6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podróż minęła o wiele szybciej, niż mogłam się spodzjewać. W trakcie mojej opowieści o legendach zamku do przedziału wszedł starszy chłopak. Powiadomił nas, iż zbliżamy się do stacji, po czym kazał nam założyć szaty.

Tak jak kazał, tak też zrobiliśmy. Korytarz był bardzo zatłoczony, co ogromnie utrudniało wyjście z pociągu.
Od razu przy wyjściu stał ogromny mężczyzna, który wołał do siebie pierwszorocznych. Kazał nam wsiąść do łódek, aby przepłynąć nimi przez wodę pod same wrota pokaźnej szkoły. Po przejrzeniu się budowli nie mogłam wyjść z podziwu. Zamek budził respekt, mimo tego wydawał się być piękny. Pod osłoną nocy nie można było dostrzec szczegółów, jednak tysiące okien oświetlone świecami dawały lekki tajemniczą poświatę.
Przy brzegu czekała na nas kobieta z włosami spiętymi w wysoki kok. Miała również typowe dla czarodzieja nakrycie głowy.

-Witam was pierwszoroczni w Hogwarcie. Jestem profesor Minerwa McGonagall, zastępca dyrektora. Zaraz wejdziemy do Wielkiej Sali gdzie Tiara Przydziału przydzieli was do odpowiedniago domu. Są cztery domy, mianowicie Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff I Slytherin. Za dobre zachowanie będziemy nagradzać punktami, jednak za złe będziemy je odejmować. Macie jakieś pytania? - zapytała profesorka, jakby miała wsztstko wykute na pamięć. - Nie? Dobrze, więc ruszajmy.

Wszyscy zaczeliśmy wchodzić ostrożnie po stromuch schodach. Profesor McGonagall weszła przez ogromne drzwi obiecując, iż za kilka chwil wróci. W czasie jej nieobecności podeszło do nas dwóch chłopców. Jeden miał okrągłe okulary, oraz kruczo-czarne włosy. Za to włosy drugiego sięgały prawie do ramion.

-Witam drogie panie, ja jestem James Potter, mój kolega to Syrisz Black. - oznajmił szarmancko czarnowłosy.

-Jestem Melania Moor, a to Lily Evans, moja koleżanka - powiedziałam pokazując na Lily.

-Ustawcie się w rzędzie, idziemy na sale! - krzykneła McGonagall, która wróciła do nas.

Stres zjadał mnie od środka, a ręce zaczęł się trząść. Gdy weszliśmy na wielką sale nie umiałam uwierzyć własnym oczom.

-Sufit jest zaczarowany. - szepneła uradowana Lily - Tak czytałam.

-Ustawcie się, gdy zawołam kogoś, ta osoba ma wyjść na środek i uśąść na krzesełku. Wtedy Tiara Przgdziału wybierze mu dom. - wyjaśniła profesorka.

Zaczeła wykrzykiwać różne nazwiska:
-Black Syriusz - na środek wyszedł ten chłopak, który miał kasztanowe włosy.
- Rodzina wymaga od Ciebie abyś trafił do domu Salazara. Jednak nie masz cech Slitherinu. Jesteś odważny, I szlachetny, GRYFFINDOR!

-Evans Lily!
-Mądra, szodra, odważna hmm... GRYFFINDOR! - Gryffoni zaczeli wiwatować.

-Jam Edward
-HUFFLEPUFF!

-King Miranda
-Slitherin

-Moor Melania - zamarłam. Wyszłam niepewnie na środek, po czym usiadłam na stołku. McGonagall nałożyła mi Tiare na głowę.
-Um... Szlachetny ród Moor, cała rodzina ze Slitherinu.. Jednakże! Twoje serce odważne, i szczodre, masz w sobie dużo cech Ravenclaw, więcej jednak domu Lwa.... Trudne, bardzo trudne.. - zatanawiała przez kilka minut, na szczęście nagle zdecydowała - GRYFFINDOR!
Wstałam z krzesła przestraszona. Nie dość że nie trafiłam do Slitherinu, to jeszcze jestem w najbardziej znienawidzonym domu przez mych rodziców..
Usiadłam przerażona obok Lily, widziałam na jej twarzy zmartwienie.
-Mela wszystko będzie dobrze, tak? - odpowiedziałam jej jedynie kiwnięciem głowy.

-Potter James
-GRYFFINDOR - ledwo tiara dotkneła jego głowy już zdecydowała.
Zerknęłam na Syriusza jednak on też był z jakiegoś powodu przygnębiony. Gdy okularnik usiadł obok niego zaczął go pocieszać.

Moje złe samopoczucie było widać z daleka. Zauważyli to również nasi nowi znajomi, więc postanowili dopytać o to Lily.

-Co się jej stało?

-Słyszeliście co mówiła tiara? Jej rodzice wymagają od niej tego, że trafi do Slitherinu, inaczej ją znienawidzą - szepnęła szybko, po czym przytuliła mnie.

-Słuchaj mała, jestem w takiej samej sytuacji. Moi rodzie chyba mnie zabiją jak dowiedzą się gdzie trafiłem - wyszeptał mi do ucha pocieszająco Black.
Podniosłam na niego wzrok. Jego szare oczy spoglądały na mnie z współczuciem. - Nie martw się.

-Dziękuję - powiedziałam, była to ostatnia rzecz jaką zapamiętałam. Potem była już tylko ciemność.

******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro