"A ty nie powinieneś mnie zabić?" St. Rzym x St. Grecja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamówienie od Ciapululek1

-Córciu, to jest *pik*, kiedy będziecie duzi, wasze państwa będą potęgami świata. Kiedy dorośniecie, pobieżecie się. Dlatego teraz, poznajcie się dobrze, żeby wasze czasy, były najlepszymi i najspokojniejszymi w historii naszych ziem!

Statek powoli dryfował na falach morza, które uderzały o dziób budowli. W żagle dmuchał dość silny wiatr, a schowane za chmurami słońce, nie piekło w skórę jak to zazwyczaj miało w zwyczaju. Po pokładzie nikt, oprócz potrzebnych do obsługi statku osób, nie chodził. Wszyscy schowani byli w swoich pokojach.

Jedyną osobą, która zdecydowała się wyjść był Starożytny Rzym. Stał w najdalej wysuniętym miejscu. Ubrany w swoją ciężką, żelazną zbroję, wyruszył w podróż, aby podbić kolejne ziemie. Jego cywilizacja była, jak dla niego, zbyt mała. Był zachłanny, chciał więcej. Nie znaczy to, że był dla każdego arogancki. Póki nie zdenerwowałeś go, wszystko było w porządku.

Dryfowali trzy dni, a ciągle nie widzieli żadnego lądu. Pewnie poddaliby się, gdyby nie sam Rzym. On wiedział, że jeszcze trochę i dopłyną do nowych ziem. Ma czwarty dzień, po statku rozgległy się okrzyki szczęścia- widzieli ląd. Statek, jak i pozostałe dziesięć, pozostaliwi na wybrzeżu z grupką osób, pilnujących je.

***

Po kilkunastu dniach walk i bitew, Rzym dotarł do Starożytnej Grecji. Jego ludzie musieli przyznać, polis zaciekle się broniły. Jednak rzeczą, która najbardziej ich zdumiała, była kultura i religia tych ziem. Sam Rzym mimo, że był krytykiem sztuki tamtych czasów, zgadzał się z tym, co mówili inni.

Starożytny Rzym, chodził po Akropolu z wysuniętym mieczem. Coś kazało mu udać się do Parteonu. Nie musiał nawet wejść na pierwszy schodek, żeby usłyszeć piękną muzykę dobiegającą z wielkiej, pustej sali. Na środku pomieszczenia, siedziała kobieta z wiankiem z oliwek na głowie. Grała na aulosie. Rzym znał ten instrument. Przynieśli go do jego miasta dwaj podróżnicy. Mówili, że pochodzą z miejsca "gdzie morze i chmury, na jednej są półkuli".

Mężczyzna oparł się o filar i delikatnie schował swój miecz. Zaczął wsłuchiwać się w melodię, którą niziutka kobieta dmuchała swoimi ustami. Gdy przestała, odłożyła instrument i wstała, prostując się. Okazało się, że wcale nie jest taka niska. Na oko, miała sto siedemdziesiąt centymetrów.

Rzym podchodząc do niej, zaczął klaskać. Dziewczyna odruchowo odwróciła się. Kiedy to zrobiła, wysoki mężczyzna już przy niej stał. Był od niej wyższy o piętnaście centymetrów.

-Pięknie - odezwał się indoeuropekczyk. Widząc jak kobieta skanowała go wzrokiem, stał i nie przeszkadzał jej w tym.

-Dziękuję - odparła.

-Jak się szanowna pani nazywa? - Rzym ukłonił się przed kobietą, chcąc okazać jej trochę szacunku. Przecież zaraz straci swoje ziemie, nie wydaje się jednak tym przejęta.

-Grecja... Starożytna Grecja... - niechętnie odpowiedziała na pytanie. Wiedziała, po co on jest tutaj, ale nie wiedziała, kim on jest.

-Miło mi - wyprostował się - Jestem Rzym. Zapewnie wiesz, czemu tutaj jestem - Grecja przytaknęła głową - W ramach formalności jednak, powiem. Jestem tutaj, aby zabrać twoje ziemie, abyś nie była już dłużej państwem.

-Czyli przyszłeś po polisy - wtrąciła się lekko rozbawiona kobieta, tym jak można nie wiedzieć tak ważnej rzeczy o swoim przeciwniku.

-Co proszę? - mężczyzna uniósł do góry swoją lewą brew. Grecja zachichotała i zaczęła powoli iść w pewnym kierunku, dając znak, żeby Rzym poszedł za nią.

Podeszli spokojnie do krawędzi budynku i stali tam, delikatnie się kołysząc. Jednym ruchem dłoni, kobieta rozpuściła swoje włosy, które do tej pory spięte były w kok. Czuła podmuchy wiatru na swojej skórze. Miała na sobie tylko delikatny materiał, który przypominał sukienkę. W oczach innych, zasłaniając więcej niż połowę ciała, robiła to dla uwagi. Jej to nie przeszkadzało.

-Jestem Grecja. Nie jestem normalnym państwem. Czasem, zastanawiam się, czy ja wogóle jestem państwem. Moimi - przy tym słowie zrobiła cudzysłów w powietrzu- ziemiami zarządzają polisy. Polis to miasto-państwo. Dlatego ja, rzecz ujmując, nie jestem państwem - gdy skończyła, zaczęła wsłuchiwać się w piękną, uspokajającą ciszę wypełniającą okolicę.

Obydwoje nic nie mówili. Grecja nie miała co dodawać do swojej wypowiedzi, a Rzym wyglądał jakby był głęboko zamyślony. Kobieta przez chwilę zastanawiała się, czy może nie pomachać mu, przed twarzą, ręką. Ostatecznie, powstrzymała się od tego.

-Mam dla ciebie propozycję... - odezwał się mężczyzna - Ty pojedziesz ze mną, do mojego państwa, ja zajmę te tereny, ale twoje polis ciągle będą miały możliwości rządzenia tymi terenami.

-I ty oczekujesz, że ja się zgodzę? - nie patrzyli na siebie, tylko przed siebie.

-Zawsze jest to lepsze niż rozlew krwi, nie prawdaż? - skierował swój wzrok na kamienną twarz Grecji - Wiesz... Dziwnie mi to mówić, ale twoja kultura jest przepiękna, więc jakoś nie ciągnie mnie, do zepsucia jej - kobieta jeszcze przez chwilę się zastanawiała, ale doszła do wniosku, że lepszych warunków nie mogłaby dostać, gdyby ktokolwiek inny ją najechał.

-Zgoda - przytaknęła - Podpisujemy jakiś dokument czy coś w ten deseń?

-Wolę bardziej oryginalne sposoby - Rzym odwrócił się do Grecji.

-Czyli...?- dziewczyna była dosyć ciekawska, więc te oryginalne sposoby, zaciekawiły ją. Mężczyzna wyciągnął swoją prawą rękę do przodu, Grecja, nie rozumiejąc zbytnio o co mu chodzi, podała mu jednak swoją lewą dłoń. Rzym wyprostował się i przyciągnął kobietę do siebie. Zaczeli patrzeć sobie w oczy.

-Naprawdę mnie nie pamiętasz?- lekko oszołomiona Grecja zmrużyła oczy.

-Nie, nie pamiętam - oznajmiła - Czekaj... - dostała nagłego oświecenia, a oczy kobiety zrobiły się wielkie - Rzym! To ciebie mi tata przedstawił kiedy byliśmy dziećmi! To ciebie kazał mi poślubić jak dorośniemy, o ile byśmy się do tej pory nie pozabijali - ostatnie zdanie powiedziała sama do siebie i była pewna, że Rzym tego nie usłyszał.

-Zgadza się. Miło mi ciebie po tylu latach widzieć.

-Mi również - gwałtownie przerwała.

-Coś nie tak? - mężczyzna uniósł jedną brew.

-Nie, nic. Tylko... - lekko zaczerwieniła się - mógłbyś mnie puścić...? - Rzym dopiero teraz zrozumiał, że trzyma, swoją lewą ręką, Grecję w pasie, a prawa ręka Grecji leżała na ramieniu mężczyzny. Palce prawej ręki mężczyzny i lewej kobiety, splotły się, przez co dotykali swoich klatek piersiowych. Ich twarze dzieliły centymetry. Rzym widząc jak zachowuje się Grecja, postanowił to wykorzystać.

-Tak się składa, że nie mogę.

-Nie graj ze mną w takie gierki! - Grecja podniosła swój głos - A po za tym, możesz mnie puścić - miała ochotę odwrócić głowę, ale nie mogła. Była zmuszona stać w takiej pozycji.

Rzym przybliżył głowę do kobiety i zaczął swoim nosem jeździć po policzku niższej. Tamta nie mogła wiele zrobić. Musiała wytrzymać. Ale z drugiej strony, o dziwo, nie miała z tym problemu. Delikatny dreszczyk przeszedł po jej ciele, kiedy poczuła coś zimnego na swoim policzku. Mężczyzna, nie czując odepchnięcia, którego się spodziewał, zjechał na obojczyk kobiety. Ciągle, tylko jeździł swoim nosem.

-Nie przeszkadza ci to, huh? - zapytał z nutką zadowolenia, nie przerywając czynności.

-Źle mi to mówić, ale nie - wymamrotała, czym tylko jeszcze bardziej zadowoliła Rzym. Zastąpił on jeżdżenie nosem na jeżdżenie ustami. Co chwilę delikatnie całował skórę Grecji, w różnych miejscach - A czy ty przypadkiem, nie powinieneś mnie zabić? Albo zabrać z tą, jak chciałeś? - Trudno było jej cokolwiek powiedzieć, za wiele jej skupienia zabierał Rzym, który zaczął już nawet masować ją po plecach.

-Nie mogę cię zabić, bo nasi rodzice kazali nam się pobrać, sama o tym dzisiaj mówiłaś. I dzięki temu, że pamiętasz o tym, utwierdziłem się w przekonaniu, że nie będę ciebie zabijać - każda czynność, którą wykonywał mężczyzna sprawiała, że Grecja czuła się coraz bardziej komfortowo. W pewnym momencie, Rzym podniósł swoją głowę do góry i zaczął patrzeć się na Grecję, a właściwie w jej oczy.

Wpatrywali się w siebie jak zahipnotyzowani. W końcu, mężczyzna złączył ich usta w pocałunku. Kobieta nie opierała się. Odwzajemniła czynność, a Rzym, czując to, pogłębił pocałunek. Grecja położyła swoje dłonie na jego szyi i delikatnie wbiła w nią swoje paznokcie. Chłopak jednym ruchem ręki, zrzucił z ciała kobiety materiał. Ona nie wsydziła się swojego ciała - w takiej kulturze została wychowana. Kiedy przerwali pocałunek, Grecja odwróciła swój wzrok, a mężczyzna tylko się uśmiechnął.

-Mogę...? - Rzym wyszeptał w ucho kobiety. Ta jeszcze bardziej się zarumieniła i przytaknęła głową. Wyższy wziął ją na ręce - Prowadź - kazał, a palec Grecji wskazał w konkretne miejsce.

=========================================
Ten one shot ma tyle sensu, co nic
Serio
Na Halloween nic nie będzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro