20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bardzo wciągnęłam się w lekturę, i nawet nie zauważyłam gdy wybiła osiemnasta. Zaskoczona tym że czas tak szybko mi zleciał zapamiętałam stronę, na której skończyłam i najpierw rozglądając się czy nikt nie idzie, wyszłam na zimny korytarz.

~~~~~

Gdy tylko wróciłam do Pokoju Wspólnego zostałam zasypana pytaniami Kevina.

-Gdzie byłaś? Byliśmy przecież umówieni! Wiesz jak się martwiłem?! - a to był dopiero początek. Chciałam przerwać chłopakowi ten potok słów, ale on mówił bez przerwy. - Nic ci się nie stało? NIE PRÓBUJ MI PRZERYWAĆ. Ktoś ci coś zrobił? Może miałaś szlaban? Aha czyli znów się w coś wpakowałaś? - nareszcie przestał nadawać.

-Już spokojnie, daj mi odpowiedzieć - westchnęłam. - Dzisiaj.. czekałam na ciebie na kanapie, i zdarzył się pewien mały incydent, przez który uciekłam do Poko... znaczy biblioteki - zakłopotana poprawiłam włosy.

- Jaki incydent? - podniósł pytająco brwi, ale nie doczekał się odpowiedzi. - Wiesz, szukałem w bibliotece i nie znalazłem tam żadnej rudowłosej dziewczyny, nawet Evans - lekko się uśmiechnął.

- Musiałeś zapewne coś pominąć - wymruczałam pod nosem i wyminęłam May'a. Zanim jednak uciekłam do pokoju ktoś złapał mnie za rękę. - Kev odpuść, nie mam nastroju na rozmowę - odwróciłam się, ale zamiast mojego przyjaciela zobaczyłam Syriusza.

-Wszystko dobrze? - zapytał bardzo łagodnie, co mnie zaskoczyło. - Mieliśmy się dziś razem uczyć, a ty znikłaś na całe południe.

-Tak wiem, przepraszam. Po prostu zdenerwowałam się na... wiadomo kogo - wyszeptałam lekko zmęczona tym dniem.

-Chcesz mi opowiedzieć? - pokiwałam przecząco głową. - Wiem że chcesz, chodź przejdziemy się - tak naprawdę nie miałam nic do gadania, zwyczajnie chwycił mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku.

~~~~~

Powolnym krokiem przemierzaliśmy korytarze szkoły. Panowała między nami cisza, ale nie ta znienawidzona przez wszystkich ,,niezręczna cisza''. Był to tylko przyjemny odgłos naszych oddechów. Dalej nie wiedziałam w jakim kierunku się udajemy, Black nie powiedział mi tego, a ja nawet nie pytałam. Cały czas trzymał moją rękę w lekkim uścisku. Pewnie to tylko dla zachowania pozorów naszego udawanego związku, na wszelki wypadek.

-Przepraszam - usłyszałam nagle. Zdziwiona odwróciłam głowę w stronę chłopaka i popatrzyłam pytającym spojrzeniem. - Przepraszam cię za to że zawsze byłem takim dupkiem, który cały czas gadał tylko o sobie - przerwał aby wziąć wdech. - Nigdy tak naprawdę nie pomyślałem co ty czujesz, i czy nie zasmuciły cię moje niemiłe słowa. - Zdziwiłam się trochę jego zachowaniem i tym co mówił, dlatego zaczęłam mu się przyglądać szukając czegoś w jego spojrzeniu. Nie znalazłam jednak zupełnie nic. Chciałam zapytać Syriusza o co dokładnie chodzi, ale po jego minie widać było że myśli nad czymś, więc nie przerwałam tego.
Powoli zaczęłam domyślać się gdzie idziemy. Szliśmy w miejsce, którego nie potrafiłam odwiedzić już od dawna. Wieża astronomiczna. Od czasu skoku Jamesa nie byłam tutaj ani razu. Na samo wspomnienie tego zdarzenia poczułam łzy napływające mi do oczu. Wzięłam głęboki wdech i próbując powstrzymać płacz wspinałam się po schodach, ramie w ramie z czarnowłosym. Po długim wysiłku fizycznym udało się nam wdrapać na samą górę. Byłam lekko zmęczona, bo moja kondycja była w opłakanym stanie. Za to Syriusz nie wyglądał ani trochę na zmęczonego, jednak jego twarz ciągle miała na sobie dziwny grymas. Szarooki dopiero teraz puścił moją rękę, podszedł do ściany i zjechał po niej plecami. Nogi zgiął aż po samą klatkę piersiową, a dłonie wplótł we włosy.

-Wiesz o tym, że od czasu skoku Pottera na to miejsce została założona bariera? - zapytał nagle. Gdy ujrzał moje zdziwione spojrzenie kiwnął głową i powiedział - Podejdź i zobacz. - Zrobiłam to, ponieważ faktycznie mnie to zaciekawiło. Podeszłam do barierek i niepewnie wyciągnęłam przed siebie rękę z wystawionym palcem. W pewnym momencie przez całe ramie przeszedł mi prąd, spowodowanym zetknięciem mojej skóry z wspomnianą wcześniej barierą. Ciekawa wytrzymałości zaklęcia weszłam nogami na poręcz, i już chciałam się przechylić, gdy coś, a raczej ktoś chwycił mnie w tali i postawił na ziemi.

-Myślę że to nie najlepszy pomysł - warknął lekko zdenerwowany. - Nigdy nie wiadomo kto rzucił to zaklęcie - dodał już spokojniej.

-Po co mnie tu zaciągnąłeś? - zapytałam. - Mam nadzieję, że nie tylko po to by pokazać mi jakąś durną kopułę wokół tego balkonu.

-Nie ja cię tutaj zaciągnąłem, sama ze mną przyszłaś - rzucił trochę weselej. - Ale faktycznie, nie chciałem jedynie pokazać ci tego. Chciałem z tobą porozmawiać, i omówić szczegóły naszego planu.

-Ahh, okej. To o czym chciałeś rozmawiać? - przycupnęliśmy z powrotem na ziemi, po dwóch różnych stronach. Na jakiś czas zapadła cisza.

-Wszystko dobrze? Wiesz po tym co się dzieje w twoim życiu domyślam się że nie jest ci łatwo - oznajmił. Coraz bardziej zaniepokojona zachowaniem chłopaka obdarzyłam go kolejnym zdziwionym spojrzeniem.

-Faktycznie, trochę się dzieje. Próbuje wszystko na spokojnie sobie poukładać w głowie, ale za każdym razem doprowadza mnie to do szału - zrobiłam przerwę. - To co mówię nie ma sensu - na końcu zdania głos mi się trochę załamał.

-Nie przejmuj się tym. Powinnaś sobie zrobić przerwę, nie wiem, może załatw sobie zwolnienie z lekcji na kilka dni? - zaproponował.

-Wole nie mieć zaległości - odburknęłam. - Chcesz coś jeszcze? Naprawdę mam kilka lepszych rzeczy do roboty, a ty przeciągasz tą rozmowę w nieskończoność. - Black odwrócił głowę w moją stronę. Na ręce poczułam ucisk, większej i cieplejszej dłoni. Powietrze stało się jakby gęstsze, trudniej było mi oddychać. Syriusz coraz bardziej zbliżał się do mojej twarzy.

-Muszę ci coś wyznać - powiedział.

******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro