21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Muszę ci coś wyznać - powiedział.

-T-tak? - zająknęłam zestresowana.
Czekałam cierpliwie aż chłopak się odezwie, lecz on tylko patrzył w moje oczy. Każda sekunda była dla mnie jak godzina. Poczułam się jak w tych wszystkich romansach, gdzie zakochani patrzą w swe oczy, a czas ,,zatrzymuje się''. Był tylko jeden problem. My nie byliśmy zakochani.
Po tych przemyśleniach zaczęłam się odsuwać, bo coraz bardziej doskwierał mi dyskomfort związany z naszą pozycją.
Ostatni raz spojrzałam na Syriusza. Ten spuścił wzrok na swoje nogi. Lekko poirytowana jego zmianą nastroju podniosłam się. Wyszłam z wierzy nie patrząc na mojego ,,chłopaka''.

~~~~~

Burczenie w brzuchu doskwierało mi już od ponad godziny. Przez cały dzień nie zjadłam nic poza małym śniadaniem. Zrezygnowana usiadłam na łóżku w dormitorium, w którym byłam o dziwo sama. Lily i jej koleżanki musiały gdzieś pójść, z zamiarem nie wracania do pokoju na noc. Przynajmniej tak mi się wydawało, zważając na to, że dochodziła północ a dziewczyny nadal się nie pojawiły. Z jednej strony się cieszyłam, bo pierwszy raz od dawna będę miała spokojną noc bez żadnych kłótni.
Tak naprawdę nie chciałam być sama, ponieważ teraz bardziej odczuwałam moją samotność.
Samotność, która była ze mną już od jakiegoś czasu, mimo że miałam wielu znajomych. Samotność, która najbardziej przeszkadzała mi podczas spotkań z innymi ludźmi. Za każdym razem gdy byłam gdzieś z Kevinem ona tam była. Mogła bym nazwać ją najlepszą przyjaciółką, bo to ona jako jedyna była ze mną i w tych złych jak i dobrych chwilach. Myślę że nasze pierwsze spotkanie odbyło się po mojej pierwszej sprzeczce z Jamesem. To ona pomogła mi podjąć decyzję o tym, żeby znów sięgnąć po żyletkę. Jej uśmiech przy każdym nowym nacięciu bardziej się poszerzał.
Ona również kazała mi zaprzestać się ranić. Pewnie dlatego że nie chciała stracić swej jedynej koleżanki i towarzyszki, którą myślę że jestem. Może też, po prostu stwierdziła że to jeszcze nie mój czas, na to by pożegnać się z tym okrutnym światem pełnym zła.

~~~~~

Obudzona zostałam przez zimny podmuch wiatru, który owiał moją osobę. Lekko zdziwiona otworzyłam powieki i spojrzałam w stronę okna. Otwarte. No tak, usnęłam w wczorajszych ubraniach, chociaż nawet nie pamiętam kiedy to się stało. Zmarznięta wstałam, aby zamknąć szybę, po czym udałam się do łazienki.
Widok w lustrze nie zaskoczył mnie, chociaż był okropny. Włosy przetłuszczone, wyglądające jak po burzy. Cera blada, prawie jak cukier. Fioletowe półokręgi pod oczami, pokazujące idealnie to że się nie wyspałam. Zrezygnowana spojrzałam na umywalkę, która w niektórych miejscach miała czerwone ślady. Przypomniała mi ona o mojej słabości. Podwinęłam rewy rękaw koszulki, dzięki temu zobaczyłam pięć świeżych ran. Nie wyglądały na głębokie.
Wróciłam do pokoju po nowe ubrania i po rozebraniu weszłam pod prysznic.

~~~~~

Wchodząc do Wielkiej Sali zobaczyłam niewielkie grono uczniów i nauczycieli przy stołach. Powolnym krokiem udałam się do innych Gryfonów. Usiadłam na wolnym miejscu, wokół którego nikt nie siedział. Chciałam tylko w spokoju zjeść śniadanie, co oczywiście nie mogło być mi dane. Obok mnie przysiadła się jakaś osoba, na którą nawet nie spojrzałam.
Nałożyłam sobie na talerz omlet z warzywami, i zaczęłam go jeść.

-Złotko ja rozumiem że miałaś wczoraj zły dzień, ale to nie znaczy że musisz oburzać się na cały świat - usłyszałam głos mojego przyjaciela. Nie odzywając się przeżuwałam dalej posiłek. Jedyne co usłyszałam to ciche westchnienie ze strony chłopaka, który pewnie zrezygnował z dalszej próby zagadywania mnie. Po chwili poszedł w moje ślady i nabił na widelec omlet.
-Skoro nie chcesz nic mówić, to może ja pogadam coś do ciebie. Przez to że cie wczoraj nie było praktycznie cały dzień nie miałem komu się wygadać - przerwał na chwilę swój monolog aby przełknąć śniadanie. - Nie zgadniesz kto wczoraj do mnie podszedł - spojrzał na mnie wyczekująco. - Okej czyli nie. Wielki pan Nie widzę nic oprócz swojego nosa Potter. Jednak to nie jest najlepsze. Pytał o ciebie.
Lekko zdziwiona spojrzałam na Kevina, czekając na dalszą część historii.

-Po tym jak nagle zniknęłaś, on podszedł do mnie i zapytał, czy ty i Black tak na poważnie. Odpowiedziałem mu tylko że to nie powinno go ani trochę interesować, ale skoro już jest taki ciekawy, to tak. Wiesz jaki miał zdziwiony wyraz twarzy? Wyglądał jakby się dowiedział że Severus jest jego bratem - pod koniec zdania prychnął. Moja reakcja była podobna, tylko że w moim wykonaniu prychnięcie było przesiąknięte niechęcią.

-Co raz mniej zależy mi na nim. Zastanawiam się czy nie odpuścić - odezwałam się pierwszy tego dnia. Mój głos był lekko zachrypnięty, dlatego gdy skończyłam mówić odchrząknęłam głośno. Chłopak po usłyszeniu moich słów skrzywił się.

-Jesteś pewna że to dobry pomysł? James zaczął się interesować nareszcie, a ty teraz chcesz przestać?

-Myślę że to będzie dobre rozwiązanie. Tym bardziej że ten układ z Blackiem nie podoba mi się ani w jednym procencie - przerwałam na kęs omleta. - Wiesz że on powoli się zapędza i chyba myśli że możemy się zaprzyjaźnić? - powiedziałam poirytowana wczorajszym wspomnieniem. - Teoretycznie kiedyś się przyjaźniliśmy, ale w praktyce to on spotykał się ze mną tylko dlatego że chodziłam za resztą Huncwotów.

-Wiem, mówiłaś mi to już kiedyś. Co do jego zachowania, to może po prostu Syriusz chce, żebyś czuła się przy nim swobodniej?

-Możliwe. Ale nigdy się tak nie poczuję. Już czas to zakończyć - odrzekłam i wstałam od stołu.

******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro