118

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kochanie? - Minho wszedł do sypialni gdzie na łóżku leżał jego chłopak. Minęło już pół roku odkąd zdiagnozowano u jego rodzicielki raka mózgu. Kobieta nie zamierzała się poddać, ale choroba niestety była silniejsza. Niedawno wrócili z pogrzebu, a odkąd przekroczyli próg mieszkania, Jisung nie wychodził z sypialni.

-Hm?- mruknął cicho. Brunet usiadł obok niego kładąc dłoń na jego ramieniu.

-Masz jeszcze mnie, prawda? Jest jeszcze Felix, Chan, Hyunjin, Jeongin - zaczął wymieniać.- I cała reszta. Jesteśmy z tobą, pamiętaj.

-Wiem, ale na razie chcę zostać sam - odparł patrząc w ścianę starając się tylko nie spojrzeć na swojego chłopaka. Wiedział, że wtedy szybko by się rozkleił.

-Reszta na ciebie czeka. Chodź, Jeongin mówił, że przyniósł twoje ulubione słodycze a Felix Jilixa - przekonywał go.

-Naprawdę przyniósł tą wiewiórkę?- usiadł śmiejąc się słabo.

-Powiedział, że musisz się trochę zająć waszym dzieckiem - zażartował łapiąc go za rękę. Miał nadzieję, że chociaż to poprawi mu humor.

-To chodźmy - zdecydował wstając. Lee uśmiechnął się do niego i wyszedł z nim z sypialni.

-Jisung - usłyszeli drżący głos Felixa. Spojrzeli w jego stronę a młodszy wyciągnął ręce do Hana, widząc jak jego oczy robią się szkliste. Już po chwili trwali w uścisku obaj bliscy płaczu. Felix zawsze traktował kobietę jak swoją drugą mamę, byli dla siebie jak rodzina już od dziesięciu lat. Nic dziwnego, że sam miał ochotę się popłakać, ale nie chciał robić tego przy innych, zwłaszcza, że teraz to Han potrzebował najwięcej wsparcia.

***

Chan siedział na kanapie obejmując ramieniem swojego chłopaka, który wtulał się w niego mając głowę na jego ramieniu. Starszy oparł głowę o tą młodszego nim oddał się razem z nim w objęcia Morfeusza. Minho przykrył ich kocem starając się zrobić to jak najostrożniej, by nie obudzić żadnego z nich. Spojrzał na Jisunga, który siedział przy oknie patrząc w gwieździste niebo. Starszy usiadł obok niego obejmując go ramieniem. Gdy blondyn podniósł głowę, by spojrzeć na niego, ten uśmiechnął się do niego co młodszy odwzajemnił, lecz nieco słabiej.

-Minho? - mruknął przenosząc swój wzrok na konstelacje.

-Hm?

-Słyszałeś o tym, że podobno gdy ktoś umiera, staje się taką gwiazdką i może obserwować swoich bliskich?- zapytał a chłopak pokiwał głową.

-Twoja mama pewnie nas teraz obserwuje z góry i nam kibicuje — zaśmiał się cicho. Jisung uśmiechnął się pod nosem kiwając głową.-Myślisz, że będzie miała mi za złe jak bym cię teraz pocałował?

- Nie wiem, ale ja nie miałbym nic przeciwko temu - odparł a Minho prychnął śmiechem.

-Skoro tak - powiedział kładąc dłoń na jego policzku i musnął jego usta. Han nie zadowolił się z pieszczoty przyciągając go do dłuższego pocałunku.

-Dziękuję - powiedział gdy się od siebie odsunęli.

-Za co?

-Za to, że jesteś - odparł wtulając się w niego.

-I już zawsze będę, skarbie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro