0,3
Pośpiesznie ubrałam na siebie strój, który jest mi potrzebny w pracy i ugryzłam jabłko. Zaraz się spóźnię na szkolenia.
Tak być nie może.
Nie po to zdawałam studia, żeby potem przez zaspanie do pracy, to wszystko poszło na marne.
Wsiadłam do Subaru i troszeczkę przekraczając dozwoloną prędkość pojechałam w stronę komisariatu.
Co ja wyprawiam?
Jestem policjantem, a sama nie trzymam się prawa.
Victoria, jesteś najgorszą policjantką w tym stuleciu.
**
Jakoś dojechałam. W prawdzie mam minute na to, aby znaleźć się w środku, ale jest okej.
Tak jak wczoraj przywitał mnie Connor, tyle że był trochę zły.
-Wybacz - palnęłam wchodząc z Connor'em do środka
-Victoria, szefowa jest bardzo surowa, więc nie dziw mi się, że jestem zły. Jestem twoim partnerem i muszę zadbać o to, abym miał z kim iść na patrol
-No dobrze, to już się nie powtórzy. A skoro lubisz tak bardzo pracować, to dlaczego nie jesteś teraz ze swoim tymczasowym partnerem?
-Liam'a jeszcze nie ma. Powinniście się poznać, oby dwoje lubicie się spóźniać
-Znam Liam'a. Poznałam go wczoraj. Ma fajnego psa. O tego chodzi?
-Felix może i jest fajny, ale jest też strasznym śpiochem, dlatego Liam, często się spóźnia.
-Jesteś zły na mnie, że się ledwo co spóźniłam, a na Liam'a nie?
-On jest moim zastępczym partnerem. A tobie partnerko radziłbym iść na szkolenie
-Idę, idę
**
Powtórka z rozrywki.
Głupie przeszkody.
Harry tym razem bez panny Stone przyglądał się nam pokolei.
Jak ja mam przejść po tej głupiej linie i zmieścić się w czasie?!?
Przede mną wystartował chłopak, bodajże o nazwisku Johnson.
Jest szybki, ale zwolnił przy linie.
Jezuu, to jest straszne!
Nie dam rady, naprawdę nie dam rady.
Czuję się źle, bardzo źle.
Chyba...mdleje????
**
Nie wiem jak i z czyją pomocą, ale obudziłam się w własnym łóżku. Przetarłam oczy i powoli wstałam z racji iż boli mnie głowa. Rozejrzałam się po pokoju, jakbym go pierwszy raz na oczy widziała. Wstałam i powoli ruszyłam do drzwi. Były lekko uchylone. Usłyszałam męski głos. Zmarszczyłam brwi i zeszłam na dół. W kuchni zauważyłam Connor'a. Siedział na krześle i oglądał moje zdjęcia wiszące na ścianie przy kominku. Odchrząknęłam głośno a chłopak podskoczył i sie do mnie odwrócił.
-Co jest grane?
-Zemdlałaś, podobno. Harry po mnie przyszedł, żebym zabrał cię do domu. W prawdzie powinnaś robić powtórki za pół roku, ale to nie twoja wina, że nie dałaś rady tego zdać, także za tydzień możesz przystąpić do przeszkód.
-Za tydzień? Dlaczego tak późno? Ja już sie czuję wyśmienicie!
-Obydwoje wiemy, że tak nie jest. Zjedz coś
-Dobra- jęknęłam i usiadłam koło niego
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
-Nie wiedziałem. Zajrzałem do twoich dokumentów w portfelu
-Co? Tak nie wolno!
-Jak miałem cię tu przywieźć?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro