"Idiota!" 🇷🇺x🇨🇦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

chuj_ci_w_cyca

Kanadyjczyk wszedł do łazienki, rzucił swój plecak na bok i stanął przed lustrem. Odłożył swoją rękę od policzka, aby mógł zobaczyć w lustrze bardziej czerwony kolor skóry w tamtym miejscu. Skrzywił się, ale odkręcił kran, a kiedy wytrysnęła z niej woda, przemył nią swój policzek. Wziął dwa kawałki papieru i wytarł swoją twarz. Bez patrzenia, rzucił kulką do kosza. Usłyszał dźwięk wpadania papieru do kosza, co dało mu znak, że trafił. Przypatrzył się bliżej swojemu odbiciu w lustrze.

-Już tak bardzo nie widać... - wyszeptał pod nosem. Wyprostował się, aby po chwili wziąć swój plecak z ziemi i wyjść z łazienki. Kiedy zamknął za sobą drzwi, zauważył, że korytarz jest już pusty - Pewnie wszyscy już skończyli lekcje - powiedział do siebie.

Szybkim krokiem udał się do pokoju nauczycielskiego, gdzie dotarł po minucie. Wszedł do pomieszczenia, a tam zauważył Rosję. Na sam jego widok zrobiło mu się niedobrze. Gdyby nie nauczyciel, którego zauważył kątem oka, podszedłby do niego i też uderzyłby go w policzek. To nie była wina Kanady, że przez przypadek na niego wpadł. Musiał się jednak powstrzymać, więc przywitał się, a następnie usiadł na jednym z foteli.

-Dzień dobry, Kanado - odezwał się nauczyciel. Chłopak przytaknął głową, mimo że mężczyzna się na niego nie patrzył - Cieszę się, że obydwoje tutaj już jesteście - uśmiechnął się, nie patrząc się na uczniów - Za dwa tygodnie, w waszej klasie ogłoszę pewien projekt. Chciałbym, aby wasza dwójka przygotowała duży projekt, który skupiałby w sobie wszystkie tematy pozostałych projektów - Amerykanin przekręcił oczami, przypominając sobie, że jego nauczyciel historii nie umie tłumaczyć - Mówiąc w skrócie: Chcę, abyście zrobili projekt, technika dowolna, na temat wojen na świecie - Mam nadzieję na waszą rzetelną pracę - dopowiedział nauczyciel.

Kanadyjczyk chciał się sprzeciwić takiemu tematowi pracy, ale wiedział, że nie może. Walczył o szóstkę z historii na koniec roku, a sprzeciwienie się w takim momencie, pogrzebałoby jego wszystkie marzenia i cele. Razem z Rosjaninem wiedzieli, że nauczyciel pominął fakt obszerności takiego tematu. Domyślali się, że starszy mężczyzna chciał zataić to przed nimi i zmobilizować do działania. Zapomniał jednak, iż sam wyznaczył do tej pracy najlepszego ucznia z historii z całej szkole i osobę, która na własne oczy widziała większość bitew na świecie.

-Wsadź nas do wspólnego pokoju, a ci nogi z dupy powyrywam - pomyślał Rosjanin i rozsiadł się w swoim fotelu. Nie miał on najmniejszej chęci pracować, a broń Boże mieszkać, z młodszym i niższym od niego chłopakiem. Jaki był tego powód? Otóż Kanadyjczyk wszedł mu w drogę, a Rosja ciągle był zły na swojego ojca za zmianę szkoły, do której ma uczęszczać.

-A żeby wam ułatwić pracę, będziecie współlokatorami - mężczyzna się uśmiechnął. Wszyscy w szkole wiedzieli o przydzielanych pokojach. Nikt nie znał klucza bądź zasady, według której dyrekcja postępowała, przydzielając klucze. Teorii było wiele i jeszcze więcej. Jedni uważali, że są przydzielane losowo, inni, że na podstawie zgodności charakterów, a jeszcze inni mówili o dobieraniu razem wrogów, aby się pogodzili. Zwolenników ostatniej teorii było mało, ponieważ większość wiedziała, że zanim niektórzy pogodziliby się, to by się zabili.

-Ch*lera! - wykrzyczał Rosjanin, zrywając się z fotela. Reakcja Kanadyjczyka była taka sama z tą różnicą, że niższy chłopak przeklął pod nosem, chodź i tak, zrobił to dość głośno.

***

Mężczyźni dotarli do swojego pokoju w niekomfortowej ciszy. Kiedy znaleźli się w środku, przydzielili sobie pokoje, ciągle niemo, i się rozpakowali. Zeszły im się na to dwie godziny. Najprawdopodobniej nie rozmawialiby wcale, ale los chciał, że stanęli naprzeciwko siebie w kuchni. Na sam swój widok, obydwoje mieli wyraz niezadowolenia na twarzach. Rosjanin chciał napić się szklanki wody, ale niższy chłopak go zatrzymał.

-Zróbmy tak: nie będziemy do siebie gadać, uznajemy, że się nie znamy, ale ten głupi projekt już zrobimy. Jak go skończymy to whatever, możemy siebie unikać - powiedział Kanada, nie patrząc się na swoje nie najlepszego współlokatora.

-Niech ci będzie - odpowiedział Słowianin i wyciągnął z szafki szklankę. Układ dla niego nie był najgorszy. Jeden projekt mu nie zaszkodzi, a nie chce po raz kolejny zmieniać szkoły ze względu na swoje oceny i zachowanie. Już podczas pierwszego dnia musiał zawrzeć kilka nowych znajomości, inaczej doszłoby do prawdopodobnie ostrej wymiany zdań z jego ojcem.

***

-To, co my mieliśmy robić? - spytał zaspany Kanadyjczyk, wchodząc do małego, ale przytulnego salonu.

-Projekt, idioto - mruknął chłodno niezadowolony Słowianin.

-Nie powiem kto mnie z łóżka, o godzinie piątej rano, ściągnął - wybronił się Kanada. Kątem oka zauważył, jak Rosjanin przewraca oczami, ale zignorował to i usiadł naprzeciw wysokiego chłopaka.

-Od czego zaczynamy? - spytał Rosjanin.

-Może najpierw przygotujemy materiały do tego projektu? - odpowiedział pytaniem niższy chłopak. Rosja nie odpowiedział, a wstał i wrócił po pięciu minutach z rękoma pełnymi na przykład papierów. Położył je na środku pokoju i usiadł na taborecie.

-Materiały załatwione - powiedział chłodno wyższy chłopak.

-Właśnie widzę - odparł mniej zdenerwowany niż poprzednimi razami - Może najpierw ustalimy w takiej technice, chcemy to coś zrobić, co ty na to?

-To zostawię ci do wyboru - Słowianin uśmiechnął się przy tym szyderczo.

-Nie ułatwiasz mi zadania - odpowiedział po chwili. Kanada nigdy nie lubił podejmować decyzji, a zwłaszcza takich, które mają za sobą coś ciągnąć. Od zawsze unikał wyborów, woląc robić narzucone mu z góry rzeczy.

-Wiem - niższy chłopak na te słowa uniósł jedną ze swoich brwi do góry. Skąd chłopak, z którym zna się niecałą dobę, wie, iż nie lubi podejmować decyzji.

-W takim razie to będzie plakat - zadecydował po pięciu minutach - Najłatwiejszy do zrobienia. Tylko nie mam pojęcia, co na nim możemy zawrzeć...

-Nie opisujmy konkretnych wojen, a wypiszmy jedynie ogóły. Na przykład czym jest wojna, dlaczego one wybuchają, jak się kończą, możemy też gdzieś tam wścibić największe wojny w historii czy coś - wtrącił się wyższy chłopak.

-Wow... Jednak masz trochę mózgu - skomentował młodszy.

-Haha, bardzo śmieszne - odpowiedział Rosjanin - Jaki ma być kolor tła?

-Czerwony - Kanadyjczyk zdecydował natychmiastowo.

-Czemu? - Słowianin domyślał się, czemu wybór Kanady padł na konkretnie ten kolor, ale wolał się upewnić czy dobrze myślał.

-Kolor krwi, a tej na polach walki jest dużo - wyjaśnił - Kto jak kto, ale myślałem, że ty o tym będziesz wiedział - rzucił kąśliwą uwagę.

-Cicho bądź, idioto - syknął Rosjanin. Początkowo nie otrzymywał odpowiedzi, ale ona wkrótce nadeszła.

-Sam bądź cicho, Polaku - Kanada, mimo że nie znał się zbyt dobrze ze Słowianinem, był światkiem niecodziennej rozmowy Rosjanina i Polski. Dzięki temu był pewien, iż nazwanie Rosji Polakiem było dla niego wielką hańbą. Niższy chłopak się nie mylił. Słowianin natychmiastowo zerwał się z miejsca i podszedł do Kanadyjczyka.

-Temat naszego projektu jest bardzo niedokładny... Bo wojną można nazwać nasze relacje - wyszeptał zdenerwowanym głosem do ucha niższego chłopaka.

***

-Idiota! - wykrzyczał z kuchni Kanadyjczyk.

-Nawzajem - odparł wyższy chłopak i wszedł do pomieszczenia.

-Jak można robić jeden projekt tak długo?! - spytał się zdenerwowany.

-Może gdybyś nie popsuł drukarki, to nie trwałoby to tak długo! - powiedział, opierając się o framugę. Przez następne kilka minut rzucali w siebie obelgami i wyzwiskami. W końcu Rosjanin nie wytrzymał i podszedł do Kanady. Wyższy przycisnął niższego do blatu, obracając go w swoją stronę. Kanadyjczykowi wyraźnie się to nie spodobało. Próbował uwolnić się z uścisku, ale Słowianin był wyraźnie silniejszy.

-Nawet nie próbuj ze mną się kłócić - wyszeptał pełnym pogardy, wyższości i złości głosem. Kanada na to jedynie wywrócił oczami i wystawił język - Uważaj, bo jeszcze ci ktoś ugryzie ten język - Rosjanin miał nadzieję, że młodszy weźmie sobie jego radę do serca, ale otrzymał kompletnie odwrotny rezultat. W końcu nie wytrzymał i agresywnie podniósł głowę Kanady. Zmusił go tym samym do popatrzenia się w jego oczy - Ostrzegałem - powiedział, a wręcz wywarczał.

-I co mi zrobisz, co? - niższy chłopak dolał oliwy do ognia. Nie wiedział jak, ale udało mu się poluzować uścisk i usiąść na blacie, aby być na wysokości Słowianina - No dalej, zrób coś - kiedy powiedział to wszystko, zaczął się zastanawiać skąd u niego tyle pewności siebie. Czyżby zapomniał, z kim rozmawia? Kogo właśnie denerwuje?

-Dałbym ci nauczkę, ale nie chcę znów zmieniać szkoły - powiedział Rosjanin po chwili milczenia. W głębi duszy naprawdę chciał dać młodszemu chłopakowi porządną nauczkę. Nie był jednak głupi i wiedział, jakie byłyby tego konsekwencje.

Kanadyjczyk, słysząc to, się ucieszył. Nie pokazał tego, ale kiedy usłyszał z ust Rosji, że mu nic nie zrobi, kamień spadł mu z serca. Aby pokazać, iż jednak znaczyło to dla niego cokolwiek, delikatnie się uśmiechnął. Wyglądało to jednak, jakby ten uśmiech był fałszywy i wymuszony. Mimo to starszy nic nie zrobił. Dosłownie nic, ponieważ nawet się nie odsunął od niższego chłopaka. Niewykluczone, że czekał, aż ten popełni jakiś błąd bądź coś, co wywoła u niego jakiekolwiek emocje. Kanada powinien powiedzieć, aby wyższy się odsunął. No właśnie, powinien, a tego nie zrobił. Gdyby zastanowić się, trudno byłoby wyobrazić sobie jak można w takiej sytuacji nie pomyśleć nawet o takiej prośbie.

-Idiota - Kanada powiedział mimowolnie i nawet o tym nie myśląc. Co go zdziwiło, Słowianin nie zdenerwował się, a nawet się uśmiechnął. Rosjanin poczuł w tamtym momencie przyjemne ciepło, które ogrzało go od środka.

-Miło mi - odparł Rosja, czym zdezorientował młodszego chłopaka - I nawzajem, idioto - dopowiedział. Kanada miał na swojej twarzy wyraz zdziwienia, ale i lekkiego niepokoju. Nie znał wyższego zbyt dobrze i nie wiedział, czy to przypadkiem nie jest prowokacja.

-Idiota? - spytał Kanadyjczyk. Rosja uśmiechnął się do niego i nachylił nad jego ucho.

-Idiota - wyszeptał. Niższy dopiero wtedy zrozumiał, jak pikantny głos miał Słowianin. Jego policzki zrobiły się bardziej czerwone niż zwykle. Na jego nieszczęście, Rosja to zauważył i jeszcze raz się zaśmiał.

-Idiota... - przytaknął równie uśmiechnięty Kanada. Spojrzał się w oczy Rosji i złapał z nim kontakt wzrokowy. Delikatnie pocałował go w policzek i odsunął od siebie - Idiota!- krzyknął, wychodząc z kuchni i kierując się do swojego pokoju.

-Idiota... - zaśmiał się Słowianin. Przypadkowo zauważył, że na blacie stoi szklanka z sokiem pomarańczowym, który pił Kanadyjczyk. Zawahał się, ale po chwili wziął szklankę i jednym łykiem wypił cały napój.

***

-Rosja? - spytał zaspany Kanadyjczyk, wchodząc do kuchni.

-A kto inny, idioto? - syknął Słowianin. Na ostatnie słowo, Kanada się uśmiechnął.

Niższy podszedł do Rosjanina i zauważył, jak ten przygotowuje jajecznicę. Starszy wyjął talerz i nałożył na niego śniadanie. Na twarzy niższego chłopaka zagościł wredny uśmieszek. Szybkim ruchem wyrwał z ręki Rosji jego widelcem, zjadł trochę dania, odłożył sztuciec i uciekł z kuchni. Rosjanin nic nie zrobił, a zignorował sytuację i zaczął jeść swoją jajecznicę.

-Idiota! - krzyknął Słowianin z kuchni tak głośno, aby drugi chłopak mógł to usłyszeć ze swojego pokoju.

====================================
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, w tym rozdziale słowo "Idiota" padło 12 razy (chyba, że źle policzyłam)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro