"Kolejna tajemnica" 🇬🇧x🇺🇲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tajemnice_Newersland

-I co teraz? - spytał rozbawiony Brytyjczyk, trzymając niższego chłopaka nad ziemią. Swoją rękę miał pod podbródkiem swojej kolonii.

Amerykanin odwrócił wzrok i zacisnął zęby. Nie miał zamiaru niczego mówić. Wiedział, że nie było to najlepsze posunięcie. Królestwo nienawidził kiedy ktoś go ignorował. Młodszy chłopak zdziwił się, kiedy Brytyjczyk nic nie robił. Ciągle stali w komnacie wyższego mężczyzny. Kolonia ciągle żył i nie miał poważniejszych ran na swoim ciele. Wysoki mężczyzna odsunął się i puścił chłopaka, przez co spadł na ziemię. Brytyjczyk nie patrząc się na niego podszedł do swojego biurka i wyjął z niego lalkę.

-Przyglądaj się uważnie, bo to może spotkać i ciebie - wyszeptał z uśmiechem na ustach. Kolonia spojrzał się w górę i obserwował ruchy Królestwa. Ten, podszedł do kominka i wrzucił do niego lalkę. Młodszy chłopak dobrze wiedział, że to mógł być on. Ciągle się nie odzywał, ani nie wykonywał żadnego ruchu. Obserwował płomienie, które zjadały materiał, aby po chwili został z niego tylko czarny proch.

Chłopak zobaczył przed sobą czarne tło. Leniwie otworzył oczy i rozejrzał się po swoim pokoju. Wstał z łóżka i wziął z szafki nocnej lalkę. Tą sama lalkę, która nieprzerwanie, od kilku lat, śni mu się w dosłownie ten sam sposób. Ciężko westchnął i odłożył lalkę na jej miejsce. Od kilku miesięcy zastanawia się czy powiedzieć o tym Brytyjczykowi. Obawiał się, że dwa razy starszy od niego mężczyzna, nie uwierzy w jego sny. Nic mu jednak nie szkodziło. Wykonał swoją poranną rutynę, a następnie skierował się do gabinetu Królestwa. Zapukał, a kiedy usłyszał pozwolenie, wszedł do środka.

-Dzień dobry - przywitał się, dość nerwowo, młodszy. Miał wrażenie jakby Wielka Brytania usłyszał tylko treść wypowiedzi, a nie ton, którym została zabarwioną. Brytyjczyk również się przywitał i pokazał ręką, aby chłopak usiadł na kanapie. Sam także to zrobił, ale po minucie.

***

-Mhm - mruknął zaspany Brytyjczyk - Słuchaj. Nie mam pojęcia co mogą oznaczać te twoje sny, ale nie mam z nimi nic wspólnego - odpowiedział nie patrząc nawet na niższego chłopaka, ciągle patrząc się na ogień w kominku.

-Tak myślałem... - powiedział pod nosem młodszy chłopak. Wstał z kanapy i zaczął iść w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak i z powrotem popatrzył się na Wielką Brytanię - Jest jeszcze jedna sprawa...

-Jaka? - odparł mężczyzna. Obydwoje wiedzieli, że ten był już znudzony tą rozmową. Nie ukrywał więc tego w swoim tonie głosu.

-Moi mieszkańcy i moja flaga - powiedział tak cicho, aby tylko ich dwójka mogła to usłyszeć - Co do ludzi to zaczynają nie utożsamiać się z byciem podległymi Brytyjczykom... - chłopak nie wiedział jak może zareagować starszy.

Sama kolonia nigdy nie był na swoich terenach. Nie znał swoich ludzi. Nie znał świata czy życia poza Imperium Kolonialnym. Nie wiedział jak to jest być niepodległym.

-Dało się spodziewać - odpowiedział niewzruszony - A co z twoją flagą? - uniósł jedną ze swoich brwi do góry.

-Ona... - zaczął niepewnie niższy chłopak - Się zmienia... - kątem oka zauważył jak Brytyjczyk przewraca oczami. Sądził, że ten myśli, iż jest to drobna zmiana mieszkańców kolonii - Twoja flaga zanika - dokończył swoją wypowiedź.

Wielka Brytania zerwał się z kanapy. Spojrzał się na swoją kolonię i przeleciał po nim wzrokiem. Niższy chłopak głośno przełknął ślinę i odwrócił swoją twarz w taki sposób, aby Królestwo zauważył jego zanikającą flagę na twarzy młodszego.

-Nie... Nie... Nie... - zaczął powtarzać sobie Brytyjczyk, chodząc w kółko po swoim gabinecie - To nie możliwe... - znów spojrzał się na nastolatka - Oni nie mogą dostać niepodległości! - wykrzyczał by to, ale wiedział, że w budynku są osoby, które mogłyby to usłyszeć i wykorzystać.

-Dlaczego nie mogą? - spytał niższy chłopak.

-Kiedyś ci powiem - odpowiedział zdenerwowany Wielka Brytania i usiadł przy swoim biurku.

***

-Powiesz mi wreszcie?! - wykrzyczał zdenerwowany - To było już kilka lat temu! Czemu mi ciągle nie chcesz powiedzieć?! - do jego oczu niekontrolowanie napłynęły łzy. Nie były to jednak łzy smutku, a złości.

-Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć?! - odkrzyknął Brytyjczyk. Wiedział jednak dlaczego Amerykanin potrzebował odpowiedzi na to pytanie. Wiedział również, że nie ma już możliwości zwlekania z jego odpowiedzią.

-Jestem już niepodległym państwem, więc mam prawo wiedzieć, czemu nie chciałeś i nie chcesz, abym nim był - syknął niższy chłopak i oparł się o ścianę - Więc? - oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi, ale nie mógł posuwać się do radykalnych sposobów usłyszenia prawdy.

Mimo, iż był suwerenny to nie był wystarczająco silny, aby mógł przeciwstawić się potędze Wielkiej Brytanii. Oprócz tego, stał się niepodległy z pomocą Królestwa Francji. Bez jego pomocnej ręki nie miałby szans. Wszyscy wiedzieli jednak, że Francuz zrobił to ze względu na jego rywalizację i napięte stosunki z Brytyjczykiem.

-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to dobrze! - zgodził się zmęczony, ale i zdenerwowany mężczyzna - Powiem ci! - zerwał się ze swojego krzesła i podszedł do młodszego z mężczyzn. Złapał go za szyję i mocniej przycisnął do ściany.

Amerykanin nie ukazał swoich słabości, zachował zimną krew. A bynajmniej tak wyglądał. Wewnątrz jednak panikował. Nigdy nie widział Brytyjczyka tak zdenerwowanego. Oczy wyższego mężczyzny zmieniły swoją barwę na lekko czerwoną. Dawna kolonia nie wiedział czy to światła tak padało, czy może kolor oczu Europejczyka naprawę się przeobraził. Przez kilka następnych minut, z gabinetu Brytyjczyka, dało słyszeć się głośne krzyki w nieznanym języku. Trwało to jednak stosunkowo krótko, ponieważ już po kwadransie panowała w całym budynku kompletna cisza. Amerykanin nie wyszedł z gabinetu, ale za to zrobił to Brytyjczyk.

Mężczyzna na nikogo nie zważając wyszedł z budynku i za nim zniknął. Stanął przy wysokiej ścianie, dotykając ją swoim czołem. Musiał ochłonąć z emocji oraz przemyśleć kilka ważnych dla siebie spraw. Nie musiał jednak długo czekać, aby coś mu przeszkodziło. Głośne i błagające o pomoc miałczenie zwróciło uwagę Brytyjczyka. Mężczyzna ukucnął i pogłaskał kota za uchem. Wziął go na ręce i zaczął nieść do budynku. Kot był przemoknięty, a Królestwo mógł poczuć pod swoimi palcami żebra zwierzęcia. Mimo, iż Brytyjczyk nie lubił zwierząt, zaniósł go do odpowiedniej osoby, aby się nim zajęła.

Amerykanin w tym czasie siedział na kanapie w gabinecie Królestwa. Oczywiście, mógł wyjść, ale nie robił tego. Minął kwadrans, odkąd Wielka Brytania wyszedł i ciągle nie wrócił. Młodszego chłopaka nie za bardzo to interesowało, ale czuł, że kiedy wróci, wydarzy się coś dziwnego. Może właśnie to przeczucie trzymało go, w małym pokoju, wypełnionym sztandarami państw, z którymi Brytyjczyk stoczył wygraną dla siebie wojnę?

-Ciągle tu jesteś? - odezwał się głos zza Amerykanina. Ten, obrócił się i zobaczył w drzwiach bardzo dobrze znaną sobie sylwetkę. Nie odpowiedział na pytanie, pozostając w ciszy. Przypatrzył się wtedy mężczyźnie i zauważył małą, zwiniętą kuleczkę w jego rękach. Zainteresował się tym i miał zamiar podejść bliżej, lecz Brytyjczyk usiadł na drugim końcu sofy, odsłaniając swojego nowego przyjaciela. Kot podniósł swoją główkę do góry i zszedł z kolan mężczyzny, siadając obok niego.

-Od kiedy lubisz koty? - Amerykanin spytał nawet tego nieświadomy. Kot spojrzał się na niego i wskoczył na jego kolana. Niższy chłopak nie protestował i zaczął głaskać kota. Brytyjczyk przyglądał się mu, ale nic nie mówił. Delikatnie się uśmiechnął zarzucając swoją nogę na nogę.

-Nie lubię - odparł Królestwo. Oboje mężczyzn skupiło swoją uwagę na kocie. Ten, ułożył się jakby do snu, ale natychmiastowo zerwał się i zeskoczył z kanapy. Zwierzę wskoczyło pomiędzy Brytyjczyka a podłokietnik zmuszając mężczyznę, aby ten usiadł bliżej Amerykanina. Ani on, ani drugi z mężczyzn nie byli z tego zadowolony. Nie chcieli jednak wyganiać kota, który położył się i natychmiastowo usnął.

Wielka Brytania wstał i odebrał od jego służącej tacę. Stany Zjednoczone nie zauważył nawet, kiedy ona tam się dostała. Jak niezauważenie się zjawiła, tak niedostrzegalnie zniknęła. Brytyjczyk znów usiadł na kanapie i podał jedną z filiżanek swojej byłej kolonii. On wziął ją niechętnie, ale zaczął pić herbatę.

-Jagody i euterpa warzywna - stwierdził Amerykanin. Wyższy mężczyzna odstawił filiżankę od swoich ust, a po chwili odstawił ją na mały stoliczek, stojący obok młodszego chłopaka. Sam następnie usiadł na swoim poprzednim miejscu.

-Jak czujesz się jako niepodległe państwo? - spytał Brytyjczyk. Drugi z mężczyzn zdziwił się nagłym oraz stosunkowo dziwnym pytaniem jak na Królestwo.

-Dobrze - odparł Amerykanin - Oczywiście, są różne problemy i trudne do podejmowania decyzje, ale samo uczucie bycia niezależnym i możliwość opiekowania się swoimi obywatelami... - Stany Zjednoczone zaczął rozlegle wypowiadać się na temat swojej niepodległości - ...jest jak największy dar na świecie - wyznał chłopak.

Brytyjczyk cały czas patrzył się na niższego chłopaka przez cały czas, kiedy ten się produkował. A robił to jeszcze przez kwadrans. Królestwo nie powiedziałby, że na taki temat można tak długo mówić.

-Żyjesz? - spytał Stany Zjednoczone, machając ręką przed twarzą wyższego mężczyzny.

-Definitywnie - odpowiedział Wielka Brytania.

-Szkoda - odparł Amerykanin. Wziął ostatni łyk swojej herbaty i odłożył filiżankę na stół - A teraz na poważnie - jego twarz zmieniła swój wyraz na kamienny - Czego ode mnie chcesz, do czego zmierzasz, albo czego chcesz od moich obywateli? - nachylił się nad Brytanią i złapał go za jego kołnierz.

-Skąd od razu podejrzenie, że czegoś od ciebie chcę? - spytał unosząc jedną ze swoich brwi do góry - Może i jesteś nie najgorszy w rządzeniu swoimi terenami i ludźmi, a musisz nauczyć się, że nie zawsze każdy, z kim masz napięte relacje, zawsze kiedy się z tobą spotyka to znaczy, że czegoś od ciebie chce - twarz Brytyjczyka przyjęła bardziej serdeczny wyraz, a Stany Zjednoczone uspokoił się.

-To może zadziałało by bardziej, kiedy ktoś inny by mi to powiedział. Co do ciebie mam co najmniej problemy z zaufaniem - wyznał luzując swój uścisk.

-Ja z zaufaniem nigdy ci się nie naraziłem - przyznał zgodnie z prawdą Wielka Brytania. Stany Zjednoczone spojrzał mu się głęboko w oczy, ale wiedział, że mówi on prawdę - Prawda, zdarzyło się, że ciebie źle i nieodpowiednio traktowałem, ale nigdy cię nie oszukałem.

Stany Zjednoczone musiał przyznać Brytyjczykowi rację. Cała jego wypowiedź była jak najbardziej prawdziwa. Mimo złego traktowania, nie był okłamywany. Amerykanin nie uważał okłamywania tym sam co zatajanie informacji. Niższy chłopak westchnął i po raz kolejny spojrzał się w oczy Brytyjczyka, bardzo dokładnie im się przyglądając. Po chwili uchylił swoje usta i rozszerzył źrenice.

-Niemożliwe... - wyszeptał prawie niesłyszalne. Królestwo uniósł swoje brwi do góry, ale relatywnie szybko zrozumiał co się dzieje.

-Wiesz, że możesz się odsunąć? - zasugerował wyższy mężczyzna. Położył swoje dłonie na nadgarstkach młodszego chłopaka i na nich je delikatnie zacisnął.

-A co jeżeli nie mogę? - spytał Amerykanin.

-No cóż... - zaśmiał się Brytyjczyk. Gwałtownie wstał i pociągnął za sobą niższego chłopaka - No to zobaczymy...

-Wszystkie nasze dzisiejsze rozmowy to tajemnice - zauważył Stany Zjednoczone.

-Nie tylko te dzisiejsze. Od zawsze nasze rozmowy to tajemnice oplatane tajemnicami. Wszystko co mówimy jest tajemnicą i to nie jedną, a wieloma - powiedział niesamowicie przyjemnie dla ucha jak na niego.

-Dzieje się tak, ponieważ wszystko co robimy jest tajemnicą - odparł Amerykanin.

-Pytanie teraz brzmi - Brytyjczyk rozpoczął powiązany z ich rozmową temat - Czy jeszcze jedna tajemnica nam zaszkodzi?

-Nie sądzę - opowiedziała była kolonia - Jeżeli istnieje limit tajemnic, to go już grubo przekroczyliśmy - powiedział, po czym zaczął patrzeć się na Wielką Brytanię i czekać na jego ruch.

Wyższy mężczyzna skinął głową. Po chwili poczuł przyjemne ciepło, które opanowało jego ciało. Jego źródłem były usta, ale nie Brytyjczyka, a Amerykanina. Wątpliwości o swoim wieku i płci odstawili na bok.

Wspólnie zgodzili się na kolejną tajemnicę. Tym razem taką, która pozostanie rozwikłana dla jedynie ich dwójki.

====================================
Obawiam się, że ten rozdział jest dla niektórych niezrozumiały ;-;
Jeżeli tak, to przepraszam (• ▽ •;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro