Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wakacje. Tak upragniony czas wolny od szkoły. Co prawda bez przyjaciół było nudno ale i tak miało się dużo do roboty.

Został jeszcze miesiąc do Hogwartu. Wszyscy chcą jeszcze wykorzystać cały sierpień na odpoczynek i zabawę.

James szedł ze swoimi rodzicami po parku. Byli na letnim spacerze i wracali właśnie do domu. Pan Potter z synem wygłupiali się i śmiali. To właśnie po nim Rogacz jest takim rozrabiaką. Mama Jamesa to oaza spokoju. Aż trudno jest wyobrazić sobie, że dwa różne charaktery się kochają. No cóż. Podobno przeciwieństwa się przyciągają.

W pewnej chwili Rogacz usłyszał charakterystyczny dźwięk aportacji. Po kilku sekundach zauważył rudą burzę loków. Dziewczyna płakała. Ubrana w cienki płaszcz, jeansy, T-shirt i baleriny szła łkając  i co chwilę przecierając oczy ręką.
James podbiegł do niej szybko.
Dziewczyna się w niego wtuliła i szlochała cicho w jego ramię.

-Już dobrze - pocieszał ją - Co się stało?

-Petunia wyrzuciła mnie z domu... - Przerywała co chwilę głośnym szlochem - Jest przypisany na nią i mnie wyrzuciła bo trochę się pokłóciłyśmy - znów zaczęła płakać.

-Możesz zamieszkać u nas przez resztę wakacji.

-James, nie. Ja nie mogę tak po prostu...

-Nie masz nic do gadania! Przecież i tak nie masz gdzie iść...

-Ech, no dobrze... - Dziewczyna nie była pewna swoich słów. Jak mogła się 'wprowadzić' do domu państwa Potterów, kiedy rodzice Jamesa nie zgodzili się? Oni nawet nic nie wiedzieli!

-Jamie, kto to jest? - Dwójka przyjaciół kompletnie zapomniała, że mama i tata Rogacza stoją koło nich.

-Mamo, tato, poznajcie Lily. Moją dzie... przyjaciółkę z Hogwartu. Chciałbym...

-Przecież wszystko słyszeliśmy, nie musisz opowiadać. Tak się stało, że Syriusz pojechał z kimśtam w góry, więc mamy jeden pokój wolny...

-Och, dziękuję. Naprawdę dziękuję.

-Nie musisz kochanie - do rozmowy dołączyła się pani Potter - A teraz chodźmy już do domu. Ostatnio zrobiło się całkiem gorąco.

Po tych słowach wszyscy skierowali się do domu państwa Potterów.
Dom Jamesa był duży. Dosłownie wyglądał jak willa. Na pierwszym piętrze mieściła się kuchnia - serce tego domu. Później, tuż po lewo był wielki salon, a po prawo, długa jadalnia. Przy salonie była także jedna duża łazienka. Na drugim piętrze były cztery sypialnie - Lily kompletnie nie wiedziała po co im to wszystko, skoro mają tylko jedno dziecko. "Jamie zaprasza dużo kolegów na noc. Opłacało się robić te dwa pokoje" - wytłumaczyła się pani Potter. Na tym piętrze były też dwie łazienki, trochę mniejsze niż te na dole. Cały dom był ogromny. A ogród? Jak można się spodziewać też był ogromny. Miał wielki basen po środku i fontannę i mały park i w ogóle wszystko tam było. Dziewczyna nigdy jeszcze nie widziała tak obszernego budynku z ogrodem. A czytała dużo książek o historii magii i wiedziała, że stare rody czarodziejskie mają ogromne majątki w banku Gringotta. W końcu pokazano Lily jej pokój.

-Twoi rodzice powiedzieli, że Syriusz gdzieś pojechał. Z kim? I gdzie? - Zapytała gdy siedziała z chłopakiem w jego pokoju.

-Wziął Dorcas, a raczej to ona jego... Pojechali w góry z jej rodzicami. Eee w sumie to jutro powinni wrócić.

-To gdzie będą spali - Dziewczyna chodziła po pokoju i patrzyła na różne zdjęcia. Na jednym byli wszyscy Huncwoci, na kolejnym cała paczka, czyli Huncwoci, Lily, Dorcas i Ann, na kolejnym była sama Lily.

-Mamy jeszcze dwa pokoje - wyrwał ją z zadumy - Więc nawet gdyby Syriusz nie wyjechał miałabyś gdzie spać.

Reszta dnia była spokojna. Dopiero wieczorem, przy kolacji przyleciała sowa z prorokiem wieczornym. Mama Jamesa zaczęła ją czytać i w pewnym momencie przerażona popatrzyła na nas.

-Piszą, że Voldemort zaatakował rodziny w Dolinie Godryka. Nakazali stałą czujność. - Zerknęła przez okno, wpatrując czegoś złego. Naszczęscie na podwórku było cicho i spokojnie - Zaatakował naszych sąsiadów!  Dlaczego my o tym nie wiemy?!

Przez resztę wieczoru pani Potter siedziała jak na szpilkach, podskakując co każdy szmer.
Wreszcie zapadła noc i wszyscy zapadli w głęboki sen...

Lily obudziła się po dziewiątej. Wzięła wczorajsze ubrania, poczym poszła do łazienki. Potem zeszła na dół do kuchni. Pani Potter krzątała się po kuchni.

-Słoneczko, zawołaj Jamiego na śniadanie.

Dziewczyna bez słowa poszła na górę. Zapukała do drzwi. Kiedy nie otrzymała zaproszenia weszła po prostu do pokoju. W pewnej chwili była pewna, że chłopak śpi, cały przykryty kołdrą, a w drugiej wiedziała już, że go tam nie ma. Szybkim krokiem zeszła do kuchni.  Bała się rozmowy z jego mamą. Już wczoraj pani Potter była bardzo zdenerwowana. Co będzie teraz?! Weszła do kuchni. Pani juz dawno zrobiła kanapki. Teraz należała herbaty do szklanek.

-I co? Nadal spał? Ja nie wierzę, że wychowałam takiego śpiocha! - Powiedziała przechodząc do jadalni.

-Tak właściwie to go tam nie było... - Lily nie wiedziała jak się ma wytłumaczyć. Właściwie to z czego ona ma się tłumaczyć?! Dziewczyna nie chciała tylko, żeby pani Potter, która tak naprawdę miała dość dużo lat, nie popadła w depresję z jej powodu.

-Jak to nie było? - Lily nerwowo przeczesała włosy.

-Och, proszę pani. Ja sama nie wiem. Weszłam do jego pokoju a tam go nie było. Co prawda mógł być gdzieś indziej, ale to bym wykluczyła, bo on długo śpi, wiec nie wstał by tak rano... Poza tym nawet gdyby wstał poszedł by do łazienki a tam też go nie było - Rudowłosa powiedziała to na jednym wydechu. Czuła się coraz dziwniej. Usprawiedliwiała się przed staruszką, choć niczego nie zrobiła - Ja się boję, że mogło mu się coś stać - Lily nie wytrzymała i wybuchła niekontrolowanym płaczem. Nawet nie wiadomo z jakiego powodu. Chyba bardziej z nerwów przed mamą Jamesa, niż przed tym, że mogło się mu coś stać. Lily przypatrywała się pani Potter. Kobieta miała twarz bez emocji. Dziewczynie wydawało się, że za chwilę upuści wszystkie szklanki.

-Nie martw się. Pewnie gdzieś poszedł, jak to on. On napewno wróci. Napewno...

***
Powracam!
Tak wiem...  Możecie mnie zabić... Ale patrzcie na to z dobrej strony... Jest rozdział!!!!!!!!!!!!!!!
Kolejny rozdział. Miały być krótkie i są. Mogliście zauważyć zmieniłam swoją nazwę na MrsDarknes. Ale to nadal ja!!! ;))

Branox
MrsDarkness ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro