Rozdział 62 *Lily*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Został tydzień. Dokładny tydzień do końca roku i opuszczenia szkoły, w której spędziłam całe swoje życie.

To tutaj przeżywałam wesołe momenty z Dorcas i Kat.

To tutaj byłam wściekła na Jamesa, za to, że w ogóle istniał.

To tutaj, byłam zakochana, właśnie w Jamesie Potterze.

To tutaj przeżywałam przygody z Huncwotami.

To tutaj wlepiłam około stu szlabanów na tydzień też Huncwotom.

To tutaj uczyłam się do sprawdzianów i zadań z Remusem.

To tutaj spędzałam wspaniałe święta z przyjaciółmi, których traktuje jak rodzinę.

Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że tutaj jest mój prawdziwy dom. Nie w świecie bez czarów, gdzie kiedyś bardzo chciałam zostać lekarzem, tylko tutaj. W świecie magii, która otacza nas każdego dnia. Dzięki której pomagamy sobie w życiu codziennym. W sumie to dopiero teraz doceniam moje szczęście. Jestem mugolem, ale mogę uczyć się magii. Jakie to niesamowite!

Powinnam to zauważyć już wcześniej. Docenić ten dar, którego mogła dostać tylko ograniczona ilość osób. Miałam tak niewiarygodne szczęście, że wybrano mnie do tej szkoły. Tylko dlaczego, ja dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę?

***

Znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę i jesteście zatopieni w rozterkach bohaterów, a tu nagle ktoś wchodzi do pokoju i wszytko niszczy?

Otóż ja tak.

Czytałam spokojnie książkę, która mnie naprawdę wciągnęła i siedziałam w jednym miejscu bez przerwy już od drugiej godziny. Wtem nagle do pokoju wpadł James, przez co przestraszona podniosłam się z siedzenia.

-Co ty robisz? Przestraszyłeś mnie! - położyłam ręce pod boki i czekałam na jego sensowną odpowiedz, gdyż naprawdę zdenerwowało mnie to, co zrobił.

-Szybko, Lily. Musisz ze mną iść - Wziął mój kufer i zaczął do niego wrzucać przypadkowe ubrania.

-Zostaw to! - Wyrwałam mu z rąk moją bluzkę - Co ty robisz?!

-Musimy uciekać Lily. Oni myślą, że to ja... Oni są przekonani, że to ja... Musimy już iść... - Zaczął mamrotać, a ja przestraszyłam się nie na żarty.

-Gdzie uciekać? Co ty znowu zrobiłeś? - Zaczęłam tracić cierpliwość.

-Po prostu spakuj się i chodź! - Krzyknął wstając, a ja prędko zrobiłam to co kazał, ponieważ byłam naprawdę bardzo przerażona. - Musimy uciekać z Hogwartu.

Nie rozumiałam go.

-Czemu uciekać? James, na Merlina! Co ty zrobiłeś?! - Tym razem to ja Krzyczałam.

-Przysięgam, że opowiem ci w drodzę, tylko do jasnej ciasnej się pakuj! - Kiedy obiecał mi, że powie o co chodzi nie protestowałam już.

Skończyłam pakowanie po kilku minutach i stanęłam koło niego z zapakowaną walizką.

-Jeżeli naprawdę musimy uciekać, to weźmy ze sobą innych - postawiłam warunek - Przecież ich potrzebujemy.

-Dorcas, Syriusz, Remus i Peter są już na dole.

-A Marlena, Alicja i pozostali? - Nie mogłam uwierzyć, że ich zostawiamy - Przecież będą się martwić.

-Wyślemy im sowę, czy coś - machnął ręką i zabrał mi walizkę - A teraz chodź.

Posłucham się go i zeszłam za nim po schodach. James zjechał po poręczy, a ja z walizką zeszłyśmy normalnie po schodach.

-Czyli naprawdę chcesz to zrobić? - Spojrzałam na Dorcas, która z niedowierzaniem wpatrywała się w Jamesa - Mamy uciekać?

-Musimy się tylko stąd wydostać. Do doliny Godryka, lub nawet Hogsmeade. W Hogwarcie nie jest już bezpiecznie.

-Na Merlina, James! Myślałam, że tylko żartujesz z tą ucieczką! - Dor była wyraźnie zdenerwowana.

-Już jedną osobą zginęła przez nasze niedopatrzenie. Dokładnie przez śmierciożerców i to jeszcze na terenie Hogwartu, Dor. Nie mogę pozwolić sobie, by wam coś zrobili.

-Może mi ktoś wreszcie wytłumaczyć co tu się dzieje? - Syriusz w końcu zadał pytanie, na które ja od całego czasu chciałam uzyskać odpowiedź.

-Kiedu wyjdziemy z Hogwartu - powiedział pospiesznie? - Lily, dasz radę zmniejszyć te kufry - zapytał.

-Czwarta klasa transmutacji, James - westchnęłam i zrobiłam to o co poprosił.

***

Godzinę później byliśmy już głęboko w zakazanym lesie. Napisałam lis do pozostałych z informacją o naszej ucieczce. List od razu po przeczytaniu powinien ulec samodestrukcji.

James opowiedział historię, którą tak bardzo chciałam poznać. Nie spodobało mi się to, co chciał zrobić.
Choć przyznał się do błędu, nadal uważam, że coś takiego jest karygodne. Na szczęście, że temu chłopakowi się nic nie stało!

-Lily, przepraszam - Usłyszałam to poraz setny w ciągu tej godziny - chciałem po prostu się zemścić.

Prychnęłam na jego słowa. To była najgłupsze zemsta jaką kiedykolwiek widziałam.

-Przypominam ci, że to jego przez ciebie, James, jesteśmy teraz tutaj - wskazałam na ciemne konary drzew - powinniśmy teraz być na kolacji, gdzie najedlibyśmy się do syta i wypili, a teraz tak naprawdę nie mamy nic.

Całe szczęście Dorcas miała przy sobie paczkę ciasteczek, a ja wzięłam wodę dla nas wszystkich z kuchni.

-Tutaj - odezwałam się po chwili ciszy i stanęłam, tak jak wszyscy pozostali.

James przytaknął i podał mi pustą butelkę wody, a ja wyczarowałam z niej świstoklik.

-Czyli gdzie teraz?

-Najpierw do doliny Godryka, do mojego domu, a później się zobaczy.

Posłusznie zrobiłam to co chciał. Dotkneliśmy butelki w tym samym czasie i telepotowaliśmy się.

***

Postanowiłam, że Huncwoci skończą się na 70 rozdziale. Jeszcze tylko kilka do końca :'(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro