13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-To wszystko moja wina. To nie może być prawda!

~~~~~

Rano usłyszałam szepty więc powoli uchyliłam powieki. Rozejrzałam się po Skrzydle Szpitalnym, odgłosy dobiegały z okolic łóżka Jamesa. Stali przy nim inni huncwoci, więc postanowiłam podejść. Nie, to głupie, on wczoraj przyszedł a ja go zignorowałam. Nie podejde, nie zasługuje na to.

-Ciekawe co mu się śni, czemu się wierci. - powiedział... chyba Peter.

-Siedź cicho Peter. Rzuca się jak mucha, a ty mówisz że to ciekawe. - prychnął Black.
Ciekawe co mu się dzieje, i jak wygląda... Dobra wstaje, zarwałam się z łóżka troche z byt gwałtownie, i przewróciłam się. Tym właśnie zwróciłam na siebie uwagę.

-Mela, wszystko dobrze?

-Tak, tak nic mi nie jest. Jak z Jamesem?

-Wczoraj myślał na wieży astro..- mówił Lupin, ale mu przerwałam

-Wiem co się stało, i wiem że to wszystko moja wina, ale jak on się czuje?

-Nie wiemy, jest w śpiączce. - jak zawsze pesymista Syriusz.
Bez słowa usiadłam koło jego łóża, i przyglądałam się jego poobinanej twarzy. Po moim poloczku spłyneła jedna, jedyna łza smutku.
Wszyscy siedzieliśmy tak pół godziny bez słowa. W pewnym momencie Syriusz się odezwał.

-Dlaczego? Dlaczego to zrobił, dlaczego ty to zrobiłaś? Wszystko zaczęło się od tego głupiego poranku tydzień temu. Nikomu nie chciało się wstać, użyłaś drastycznych środków. Większość szkoły zna tą historię. Mówi się o nas jeszcze więcej niż zawsze, ale o dziwo nie chce tego. - Skończył z bardzo skomcentrowaną miną.
Po chwili ciszy ja wygłosiłam to co chodziło mi po głowie.

-Pamiętacie jak na pierwszym roku pomalowaliśmy wielką sale na pomarańczowo? Napisaliśmy że ''Dziękujemy za gościne w Hogwarcie i współczujemy wszystkim zebranym.'' Na wszystkich spadło konfetti. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Wszyscy się uśmiechneli.

-Albo jak sale do transmutacji zmieniliśmy w schowek na miotły, albo jak kotka Filcha zamieniła się niespodziewanie w mop? - rozkręciłam się. Wszyscy zaczęli chichotać.

~~~~~

-Halo? Mela śpisz?

-Co, o co chodzi? - szepnełam w połowie dalej będąc w krainie snów.

-Zasnęłaś.. yyy.. na łóżku Jamesa. - powiedział Syriusz. Hmm... Syriusz, uratował mnie. Może nie jest jednak taki zły.

-Coo? - powoli podniosłam się na nogi, i oczywiście musiało zakręcić mi się w głowie. Wiedziałam że pocałuję zaraz podłogę. Jednak poczułam czyjeś ręce na plecach. Powoli otworzyłam oczy, i zobaczyłam Syriusza.

-Uważaj niezdaro, bo jeszcze pogorszysz swój stan. - uśmiechął się flirciarsko.

-Ohh.. Black dzięki, jak zawsze niezdara Mela w akcji.
Tym razem baaardzo ostrożnie ruszyłam w stronę łóżka. Trafiłam tam bez problemu, i położyłam się.
Zaczęłam rozglądać sie po sali, nie było już nikogo. No dobra prawie, był poszkodowany i mój ''bohater''.

-Gdzie podziali się chłopcy?

-Poszli na kolację. - powiedział zamyślony huncwot. - Dalej zatanawiam się dlaczego, dlaczego się pociełaś? - spojrzałam z żalem na moją rękę.

-Dlatego że... Czułam się nie potrzebna, zawsze byłam tą gorszą. Tą chłopczycą. -zaczełam mówić coraz ciszej. - Może zaczne ubierać się ładniej, może będę dla innych milsza. Wtedy może komuś się spodobam... - nastała chwila ciszy po czym dodałam: Pomożesz mi?

-Ja? -zapytał zdziwiodny.

-Noo tak, ostatnio stwierdziłam że nie jesteś taki okropny i nie miły. -Nawracasz sie na dobrą ścieżkę Black - uśmiechnęłam sie lekko.

-Wow, nie wierze, ty powiedziałaś że nie jesten okropny? Panie i panowie zapamiętajcie ten dzień, w którym

-Melania powiedziała że nie jesten taki okropny!

-Nie drzyj ryja, bo zaraz bębenki mi wybuchną. - powiedziałam lekko zdenerwowana jegi entuzjazmem.
Ułożyłam się na moim lóżku, i gotowa do snu rzekłam:

-Dobranoc, i idź bo w twoim towarzystwie nie zasne.

-Hah, dobranoc śpiąca królewno. Wracam o 16. - mrugnął mi na pożegnanie i wyszedł.
Po chwili wstałam i poszłam spowrotem do łóżka okularnika.
Usiadłam spokojnie, i chwyciłam go za rękę. Przysunęłam się znacznie za blisko. Co ja robie?! Nasze usta dzieliły już milimetry, i ja powoli je ze sobą złączyłam. Był to bardzo krótki pocałunek, ale do jasnej cholibki dlaczego to zrobiłam?

-Żyjemy Chwilą... - wyszeptałam. Położyłam sie z powrotem u siebie i zasnęłam.

~~~~~

Budzę się i jestem w pięknym pokoju.
Tylko z kąd ja się tu wzięłam?
Wstaję i widzę lustro, ogromne lustro. Postanawiam się w nim zobaczyć, ale widze kogoś innego. Widzę piękną dziewczynę w sukience. Sięga jej ona do kolan, jest w kolorze bardzo jasnego beżu. Na nogach idealnie dopasowane sandały na wiązanie. Ma lekki makijaż, i włosy związane w dwa dobierane warkocze. Jedyne co jest w niej podobnego do mnie, to kolor włosów, oczu i moje piegi.
Do pokoju wchodzi jakiś mężczyzna, ale skądś go znam. Jest podobny do hmm... Jamesa, tylko jakby trochę starszy. Uśmiecha się wesoło do mnie. Podbiega i bierze mnie w objęcia.

******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro