9: Lubisz go?
Przez kolejne dwa dni w ogóle nie widziałam Miles'a. I to wcale nie dlatego, że go unikałam, jak miałam w zwyczaju to robić. Nie miałam pojęcia gdzie jest i co robi - nikt nie miał.
Było czwartkowe popołudnie, kiedy siedziałam standardowo na parapecie okna i czytałam, pijąc przy tym mrożoną kawę ze śmietaną, którą zrobiłam razem z Kels. Nagle usłyszałam silnik samochodu oraz stukot zamykanych drzwiczek. Spojrzałam w dół i zobaczyłam czarnego Jaguara.
Miles jak gdyby nigdy nic wysiadł z auta i wszedł do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Po chwili zjawił się w oknie swojego pokoju. Chwycił za swój telefon i odwrócił się twarzą w stronę szyby, a później na mnie spojrzał. Wtedy dostałam sms'a.
Miles: Masz pięć minut?
Uniosłam jedną brew w górę, zastanawiając się nad tym o co mu do cholery chodzi. Nie tego się spodziewałam po dwudniowym zniknięciu.
Ja: Zależy co chcesz
Mogłam wyraźnie zobaczyć jak Wood przewraca oczami, odpisując mi.
Miles: Przyjdź do mnie
Przygryzłam wargę, nie wiedząc co o tym myśleć. Co on knuje?
Prowadziliśmy przez chwilę wojnę na wzrok przez odległość między naszymi oknami, a później skinęłam niepewnie głową i westchnęłam. Wstałam, zamykając okno i ruszyłam do wyjścia, nie tłumacząc się nawet Kelsey gdzie idę. Z resztą, nawet gdyby spytała - nie powiedziałabym jej, chcąc uniknąć pytań i głupich podtekstów. Z drugiej strony nie chciałam, żeby wiedziała, że byłam z nim tamtej nocy w kasynie.
Przeszłam na drugą stronę ulicy i zatrzymałam się przed jego drzwiami. Nie wiedziałam czy powinnam zadzwonić, zapukać, czy po prostu wejść. Zanim jednak zdążyłam się zdecydować, drzwi uchyliły się, a w ich progu stanął Miles.
Był ubrany w białą, zwykłą koszulkę i szare dresy, a włosy sterczały mu we wszystkie strony. Kurwa, wyglądał seksownie.
Nie, wcale nie.
- Wejdziesz, czy będziesz tu tak stała i śliniła się na mój widok?- zapytał, uśmiechając się cwaniacko i ukazując rząd swoich białych zębów.
Zmrużyłam oczy, posyłając mu ironiczny uśmieszek i weszłam do środka, specjalnie szturchając go w ramię. Jakie to dorosłe.
Jego salon był.. zadziwiająco czysty. I pachniało tu świeżą kawą. Było inaczej niż wtedy, jak byłam tutaj na jego imprezie. Wtedy na podłodze walały się wypalone pety i puste czerwone kubki, a wokół przewijało się mnóstwo ludzi i panował istny chaos. Teraz było spokojnie, więc można było powiedzieć, że tak na prawdę byłam tutaj po raz pierwszy.
- Więc? Znów potrzebujesz mnie do tajnej misji?- zapytałam, przewracając oczami i unosząc brew.
Przysięgam, że jeśli za sarkazm, unoszenie jeden brwi i przewracanie oczami dostawałabym pieniądze, to byłabym miliarderką.
- Nie, dziś nie potrzebuję tajnej agentki - posłał mi oczko - Właściwe to muszę powiedzieć Ci coś ważnego, zanim nie będziesz mogła się obronić.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
Prawdę mówiąc lekko zaczynałam odczuwać niepokój.
- To nic takiego - odetchnął - Zrobiłem coś.. nieważne co. Po prostu ktoś może skojarzyć fakty i powiązać to również z Tobą. Co robiłaś wczoraj? Musisz mieć dobre alibi.
Dobra, teraz to na pewno byłam przestraszona.
- Czekaj, powoli - złapałam się za głowę - Co zrobiłeś i dlaczego ktoś miałby mnie o to podejrzewać?
Miles wypuścił powietrze ze świstem i oparł się rękami o ladę barową. Sam wydawał się być zestresowany.
- Pamiętasz jak zabrałem coś z kieszeni kurtki Bradshaw'a, gdy byliśmy w kasynie?- zapytał, a ja jedynie przytaknęłam - To były kluczyki do jego motocyklu.
Dalej nic nie rozumiałam, więc tylko gapiłam się na niego ze zdezorientowaniem.
- Wczoraj rozbiłem go i zatopiłem w jeziorze.
Stałam tak, wpatrując się w Wood'a z wielkimi oczami. Dlaczego on jest tak nieodpowiedzialny?
- Odbiło Ci?- prawie pisnęłam, podchodząc do niego - Jak wpadłeś na ten durny pomysł? On Cię zabije!
- Miałem swoje powody - wzruszył ramionami - Ważne jest to, żebyś nie była w to wplątana.
- Tylko, że ja jestem w to wplątana!
O mój Boże, wszyscy umrzemy.
- Wyluzuj, Lindy - powiedział, stając ze mną twarzą w twarz.
Jego miętowy oddech muskał moje nozdrza, kiedy patrzył na mnie z góry. Czułam ciarki na całym ciele i nie wiedziałam, czy są one spowodowane tym co mi powiedział, czy tym, że patrzy na mnie w ten sposób.
- Miles, będziesz miał kurewskie kłopoty.
- O mnie się nie martw - uśmiechnął się cwaniacko - to sprawa między mną, a nim. Po prostu powiedz mi co wczoraj robiłaś.
- Byłam z Norą do późna.
- Ona może to potwierdzić? Wiesz, tak w razie czego.
- Myślę, że tak - zmieszałam się.
- Dobrze.
Miles ciągle patrzył mi głęboko w oczy, a im dłużej to robił, tym bardziej miękły mi kolana, a oddech przyspieszał. Byłam przestraszona i zła na niego, że mnie w to wciągnął, ale musiałam przyznać, że podobało mi się uczucie adrenaliny.
Przygryzłam dolną wargę, ponieważ prawie powiedziałam to na głos, a to byłaby katastrofa.
- Nie rób tak - powiedział niskim głosem, a jego oczy zajaśniały.
- Jak?- zapytałam półszeptem.
Był tak blisko, a ja czułam się przymurowana do tej podłogi, na której tak niepewnie teraz stałam.
- Nie przygryzaj wargi - również szepcze.
- Dekoncentruje Cię to?
- Prowokuje.
Wtedy przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że Miles mnie pocałuje, ale kiedy był już na tyle blisko, odetchnął i się odsunął. Tak po prostu.
- Powinnaś już iść - powiedział tylko, wracając do bycia sobą.
Zmrużyłam oczy, nabierając powietrza z irytacji i pokręciłam głową.
- Dupek - szepnęłam pod nosem na tyle cicho, że nie mógł tego usłyszeć, a później wyszłam z jego domu, nie powstrzymując się od trzaśnięcia.
Wróciłam do pokoju, ale nie usiadłam już przy oknie, tylko chwyciłam papierosy z szafki i zadzwoniłam do Nory.
- Hej, idziemy się napić?
- Zawsze - zaśmiała się, a później umówiłyśmy się za piętnaście minut w parku.
Po drodze wstąpiłam jeszcze po Alex'a, dzwoniąc do drzwi jego domu, ponieważ nie odbierał moich telefonów. Otworzył mi wysoki mężczyzna z lekko siwymi włosami i zarostem, który był prawdopodobnie ojcem chłopaka oraz Tracy.
- Dzień dobry - powiedziałam - Jest Alex?
- Ty musisz być Lindy - uśmiechnął się do mnie, a ja przytaknęłam - Chyba jest u siebie, nie jestem pewien. Zapraszam.
Mężczyzna przesunął się w drzwiach i wpuścił mnie do mieszkania, po którym od razu się rozejrzałam. Było przytulne, a zarazem luksusowe. Wyglądało jak prawdziwy, rodzinny dom.
- Jestem Greg - wyciągnął do mnie rękę, a ja ją uścisnęłam - Pokój Alex'a jest drugi po lewej w korytarzu.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie i ruszyłam we wskazanym kierunku, stając po chwili przed odpowiednimi drzwiami. Lekko zapukałam, a później otworzyłam je i zajrzałam do środka.
- Jasny chuj - usłyszałam w tym samym momencie, kiedy ujrzałam przed sobą niecodzienny widok.
Alex siedział na kolanach jakiegoś chłopaka, a dosłownie przed chwilą się całowali. I ten chłopak wcale nie był Loganem.
- Och.. wybacz - wyjąkałam zawstydzona, mimo, że to ja ich nakryłam - ja.. wybacz.
Chłopak, na którym siedział czarnowłosy zaczął się śmiać, a Alex spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, który zarówno pokazywał mi, że jest mu głupio. Wstał i podrapał się po głowie.
- Ee.. w porządku. Lindy.. to jest Gavin.. Gavin to Lindy - powiedział, przedstawiając nas sobie.
Podeszłam niepewnie do chłopaka, który właśnie wstał i podał mi rękę. Był pewny siebie i był przystojny. Szkoda, że był prawdopodobnie gejem.
- Ja już pójdę, zdzwonimy się - powiedział, mrugając do Alex'a i tak po prostu wychodząc.
Powoli przeniosłam wzrok na przyjaciela, stojąc z rękami na biodrach i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Nieźle się będziesz musiał tłumaczyć, kochany.
Alex zakrył twarz ręką i z jękiem runął na łóżko. Zaśmiałam się i położyłam się obok niego.
- Boże, wpakowałem się w gówno.
- Komu Ty to mówisz - powiedziałam cicho, bardziej sama do siebie, chociaż Alex wychwycił moje słowa i od razu się nimi zainteresował.
- Mów.
Spojrzałam na niego, próbując szybko coś wymyślić, ale nie umiałam kłamać. I przede wszystkim - nie chciałam. Lubiłam czarnowłosego, tak samo jak Norę i zżyłam się z nimi przez ostatnie tygodnie. Nie chciałam tego przed nimi ukrywać.
Westchnęłam więc i schowałam twarz w poduszce.
- Później Ci opowiem.
*
Nora napisała mi, że już na nas czeka, a my byliśmy właśnie za rogiem od parku, w którym mieliśmy się spotkać. Kiedy brunetka nas zobaczyła, pomachała nam i zeskoczyła z oparcia ławki, idąc z naszą stronę.
- Proponuję dużo wina i spacer - powiedziała od razu.
- Jestem za.
Poszliśmy do sklepu i kupiliśmy sobie po winie na głowę, a następnie ruszyliśmy w stronę morza, gdzie usiedliśmy w najmniej zaludnionym miejscu, czyli na małym molo, znajdującym się na skraju plaży. Tutaj panował spokój i podobno nigdy nie zaglądała tu policja, więc mieliśmy prawie pewność, że nie będziemy mieć problemów, pijąc w miejscu publicznym.
Pół godziny później nasze butelki były już w połowie puste, a tytoń z papierosów, które paliliśmy sprawił, że czuliśmy się jeszcze bardziej na bani.
I właśnie wtedy zaczął się temat.
- Więc Lindy, w jakie gówno się wpakowałaś?- zapytał Alex, biorąc kolejnego łyka trunku.
Westchnęłam, zaciągając się papierosem i przygryzając wargę.
- Co? Czemu o niczym nie wiem?- odezwała się Nora.
- Nikomu o tym nie mówiłam - wymamrotałam.
- A więc już, co jest?
Zawahałam się, ponieważ nie wiedziałam jak zareagują. Szczególnie Nora, która znała Miles'a od małego. Nie miałam w zamiarze mówić im wszystkiego - niektóre rzeczy postanowiłam przemilczeć.
- Byłam kilka dni temu z Miles'em w kasynie.
Nora wytrzeszczyła na mnie oczy, a Alex zrobił zadziwioną minę.
- Po jaką cholerę?- zapytała brunetka.
Wzruszyłam ramionami.
- Chciał, żebym coś dla niego zrobiła i..
- Loda?- przerwał mi Alex.
Pacnęłam go mocno w ramię i spiorunowałam wzrokiem.
- Nie, debilu. Chciał się na kimś odegrać i musiałam tego kogoś zagadać, a teraz.. myślę, że jestem na celowniku.
Kiedy wypowiedziałam to na głos, na prawdę zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli ten cały Bradshaw dowie się, że byłam wplątana w zniknięcie jego motocykla to po mnie. A jeśli dowie się, że Miles go zniszczył.. nawet nie chcę myśleć co się stanie.
- Ostro, siostro - skomentował czarnowłosy.
- Mówiłam Ci, żebyś lepiej się w to nie pakowała - westchnęła Nora.
- Tak, ale..- przerwałam, kiedy uświadomiłam sobie, że nie mam żadnej logicznej wymówki.
- Lubisz go?- zapytała dziewczyna, po chwili ciszy.
Czy go lubię? Co za durne pytanie. Denerwuje mnie, irytuje i sprawia, że mam ochotę go udusić. Poza tym, jest nieodpowiedzialny, niebezpieczny i ściąga na siebie kłopoty. Więc czy go lubię?
- Nie wiem - odpowiadam szczerze, bo mam cholerny mętlik.
Mimo wszystko nikt nigdy nie intrygował mnie tak, jak ten tajemniczy chłopak. Ciężko to przyznać, ale kiedy patrzy na mnie w ten swój sposób i uśmiecha się.. ja po prostu czuję się wtedy taka mała. Jakbym nic nie wiedziała o świecie i on miałby mi go pokazać. Czuję się dziwnie, bo to takie złe, a zarazem tak dobre.
- Pociąga Cię, huh?- zaczyna Alex - Niebezpieczne zawsze przyciąga.
- Przysięgam, jeśli będziesz mieć przez niego kłopoty..- powiedziała Nora.
- On jest.. po prostu to dziwne. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- Jeśli twoja wagina nie ma zawału serca, kiedy go widzisz to spokojnie, nie ma się czym martwić - Alex machnął ręką.
Ta, super pocieszenie, na prawdę.
W momencie, kiedy moja głowa prawie eksplodowała od natłoku myśli, postanowiłam w końcu zmienić temat.
- Lepiej sam się tłumacz, cwaniaku - powiedziałam oskarżycielsko, wytykając go palcem - Kim jest Gavin i czemu siedziałeś mu na kolanach?
- Że co, kurwa? Czemu zawsze wszystko mnie omija!?- Nora wydała z siebie niezadowolony jęk.
Alex wypił na raz chyba z cztery duże łyki wina i w końcu się odezwał.
- Poznałem go na portalu randkowym - wzruszył ramionami.
- I? Jest fajny? Chyba tak skoro się całowaliście - szturchnęłam go w ramię.
- Tak, ale..- nagle humor czarnowłosego zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni - Gavin to nie Logan.
Skrzywiłam się, obejmując chłopaka ramieniem.
- Może to dobry czas, żebyś w końcu wyszedł z inicjatywą i pokazał jakoś Loganowi, że go lubisz?- zaproponowała Nora.
- Nah, on jest hetero. To nie wypali, w życiu.
- A może jednak? Jak nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz.
- Może.
Później rozmawialiśmy przez długie godziny, dalej pijąc wino i paląc fajki, dopóki nie zaczęło się robić chłodno, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy.
- Powinniśmy wracać - wybełkotała pijana Nora - Hayden mnie zabije - zaśmiała się.
- Wyobraź sobie go i Kelsey, czekających na nas w domach z surowymi minami rodziców - powiedziałam, również się śmiejąc.
- Możemy się wykąpać w morzu? Woda jest taka miła..- głos Alex'a był rozmarzony, a chłopak na prawdę wyglądał jakby miał zaraz odpłynąć.
- Dobra, wracamy - zaśmiała się Nora, a później podniosłyśmy czarnowłosego i ruszyłyśmy w stronę domów.
Szliśmy w trójkę po środku drogi, bujając się od lewej do prawej i śpiewając w głos. Najpierw rozstaliśmy się z Alex'em, a później odprowadziłam do domu Norę, ponieważ była bardziej pijana ode mnie.
A przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ kiedy zaczęłam iść sama środkiem pustej ulicy, zaczęłam nagle tańczyć i kręcić się w koło. Śmiałam się sama do siebie, czując się jakbym grała w jakimś filmie. Nie był to dobry pomysł, ponieważ potknęłam się o własne nogi i runęłam tyłkiem na beton.
- Robisz z siebie potencjalny cel dla okolicznych zboczeńców - usłyszałam nagle znajomy głos.
Podniosłam wzrok, spoglądając na Miles'a przymrużonymi oczami. Stał tuż nade mną, a ja przez moment poczułam się zażenowana, że widział to całe zdarzenie.
- Uh..- wyjąkałam, chwytając się za głowę i próbując wstać - Zboczeńców takich jak Ty?
Miles chwycił mnie za ręce i jednym ruchem podniósł do pionu, a później przytrzymał, żebym znów nie straciła równowagi. Staliśmy bardzo blisko siebie, patrząc sobie w oczy, co robiło się bardzo niebezpieczne, ponieważ byłam pijana i bałam się, że zrobię coś głupiego.
- Wiesz, że jesteś nieodpowiedzialna?- zapytał cicho.
- Powiedział najbardziej odpowiedzialny chłopak na ziemi - nawet po pijaku sarkazm mnie nie opuszczał.
Miles westchnął, przewracając oczami, po czym nagle chwycił mnie jedną ręka w talii, pochylił się i podniósł mnie z ziemi.
- Co robisz?- wybełkotałam słabo.
- Zanoszę Cię do domu. Jesteś nawalona.
- I? Przejmujesz się tym ponieważ?- sama nie wiedziałam co mówię, kiedy chłopak szedł w stronę mojego domu, a później jakimś cudem wyciągnął z mojej kieszeni klucz i otworzył drzwi, wchodząc ze mną do środka.
- Może jest we mnie jeszcze krztyna dobroci - sarknął i zaśmiał się, niosąc mnie po schodach.
Jakim cudem przychodziło mu to z taką łatwością?
- Wiesz, zazwyczaj pod zbroją sarkazmu kryje się miękkie serce.
Sama nie wiem po co to powiedziałam.
Miles położył mnie w moim łóżku, a później nachylił się nade mną i założył delikatnie kosmyk moich włosów za ucho, spoglądając na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, jakby nie był czegoś pewny.
- W takim razie jest nas dwoje - mrugnął do mnie - A teraz idź spać, bo jutro prawdopodobnie nie będziesz tego pamiętać.
Po tych słowach Miles wstał, odwrócił się i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie całkiem samą.
_________________
Pisałam ten rozdział w gorączce, także bądźcie wyrozumiali 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro