15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam zaskoczona tym listem, ale teraz już znam prawdę. To koniec, nie jestem już huncwotką. Smutna spojrzałam na chłopaka.
-Dzięki. - przełknełam ślinę.
-Hej Mel, co on Ci napisał? - zapytał z troską Kevin. Podałam mu list, i do końca eliksirów się nie odezwałam.

~~~~~~

Po eliksirach mieliśmy wróżbiarstwo. Na szczęście już mam popsuty humor, więc szklane kule go nie popsują. Niestety Kevin nie zapisał się na te durne zajęcia, wieć zostałam sama.
Zeszłam z drabinki i usiadłam przy wolnym stoliku. Znajdowały się na nim dwie filiżanki z fusami. Czekałam z całą klasą na profesor Trelawney.

-Mogę się dosiąść? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się u zobaczyłam Syriusza.

-Tak, możesz. - odpowiedziałam cicho.

-Co tam Moor? Jak tam życie? - zapytał uśmiechnięty.

-Było by super gdyby nie twój przyjaciel Potter. - powiedziałam ledwo słyszalnie, ale chłopak usłyszał.

-Co znów zrobił? - podałam mu liścik od ślizgona.

-Co za palant! Jak on mógł!? Przywale mu w ten pusty łeb! - wszyscy zaczęłi na nas patrzeć.

-Ej Rocky Balboa uspokój się bo wszyscy się patrzą. - upamniałam go.
Usiadł, ale dalej zły mówł, w zasadzie krzyczał szeptem:

-Po pierwsze nie wiem co za Rocky, po drugie jaką masz pewność że Malfoy mówił prawdę? - zapytał.

-Nie mam pewności, ale nie zdziwiła bym się gdyby była to prawda. - odrzekłam smutno.

-Zapytam go dzisiaj jakoś o ciebie, zobaczymy jak zareaguje, okej?

-Yhy.

-Dobra teraz nie smutaj, zaraz będzie zabawa. - uśmiechnąl się.

-Zabawa? Na wróżbiarstwie? Gdzie i kiedy straciłej mózg Black? - zadrwiłam z Syriusza. - O ile go w ogóle masz. - dodałam trochę weselej.

-Nareszcie, wraca stara sarkastyczna Mela. - ucieszył się

-Dobra nie szczerz tak zębów, bo ci zostanie. - uśmiechnął się jeszcze mocniej.

~~~~~~

-Co ja mam zrobić z tymi włosami! - mówiłam sama do siebie. Przed spodkaniem z Kevinem włosy postanowiły się nie układać. MASAKRA. Zrobiłam byle jakiego koka z którego wystawało pełno pasm włosów. Byłam na maksa spóźniona.
Zbiegłam szybko do pokoju wspólnego, gdzie na szczęście czekał szatyn.

-No jesteś wreszcie. Już chciałem wracać, bo myślałem że zapomniałaś.

-Spokojna głowa. Już jestem. - przerwałam. - To gdzie idziemy?

-Na błonia.

-Dobra ruszamy!
Gdy wyszliśmy z zamku chodziliśmy chwilę gadając o byle czym. Po około 15 minutach stwierdziłam że czas na to, po co się dziś spotkaliśmy.

-Kev to powiesz mi o to co chciałeś?

-Noo... Yy.. to j-ja. - cisza.

-Jak nie chcesz to nie musisz mówić. - pogłaskałam go po plecach.

-Nie, już mówię. - wziął oddech. - Wiesz że nigdy nie umówiłem się z żadną dziewczyną? - pokiwałam głową. - To dlatego że ja... Mela ja jestem gejem. - zamurowło mnie. Spodziewałam się czegoś innego, czegoś dziwnego. Jednak to nie jest nic strasznego. Przytuliłam Gryffona i powiedziałam:

-Chłopaku ja myslałam że ty się wyprowadzasz albo coś gorszego, a tutaj niespodzianka i mówisz mi normalną rzecz.

-Myślałem że będziesz obrzydzona mną. - powiedział uciesziny moją reakcją.

-Ty matole, naprawdę masz o mnie takie zdanie? - udałam obrażoną.

-Nie poprostu moja rodzina źle zareagowała.

-Naprawdę? Co się stało?

-Stwierdzili że jestem inny, i nie odpowiedzialny. - w oczach miał łzy.

-Oj Kevin mam podobnie w domu, i cię rozumiem. - przytuliłam go mocnoej. Trwaliśmy długo w uścisku, gdy robiło się już ciemno wróciliśmy do zamku.

~~~~~~

Wieczorem siedziałam z Kevinem u niego w pokoju, i gadaliśmy na temat mojej metamorfozy. Ustaliliśmy już że z nim będę kupować i dobierać ubrania, bo on sie zna na modzie, za to z Syriuszem moje zachowanie. Już się boje.

-W sobotę idziemy do Hogsmeade na zakupy. W niedziele Syriusz pomaga ci w poprawieniu zachowania. W poniedziałek zrobimy jakiś psikus powitalny dla nowej ciebie. - uśmiechnął się szeroko.

-Okej, dziękuje ci mój prywatny sekretarzu. Mam jednak wątpliwości, kiedy przygotujemy żart?

-O to się nie martw wszystkim się zajmę. - chwilę pomyślał, i powiedzial: W piątek jest impreza powitalna dla ciebie i Pottera, ale my będziemy tylko na początku, potem praca domowa. - spojrzałam na nigo zdziwiona. - No co? Musi być wszystko idealne. W weekend nie będzie czasu na lekcje.

-No dobra, ale trochę za bardzo się angażujesz. Czemu tak bardzo chcesz mi pomóc? - przewrócił oczami.

-To oczywiste, jesteśmy przyjaciółmi i chcę żebyś była szczęśliwa. - przytuliłam go.

-Uwielbiam cię Kev.

-Wiem, wiem. - uśmiechnęłam się. Tak minęło mi pięć dni.

******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro