Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień miał rozpocząć się jak zwykły dzień. Pełno nauki w szkole, rozmowa uczniów na korytarzach, czy też słuchanie McFlurry na nudnej lekcji numerologii. Wszyscy przygotowywali się na ten dzień dokładnie tak samo, jak na ten poprzedni i jeszcze poprzedni. Tak naprawdę nic ciekawego nie miało się wydarzyć. Oczywiście jakby nie patrzeć, życie Huncwotów nigdy nie jest nudne i w sumie, to Huncwoci nigdy się nie nudzą.

Ale dzisiejszego dnia, coś miało stanąć na ich drodze. Niespodziewanie przez ich otwarte na oścież okno wleciała nuda, wraz z mroźnym wiatrem. James po imprezowej nocy nie odczuwał praktycznie nic. Jego załamanie nerwowe ze względu na Lily nie polepszyło się ani na trochę. Wręcz przez wczorajsze wydarzenie, jakby cała nadzieja wręcz pękła, jak mydlana bańka. Myśl o powodzeniu się z Lily legła całkowicie w gruzach, ponieważ on powiedział trochę za dużo, a ona nigdy mu nie wybaczy.

Lily zaraz po wstaniu z łóżka automatycznie przypomniała sobie o tym, co spotkało ją wczorajszej nocy. Aż ze zdenerwowania zrobiły jej się rumieńce na twarzy. No, ale przepraszam. Jak oj mógł jej to zrobić? Do tej pory myślała, że James jest w jakimś stopniu w porządku, ponieważ dziewczyny tak się za nim wystawiały, ale to już była przesada. On nie powiedział jej tego, kiedy byli sami, ale w pokoju było kilkadziesiąt osób. Została przed nimi ośmieszona i nie mogła się już pokazać na oczy. Czuła po prostu wstyd.

Ruda wstała z łóżka, przebrała się i natychmiast pobiegła do Wielkiej Sali, w której zamierzała zjeść śniadanie. Jadła tak szybko, jak nigdy w życiu. Nie chciała siedzieć tam długo, wręcz chciała od razu wybiec z sali, najlepiej jak najdalej, ale coś ją powstrzymywało. Spotkało ją coś, przez co nie mogła się ruszyć i jedyne co potrafiła w tej chwili, to siedzenie w miejscu i patrzenie się w pustą przestrzeń.

Gdy wreszcie uświadomiła sobie, że siedzi od pół godziny i nie robi tak właściwie nic było już za późno. Próg drzwi jadalni przekroczyli jej przyjaciele, których aktualnie nie chciała w ogóle widzieć. No bo po co? Tylko sprawili jej ból, a na dziewczynach po prostu się zawiodła. Nie chciała od nich niczego, tylko pomocy i wsparcia, ale nawet tego nie otrzymała.

Nie miała siły ani na rozmowę, ani nawet na oddychanie tym samym powietrzem, co ludzie, z którymi otacza się na codzień. Potrzebowała czegoś innego. Nowego.

-Hej Lily - uśmiechnęła się Marlena.

-Jasne. - Mruknęła Lily.

Wreszcie Evans zdołała przełamać barierę strachu i wstała wściekle z miejsca, zmierzając w stronę wyjścia.

-A tej co?- zapytał Syriusz, który jak zwykle nie wiedział co było nie tak z zachowaniem przyjaciela wczorajszej nocy.

-Jak to co? Mam ci pokazać nagrania z imprezy, czy co?

-James, to co zrobiłeś nie było w porządku- Spokojnie powiedziała Katherine.

-A ona to co? Aniołek?

-Czego byś się po niej spodziewał, hę? - Krzyknęła wreszcie Dorcas - Pozwoliłeś, by ktoś ją nazwał szlamą! To co zrobiła było tak niewinne w porównaniu do twojego zachowania!


Dorcas juz zamierzała wyjść, gdy jednak zobaczyła co się dzieje. Otóż kiedy Lily już miała wychodzić ktoś ją pchnął. I to nie byle kto. To Tomas McLagen - krukon, zaciekle rywalizujących z Jamesem Potterem od wielu, wielu lat. Chłopak o szalonych, brąz oczach i równie szalonym, porywczym charakterze. Mający niesamowite wyniki w nauce i zaskakujące podejście do świata, wprawiał w zakłopotanie niejedną dziewczynę w swoim otoczeniu.

Lily patrzyła się na niego dosyć długo. Jak dla niej – za długo. Nie chciała ukazywać swoich uczuć, chociaż tak naprawdę poczuła bardzo wiele. Przecież nie każdemu się zdarza wpaść w ramiona przystojnemu brunetowi. Co takiego ona zrobiła, by wreszcie los się do niej uśmiechnął? Może dzisiejszego dnia się coś zmieni?

James nie do końca był z tego wszystkiego zadowolony. Evans przez cały czas patrzyła się w oczy Tomasowi, chociaż nie powinna tego robić. Ona bardzo dobrze wiedziała, jak chłopcy się nienawidzili, a Potter nie rozumiał tylko jednej rzeczy. Mianowicie w jaki sposób McLagen zwrócił na nią uwagę? Lily była tylko i wyłącznie jego i nikt przenigdy nie miał prawa...

I właśnie w tej chwili James przypomniał sobie, że w tej chwili Lily go wręcz nienawidzi, i że zarówno on jak i Tomas będą sobie musieli szczerze porozmawiać. Oczywiście krukon był na lepszej pozycji, ale James postanowił sobie, że da radę i przemówi mu do rozsądku.

Dziewczyny patrzyły się na parę nadal stojącą wpatrującą się w siebie nawzajem, ale do czasu. Chłopak postanowił, że odezwie się pierwszy.

-Nic ci nie jest?

-Nie, ale dziękuję. Powinnam bardziej uważać.

-Odprowadzę cię do dormitorium. Nie chciałbym, żebyś wpadła jeszcze na jakiegoś chłopaka, ponieważ mogę nim być tylko ja.

Lily zaśmiała się głośno, ale zgodziła się i poszła za Tomasem. Najlepsza zemsta na świecie i okazja do poznania, kto wie, być może przyszłego męża...

Przy stole Dorcas i Marlena zaśmiały się.

-Miłość wisi w powietrzu- zanuciła Kat.

Na jej słowa James wbił w jedzenie widelec i wykrzywił twarz. Musiał szybciej wymyślić jakiś plan.

-No, no, Rogasiu, już nie musisz się przejmować Rudą Furią. Znajdziesz sobie inną.

-Oczywiście. Przecież jestem James Potter. Najseksowniejszy chłopak w całym Hogwarcie- te słowa wypowiedział głośno, a McGonagall, słysząca każde słowo, spojrzała na niego z litością.

-Zaraz, zaraz... A co ze mną?!

-Łapciu. Ty będziesz zaraz po mnie.

-Dlaczego po tobie? Jestem od ciebie przystojniejszy!

-Nieprawda!

-Prawda!

-Nieprawda!

***

Kiedy dziewczyny weszły do dormitorium, spotkały tam Lily.

-No i jak było? Opowiadaj! – pisnęła Dorcas, ale dopiero po chwili uświadomiła sobie, że się na siebie obrażają.

Lily spojrzała się na nią surowym wzrokiem, który od razu złagodniał, a dziewczyna uśmiechnęła się.

-Już nie jestem na was zła, no co wy – zaśmiała się serdecznie i rozłożyła ramiona, w które dziewczyny wpadły.

-Tak się cieszę, że nie jesteś już zła – szepnęła Katie.

-Naprawdę, nie chciałyśmy, żeby tak wyszło.

Po chwili wszystkie się puściły i ułożyły na łóżku. Niewiele mówiąc, po prostu patrzyły się na siebie, ciesząc się, że są razem. Dopiero wtedy zrozumiały, jak ważna jest przyjaźń i to, że mają siebie nawzajem. Lily nie mogłaby bez nich żyć. Były dla niej wszystkich.

W pewnym momencie Alicja popatrzyła się na zegarek i podskoczyła.

-Dziewczyny, muszę na chwilę iść do profesora Logana. Zaraz wracam.

Szybko wybiegła z dormitorium, a dziewczyny popatrzyły się po sobie. To była ich jedyna szansa i musiały ją wykorzystać. Evans nie chciała spotkać Jamesa, ale musiały iść do chłopaków, albo chociaż zabrać mapę.

-Myślicie, że nam ją dadzą?

-Nie dadzą – stwierdziła Dorcas. – Dlatego musimy ją zabrać...

-Jaki jest plan? – Katie nada nie wiedziała, czy to co robią, jest dobre.

-Nie ma planu. Musimy działać szybko i niepostrzeżenie. – Lily od razu podchwyciła tok myślenia przyjaciółki.- Dor, dowiesz się, gdzie trzymają mapę, Kat ty – jak się jej używa, a ja zadbam o jej posiadanie.

-Tylko musimy to zrobić szybko. Alicja może w każdej chwili wrócić – stwierdziła Marlena.

-A jak się nie uda?

-Musi.

***

Dziewczęta szybko zeszły do pokoju wspólnego, gdzie jak zwykle siedzieli Huncwoci. Dopiero za jakąś godzinę powinni pójść do swojego dormitorium, więc Gryfonki miały szczęście. Podeszły do nich, Lily trochę bardzo od niechcenia, ale zrobiłaby wszysto dla przyjaciółek. No niestety nie poszczęściło jej się dzisiaj.

-Co was tu sprowadza, dziewczynki? – pierwszy odezwał się Syriusz, który je zauważył, nie ukrywając swojego zdziwienia. Dobrze znał Evans, a ona nigdy by nie ośmieliła się rozmawiać z kimś, na kogo jest zła.

-Alicja nas opuściła, dlatego stwierdziłyśmy, że pójdziemy do was – uśmiechnęła się uroczo Dorcas, ale Syriusz na szczęście nie złapał w tym żadnego podstępu. – poza tym, chciałam z tobą porozmawiać.

-Skora tak...

Syriusz podał jej rękę i chciał wyjść z pokoju, ale ta go zatrzymałą pokazując inną sofę, na której chciała usiąść. Chłopak wzruszył tylko ramionami, ale spełnił jej prośbę.

-Ja też chciałam z tobą zamienić słówko- szepnęła Kat do Remusa.

-Coś się stało?

-Dawno nie rozwialiśmy.

-Dzisiaj rano – skrzywił się.

-Właśnie. Nie uważasz, że powinniśmy rozmawiać częściej? – Katherine zaczęła coraz bardziej zmyślać, ale Remus również się zgodził.

Wreszcie skończyło się na tym, że razem zostali Lily, Marlena, Peter i James. Wszyscy siedzieli w ciszy, bo nie potrafili wymyślić jakiegokolwiek tematu do rozmowy.

Wreszcie ze sofy wstała Dorcas i Syriusz i skierowali się w stronę przyjaciół, ale nie zamierzali się tam zatrzymać. Natomiast jednak, kiedy Meadowes przechodziła obok Lily, szepnęła jej do ucha: dolna szafka na drugim końcu pokoju. Remus. I odeszła za chłopakiem.

Marlena i James zauważyli to i patrzyli się na Rudą podejrzliwym wzrokiem. Lily spojrzała się na przyjaciółkę, mówiąc w myślach „zaraz ci wszystko powiem", ale też zastanawiała się nad słowami przyjaciółki.

W następnej sekundzie podeszła do nich Kate i szepnęła coś na ucho Marleny, na co ta pokiwała głową. Później dziewczyna odeszła razem z Remusem.

-Wiecie co? Idę do pokoju – powiedział James i wstał z miejsca.

-Nie!

Lily w tej chwili już wiedziała co ma zrobić, by uratować dziewczyny i żeby ich plan się powiódł. Musiała to zrobić, żeby dowiedzieć się o powodzie okłamywania Alicji.

-Muszę tobą porozmawiać – dodała.

Chłopak spojrzał się na nią zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się ten zadziorny uśmiech, którego Lily nienawidziła tak bardzo.

-Wyjdźmy stąd.

-Dobrze, tylko powiem Marlenie, że wychodzimy.

Lily podeszła do przyjaciółki i szepnęła jej na ucho.

- Dolna szafka na drugim końcu pokoju. Remus. Teraz do ciebie należy najważniejsze zadanie. Nie spieprz tego.

Po tym od razu odeszła za chłopakiem. Nie chciała tego robić, ale była zmuszona. Zrobiłaby wszystko byleby dowiedzieć się prawdy. Nawet umówić się z Jamesem...

-Co chciałaś mi powiedzieć? - uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Przepraszam? To raczej ja oczekiwałam od ciebie przeprosin.

-Zaraz... Najpierw mówisz mi, że chciałaś mi coś powiedzieć, a teraz żądasz przeprosin?

-Chyba słyszałeś co powiedziałam przed sekundą. Jak mam rozmawiać z kimś, kto nie ma ani trochę żalu.

-Będziesz mnie teraz jeszcze obrażać? Zastanów się nad tym co robisz, bo nie będziesz codziennie otrzymywać od wszystkich przeprosin.

-Nie, to raczej ty powinieneś się zastanowić nad tym, że kiedyś skończą ci się te twoje dziewczynki, którym będzie zależało tylko na twojej ładnej buźce.

Lily odeszła od niego i skierowała się do pokoju wspólnego, ponieważ stali na korytarzu. James stał przez cały czas w miejscu i myślał o tym, co powiedziała mu dziewczyna. Wypowiedź Evans miała jakiś sens...

*********

LUDZIE CAŁY ROZDZIAŁ ZMIENIONY, DLATEGO NASTĘPNY ROZDZIAŁ, KTÓRY JEST JESZCZE NIE POPRAWIONY, MOŻE WZBUDZAĆ PODEJRZENIA!!!!!!!!!

Naprawdę dawno nie pisałam żadnego rozdziału.
Niestety muszę wam powiedzieć,  że nie mam żadnych pomysłów na to opowiadanie.
Musze też wiedzieć, że ktoś to naprawdę czyta! Proszę, jeżeli wam się podoba dawajcie gwiazdki. Komentarzami też nie pogardzę.
Branox

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro