"Nie masz racji..." 🇪🇸x🇮🇹

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stała przed spokojnym oceanem. Mimo że jej wewnętrzne uczucia lepiej obrazowały sztorm, czuła się w tym aspekcie dobrze. Ze względu na późną godzinę fale odkrywały kolejne metry piasku, ukazując zjawisko zwane odpływem. Każda z nich wyglądała przy tym inaczej. Trzeba przez długie godziny obserwować morze, by to zauważyć. Srebrny Glob górował nad wodami, oświetlając je odbitym przez siebie światłem Słońca.

Spokojnie sięgnęła dłonią do swojej kieszeni po pilot, którego tam nie znalazła. Równie spokojnymi ruchami przeszukała pozostałe kieszenie, po czym się odwróciła. Na jednej z wydm, w odległości około dwudziestu metrów zauważyła nieruchomo stojącego Hiszpana. Przez chwilę na siebie patrzyli, aby kobieta mogła się uśmiechnąć, widząc małe pudełeczko znajdujące się w dłoni mężczyzny.

-Będzie mniej bolało… — stwierdziła spokojnie, odwracając się w stronę oceanu — Naciśnij to, proszę — poprosiła wystarczająco głośno, by to usłyszał. Zamknęła oczy i zaczęła z uśmiechem na ustach czekać na koniec jej koszmaru.

Europejczyk podszedł do Włoszki, a następnie stanął przed nią, nie rozumiejąc jej czynów. Od praktycznie zawsze jej nie rozumiał. Teraz jeszcze bardziej. Spojrzał na pilot, leżący na jego dłoni. Wpatrywał się w największy, czerwony przycisk. Wraz z uderzeniem kolejnej fali o pobliskie głazy, energicznym ruchem wyjął z pilota baterie i schował je do kieszeni. Obudowę zmiażdżył w rękach i również ją schował.

Hiszpania wiedział, że Włochy musiała na niego spojrzeć, słysząc, co robi. Nie mylił się. Kobieta patrzyła na niego z paniką. Zanim udało się jej cokolwiek powiedzieć, została zamknięta w szczelnym uścisku. Nie musiała czekać, by bezkontrolowanie rozpłakała się, chowając twarz w torsie mężczyzny.

-Nie masz racji… — zaczął Hiszpan — Ten świat to nie tylko nienawiść. To nie prawda, że nikt cię nie kocha — mówiąc to, odpiął pas zawiązany dotąd na talii Włoszki i odrzucił go na pięć metrów na piach — Ja cię kocham — przyznał uśmiechnięty, patrząc w oczy zarumienionej kobiety.

-Ja ciebie też… — odpowiedziała, po czym złożyła pocałunek na policzku chłopaka. Oboje uśmiechnęli się w swoją stronę — Może naprawdę nie muszę się wysadzać…

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro