Rozdział 27 *Katherine*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i od razu ziewnęłam. Przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegar. Od razu pożałowałam tego bo byłam już spóźniona na pierwszą lekcję.

O nie!

Jak zwykle muszę coś spaprać! Z prędkością światła ubrałam się i umyłam żeby i twarz. Spóźniłam się na śniadanie ale to nic. I tak przez cały dzień jem aż dwa jogurty i jabłko.

Zaczęłam tą dietę na początku sierpnia, kiedy zobaczyłam, że moja waga wzrosła do 50 kilo, przy moim małym wzroście!

Jestem jak gruba świnia. Pewnie dlatego Remus mnie nie chce.

Kilka łez mimowolnie spłynęło po moim policzku. Szybko je otwarłam i wyszłam z dormitorium. Na moich ustach pojawił się fałszywy uśmiech, który stosuje już od kilku miesięcy.

Szybko pobiegłam na lekcję, ale jestem aż tak niezdarna, że musiałam wpaść na chłopaka, który był jedną osobą w tym wielkim korytarzu. Świetnie! Teraz pewnie pomyśli, że jestem głupią niezdarą.

-Przepraszam - powiedziałam cicho i przymknęłam oczy. Nie chciałam patrzeć na bruneta. Pewnie patrzył się na mnie głupim wzrokiem.

-Nic się nie stało - odezwał się miłym głosem. Wreszcie postarałam się na niego spojrzeć i zobaczyłam, że się uśmiechał.

-Stało się. - Krzyknełam - Jestem idiotką. Musze już iść - wybiłam wzrok w ziemię i zaczęłam iść.

Chłopak był chyba zdziwiony moim zachowaniem.

-Nie, zaczekaj! - Zawołał i pobiegł za mną, łapiąc mnie za ramię. - Jestem Roy Stewart - podał mi rękę.

-Kat... Znaczy Katherine Whitney - zarumieniłam się.

-Miło Cię poznać. - Uśmiechnął się. - Niestety musze już iść na lekcje. Do zobaczenia!

Pożegnał się i pobiegł. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Może jednak ten dzień nie będzie taki zły?

Kiedy biegłam do klasy jak zwykle musiałam potknąć się o coś i upaść.
Wreszcie doszłam do klasy i zapukałam w drzwi. Usłyszałam słowo "proszę" i weszłam do środka.

-Przepraszam za spóźnienie - Pisnęłam, kiedy wszystkie oczy zwróne były na mnie.

-Co pani tu robi tak późno? - Zapytał nauczyciel - z tego co mi wiadomo, to zajęcia trwają już czterdzieści minut.

Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, wymruczałam jakieś przepraszam i poszłam do ostatniej ławki.
Co za wstyd! Dlaczego zawsze muszę być taka głupia! Mogłam nie przychodzić na tę lekcje.

----

Cały dzień skończył się niesamowicie szybko. Kilka razy spotkałam chłopaka, z którym się dzisiaj zdarzyłam. Dowiedziałam się, że jest na tym samym roku co ja, i że jest ślizgonem. Na początku nie byłam z tego zadowolona, ale był bardzo miły i uznałam, że niektórzy ślizgoni potrafią być mili. Umówiliśmy się na spotkanie jutro. To będzie wspaniały dzień.

-------------

Obudziłam się wcześniej niż Lily i Dor. Nawet Mary jeszcze spała. Chcąc ją unikać, od razu przebrałam się i załatwiłam wszystkie rzeczy w toalecie i poszłam. Dzisiaj jest dzień wyjątkowy, ponieważ zdecydowałam się zjeść normalne śniadanie (które i tak zwrócę).

Wyszłam z dormitorium i skierowałam się do wielkiej sali.
Kiedy weszłam od razu poczułam zapach budynku, czekolady, dżemu i gorącej cherbaty.

Po śniadaniu byłam na siebie tak cholernie zła, ponieważ zjadłam zbyt dużo rzezczy i widać było mój wielki brzuch.

Podeszłam do toalety, włożyłam sobie palce do gardła i zwymiotowałam.

---------

-Cześć, Kat - powiedział na powitanie chłopak i przytulił mnie. - To jak? Gotowa na spacer po błoniach?

-Jasne - uśmiechnęłam się do niego.

Wziął mnie za rękę i wyszliśmy. Poszliśmy pod jezioro.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Roy potrafił doprowadzić mnie do śmiechu w ciągu sekundy i w tym przypadku śmiałam się tak, aż rozbolał mnie brzuch. Poczułam się dziwnie słabo...

Chłopak w pewnej chwili przestał.

-Kat, musze co coś powiedzieć - zaczął. Ocho, jak Remus miał mi coś powiedzieć skończyło się albo na wilkołactwie albo zerwaniu - znamy się już kilka tygodni, a ja cię naprawdę polubiłem - powiedział - Wiem, że to dosyć dziwne, bo nie znamy się długo, ale ja czuję, jakbyśmy znali się wieki. Nie wiem czy wiesz co przez to rozumiem.

Pokiwałam energicznie głową, a mój oddech zaczął przyspieszać.

-Chciałbym w końcu mówić moim znajomym, że jesteś moja - złączył nasze palce, patrząc się na nie.

-Ta- Tak. Zgadzam się - odpowiedziałam na niezadane pytanie, po czym poczułam jak chłopak przybliża się do mnie i całuje lekko w usta.

-To co? Idziemy? - Zapytał i nie czekając na odpowiedź wziął mnie za rękę. Kiedy byliśmy już blisko szkoły poczułam się bardzo słabo i kiedy postawiłam krok, upadłam na ziemię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro