39: Jesteś najlepszą poduszką

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Otworzyłam najpierw lewe oko, a potem leniwie prawe i od razu poczułam jak cholernie jest mi ciepło.

Chciałam wstać i otworzyć okno, ale wtedy dotarło do mnie, że to wszystko przez Miles'a, który wręcz na mnie leżał, obejmując mnie ramieniem.

Musiałam przyznać, że wyglądał uroczo gdy spał. Włosy opadały mu lekko na czoło, a usta miał lekko uchylone. Ciekawe o czym śnił.

Tak bardzo jak chciałam dalej na niego patrzeć, tak bardzo umierałam z ciepła. Zaczęłam się więc niechętnie wiercić i wysuwać z jego objęć, a wtedy brunet skrzywił się lekko i wymruczał coś niezrozumiałego.

- Mm.. co..

- Jest mi cholernie gorąco - powiedziałam cicho.

- Powinienem wyjść?- wychrypiał porannym głosem, lekko unosząc kącik ust w górę i cholera, moje serce właśnie zrobiło fikołka, bo to było tak seksowne.

Zaśmiałam się, odkrywając z siebie kołdrę. Byłam w samej koszulce i majtkach, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ przecież widział mnie już nawet bez tego. Cholera.

O dziwo nie miałam kaca i czułam się w miarę znośnie, prócz tego, że byłam cholernie zmęczona i bolały mnie nogi od tańczenia. Nie miałam pojęcia która była godzina, ale przypuszczałam, że po jedenastej, ponieważ przez nie do końca zasłoniete rolety przebijały się mocne promienie słoneczne.

- Jak się czujesz?- zapytałam, kiedy chłopak próbował znów mnie objąć.

On tylko wymruczał coś pod nosem i przyciągnął mnie do siebie, a później złożył lekki pocałunek na moich ustach. Przez chwile leżeliśmy twarzami do siebie. Miles miał zamknięte oczy, a kiedy je otworzył uśmiechnął się i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.

- Dzień dobry - powiedział cicho, na co się uśmiechnęłam.

- Hej.

- Wyspałaś się?

- No wiesz.. bywało lepiej..- zaczęłam żartować, a brunet zmrużył oczy i zrobił obrażoną minę.

- Osz Ty! Nie jestem dobrą poduszką, tak?- nagle nabrał sił i doskoczył do mnie, zaczynajac łaskotać.

Śmiałam się bardzo głośno i prawie się popłakałam, ponieważ naprawdę miałam straszne łaskotki.

- Ż-żartowałam.. Miles... Jesteś najlepszą poduszką - wydusiłam z siebie.

Chłopak przestał mnie łaskotać, a potem mnie pocałował.

- Tez byłaś całkiem niezła - puścił mi oczko, a ja zaczęłam przypuszczać, że wcale nie rozmawiamy o spaniu, chyba że ze sobą.

Pacnęłam go w ramię i pokazałam język, a on przybliżył się i lekko mnie w niego ugryzł, przez co pisnęłam i odskoczyłam, śmiejąc się.

Cały dzień spędziliśmy w łóżku. Dosłownie. Wychodziliśmy tylko po jedzenie oraz do toalety. Niestety Kelsey wygoniła go z domu późnym wieczorem, ponieważ chciała usłyszeć ode mnie jak było na balu i co się tam wydarzyło. Rozmawiałyśmy do północy, a później zasnęłyśmy na kanapie w salonie.

W poniedziałek wstałam z łóżka z bardzo dobrym nastrojem, ponieważ wiedziałam, że został ostatni tydzień do zakończenia szkoły. Z jednej strony nie mogłam doczekać się college'u, a z drugiej wiedziałam, że będę tęsknić za liceum. Cieszyłam się, że złożyliśmy z Alex'em i Norą podania do tych samych uczelni, więc istniał cień szansy, że dalej będziemy chodzić razem na zajęcia w przyszłym roku.

Była piąta wieczorem, kiedy siedziałam w pokoju i robiłam porządek w szafie. Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości, więc sięgnęłam za telefon i przeczytałam ją.

Miles: Idziemy na basen?

Uniosłam jedną brew i uśmiechnęłam się.

Ja: Przecież mamy plażę dziesięć minut od domu

Miles: Zaufaj mi ;)

Później już nic nie odpisałam, ponieważ drzwi do mojego pokoju niespodziewanie się otworzyły, a brunet wszedł do środka.

- Kels cię wpuściła?- przewróciłam oczami.

- Sam się wpuściłem - wyszczerzył się, a potem pociągnął mnie do siebie - Ubieraj strój i się pakuj.

Westchnęłam, podchodząc do szafy i szybko wrzucając do torby potrzebne rzeczy. Później zabrałam bikini i poszłam przebrać się do łazienki, a kiedy z niej wyszłam Miles siedział na łóżku, wysyłając mi zawiedzione spojrzenie.

- Wiesz, że możesz przebierać się przy mnie?

Przewróciłam oczami i chwyciłam za torbę, kierując się na dół.

- Byłoby ci zbyt dobrze - mrugnęłam do niego i pokazałam język, a potem razem wyszliśmy z domu.

Wsiadłam do jego samochodu od strony pasażera, rzucając rzeczy na tylne siedzenia. Miles odpalił auto i ruszył, a ja oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Kiedy znów je otworzyłam, byliśmy już na parkingu przed krytym basenem. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka, ale nikt nie przywitał nas na wejściu, więc zmarszczyłam czoło i posłałam Miles'owi pytające spojrzenie.

- Zawsze jest tu tak mało ludzi?

Miles zaśmiał się i pokiwał głową, po czym pokiwał mi przed nosem jakimiś kluczami.

- Mój straszy kumpel jest tu kierownikiem - przewrócił oczami - Ten basen jest nasz na jakieś kilka godzin.

Przystanęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem i pokiwałam głową z uśmiechem.

- Dla Miles'a Wood'a nie ma rzeczy niemożliwych, huh?

Brunet zaśmiał się, a później zrzuciliśmy nasze cichy, wrzucając je do szafki. Następnie weszliśmy na ogromną pływalnię. Miles rozpędził się i z uśmiechem wskoczył do basenu, ochlapując mnie przy okazji. Zaśmiałam się i pisnęłam, a potem poszłam w jego ślady.

Pływaliśmy przez jakieś dwie godziny i naprawdę świetnie się przy tym bawiliśmy. Poza tym basen sprawił, że czułam się mniej zmęczona. Poza tym relaksowaliśmy się również w jacuzzi, więc wróciłam do domu we wspaniałym nastroju.

Miles wrócił do siebie, a ja przygotowałam ubrania na jutro i wskoczyłam do wygodnego łóżka.

* Miles *


Właśnie wróciłem do domu i skierowałem się po schodach do pokoju. W momencie, kiedy wszedłem do środka, rzuciłem się na łóżko, chwyciłem za telefon i miałem zamiar napisać Lindy dobranoc, ale moim oczom ukazała się nowa wiadomość od Sydney - dobrej koleżanki Vivian, która chodzi razem z Lindy do szkoły.

Zmarszczyłem brwi i kliknąłem w nią, a potem w ułamku sekundy zrobiło mi się duszno oraz niedobrze. Wiadomość zawierała zdjęcie, na którym widniała Lindy. Dziewczyna leżała u siebie w pokoju w łóżku i spała, a zdjęcie było zrobione z fleszem.

Sydney: Kilka dni temu odwiedziliśmy z Bradshaw'em twoją dziewczynę

Sydney: Naprawdę słodko wyglądaliście na balu, kochani 

Kurwa, o co chodzi? Nie podoba mi się to.

Ja: Czego chcesz?

Nie minęła minuta, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. W pierwszej chwili miałem ochotę wyrzucić go przez okno, ale zacisnąłem pięści i odebrałem.

- Witaj, synu.

Zmroziło mnie, kiedy zamiast głosu dziewczyny, usłyszałem głos ojca. Zupełnie się tego nie spodziewałem.

- Ojcze - wysyczałem przez zęby.

- Zapewne zastanawiasz się o co chodzi - zaśmiał się cicho.

- No nie powiem, nie podoba mi się to, w co gracie.

- To nie gra, Miles. To życie. Wróć do nas.

- Mówiłem ci już, że tego nie zrobię - zacisnąłem pięści.

- Chyba się nie rozumiemy, mój drogi - powiedział nad wyraz spokojnie - To nie jest prośba.

- Nie obchodzi mnie to.

- Spróbujmy inaczej. Jeśli nie wrócisz i nie zerwiesz kontaktu z tą dziewczyną, stanie się naprawdę coś złego.

- Nic mi nie zrobisz. Jestem twoim synem - powiedziałem, próbując zachować spokój, chociaż wewnątrz byłem nabuzowany agresją.

W słuchawce usłyszałem jego głośny śmiech i naprawdę miałem ochotę mu przywalić.

- Nikt nie mówił o tobie. Jeśli tego nie zrobisz, pozwolę Bradshaw'owi działać. Nie wiem co mógłby jej zrobić, ale dobrze wiemy, że jest pomysłowy.

Myślałem, że zaraz wybuchnę. Na samą myśl o tym co właśnie się dzieje robiło mi się niedobrze i słabo.

- Nie odważysz się. Nie możesz tego zrobić.

- Synu, ja mogę wszystko. Dobrze się zastanów. Masz czas do jutra.

Po tych słowach się rozłączył. Wstałem i czując niewyobrażalną wściekłość, zacząłem walić pięściami w ścianę i krzyczeć. Kurwa mać! Jak ja go nienawidzę! Kiedy wszystko zaczęło się układać, on potrafił wszystko spieprzyć. Kurwa, kurwa, kurwa!

Zacząłem zrzucać z szafek wszystko, co było pod ręką, a potem osunąłem się po ścianie i wrzasnąłem, chowając twarz w dłoniach i ciągnąc się za włosy. Miałem ochotę płakać, ale żadna łza nie wypłynęła z moich oczu, ponieważ smutek od razu zastępowała czysta nienawiść i wściekłość.

Wstałem z zimnej podłogi i chwyciłem za paczkę papierosów, a potem wyszedłem z domu i ruszyłem ulicą przed siebie, zupełnie ignorując fakt, że nie zabrałem nawet telefonu. Musiałem to wszystko przemyśleć, musiałem się odciąć.

* Lindy *

Następnego dnia po zajęciach jedyne na co miałam ochotę to film i Miles obok.

Niestety, kiedy wróciłam do domu i do niego zadzwoniłam, on nie odebrał.

Westchnęłam więc i wzięłam prysznic, a później wskoczyłam pod koc i wzięłam na kolana laptop. Kiedy pół godziny później mój telefon zaczął dzwonić, szybko po niego sięgnęłam, myśląc, że to Miles.

O jakże byłam zdziwiona, kiedy na ekranie mojej komórki ujrzałam zdjęcie mojej matki.

- Halo?- odezwałam się nieco zmieszana.

- Hej, córciu. Możesz gadać?

- Mogę, coś się stało?- zapytałam nieco podejrzliwie, ponieważ moja matka nigdy nie dzwoni do mnie bez powodu.

- W zasadzie to tak - westchnęła, a ja wciągnęłam głośno powietrze, ponieważ nie podobało mi się to - Musisz przyjechać do nas na wakacje.

Moje brwi od razu wyskoczyły w górę. Muszę co?

Nie? Nie muszę?

- Jak to? Mamo..- zaczęłam, ale mi przerwała.

- Sprzedajemy dom, kochanie.

Czy to jest jakiś żart?

- Co? Który? Nasz?

- Tak, nasz w Miami.

- Ale.. co? Dlaczego?- podniosłam się nerwowo i zaczęłam chodzić po pokoju w te i we wte.

- Musimy spłacić kredyt do końca września, a środki, które mamy nie pokryją go całkowicie. Poza tym, stwierdziliśmy z tatą, że nie wrócimy ju do Miami, skarbie. Zostaniemy w Filadelfii.

Pomrugałam kilka razy, próbując przyswoić do siebie tą wiadomość. Sprzedają nasz dom. Cholera.

- I postanowiliście tego ze mną nie uzgadniać?- zapytałam nieco zirytowana.

- Nie bądź zła, ale dobrze radzisz sobie w Bostonie. Pójdziesz do college'u i znajdziesz własne mieszkanie. Jak narazie myślę, że dasz radę zatrzymać się do Kelsey przez ten czas.

Chwyciłam się za głowę, ponieważ myślałam, że zaraz mi wybuchnie, a później usiadłam na łóżko. Z drugiej strony miała racje - nie wiem, czy chciałabym wracać do Miami.

- I dlaczego muszę wrócić tam na wakacje?- westchnęłam, zadając kluczowe pytanie.

- Ponieważ musimy uporządkować wszystkie sprawy, zabrać rzeczy i wysprzątać dom. Nie damy sami rady, Lindy.

I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że wszystkie plany na tegoroczne wakacje poszły się mocno jebać. Niestety wiedziałam, że będę musiała pomóc rodzicom, chociaż szczerze nie podobał mi się ten pomysł.

Porozmawiałam z rodzicielką jeszcze kilka minut, a później się pożegnałyśmy. Chciałam od razu zadzwonić do Miles'a i wszystko mu opowiedzieć, ale on dalej nie odbierał. Zaczęłam się więc lekko martwić, więc postanowiłam pójść do niego osobiście.

Niestety Miles nie otworzył drzwi nawet po moim pukaniu i dzwonieniu. Westchnęłam zawiedziona i zaczęłam się zastanawiać gdzie on do cholery jest i co robi.

Jednak nie było dane mi się tego dowiedzieć, ponieważ Miles nie odezwał się już do końca dnia.

_______________________

Też was kocham, buźka!

Ps. Jestem zaskoczona, że tu jest już tyle wyświetleń i w ogóle wow

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro