zabiegach. Jego twarz stała się nieprzyjemna w dotyku, szarawa, dziwnie przeźroczysta. Nie dość, że w środku był wyniszczony, to jeszcze na zewnątrz się psuł. Niedługo nawet makijaż nie ukryje tego paskudztwa, a ty człowieku chcesz zdobyć Hoseoka?
- Ogarnij się, Taehyung. - dotknął palcami swoje odbicie w lustrze, po czym odsunął z niesmakiem wracając do kuchni. Zwalił z krzesła papierki i śmieci na ziemię, sadzając tam swoje pośladki. Sięgnął po kubek z gorącym napojem, po czym upił łyk, wbijając wzrok przed siebie, w jakiś wyimaginowany punkt. Zachowywał się jak świr. Całkowicie. Teraz to do niego doszło. Nigdy w życiu nie był tak zamulony, bez życia, nieobecny i nie do zniesienia. Dziwił się reszcie, że jakoś go znosiła i nie miała pretensji. Chociaż może tego nie dostrzegali? Ostatnio mieli wiele na głowie, ich grafik był napięty, może uznali to za objaw zmęczenia, nie zaś załamania?
Oblizał wargi, sięgając po zimną wczorajszą pizzę. Ugryzł kawałek i zaczął go przeżuwać. Nie była najsmaczniejsza, ale lepsze to, niż burczenie w brzuchu. Już i tak ograniczył jedzenie, bo nie miał na nic ochoty. Żałosne, prawda?
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Zaskoczony zsunął się z krzesła i udał się na korytarz. Nie sprawdzał kto to, od razu otworzył.
- Cześć Taehyung.
Wokalista zmarszczył brwi i wpuścił do środka szczupłego, wysokiego chłopaka o bardzo delikatniej, niemal kobiecej urodzie. Poruszał się jak prawdziwa diva, z niesamowitą gracją, kusząco poruszając biodrami. Gdyby nie fakt, że to jego największy życiowy rywal, to może i by nazwał go ślicznym. Teraz mógł go tylko irytować i przywoływać w jego głowie najgorsze wspomnienia.
- Witaj, Kevin. - mruknął, zamykając za nim drzwi.
Woo rozejrzał się zniesmaczony dookoła, wbijając spojrzenie w bałagan.
- Moglibyście czasami tu posprzątać. I wywietrzyć. - westchnął, zmierzając w stronę ich pokoju. - Hoseok śpi?
- Tsa. Ma kaca pewnie, więc bądź cicho.
- Wiem jak powinienem postępować z moim chłopakiem, nie musisz mi podpowiadać. - uśmiechnął się złośliwie i wszedł do środka. Taehyung zacisnął pięści i podirytowany sięgnął po swój kubek i wyszedł na balkon, przymykając drzwi. Nie miał ochoty ich nawet słyszeć, a co dopiero oglądać. Chwile, gdy byli tu razem były dla niego piekłem. Nie wiedział wtedy co ze sobą począć, najczęściej więc po prostu szedł spać bądź coś oglądać, chociaż i tak myślami był przy nich.
Zacisnął palce na kubku. Dostał go od J-hopa na ostatnie urodziny. Napisał na nim życzenia. Do teraz pamiętał jego uśmiech, gdy wręczał mu torbę. Ciekawe jakie prezenty kupuje tamtemu... Pewnie jakąś biżuterię, ubrania. Same drogie rzeczy, w końcu Kevina nie zadowoli byle co. Nie był taki jak on, nie cieszył się z byle pierdoły. Zapewne nie miał nawet żadnej pamiątki z randek z szatynem. Tae miał. W pudełku pod łóżkiem chował każdy bilet z kina, każdą głupotę, która dotyczyła Hoseoka i jego. Pamiętał wszystkie daty, gdy pomiędzy nimi było miło. Czy ten chłopak pamiętał w ogóle datę ich pierwszej randki? Bo on pamiętał całe ich spotkanie, gdy pierwszy raz byli sami. Czyż to nie znaczy, że był lepszy? Że bardziej nadawał się na jego mężczyznę, niż ten zakochany w sobie snob?
Co Hoseok w nim widział? Nie był najpiękniejszy, raczej babski i troszkę obleśny, zachowywał się wyniośle i owijał sobie młodszego dookoła palca, nie znosił sprzeciwu. Czy w ogóle mieli tematy do rozmów? Przecież wydawał się być tępy. Czemu więc gdy są razem, to Jung jest taki uradowany i nie może się od niego odkleić? Czy jest aż tak dobry w te sprawy? W sumie wygląda na dziwkę...
- Ach! - jęknął, opierając się o poręcz. Zaczyna naprawdę świrować. Uwziął się na niewinnego chłopaka przez własne frustracje. Najchętniej by się popłakał i zamknął gdzieś z dala od wszystkiego. Odciąłby się od tego, zapomniał o swojej miłości i złamanym sercu.

~*~

- Znowu pijecie? - westchnął Kim, sięgając po ciastko. Chwila przerwy, a oni już nie mogli się powstrzymać przed imprezowaniem. Cóż. Chyba czeka go kolejny wieczór na zimnym dworze.
- Skończyliśmy nagrywać płytę, to dobra okazja! - wyszczerzył się Suga, upijając łyk zimnego piwa.
- Jak każda. - wzruszył ramionami, oblizując wargi. - To miłej zabawy.
- Ej, mógłbyś w końcu z nami posiedzieć, ostatnio ciągle się wymigujesz. - mruknął niezadowolony Jungkook, wskazując na wolne miejsce obok Hoseoka. - Dzisiaj Ci nie odpuścimy.
Taehyung zacisnął wargi, patrząc niepewnie na swojego ukochanego, który z uśmiechem jeszcze bardziej się przesunął.
- Chodź, maluchu, tęsknimy za tobą. Nie ma nas kto rozśmieszać.
- Niech wam będzie. - westchnął i przysiadł się. Godzinka i się zwinie spać, więcej nie wytrzyma, będąc tak blisko niego. Sięgnął po piwo i od razu upił kilka sporych łyków. Na trzeźwo to nie przejdzie.
Reszta zadowolona zaczęła rozmawiać o wszystkim i o niczym. Kolejne puszki, wygłupy, tańce i śpiewy. Taehyung nawet nie zauważył, kiedy opróżnił trzecie piwo.
- To mój limit. - mruknął i wstał nieco zbyt energicznie, przez co aż zakręciło mu się w głowie. Złapał się za czoło czując, jak ktoś łapie go w pasie.
- TaeTae, wszystko w porządku? - odparł nieco wystraszony. Kim wstrzymał na chwilę powietrze, starając się zapanować nad emocjami.
- T-tak hyung. - odskoczył od niego, oddychając płytko. - Idę spać. Dobranoc!
I szybko odszedł w stronę pokoju. Powinien dostać zakaz zbliżania się do niego. Tak, to dobry pomysł.
Zrzucił z siebie buty i wskoczył do łóżka, od razu chowając się pod kołdrą. Szlag. Cholerne serce.
Zacisnął oczy, starając się powstrzymać łzy, które cisnęły mu się pod powieki, gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi. Nie wychylił się spod kołdry aż do momentu, gdy ktoś wtargnął do jego łóżka i objął go od tyłu.
- Coś jest nie tak, maluchu. - oddech Hopa drażnił jego ucho. Za jakie grzechy?!
- H-hyung... Co ty robisz? - wyjąkał, odwracając się do niego przodem. To był zły pomysł. Twarz Junga tak blisko jego własnej, jego dłonie na jego talii.
- Tęsknię za tobą.
- Jesteś pijany.
- Troszkę. - zaśmiał się, wtulając nos w szyję Tae, nieco zadziornie muskając ją wargami. - Czy ty mnie nienawidzisz?
- C-co ty gadasz... - jęknął, odchylając głowę do tyłu. Za wiele tego dobrego.
- Nie rozmawiasz ze mną, nie chcesz wychodzić nigdzie we dwójkę, nie pozwalasz się przytulać. Nic nie zrobiłem, ty zaś mnie odrzucasz. Czuję się z tym źle, wiesz? - pogłaskał jego plecy czule, przyciągając do siebie, na co młodszy aż jęknął.
- Przepraszam.
- Teraz też nie jesteś dla mnie miły. Budujesz mur.
Ty doprowadziłeś do tego, hyung. Ty związałeś się z tym chłopakiem, odrzucając tym samy mnie.
- Nie.
- Owszem. - starszy uniósł nieco głowę i potarł swoim nosem o jego, sprawiając, że szarawe policzki Tae pokryły się rumieńcem. - Widzę to. Muszę go zburzyć. - westchnął, gładząc jedną ręką jego policzek, drugą zaś objął go mocno w pasie, przyciągając do siebie. - Teraz mi nie uciekniesz.
- Nie chcę. - westchnął Kim i niewiele myśląc wpił się w jego wargi namiętnie, rozpaczliwie. To złe, jednak na ten moment miał to gdzieś. Już i tak był na skraju, kolejne odrzucenie go nie zabije.
Delikatnie przejechał po jego dolnej wardze językiem. Westchnął cicho, czując jak robi mu się gorąco. Jego usta były jeszcze wspanialsze niż w jego wyobrażeniach. Idealnie miękkie, pełne, smakujące piwem i czekoladą.
- Tae... - usłyszał cichy szept i po chwili coś śliskiego wtargnęło do jego wnętrza, atakując jego język. Jęknął przeciągle, namiętnie odwzajemniając pocałunek, oplatając go czule. Serce biło mu jak oszalałe, oddech stał się płytki. Dłonie Hoseoka wsunęły się pod jego koszulkę, masując jego sutki, co doprowadzało go do jęków wprost w te cudowne usta. Nie wiedział kiedy starszy znalazł się pomiędzy jego udami. Nie miał też pojęcia, kiedy zniknęły ich ubrania. Istniały tylko dla niego te dłonie, które masowały jego pośladki, język atakujący jego usta, szyję, sutki i ramiona. Ten oddech, który doprowadzał go do szaleństwa. I oczywiście niezmiernie podniecał.
Czy to tylko głupi sen? Czy to się dzieje naprawdę?
- Tae... Jesteś taki piękny... - westchnął starszy, kąsając jego skórę. Zassał się na niej chwilę, tworząc czerwony ślad. - Musisz częściej pokazywać mi się bez ubrań. - uśmiechnął się i zsunął się nieco. Bez większych oporów wsunął jego członka w swoje usta. Taehyung pisnął, całkowicie się tego nie spodziewając. Zakrył wargi dłonią, gryząc ją nieco w akcie desperacji. Było to coś najprzyjemniejszego na świecie. Gorące usta, śliski język. Niebo.
- Hyung!
Pojedyncze jęki wyrywały się pomimo prób ich zagłuszenia. Jego miłość życia właśnie robiła mu dobrze. Jego miłość mówiła, że jest ładny. Jego miłość chciała częściej widzieć go w takim stanie. Czy może być lepiej?
Starszy wziął go głębiej, poruszając szybciej głową. Jego palce masowały jądra Kima, z wyczuciem, dociskając w odpowiednim momencie. Szczupłe uda rozchyliły się mocniej, zaś wolna dłoń wsunęła się we włosy starszego, mimowolnie dociskając go do swojego krocza. Po chwili Hosoek wysunął go ze swoich ust i namiętne polizał jego policzek, sięgając po pudełeczko, które błyskawicznie wyciągnął. Zamoczył w nim palce i złapał młodszego za biodra, unosząc go odpowiednio wysoko. Tae objął go udami, wzdychając cicho. Nadal do niego cała ta sytuacja nie docierała. Nawet gdy mokry palec Hoseoka wślizgnął się w niego.
- Ach! - pisnął, zaciskając się na nim. Objął go mocno, wbijając palce w jego łopatki.
Rozciągał go energicznie, nie marnując czasu. Chwile później dołączył drugi palec, który masował go w środku już całkowicie intensywnie. Nie minęło wiele czasu, gdy Hoseok nachylił się nad nim i namiętnie całując zastąpił dłoń swoim członkiem.
Taehyung był nieco zestresowany. Nigdy nie uprawiał seksu, więc nie miał pojęcia jak się zachować. Gdy wsunął się w niego kawałek, pisnął w wargi Hopa, napinając wszystkie mięśnie. Bolało. Bardzo. Nie spodziewał się czegoś takiego, jednak przecież nie ucieknie. Pomimo strachu pragnął tego, chciał mu się oddać, musiał go w sobie rozkochać. Może tym sposobem się uda?
Odchylił głowę, umożliwiając mężczyźnie pieszczoty. Starszy wsuwając się coraz bardziej, w międzyczasie znaczył jego szyję. nie szczędząc jej ani trochę. Jego dłoń znalazła się na członku młodszego i zaczęła go masować, doprowadzając do naprawdę niebezpiecznie szalonego stanu. Hoseok westchnął aż, przymykając na chwilę powieki, gdy znalazł się w nim cały.
- Cholera, Tae... Jesteś tak cudowny w środku, tak ciasny, zaraz oszaleję.
Blondyn uśmiechnął się półprzytomnie, czując tym razem gorąco nie tylko na ciele, ale również i w sercu. Było mu dobrze. To on teraz dawał mu przyjemność. To z nim Hoseok spędzi tę noc.
- Hoseok.... - jęknął starszemu wprost do ucha.
Kolejne minuty były czymś nie do opisania. Multum doznać, uczuć. Opisanie słowami tego, co czuł w tym momencie było czymś niewykonalnym. Jego ciało po raz kolejny pokazało, że reaguje tylko na tego seksownego tancerza, że jest od niego uzależnione, że pragnie jego dotyku, czułości. Chce go czuć obok siebie, na sobie, w sobie. Usta Junga powinny być przy jego, zwinne dłonie stworzone były do dotykania jego ud.
Ich ruchy były idealnie zsynchronizowane, chociaż nieco chaotyczne. Wspólne jęki wypełniały pokój, krople potu spływały po ich podnieconych ciałach. Pchnięcia. Trafienia w prostatę. Ostra, szybka masturbacja. Kolejny. Jeszcze jeden. Krzyk. Gorący płyn we wnętrzu młodszego i na dłoni starszego. Szalone oddechy, odgłos ciała opadającego na ciało.
Mlask pocałunku, próby złapania oddechu.
- Najlepszy seks w moim życiu. - jęknął Hoseok, zakrywając ich nieco koślawo kołdrą. Wtulił Tae mocno w siebie, głaszcząc go przez chwilę.
Blondyn bez sił objął go w pasie, chowając twarz przy jego obojczykach. Dzisiejsza noc była najlepszą w jego życiu.

~*~

- Cholera. - Hoseok zerwał się znienacka, gdy tylko otworzył oczy. Tae spojrzał na niego zaskoczony. Sam nie spał już od dawna i zajmował się wpatrywaniem w swoją ukochaną twarz, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście.
- Co się stało, hyung? - uśmiechnął się delikatnie, wtulając w kołdrę. Ciepło, miękko i w dodatku wymarzony facet siedział obok całkiem nagi. Życie jest wspaniałe!
- Kevin zaraz tutaj powinien być. - wypalił, wyskakując z łóżka. Wsunął na siebie bokserki, szybko sprzątając z ziemi swoje ubrania. - Szlag by to!
- Hm? - Taehyung nieco zaskoczony taką reakcją usiadł na łóżku, Liczył na słodki pocałunek, przytulanie się, nie zaś na wspominki o tamtym chłopaku.
- Nie wierzę, że to zrobiliśmy. Kurwa mać. On nie może się dowiedzieć. - Hope podszedł do niego i złapał go za ramiona. - Byliśmy pijani, nie wiedzieliśmy co robiliśmy. Przepraszam. - westchnął, gładząc go po włosach. - Udawajmy, że to się nie stało, dobrze? Nie chcę go stracić przez taką głupotę.
- Och, jasne. - skinął głową, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. - Idę się wykąpać. - mruknął i szybko złapał za swoje bokserki, ubierając się błyskawicznie, po czym wybiegł z pokoju i zamknął się w łazience.
SZLAG BY TO WSZYSTKO!
Alkohol? Nie wiedział co robi? Tak naprawdę nie chciał się z nim kochać, to tylko wina procentów? Czyli... Wcale mu się nie podoba?! Nadal dla niego liczy się tamta ciota, chociaż to seks z nim był ponoć najlepszy!
Wszedł pod prysznic i odkręcił zimną wodę. Bolało go wszystko. Tyłek, głowa, najbardziej jednak serce. Jak mógł na to pozwolić? Czemu w ogóle pomyślał o tym, że Hoseok może go pokochać i rzucić Kevina dla niego?
Idiota! Imbecyl! Kretyn!
Gorące łzy mieszały się z wodą, on zaś nawet nie miał ochoty tłumić szlochu czy nas sobą panować. Czuł się podle. Wykorzystany, niekochany, zdradzony.
Opadł na ziemię, nie zakręcając nawet wody. Ukrył twarz w dłoniach, wydając z siebie rozpaczliwe odgłosy, które dźwięk strumienia zagłuszał. Nikt nawet nie wiedział, jak bardzo w środku był zniszczony.

- Jin, mogę spać u was? Podłoga, cokolwiek... - szepnął. Stał właśnie z najstarszym w kuchni i pomagał kroić warzywa. Nie było innego wyjścia, nie mógł tam zostać.
- Hoseok? - odparł Seokjin, odstawiając naczynia do zlewu. Oparł się o blat, przypatrując uważnie młodszemu. Tae miał wrażenie, że przejrzał go na wylot.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Słyszałem was wczoraj, nie jestem też tak ślepy jak reszta. Schudłeś, twoja twarz stała się dziwnie wysuszona, nie żartujesz i już się nie wygłupiasz. Odkąd J-hope przyznał się do swojego związku, jesteś nieswój i nic cię nie cieszy. - westchnął i objął młodszego mocno, wtulając w swoje ciało. - Nienawidzę, gdy ktoś z moich przyjaciół cierpi, a już najbardziej nie mogę znieść faktu, że tak pozytywna osóbka się załamała. On... Odrzucił cię?
Taehyung zacisnął wargi i mocno go objął czując, jak łzy napływają mu do oczu.
- On kazał zapomnieć, udać... Że to nic. Dla niego to nic nie znaczyło hyung... On mnie nie chce...
- Nie ma na świecie mocy, która pozwoliłaby komuś się zakochać, czy odkochać. Tylko serce ma tutaj pole do popisu. - odsunął się nieco i położył dłoń na piersi młodszego, który pociągnął nosem, wbijając w nią spojrzenie. - Jeśli on cię nie kocha, to nie zrobi tego chyba, że stanie się coś niezwykłego, co wyrzuci z tej skrytki Kevina i zastąpi go tobą. Wiesz jednak, że szanse są nikłe.
- Co mam zrobić hyung? - szepnął, zaciskając palce na jego dłoni. Słowa Jina go bolały, jednak może znał sposób, cokolwiek? Wyrzuci Hoseoka z jego głowy i pozwoli mu być sobą? Przywróci dawnego Taehyunga, szalonego i głupiego, nieroztropnego...
- Odetnij się od niego. Tylko to ci pozostało.

~*~

- Podasz mi sos, Tae? - Hoseok uśmiechnął się do młodszego, który zacisnął wargi i podał mu naczynie, nie racząc nawet na niego spojrzeć. Schował się za miską z ryżem i szybko pałaszował swoją porcję, całkowicie wyłączając się z rozmowy. Czuł na sobie zdziwiony wzrok Hopa, jedna udawał, że po nim to spływa. Nie rozmawiali ze sobą od rana, jednak musiał poinformować ich o swojej decyzji.
- Um. Wyjeżdżam na kilka dni. - mruknął, odstawiając talerz. Oblizał usta i oparł dłonie za swoimi plecami, odchylając się do tyłu.
- Co? Gdzie? - Kook otworzył szerzej oczy. Tae zerknął na niego i mruknął.
- Na wakacje.
- Teraz? Chyba żartujesz. - mruknął Jimin, aż odstawiając swoje jedzenie na stolik.
- Nie. Potrzebuję tego.
- My potrzebujemy cię do promocji, niedługo wydajemy płytę, hyung. - Jungkook aż się zapowietrzył, nie wierząc temu, co usłyszał. Kim westchnął tylko cicho. Czuł się podle, bo pokładali w nim nadzieje, jednak on już jedną stracił. Tę najważniejszą.
- Albo pojadę na te kilka dni, albo odchodzę z zespołu.
- CO?! - wszyscy poza Jinem aż się poderwali, patrząc na niewzruszonego Tae jak na wariata.
- Nie zmienicie mojej decyzji. Nie wysiedzę tutaj, źle się czuję.
- Jesteś chory, maluchu? - Monster w jednej chwili znalazł się obok niego, łapiąc go za ramiona.
- Trochę. Nie męczcie mnie, proszę. - odepchnął jego dłonie i wstał, odchodząc do swojego pokoju. Opadł na łóżko, chowając twarz w poduszkę. Chciało mu się płakać. Życie bez nich byłoby koszmarem, ale gorszym jest aktualna egzystencja.
- TaeTae... - usłyszał dźwięk zamykanych drzwi i głos J-hopa. Nie, tylko nie on...
- Idź stąd. - mruknął w poduszkę, odwracając się do niego plecami.
- Ale maluchu... Co się naprawdę dzieje?
- Nic, a nawet jeśli, to nie twoja sprawa.
- Jesteś jakiś inny.
- Owszem, jednak to nadal ciebie nie dotyczy, więc daj mi spać. - mruknął, zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy.
- Martwię się, przecież jesteśmy przyjaciółmi, Tae...
- W takim razie pomóż mi. - szepnął, zaciskając dłonie w piątki.
- Jak?
- Wyjdź stąd. Już. Teraz.
- Ale...
- Wyjdź! - warknął cicho, zagryzając swoją dolną wargę do krwi.
Wariuje. Siada mu na głowę. Całkowicie.

~*~

- Szlag mnie zaraz trafi. Dlaczego on do cholery nie odbiera? - warknął Hoseok, rzucając telefonem w kąt. Skrzywił się, wsuwając dłoń w swoje włosy, czochrając je.
- Uspokój się, ostatnio jesteś nie do zniesienia, mam tego dość. - mruknął Kevin, wychodząc z łóżka. Bez jakiegokolwiek skrępowania przysiadł nagi na jego kolanach, na co młodszy westchnął, nie będąc w nastroju na zabawy.
- Bo mnie to wkurza. Odbiera telefony od każdego, tylko mnie ignoruje.
- Widocznie ma cię gdzieś, albo go czymś wkurzyłeś.
Hoseok spojrzał na niego nieco zaskoczony. Nie sądził, by Tae nagle przestał go lubić, z drugiej strony przecież do niczego między nimi nie doszło, poza... Właśnie.
Czyżby to przez tamtą noc? Byłoby to logiczne, jednak przecież on już od dawna był nieswój. Przeszkadzało mu to szalenie. Był zazdrosny, gdy z innymi rozmawiał normalnie, podczas gdy go traktował od jakiegoś czasu jak powietrze.
Spojrzał na Kevina, który pisał smsy siedząc mu na kolanach. Ten to nigdy niczym się nie przejmował. Był cwany, wiedział czego chce i nie znosił sprzeciwu. Czasami miał wrażenie, że w ogóle mu nie zależy. Czemu więc kazał Tae o tym zapomnieć, a został z Woo? Przecież nie był wtedy aż tak pijany. Wiedział co robił, chciał się z nim kochać i naprawdę kochanie się z nim było czymś niesamowitym. Te rumieńce, nieśmiałe pocałunki. Czuł się... pewnie. Kochany i ważny.
Przy Woo było mu dobrze, seks z nim to bajka, jednak nawet nie mieli o czym rozmawiać. Brakowało mu poczucia humoru, był egoistyczny, nie miał zamiaru na jakieś ckliwe, romantyczne gesty. Czasami go to denerwowało, jednak kolejna noc szybko sprawiała, że takie myśli ulatywały z jego głowy.
Czy teraz jednak powinien w tym siedzieć? Czy lepiej będzie jak pojedzie do tego smutnego kosmity i będzie go błagać o wybaczenie? Coś musiał do niego czuć, skoro mu się oddał. Wiedział, że to jego pierwszy raz, zaś nic innego nie mogło być powodem wyjazdu.
Tae... Przecież od zawsze go do niego ciągnęło, ale nigdy nie starał się tego pogłębić tak naprawdę. Potem uciekł do Kevina, który był starszy, bardziej doświadczony. Zapomniał chwilowo o wyszczerzonym głuptasie. Czemu więc w tej chwili ma ochotę na tamte wargi, nie zaś te obok niego?
- Kevin... Kochasz mnie?
- Co? - starszy spojrzał na niego zaskoczony, po czym skrzywił nos, wywracając oczami. - Kocham się z tobą kochać.
- Pytam, czy kochasz mnie, czy tylko seks?
- Zadajesz głupie pytania. Nie mierzę tego taką kategorią. Jest mi z tobą dobrze, ale nie nazwę tego miłością. To luźna relacja, tyle. - wzruszył ramionami.
- Rozumiem. Ja ciebie też nie kocham. - mruknął, zaciskając nieco wargi.
- To dobrze, jesteśmy dorośli, nie bawmy się w jakieś miłostki.
- Masz rację. Skończmy to.
- Co? - Kevin aż się poderwał, zaciskając długie palce na telefonie.
- Spałem z innym.
- HOSEOK! - warknął, przysuwając swoją twarz do jego. - Jeszcze mi powiedz, że to przez to ten gnojek się nie odzywa!
- Uh... - spuścił nieco głowę. Szlag by to.
- Nie! Hoseok! Nie mów, że spałeś z tą pierdołą?!
- Możliwe. Nie twój interes.
- Ty dupku! - uderzył go w twarz. - Wiedziałem, że coś jest nie tak. 'Nie budź Hoseoka, ma kaca'! - przedrzeźniał głos Kima. - Ja czułem, że to nie tak! Jebaliście się do cholery! Kurwa mać! A on zawsze patrzył na mnie z nienawiścią! Nigdy nie przywitał mnie tak miło jak reszta! - warknął, odsuwając się od młodszego. Złapał za swoje ubrania i szybko zarzucił je na siebie. - Nienawidzę cię, ale nie martw się. I tak Soohyun ma większego i lepiej się pieprzy. Miło było wracać po kiepskim seksie z tobą i dostać porządnie w dupę.
Hoseok rozchylił usta zaskoczony. Nie spodziewał się takich słów.
- Tobie naprawdę ciężko zrobić dobrze, skoro masz wiadro zamiast dupy. - mruknął i ruszył w stronę łazienki, gdzie zamknął się zanim rozwścieczony blondyn dorwał się do klamki.
Nagle wszystko stało się jasne. Nawet go to nie zabolało, w końcu podjął dobrą decyzję.

~*~

Wybiegł z samochodu i z wielkim pudełkiem truskawkowych czekoladek wszedł do wysokiego budynku, w którym według jego informacji miał przebywać V. Był zestresowany, kręciło mu się w głowie. Musiał go zobaczyć.
Otworzył drzwi prowadzące do ogrodu. Rozejrzał się dookoła, przemierzając wykładaną kamieniem ścieżkę. Nie potrzebował wiele czasu, by dostrzec te rozczochrane włosy w niewielkiej altance. Nie zastanawiając się nad niczym pobiegł w tamtą stronę.
- Tae! - powiedział donośnie, wchodząc do środka. Na chwilę aż go wcięło. Młodszy wyglądał strasznie. Podkrążone, zaczerwienione oczy. Strasznie schudł, wyglądał jak śmierć.
- Hyung? - spojrzał na niego tymi smutnymi źrenicami, rozchylając usta w zaskoczeniu. - Co ty tu robisz? Nie chciałem was oglądać.
- Nas, czy mnie? - odparł, podchodząc do niego. Wręczył mu czekoladki i przysiadł obok. Nie wiedział za bardzo jak się zachować, nie przemyślał tego, postanowił po prostu być szczery.
- Ciebie w szczególności. - przytaknął, wbijając wzrok przed siebie.
- Wiem i chcę to zmienić.
- Nic nie zrobisz. Nie jesteś w stanie.
- Mogę, wierz mi.
- Nie uwierzę, nie potrafię.
- Daj mi ostatnią szansę. - złapał go za dłoń, przyciągając ją do swoich ust. Musnął je czule, wpatrując się z uwagą w te nieszczęśliwe maleństwo.
- Nie chcę. I tak już raz się zawiodłem.
- Naprawię to. - zsunął się z ławki i przyklęknął pomiędzy jego udami. Taehyung otworzył szerzej oczy. - To z mojej winy jest z tobą źle, prawda?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Wiem, że to przeze mnie. Ja... Zerwałem z Kevinem, nie kocham go, to bez sensu. - spojrzał mu w oczy, zaciskając dłonie na jego długich paluszkach. - Ja... Naprawdę z tobą czułem się inaczej. Tamta noc była najlepszą i chcę mieć cię już zawsze przy sobie.
- Piłeś, czy dzisiaj może coś brałeś? - westchnął młodszy, zaciskając wargi. Wyglądał tak smutno...
- Po prostu wsłuchałem się w to, co mówi mi serce. Chcę ciebie, TaeTae. - uniósł się nieco i wpił czule w jego wargi, gładząc jedną dłonią po policzku. Po chwili odsunął się, wpatrując w mokre policzki chłopaka.
- Hyung... Ja... Nie zniosę kolejnego razu... - wyszlochał, chowając twarz w dłoniach.
- Nigdy cię już nie zostawię.
- Nie. Ja mam dość tego wszystkiego! Mam dość miłości, ciebie, uczuć! Wyrwij moje serce z piersi i je zabierz, chcę tylko spokoju.
- Tae... - nie takiej reakcji się spodziewał. Coś go ścisnęło w środku.
- Hopie... Ja cię naprawdę kochałem. Cały czas starałem się być blisko ciebie... Teraz, gdy chciałem żyć bez ciebie, ty nagle się tu zjawiasz. Kiedy znowu ci się odwidzi i zostawisz mnie samemu sobie?! - spojrzał na niego zapłakany, drżąc. Hope niepewnie złapał go w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nigdy. Nie pozwolę, byś płakał. Przysięgam.
- Nie przysięgaj, pokochaj mnie tylko... Niczego innego nie potrzebuję.
- Pokocham.
- Kochaj mnie aż nie odejdę...
- Będę, Tae.
- Kocham cię hyung. Do zobaczenia!

Strzał. Brzuch Hoseoka zaczął krwawić. Spojrzał zszokowany na Tae, który przyklęknął przy nim i ucałował jego wargi czule.
- Ja... Nie mogę pozwolić Ci tu zostać.
- Ale... Tae... - wyjąkał, łapiąc się za ranę od postrzału. Nie rozumiał. Przecież go kochał!
- Wziąłem tabletki, niedługo umrę, nie zniosę kolejnego życia bez ciebie, Hoseok. Musisz pójść ze mną. - uśmiechnął się młodszy, kładąc się obok niego na zakrwawionej posadzce.
- Tae...
Powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Nie chciał umierać. Chciał żyć, bawić się, tańczyć. Chciał... być z nim, ale nie w zaświatach.
Pojedyncza łza spłynęła z jego oczu.

~*~

-Hoseok! Hoseok, obudź się!
Słyszał stłumione głosy. Niemrawo rozchylił oczy. Biel, wszędzie biel. I twarze reszty chłopaków z zespołu.
Ból w brzuchu. Szlag. Dopiero teraz sobie przypomniał.
- Ach! - jęknął, opadając z powrotem na łóżko. Jimin przyszpilił go za ramiona do materaca.
- Leż. Nie możesz się ruszać, bo rana się otworzy.
- Tae... Gdzie Tae? - spojrzał na chłopaków, którzy nieco zestresowani wymienili dziwne spojrzenia. - Ej! Co jest?
Nie. Nie mógł umrzeć! Przecież to nielogiczne!
- On... - zaczął Rap Monster.
- Jest w szpitalu psychiatrycznym. - zakończył Jungkook, przegryzając dolną wargę. - Prawdopodobnie albo zamkną go tam, albo trafi do więzienia za próbę morderstwa.
- Co? - jęknął, łapiąc si za głowę. Co za paranoja.
- On nie jest normalny, jak mógł chcieć cię zabić? - westchnął Yoongi, odchylając się na krześle. - Cudem cię wyratowali, minuta i wąchałbyś kwiatki od spodu. Pieprzony psychol.
- Suga! - Jin spojrzał na niego karcąco. - Oszczędź sobie.
- Nie mam zamiaru.
Hoseok przymknął na chwilę powieki. Nadal nie dochodziło do niego, że Tae mógł go zamordować. Że zdołał wystrzelić. Nie chciał w to wierzyć. Jego mały, słodki kosmita nie był przestępcą.
- Mogę się z nim zobaczyć?
- Czy ty... - zaczął Min, jednak Nam mu przerwał.
- Możesz, jest tutaj, ale na innym oddziale.
- Zabierzesz mnie tam?
Blondyn skinął głową i pomógł mu wejść na wózek, po czym ruszył z nim w stronę.
Hope stresował się. Miał mętlik w głowie i nie wiedział, czy bardziej się o niego bał, czy bardziej był na niego wściekły.
Przejechał przez odpowiednio oznaczone drzwi, starając się uspokoić. RM musiał chwilę porozmawiać z lekarzem, zanim w ogóle ich wpuścili, co dodatkowo go irytowało. Dopiero po dłuższej chwili wjechali do białego pomieszczenia, gdzie w kącie siedział Tae, wpatrujący się nieco tępo w czystą ścianę.
- Tae... - odparł i dał znak Kimowi, by zostawił ich samych.
Młodszy spojrzał na niego dopiero po dłuższej chwili.
- Żyjesz... To dobrze.
- Tae... Dlaczego.... - wyjąkał, przysuwając się do niego. Czemu ta piękna twarz była teraz tak przerażająca?
- Bo cię kocham. Miałem umrzeć, nie mogłem cię tu zostawić, cierpiałbym, gdybym w nowym wcieleniu cię nie miał przy sobie.
- Taeś... Ale... Przecież mogliśmy być szczęśliwi...
- Chcę umrzeć. Potrzebuję nowego życia. Czystego jak ta ściana. Będzie fajnie, hyung... Umrzyjmy razem i odrodźmy się po raz drugi. Wtedy nie będzie Kevina i nigdy nas już nic nie rozdzieli! To świetny pomysł, Hoseok! - uśmiechnął się szeroko i złapał starszego za ręce. Przyklęknął przy nim, patrząc w oczy starszego z nadzieją i radością. On... pierwszy raz od miesięcy był szczęśliwy. Dlaczego? Jak to się stało, że był tak zniszczony?
- Taeś... Żyjmy razem i się kochajmy... Tutaj... W tym życiu...
- Nie chcę Hopie. Proszę... Umrzyj dla mnie... - uśmiechał się jeszcze przez chwilę, po czym nagle w jego oczach pojawiły się łzy. - Zabij się hyung, proszę. Nie chcę, byś żył! - oparł głowę na jego kolanach, łamiąc biedne, hoseokowe serca na kawałki. - Umrzyj, jeśli mnie kochasz, ja też umrę...
Szatyn pociągnął nosem, gładząc czule włosy chłopaczka.
Nie wierzył w to, co widział. On był chory. Zwariował. Przez niego. Przez jego ślepotę i głupi związek z Kevinem. Zniszczył tego malucha...
- Tae, proszę... - złapał go za ramiona i przyciągnął do siebie. Musnął czule jego usta, starając się zapanować nad słonymi kropami, które spływały i po jego policzkach.
- Zabiję cię, hyung. Zabiję, zabiję, zabiję...

To ja Cię zabiłem, kochanie... Wybacz mi...

// Komentarze mile widziane. Fajnie byłoby wiedzieć, czy komuś się spodobało ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro