"Fontanna" 🇯🇵x🇰🇷

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Nigdy nie sądziłam, że przyjaźń jest taka trudna. Wiedziałam o głupocie jaka mną kierowała, kiedy zaczynałam dogadywać się z moją rywalką. Ale późniejsze zakochanie się w niej przeszło moje wszelkie granice. Czy jest to głupie? Możliwe. Nic na to w tym momencie nie poradzę. Pewnie się teraz przewracasz w tym grobie...

Japonia wpatrywała się w kwiaty, leżące na grobie jej ojca. Ciągnęła swój monolog, mając nadzieję, że nie będzie już czuła ciężaru na swoim sercu. Jej inną nadzieją było to, że jej przodek stoi niedaleko i przyjmie do siebie taką informację. Miała po części rację. Duch Japończyka chodził nerwowo wokół niej i niezrozumiale bełkotał pod nosem.

-Będę już szła - oznajmiła, wstając z ławki. - Do zobaczenia, nie umrzyj pośmiertnie. - Uśmiechnęła się i odeszła w stronę bramy. Przechodząc obok pomników, czytała imiona martwych państw, które dawniej władały większymi i mniejszymi częściami świata. Zastanawiała się, czy one kiedyś się zakochały w swoim rywalu - niezależnie od płci.

Takie rozważania nachodziły ją często. To o tym myślała, gdy nie uważała na spotkaniu czy próbowała usnąć. Nie obchodziła jej ta sama płeć. Martwiła się relacją, którą niegdyś łączyła z Koreą Południową. Mimo że nazywały się przyjaciółkami, to wciąż pamiętała uszczypliwości dawniej rzucane w swoje strony.

-Znów się zamyśliłaś - zauważyła Koreanka, delikatnie szturchając dziewczynę w ramię. Widziała, jak kieruje ona swój wzrok na nią.

-Wybacz - przeprosiła. Spojrzała w chodnik. To nie pierwszy raz, kiedy nie zauważyła podchodzącej do niej osoby. Wciąż unosiła się nad ziemią i musiała być na nią ściągana.

-Nic się nie stało. Chciałabyś pójść ze mną na spacer? Wszyscy są zajęci jakimiś listami. - Przewróciła oczami, wyjmując dłonie z kieszeni.

-Listami? Miałam nadzieję, że już im przeszło. - Westchnęła lekko zawiedziona. - Ale jasne, pójdę z tobą.

-Dzięki, tylko trzeba najpierw pojechać kawałek metrem. Wysiądziemy za dziesięć minut i pójdziemy dalej na pieszo, przy rzece - objaśniła decydując, gdzie mają iść. Skręciła w lewo, w kierunku stacji metra.

Japonia wzięła niższą dziewczynę za rękę i odciągnęła na bok. Zaczęła przyśpieszać kroku, aż w końcu obie biegły. Koreanka starała się poprawić swoje włosy, ale wiatr wciąż rozwiewał je na wszystkie strony. Poddała się, czując przy tym poluzowanie uścisku. Zwróciło to jej uwagę. Od tamtej chwili, aż do końca dnia, obserwowała dziewczynę uważniej niż zwykle. Zauważyła jej delikatne ruchy palców, malutkie iskierki w oczach, mikrogwiazdy połyskujące we włosach i wreszcie jej nie do końca prawdziwy uśmiech. To ostatnie zaprzątało jej głowę przez większość czasu.

-Jakoś pogodzę się z faktem, że podoba ci się ona. - Wskazał palcem na Koreankę, kładąc nacisk na ostanie słowo. - Ale jej to powiedz! Przecież sama wiesz, że jesteś beznadziejna w ukrywaniu tajemnic - zauważył, wciąż chodząc przy boku swojej córki. Choć ta nie mogła go usłyszeć, mówił dosyć podirytowany. - Kto by pomyślał, że jako Cesarstwo Wielkiej Japonii będę musiał przeżywać takie rzeczy po śmierci... - Złapał się za głowę, siadając na pobliskiej ławce.

Dziewczyny odeszły od niego tylko na kilka metrów, więc mógł je wciąż obserwować. Korea ochlapała zamyśloną Japonię wodą z pobliskiej fontanny. Gdy ta zeszła na ziemię i zauważyła swoją mokrą bluzkę, cicho się zaśmiała.

-Wiedziałam, że powinnam mieć oczy dookoła głowy podczas spacerów z tobą. - Rozejrzała się wokół siebie czy ktoś je obserwował i naszczęście nikt tamtędy nie przechodził (pomijając swojego ojca, który i tak nikomu się nie pokazywał). - Mam teraz za swoje. - Podeszła bliżej Korei i złapała jej ramię. Mocno ją przy sobie trzymała, robiąc krok bliżej fontanny i oblewając jej całą twarz wodą.

-Nienawidzę cię z całej głębi mojego serca - odparła, odgarniając włosy do tyłu. Spojrzała na twarz Japonki, która wreszcie gościła szczery uśmiech. Korea nawet nie kontynuowała swojej wypowiedzi przyjacielskimi wyzwiskami. Po prostu stała i patrzyła się na uśmiech dziewczyny. Może i był on spowodowany małym nieszczęściem niższej Azjatki, ale nie myślała o tym. - Masz piękny uśmiech...

Japonia przestała się śmiać, spoglądając na nią. Nie miały relacji opartej bądź składającej się z komplementów. Żadna z nich nie potrafiła ich dawać ani przyjmować. Ponowiła swój uśmiech niepewna co odpowiedzieć. Koreanka wciąż się na nią patrzyła z lekką fascynacją w oczach. - Dziękuję, ty również - odpowiedziała wreszcie po dłuższej chwili.

-Czy ja je mogę na siebie pchnąć albo zrobić cokolwiek innego?! - spytał Japończyk, energicznie próbując dotknąć swojej córki. Za każdym razem przenikał przez jej ciało i stawał się bardziej zdenerwowany i po części zawiedziony. - Nie patrz się tak na mnie i pomóż! - zwrócił się do Rosjanki.

-Nie, ja podziękuję - odparła, wciąż opierając się o fontannę. - Wolę patrzeć jak się męczysz. - Posłała szeroki uśmiech w stronę już spokojniejszego mężczyzny. Ten zaczął chodzić wokół dziewczyn, co kółko to znów próbując ich dotknąć. - Próbowałeś wystraszyć je wodą?

Cesarstwo zatrzymał się, spoglądając raz po raz na Imperium i fontannę. - Jesteś czasami naprawdę genialna. Wiem co masz na myśli. - Uśmiechnięty odwrócił się od zajętych sobą dziewczyn. Stały bardzo blisko fontanny. Za blisko. Nie zauważyły nawet, kiedy wytrysnęła z niej woda i obie oblała.

Koreanka pisnęła, czując krople jako pierwsza. Odruchowo skoczyła na Japonię, mocno się przytulając. Po chwili była już odwrócona tyłem i chroniona od bycia bardziej mokrą. Nawet nie przeszło jej przez myśl, aby uciekać. Japończykowi udało się ją porządnie wystraszyć.

Ubrania Japonki przyległy do jej ciała. Poleciało na nią najwięcej wody. Powolnie otworzyła oczy i sprawdziła czy wciąż ona leciała. Głośno odetchnęła, gdy zobaczyła normalną fontannę.

-Już? - spytała Korea, niewiele się odsuwając. Widząc lekkie kiwnięcie głową zrobiła krok w tył. Obejrzała się za siebie i podeszła do fontanny. Położyła na niej dłonie, co mogło by być w tej sytuacji głupie. Nie wiadomo czy znów z niej nie wytrysnęłaby woda.

Korea zauważyła kątem oka, jak Japonia zciskała swoją bluzkę, aby pozbyć się choć części wody. Poczuła motylki w brzuchu i rumieńce na policzkach. Wpatrzyła się w trawę, próbując niczego nie pokazać. W kieszeni znalazła husteczką, którą przetarła sobie twarz. Gdy czuła, że może się pokazać Japonii, poczuła na talii jej dłonie.

-Nie myśl sobie, że nie bedziesz mokra. Może i nie tak bardzo jak ja, ale wciąż cię to nie ominie - zaśmiała się, wtulając w siebie dziewczynę. Mimo pozbycia się sporej ilości wody, wciąż mocno moczyła Koreę. - Nie musisz mówić, że mnie nienawidzisz. Wiem to. - Położyła palec na jej ustach. - Shhhhhh...

Uśmiechnięta lekko pokręciła głową. Spojrzała na twarz dziewczyny a widząc jej uśmiech, posłuchała jej słów. - Idziemy do jakiejś restauracji? Mam ochotę na randkę, ale moja wolna osoba nie ma nikogo do zabrania.

-W tych ciuchach? - spytała. Gdy zauważyła, że Koreanka sama o nich zapomniała, niewiele się odsunęła. - Czyli najpierw idziemy do mnie, bo bliżej. Mogę się założyć, że zostawiłaś jakieś ubrania. Jak nie to ci coś pożyczę, ewentualnie pójdziemy do ciebie.

-Może być - odparła, patrząc na swój strój. - Podobał mi się... - przeciągnęła niezadowolona. - Zawsze tak jest, że jak ubiorę się lepiej to coś się zepsuje. - Naburmuszona, złapała nadgarstek roznawionej tym Japonii i zaczęła ją ciągnąć w kierunku jej domu.

-To trochę takie enemies to rivals to friends to best friends to lovers, ale slow burn - stwierdziła Rosjanka, pijąc sok. Gdy ona się opierała tym razem o drzewo, załamany Japończyk siedział na trawie. - Co się smucisz? Było wciągnąć je w małżeństwo bez ich wiedzy jak jeszcze żyłeś. Wtedy mielibyśmy dodatkowo forced marriage.

=======================================
Rozdział z serii chora vR publikuje swoje robocze rozdziały,
Miłego dnia wszystkim

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro