28. Finn

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kylo przesiadywał w odosobnionej klitce na zapasowe części maszynerii pilnowany przez zdrajcę. Ten stał naprzeciwko niego, podpierając ścianę. Ren owinięty kocem przywarł jak najbliżej bojlera, chcąc ogrzać się po czasie spędzonym na Scipio. Nigdy więcej śniegu.

- Co byś zrobił, gdybyś poleciał do innych Renów? – zapytał były szturmowiec.

- Zdradź mi, jaki jest sens nad tym myśleć, skoro to się nie stało.

- Nie ma, po prostu nie chcę siedzieć w ciszy.

- Szkoda, bo ja chętnie. – Po jego słowach nastąpiła kilkunastosekundowa przerwa, którą oczywiście musiał przerwać zdrajca.

- Wyobrażam sobie, że wpadlibyście sobie w ramiona. – Kylo uniósł wymownie jedną brew. Jego rozmówca z przymusu kontynuował. – Nie byłbym zdziwiony, gdyby to całe „zdradzenie swoich przez zabicie Snoke'a" było picem na wodę. Nie znałem żadnego szturmowca, który lubił go z własnego wyboru. Śmiertelnie się go baliśmy, znając go wyłącznie z opowieści. Nie widziałem gościa na oczy. Ty i reszta rycerzy musieliście mieć podobnie.

- Jeśli taka teoria poprawia ci nastrój, nie będę jej psuć.

- Przyznaj, jak było. – Nie zapowiadało się na to, aby zdrajca zamierzał odpuścić.

- Snoke był naszym przywódcą od początku do końca. Miałem aspirację, aby go zastępować okazjonalnie w zakonie, ale zostałem wkręcony chyba przez samego siebie do najwyższego Najwyższy Porządek i moje drogi z rycerzami się rozeszły. – Ren wciągnął powietrze przez zęby. – Powiedzmy, że w nienajlepszych stosunkach. Dlatego nie dziwię się, że grożą mi śmiercią. Szczerze, dziwię się, że tylko tym.

- Czym ich tak rozzłościłeś?

- Nie licząc zabicia Snoke'a, mogę powiedzieć, że kilkoma rzeczami.

- Lubisz być tajemniczy.

- Może tak, a może po prostu nie zamierzam uzewnętrzniać się przy tobie, zdrajco.

- Wystarczy Finn.

- Przyzwyczaiłem się już do zdrajcy.

- Świetnie. – Mężczyzna zastukał palcami w blaszaną ścianę i zaczął pogwizdywać pod nosem.

- Jak myślisz, jak wielu, jest takich jak ty? – Tym nagłym podjęciem rozmowy, Kylo zaskoczył nie tylko byłego szturmowca a siebie.

- Konkretniej?

- Niechcących służyć pod Najwyższym Porządkiem.

- Czy to, co powiem, może zostać wykorzystane przeciwko mnie w przyszłości.

- Jeśli ktoś nas podsłucha.

Finn skrzyżował ręce przed sobą i odchylił głowę do tyłu. Przez chwilę milczał. Kylo w tym czasie zsunął koc z ramion, ponieważ bojler sprawiał, że powoli zaczynał się przegrzewać.

- Unikaliśmy tego tematu, ale wydaje mi się, że więcej niż mniej szturmowców miało wątpliwości. Wiesz, gdy zostajesz rzucony w serce konfliktu bez podjęcia, co do tego własnej decyzji, prędzej czy później dopadnie cię niepewność.

- O jakiej skali wahających się szturmowców mówimy?

- Na pewno nie zbiegamy na temat, który zagrozi mojemu zdrowiu?

- Zapewniam cię, że nie. Teraz gadaj.

- Załoga pokładowa i szturmowcy wszystkich szczebli poza najwyższymi, mogą być bardzo ulegli odpowiedniej sugestii. Wojna na nich odciska największe piętno.

- Jednak wciąż walczą.

- Mają wybór? Dezercja jest wyrokiem śmierci w Najwyższym Porządku, a bycie posłusznym po prostu wydłuża życie o kilka dni, czy miesięcy. Instynkt przetrwania potrafi przysłonić zdrowe zmysły.

- Ciebie nie dopadł...

- Bo frontem, na którym walczyłem, była brudna podłoga na okręcie wojskowym. Zapewne dlatego mi nie odbiło, a gdy miałem zaszczyt pójść na front, sam wiesz, jak się to skończyło.

- Wiem, zdrajco, wiem. – Ren odniósł przerażające wrażenie, że rodziło się w nim, coś na kształt sympatii do tego człowieka. Mężczyzna westchnął. Ilu podobnych niespodzianek miał się jeszcze spodziewać? – Mam nadzieję, że Rey zaraz wróci.

- A co, aż tak źle ci się rozmawia?

Problem leżał w tym, że było zupełnie na odwrót.

- Tak.

- Jeśli dasz mi pięć minut, podczas których się stąd nie ruszysz i nie wspomnisz o tym nikomu, pójdę po coś do jedzenia i picia.

- Świetnie. Oboje odpoczniemy od swojego towarzystwa.

- Świetnie.

Gdy Ren został sam w całkowitej ciszy, w jednej chwili zalała go fala zmęczenia. Nie mógł się temu dziwić. Nie spał od ilu godzin? Na pewno zbyt wielu. Jednocześnie czuł, że nie zdołałby zmrużyć oczu. Za dużo działo się wokół niego. Jego odcięta głowa była celem Rycerzy Ren, on i Rey wplątali w ten konflikt Ruch Oporu, czyli Leię i pozostałych ludzi, nad którymi praktycznie się nie zastanawiał. Jednak ze względu na swoją matkę, mógłby być gotowy im pomóc. Chociaż troszeczkę.

***

Podczas, gdy Finn wyciągał ze skrzyni kilka opakowań liofilizowanej żywności i chował je po kieszeniach w swoim stroju, kątem oka dostrzegł Damerona, który minął wejście do spiżarni. Zasłonił wieko schowka, chwycił dwie puszki wody i wybiegł na korytarz, aby dogonić przyjaciela. Od swojego powrotu zachowywał się, jak nie on i Finn naprawdę się o niego martwił.

Poza tym odniósł wrażenie, że pilot go unikał. Dogonił mężczyznę, gdy ten czekał na windę.

- Wołałem cię i lepiej nie kłam, że nie słyszałeś.

Poe spojrzał na niego i lekko wstrząsnął głową.

- Wybacz, zamyśliłem się.

- Wracasz na przesłuchanie Huxa, czy już się skończyło? – zapytał Finn, gdy weszli do windy, a pilot zatrzymał rękę przy guzikach. Odpowiedzenie zajęło mu chwilę.

- Nie, nawet w nim nie uczestniczyłem. Żeby zabić czas, zwiedzałem statek. Ty dokąd się wybierasz?

Finn odniósł wrażenie, że Poe nie miał ochoty ciągnąć tematu o sobie. Mężczyzna nie zamierzał dopytywać.

- Jeśli ci pokażę, obiecujesz, że według oficjalnej wersji wydarzeń, spotkaliśmy się właśnie tam, gdzie cię zabiorę, a nie tutaj? Tak naprawdę, nie powinno mnie tu być.

- Miałeś pilnować udomowionego rycerzyka Ren?

- Wcale nie przestałem. Dogadaliśmy się, że zostanie w maszynowni, gdy ja pójdę po posiłek.

- I masz go?

Finn odsłonił pełną kieszeń swoich spodni. Poe chwycił wystające paczkę zamkniętej próżniowo szynki.

- Uznam to za łapówkę i obiecuję nie donieść o twojej niesubordynacji pani generał.

- Dzięki. – Mężczyzna wdusił guzik z piętrem, na którym mieściła się kryjówka Kylo. Po kilku sekundach byli na miejscu. Wchodząc do dusznego pomieszczenia, Finn zorientował się, że było tam włączone więcej lamp, niż wtedy, gdy wychodził. Dokonał również odkrycia, że tuż za bojlerem, gdzie siedział Kylo, stała teraz Rey. – Wróciłaś, jak poszło przesłuchanie.

- Znośnie – zaczęła dziewczyna. – A jak poszło twoje zadanie?

- Na moją obronę powiem, że ja i Ren byliśmy głodni.

- To prawda – dodał Kylo. – Poza tym grzecznie siedziałem na miejscu, tak? Nie ma, czego roztrząsać.

- Ja nie zamierzam, ale wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby ktoś spoza tego pokoju dowiedział się, że między nimi mógł pojawić się ten okropny Kylo Ren bez obstawy?

- Zrobiliby pod siebie – wtrącił Poe. – Jakimś cudem wciąż wzbudzasz grozę.

- Czy na pewno grozę? – Rey pokiwała dłonią na boki i zmarszczyła czoło. – Raczej obawę.

- Tak, to zdecydowanie lepsze określenie. – Dameron wskoczył na półpiętro schodków prowadzących do wyższych partii maszynerii i zwiesił z niego nogi, którymi zaczął wymachiwać w przód i tył. Następnie otworzył paczkę suszonej szynki i zaczął ją przeżuwać.

- Wyciągnęliście coś z Huxa? – zapytał Ren. Rey usiadła obok niego, a Finn zajął to samo miejsce pod ścianą.

- Praktycznie nie musieliśmy. Usta mu się nie zamykały. Najchętniej przychodziło mu opowiadanie ze szczegółami o tym, co mu robiono. Daruję sobie ten fragment. Podzielił się tym, co udało mu się podsłuchać od rycerzy. Według niego Renowie są w trudnej sytuacji, bo nie współpracują z Najwyższym Porządkiem. Chcieli zmusić Huxa do oddania im pozycji, ale tego nie zrobił.

- Wierzycie mu? – odezwał się Kylo.

- Leia podzielała twoje wątpliwości, zresztą nie ona jedna. Hux przyznał, że prędzej, czy później mógłby się złamać, ale zdołał się uwolnić i uciec zanim do tego doszło.

- Nie mógłby, a zrobiłby to. Znam go od lat – ciągnął Ren, ale nagle powstrzymał się przed dodaniem czegoś jeszcze. Zamiast tego odetchnął i kontynuował zupełnie innym tonem. – Załóżmy, że jest tak, jak mówił. Oznacza to, że tak, jak założyliśmy pierwotnie, to my mamy przewagę całego wojska Najwyższego Porządku. Hux się nie sprzedał. To plusy tej sytuacji. Obmyślimy plan, który pozwoli mi rozwiązać zakon raz na zawsze.

- Jesteś pewien, że nie przeceniasz swoich umiejętności? – rzucił znad ich głów Poe. – Dobrze pamiętam, jak jeszcze niedawno praktycznie płakałeś na ich wspomnienie.

- Nie może mi się udzielić trochę waszego optymizmu? Macie go sporo w Ruchu Oporu.

- Po pierwsze, denerwujesz mnie tym, że ciągle masz zapędy do działania w pojedynkę, a po drugie skupmy się najpierw na tym, czego mamy się spodziewać. Przed obmyśleniem własnego planu powinniśmy zastanowić się nad planem, jakim mogą mieć rycerze.

- A tak w ogóle, z czym zamierzamy się mierzyć? – mówił Dameron. – Twierdzisz, że Renowie stanowią zagrożenie, ale czy są aż tak silni, że mogliby mieć jakiekolwiek szanse z wojskiem Najwyższego Porządku?

Kylo milczał, a gdy się odezwał, jego głos był cichy.

- Nie wiem.

- Wspaniale, więcej niewiadomych. Uciekaliśmy z Scipio w popłochu, abyś teraz zwątpił w to, czy był do tego powód?

- Wtedy nie wiedzieliśmy, czy rycerze nie sprzymierzyli się z Huxem.

- Ja wiedziałem, że nie, więc mogliście mnie posłuchać.

- I tak musieliście uciekać. Może i nie mieliby szans z Najwyższym Porządkiem, ale postawmy sprawę jasno, akurat Ruch Oporu by zgładzili.

- To twoje zdanie, którego nie możemy obiektywnie ocenić, bo nikt poza tobą ich nie spotkał. Co jeśli tworzysz właśnie mit o potędze rycerzy, a my łykamy to wszystko, jak pelikany.

- Lepiej się obawiać i przygotować na najgorsze, niż rzucić się na głęboką wodę. Chociaż ty właśnie lubisz tak robić, co? Mam ci przypomnieć, jak na własne życzenie wleciałeś niemal do mojego statku?

- Wtedy, gdy bez powodu połamałeś mi łapę? Pamiętam!

- Rycerze Ren stanowią zagrożenie! Jakiekolwiek by ono nie było, powinniśmy się go pozbyć. Nawet jeśli przesadziłem, wyszło to wam na dobre. Otrzymaliście od nas zawieszenie broni. Czy tyle na razie wystarczy?!

- Idę stąd, muszę się dotlenić – Dameron zeskoczył z półpiętra. Nagle zaklął. – Zapomniałem, że tego nie zrobię, bo jesteśmy w kosmosie. Cholera.

- Zanim pójdziesz, Poe, Leia kazała rozpisać zmiany w pilnowaniu Huxa i pomyślałam, że może chciałbyś pełnić służbę w czasie nocnej zmiany. Zamkną segment szpitalny, ale wolą mieć...

- A czy Hux tego chce? – wszedł dziewczynie w zdanie, odwracając się w jej stronę.

- Nie pytałam, ale dlaczego miałby mieć? Jedynym, kogo wspominał z imienia, to ty – zwróciła się do Kylo. Facet wydawał się zaskoczony. – Kilka razy mówił, że chciałby tobie osobiście podziękować za wyciągnięcie go z myśliwca.

- Zbadajcie go, bo musi mieć wstrząśnienie mózgu.

- Wstrząśnienie mózgu – powtórzył szeptem Poe, co usłyszał prawdopodobnie tylko Finn, który posłał mu ukradkiem spojrzenie.

- Oczywiście nikt się na to nie zgodził. Teraz główną zasadą na tym statku, jest trzymanie was dwóch jak najdalej od siebie.

- Rzeczywiście złota zasada, w końcu gdybyśmy się dotknęli Ruch Oporu stanąłby w płomieniach – prychnął Ren. – Wolę nie myśleć, co takie dwa wielkie umysły zdołałyby wymyślić, aby zniszczyć galaktykę.

- Ren, odpuść ludziom, nie wszyscy znają was tak dobrze, jak my, więc nie wiedzą, że mają do czynienia z... wami - mruknął Dameron.

- Chyba sam upadłem na głowę, bo ja również chętnie porozmawiałbym z Huxem. Rey, zdołałabyś to jakoś zorganizować?

- Mogę spróbować, ale na pewno nie w przeciągu najbliższych godzin. Jedyne, o czym marzę to sen i na tym chcę się teraz skupić.

Wszyscy przyznali jej rację. Każde z nich zasługiwało na odpoczynek.

~ Hello, dziś bez przedłużania w segmencie moich przemyśleń. Dziękuję, że jesteście i liczę, że spotkamy się w tym samym składzie już niedługo w następnym rozdziale. ~

Asia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro