10. Rey

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wizja się zakończyła. Obydwoje znów byli otoczeni przez metalowe ściany. To czego doznali było nie do opisania. Rey ciągle czuła to co przeżywał kilkuletni Ben, który na swój własny dziecięcy sposób próbował tłumaczyć sobie kłótnię rodziców. Smutek, który mieszał się z poczuciem winy przytłoczył ją, lecz dziewczyna wiedziała, że to minie. Te uczucia nie należały do niej. Emocje tłoczące się w jej głowie powoli opadały. Patrząc na twarz Kylo Rena, zdała sobie sprawę, że to nie na niej zostało odciśnięte piętno. Powinna go wesprzeć. Nie wiedziała tak naprawdę z czym Kylo musi mierzyć się każdego dnia.

- Ben - wyszeptała Rey, mężczyzna otrząsnął się i wypuścił jej dłoń. Cofnął się i przywarł plecami do ściany. To były jego wspomnienia. Jak udało im się je ujrzeć? Czego jeszcze nie wiedzieli o łączącej ich więzi? Kylo Ren starł stróżki łez i głośno wypuścił powietrze. Nieprzytomnym wzrokiem omiótł pomieszczenie zaciskając szczękę. Nienawidził czegoś nie rozumieć, a w tym momencie zdecydowanie nie potrafił pojąć tego co się działo wokół niego. Jakby z oddali słyszał głos Rey, lecz nie był w stanie ułożyć z jej słów żadnego zdania. Nie mógł oddychać, czuł napływającą ze wszystkich stron energię. Miał wrażenie, że moc wyparła z pomieszczenia całe powietrze. Próbował się uspokoić. Nieudolnie łapał oddech. - Ben!- wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia, które zaczęło dźwięczeć w jego głowie zagłuszając inne myśli. Z jego gardła wydobył się niewyraźny szmer. Chciał krzyczeć, lecz coś go powstrzymywało. Był uwięziony we własnym ciele. Ben Solo, Ben, Ben. Słyszał bez przerwy.

- To nie jest moje imię! - wrzasnął zginając się ku podłodze. Metalowe płyty dookoła znów wydały przenikliwy dźwięk. Ściana z plecami mężczyzny wygięła się nieznacznie. Skrzypienie narastało. - Kiedy w końcu zrozumiesz, że ten głupiec jest martwy!? - Nie kierował tego pytania do Rey. - Bena Solo nie ma! - W tym momencie powietrze przeszył głośny huk. Nad ich głowami zerwał się kawałek sufitu odsłaniając ciąg rur. Jedne ze szturmowców dobijał się do drzwi, których widocznie nie był w stanie otworzyć.

- Uspokój się! - krzyknęła Rey. - Musisz przestać!

W jednej chwili wszystkie odgłosy ucichły. Kylo Ren wydał gardłowy jęk i przechylił głowę do tyłu. Dziewczyna nie wiedziała czy on w tym momencie się śmieje, czy powstrzymuje płacz. W końcu zamilkł i wyprostował się. Po plecach Rey przeszedł zimni dreszcz, gdy mężczyzna przeszył ją pustym wzrokiem, a na jego ustach malował się lewo zauważalny uśmiech. Rey miała wrażenie, że stoi przed nią zupełnie obca osoba. Chciała się odezwać, ale Kylo Ren odwrócił się i bez problemu roztworzył za pomocą mocy drzwi. Bez słowa wyszedł i zniknął z jej pola widzenia.

***

- Nie dotykaj mnie - wysyczała dziewczyna, gdy w końcu do pomieszczenia wszedł szturmowiec i zaczął ją odpinać. Adrenalina ciągle krążyła po jej ciele, zachęcając ją do wszczęcia działania. Pragnienie to i świadomość bezwzględności Kylo Rena napędzały jej zmysły. - Mówiłam nie dotykaj mnie!

- Nie mogę sobie wyobrazić co on z tobą tutaj robił - zażartował szturmowiec. W domyśle odnosił się do zniszczeń w pokoju. Rey prychnęła. Nie zdawał sobie sprawy z czym ma do czynienia. Zapewne nigdy nie miał styczności z mocą, w nieodpowiednich rękach prowadzi do znacznie większych szkód. Właśnie! Dziewczyna rozejrzała się, aż jej uwagę zwróciła dziura w suficie. Jedna ze znajdujących się w niej rur była uszkodzona, z małego otworu wydostawał się gaz o widocznie dużym sprężeniu.

- Chyba nie powinno tak być - zaczęła wskazując palcem w górę. Mężczyzna leniwie podniósł głowę i przyjrzał się z zaciekawieniem. - Coraz ciężej się oddycha - ciągnęła. Z zadowoleniem patrzyła jak szturmowiec z coraz większymi oczami nasłuchuje ulatującego gazu. Niepewnie przestał rozkuwać dziewczynę i zrobił kilka kroków w stronę źródła hałasu, aż nie znalazł się centralnie pod nim.

Dziewczyna wczuła się w otaczającą ją moc, przymknęła oczy i wtedy stało się to co chciała osiągnąć. Blacha wygięła się, po czym pękła z hukiem i ciśnienie wewnątrz rury odrzuciło szturmowca przez pomieszczenie. Ten uderzył głową w ścianę i stracił przytomność. Rey rozluźniła dłoń, w której trzymała kartę odblokowującą jej uwięzione ręce, którą udało jej się niezauważalnie ukraść. Była wolna. Nie tracąc czasu rzuciła się biegiem w kierunku, w którym poszedł Kylo Ren.

***

- Musimy iść tak wolno? - spytał Poe. Kask który miał na głowie bardzo ograniczał jego pole widzenia i zdecydowanie służyłby lepiej jako machina tortur lub piekarnik, niż element niezbędny w stroju szturmowca. Zdaniem pilota to właśnie hełmy były głównym powodem, przez który wszyscy żołnierze z Najwyższego Porządku, jak i sprzed jego ery tak strasznie strzelali. Jednak zachował tę opinię dla siebie, ponieważ słyszał po głosie Huxa, że ten nie ma najmniejszej ochoty wysłuchiwać jego cennych uwag.

Wracając do obecnej sytuacji; znajdowali się na kolejnym korytarzu, który zważając na widoczność przez zaparowaną i ciemną szybkę hełmu wyglądał jak wszystkie poprzednie. Po pewnym czasie Poe ograniczał swoje wypowiedzi do sporadycznych pytań. W rzeczywistości nie miał pojęcia, czy zapewnienia Generała były prawdziwe. Nie ufał mu ani trochę, z drugiej strony nie miał nic do stracenia.

- Bądź cicho i się nie wychylaj - poradził mu krótko Generał. Ten bez wchodzenia w dyskusje uciszał pilota, za każdym razem, gdy nawiązywał rozmowę. Poe nie zauważył, gdy ten się zatrzymał i wpadł na jego plecy. - Uważaj.

- Nic nie widzę w tym wiadrze - usprawiedliwił się. Dwaj szturmowcy, który szli obok nich, milczeli przez całą drogę. Dameron zastanawiał się, co nimi kierowało, że stali po stronie Huxa. Nie wydawał się wybitnym dowódcą, a na pewno nie miał takiego przebicia, jak jego przeciwnik. W końcu to Kylo Ren dysponował najgroźniejszą bronią; brakiem zdrowego rozsądku i mocą.

Weszli do windy.

- Jeśli już tak sobie jedziemy, mogę cię o coś zapytać? - odezwał się nagle Poe. Hux przewrócił oczami, ale mu nie przerwał. - Co do cholery próbujesz osiągnąć?

- Mówiłem ci, nie zdobędziesz zaufania żołnierzy, gdy na prawo i lewo będziesz mordować ludzi - prychnął. - Tak jak to robi Kylo...

- Nie o to mi chodzi - wszedł mu w słowo. - Ta cała szopka z „podbijemy galaktykę, będziemy niezwyciężeni i podbuduję sobie moje małe rude ego, bla, bla, bla. - Hux chciał odpowiedzieć, ale pilot ciągnął dalej. - Już pomijając to wszystko, dziwi mnie, że jak to ująłeś „mordować ludzi na lewo i prawo", czy nie to właśnie jest twoim pieprzonym obowiązkiem?

- Możemy się zaraz przekonać, gdy strzelę tobie między oczy.

- Spróbuj! - Gdy to mówił, drzwi windy rozsunęły się, a za nimi pojawiła się wysoka, ubrana na czarno postać. Poe przełknął ślinę i odsunął się od Huxa, do którego nie wiadomo, kiedy się zbliżył. Znowu dostrzegł w głowie miliony możliwych scenariuszy własnej śmierci. Dostrzegł, że stojący przed nim Generał z łatwością zachowuje zimną krew i wita się ze swoim wodzem. Kylo Ren omiótł wnętrze windy przelotnym spojrzeniem i poczekał aż wszyscy ją opuszczą. Mijając go nogi Poe o mało nie odmówiły posłuszeństwa, a zmiażdżona ręka nagle dała o sobie znać. Wszystko wskazywało na to, że uda im się. Już zaczynała wzbierać w pilocie fala ulgi, gdy pod nogami Poe Damerona upadł martwy szturmowiec. Na podłodze wokół jego głowy zaczęła tworzyć się kałuża krwi. Drugi natomiast wzbił się pod sam sufit, przy pomocy jednego machnięcia ręki Kylo Rena. Do uszu dobiegł dźwięk pękających kości i po chwili żołnierz spadł bezwładnie na podłogę. Jego szyja była wykręcona pod nieciekawym kątem. Jak Poe mógł zapomnieć o fakcie, że ten potwór potrafi wyczytać ich myśli. Pozostało mu czekać na swoją kolej. Ciekawe jaką śmierć wymyśli dla niego. Wtedy przez głowę przeleciała mu pewna myśl. Co jeśli to był plan Huxa? Chciał dać mu nadzieję, po czym zaprowadzić go na spotkanie twarzą w twarz z jego Wodzem, by napawać się widokiem porażki Damerona? To było w jego stylu. Gdzieś w głębi duszy Poe spodziewał się takiego obrotu spraw, chociaż liczył, że wszystko potoczy się gładko. Jak zwykle się mylił. Głupi nie nauczył się jeszcze, że zaufanie sprowadza tylko same kłopoty.

- Zdradziłeś mnie? - warknął Kylo Ren. - Wyraziłem się jasno! Miałeś się go pozbyć! - Niewidzialna siła odrzuciła Poe Damerona w bok, ten przeleciał przez korytarz i wylądował na podłodze.

- Uważałem, że to nie był najrozsądniejszy pomysł. - Ostatnie słowa Hux ledwo wykrztusił. Chwycił się za gardło i zaczął gorączkowo łapać oddech.

- Teraz nie dość, że zabiję jego, to jeszcze ciebie! - Twarz Generała przybrała fioletową barwę, a popękane żyłki w oczach sprawiły, że Poe przypomniał sobie pewnego znajomego alkoholika, którego spojrzenie wyglądało dosłownie jak umierającego przed nim mężczyzny. Dlaczego w takim momencie jego głowę zaprzątają takie myśli?

- Zostaw go! - Poe odwrócił głowę w kierunku głosu. Korytarzem biegła Rey. Widok ten rozbudził nim chęć walki, lecz gdy usłyszał odgłos upadającego ciała, który zdecydowanie był Hux, serce mu stanęło.

Dziewczyna zatrzymała się w momencie, gdy Kylo Ren podszedł do Poe. Zrzucił z jego głowy hełm, chwycił za włosy i pociągnął w górę. Pilot zajęczał z bólu i po chwili klęczał patrząc na przerażoną Rey.

- Zostaw go, nie będę się powtarzać! - krzyknęła i wyciągnęła przed siebie rękę.

- Przejrzyj na oczy, niedługo wszyscy z Ruchu Oporu zginą! - Poe miał wrażenie, że uścisk Kylo zelżał. - Nie jesteś dostatecznie silna by mnie złamać!

- Skoro tobie się kiedyś udało, ja nie powinnam mieć z tym problemu.

- Ciekawe co powie na to twój martwy przyja... - Kylo nie zdążył dokończyć, runął na ziemię. Poe wytrzeszczyło oczy z niedowierzania. Hux stał trzymając w rękach pokaźnych rozmiarów karabin. Czy on właśnie przed chwilą ogłuszył własnego Wodza?

- Nie przypuszczałem, że to będzie takie proste - odparł.


Hej, jak się podoba rozdział?

Według mnie jest cool. Ten nasz Hux potrafi zaskoczyć.

(Czytając to od początku, zaczynam jeszcze bardziej lubić naszego rudzielca)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro