37. Armitage Hux

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rey siedziała na łóżku w sypialni Huxa oparta o ścianę. Miała zamknięte oczy i starała się medytować. Przechodząc z doku ona i Finn musieli minąć kilku szturmowców, a nie mogąc przypadkiem wszcząć alarmu, zamiast powalenia i ogłuszenia ich, dziewczyna korzystała ze swoich zdolności manipulacji myślami. Było to wyczerpujące, ponieważ opierała się głównie na przeczuciu i przez to zużywała więcej energii, niż potrzebowała.

- Jesteś pewna, że dasz radę to powtórzyć? Wyglądasz na wyczerpaną. – Rey rozchyliła powieki i zobaczyła Finna stojącego przy drzwiach wyjściowych. Od momentu, gdy zamknęli się w tym pokoju – który swoją drogą był miejscem wskazanym przez Armitage'a, jako miejsce ich spotkania – bez przerwy nasłuchiwał odgłosów na korytarzu, zupełnie jakby spodziewał się nalotu całego oddziału żołnierzy.

- Nie mam innego wyjścia.

- Jesteś silniejsza, niż myślisz. Nawet mi trudno uwierzyć w to, co potrafisz, a widziałem cię w akcji.

- Nie musisz tego mówić. Zmotywuję się bez komplementów.

- Powinnaś to wiedzieć. Później możemy nie mieć już okazji porozmawiać w spokoju.

- Masz rację. Teraz moja kolej. Podziwiam cię od momentu, gdy wpadliśmy na siebie na Jakku, a im więcej spędzam z tobą czasu, mój podziw rośnie.

- Chcesz być miła, ale nie musisz przesadzać. To ty zasługujesz na pochwały.

- Finn, nie byłabym przed tobą nieszczera. Jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam. Porzuciłeś wszystko, co znałeś, aby podążyć za tym, co uważałeś za słuszne. Jeśli spróbujesz mi wmówić, że to nic wielkiego, nie ręczę za siebie.

- Boję się, że wszyscy mnie przeceniacie.

- A może to ty się nie doceniasz?

- Niedługo się przekonamy. Słyszę kroki na korytarzu. – Finn odsunął się od drzwi. Rey zeskoczyła z łóżka i we dwójkę wbiegli do łazienki. Zasunęli drzwi, zostawiając małą szczelinę i czekali na rozwój sytuacji. Stali obok siebie, złączeni bokami. – Jakkolwiek skończy się dzisiejszy dzień, cieszę się, że mogłem go przeżyć dzięki tobie.

- Nie próbuj się tutaj ze mną żegnać. Spotkamy się niedługo i doprowadzimy sprawy do końca. – Rey przełknęła ślinę. Co, jeśli to miała być ich ostatnia rozmowa? Co, jeśli któreś z nich zginie? Dziewczyna obróciła się i przytuliła Finna. – Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu.

- Może po wszystkim podziękujemy za to wspólnie BB-8, bo to w końcu on nas do siebie doprowadził. – Mężczyzna odwzajemnił jej uścisk. Po chwili pociągnął nosem, po czym dodał. – Zaraz się rozpłaczę i zdradzę, że tu jesteśmy.

- Lepiej weźmy się w garść. – Rey była na skraju łez. Finn już nie odpowiedział, ponieważ usłyszeli szczęk drzwi, a wraz z nim głos Armitage'a. Dziewczyna wstrzymała oddech. Poczuła, że jej towarzysz zrobił to samo.

- Dobrze, skoro nalegasz, przebiorę się na korytarzu. ZO-373, wejdziesz do mojej sypialni i przyniesiesz mi komplet ubrań. Pośpiesz się.

- Generale.

Wejście znów się zamknęło. Rey skupiła się na mocy. Miała jedną próbę, musiała być cicho, aby nikt jej nie usłyszał. Szturmowiec poruszał się kilka metrów od dziewczyny. Nie widząc go nie mogła wykorzystać mocy perswazji. Ona i Finn wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym oboje wyszli z łazienki.

- Jesteś zmęczony, zdejmiesz z siebie tę niewygodną zbroję i zaśniesz na podłodze w łazience – powiedziała ściszonym głosem. Szturmowiec zastygł w bezruchu, w rękach trzymał wieszak z czarnym płaszczem. Po sekundzie odłożył go na fotel w rogu pokoju i bez słowa zaczął ściągać z siebie elementy białego pancerza.

Finn od razu doskoczył do mężczyzny i zabierał je od niego.

- Gdyby ktoś powiedział mi, że kiedyś znów założę na siebie zbroję szturmowca, wyśmiałbym go – mówił szeptem. Rey uśmiechnęła się i zaczęła wyciągać z szafy resztę stroju dla Huxa. Czarne spodnie, czarna koszula, czarne lakierowane buty. Patrząc na garderobę o tak różnorodnej gamie odcieni czerni, ciężko było ocenić, czy Armitage był generałem, czy grabarzem. – Jak wyglądam?

Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na Finna, zanim założył na siebie hełm. Szturmowiec w tym czasie przeszedł do łazienki, gdzie położył się na zimnych kafelkach i od razu głęboko zasnął.

- Jak nie ty.

- Cieszę się – odparł, po czym zakrył głowę. Wziął od Rey ubrania dla Huxa. – Bądź ostrożna.

- Ty też.

Gdy schowała się z powrotem w łazience tuż obok śpiącego w najlepsze szturmowca, Finn otworzy drzwi i wyszedł na korytarz. Od tej chwili Rey musiała liczyć wyłącznie na siebie. Nie mogła pozwolić, aby jej błąd wpłynął na powodzenie całej grupy.

Poradzę sobie, pomyślała, sięgając po ukryty pod ubraniem miecz świetlny. Od razu poczuła się trochę pewniej.

***

Po tym, gdy Armitage musiał upokorzyć się i przebrać na oczach osób, przy których naprawdę nie chciał tego robić, całą szóstką ruszyli w kierunku centralnej hali okrętu. Tam jako generał przemawiał do swoich żołnierzy wiele razy. Dzięki zwołaniu wystąpienia korytarze były opustoszałe. Wszystkie zastępy zbierały się już na miejscu.

Z części mieszkalnej prowadziły dwie drogi, którymi mogli dostać się do celu ich podróży. Hux bez sprzeciwu innych obrał tę, która wymagała przejścia obok doku, którym dostali się na okręt. Zbliżając się do włazu zabezpieczającego, Armitage zwolnił i kątem oka spojrzał przez szybę, obrzucając wzrokiem całe pomieszczenie.

Nie dostrzegł żadnego znaku życia, a pojazd, którym przylecieli, stał tam, gdzie go zostawili. Hux odetchnął z ulgą. Oznaczało to, że Dameron słuchał jego rozkazów i siedział w środku.

- Zaczekajcie – odezwał się niespodziewanie rycerz bez maski. Hiz, bo tak mu było na imię, zatrzymał się tuż obok wejścia do doku. – Reemon, zostań tutaj. Vlerra i pozostali niedługo przybędą, więc zaprowadzisz ich do nas.

- Nie możesz do tego wykorzystać Avana?

- To rozkaz.

Rycerz z dopiętymi do spodni blasterami mruknął coś do siebie, po czym przełączył panel sterowania i przeszedł przez otwierający się właz. Armitage spojrzał nerwowo na okna pojazdu, w którym siedział Poe. Nie widział go, co jednocześnie go cieszyło i przerażało. Dameron w każdej chwili mógł przypadkiem zdradzić swoją obecność.

Hux wzdrygnął się, gdy Kylo popchnął go, aby ten w końcu się ruszył. Armitage odetchnął i zebrał w sobie resztkę profesjonalizmu. Nie miał czasu zadręczać się obawami o dorosłego faceta, który świetnie potrafił o siebie zadbać... i równie dobrze całował.

Mężczyzna nie zwrócił uwagi na to, że kąciki jego ust się uniosły. On i Poe nie pożegnali się, ani nie życzyli sobie powodzenia. Hux nie mógł mówić w imieniu pilota, ale założył, że oboje tego nie zrobili, ponieważ liczyli, że ten drugi wyjdzie z inicjatywą. Kiedy tak się nie stało, a oni się rozstali bez słowa, Armitage miał tylko nadzieję, że nie będzie tego żałować.

W piątkę weszli do windy. Mężczyzna stał pomiędzy Kylo i włócznią trzymaną przez gigantycznego rycerza Ren. Obserwował zmieniające się numery pięter, które mijali. Gdy zatrzymali się, a drzwi się rozsunęły, w wejściu powitała ich pracownica mostku dowodzenia.

- Generale, radiowcom udało się połączyć ze wszystkimi oddziałami. Jesteśmy gotowi do rozpoczęcia transmisji. – Zwróciła się do Huxa, ale jej wzrok wędrował pomiędzy wszystkimi obecnymi obok niego osobami. Zobaczył w jej spojrzeniu cień strachu.

- Dobrze. Zaczniemy za kilka minut. – Armitage doszedł do krawędzi balkonu, z którego wszyscy jego żołnierze mieli usłyszeć przemowę, mającą zniszczyć ich dotychczasowe życie. Znajdowali się kilka metrów nad głowami szturmowców ustawionych według swoich korpusów. Hala była ogromna, ciągnęła się na dobre czterysta metrów a szeroka była na sto. Zbierający się tam ludzie byli częścią Najwyższego Porządku. Częścią wystarczająco dużą, aby obalić go i dowieść, że Hux nigdy nie zasługiwał na szacunek godny generała.

- Rozpoczniesz, gdy dołączy do nas Vlerra – powiedział Hiz, stając obok Armitage'a. Przez ciało mężczyzny przeszedł dreszcz, gdy uświadomił sobie, że rycerz mógł go bez problemu zrzucić z balkonu.

- Wasza przywódczyni się spóźnia.

- Vlerra nami nie rządzi.

- A mimo to działasz pod jej dyktando.

- Generale, postępuję według ustalonego planu. Kto, jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, co by się stało, gdybym tego nie robił. – Wzrok rycerza powędrował na szyję Huxa, która wciąż miała na sobie ślady duszenia.

- Taki przywódca, jak Vlerra, to skarb.

- Współpracowanie z nią nie będzie łatwe.

- Nie powinieneś przedstawiać jej z jak najlepszej strony?

- Przedstawiam sprawy tak, jak wyglądają. Nie mam w zwyczaju kłamać.

- To bardzo szlachetne.

- Zależy mi na dobrych relacjach między rycerzami a Najwyższym Porządkiem.

- W to nie wątpię. Czułem tę dobrą relację szczególnie wtedy, gdy mnie torturowaliście.

- Mogę przeprosić tylko w swoim imieniu.

Armitage obrócił się i spojrzał w kierunku Kylo. Zobaczył go stojącego obok Avana i szturmowca, czyli Finna. Hiz podążył za jego wzrokiem i kontynuował.

- Kylo ma do nas uraz i może nie chcieć się pojednać, ale ty, generale, patrzysz na rzeczywistość trzeźwym okiem. Nie kierujesz się przeszłością. Właśnie dlatego Najwyższy Porządek tak rozwinął się pod twoimi skrzydłami. Pomyśl na jakie wyżyny mógłby się wspiąć, gdy rozpoczniemy współpracę. Dwoje rozsądnie myślących mężczyzn na odpowiednich pozycjach.

- Mów dalej.

- Jesteś zainteresowany?

- Zaintrygowany na pewno.

- Bardzo mnie to cieszy, generale.

- Wystarczy Armitage. – Mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę, którą Hiz od razu uścisnął. Hux widział kątem oka, że Kylo patrzył w ich kierunku spod ściągniętych brwi.

Generał wolał nie myśleć, co w tym momencie uważał o nim Ren. On sam miał ochotę odciąć sobie tę dłoń, wrzucić do kadzi z benzyną i podpalić. Niestety już wystarczająco długo żył w roli przedstawiciela Najwyższego Porządku, że wiedział, gdy należało grać nieczysto.

Skłócony wewnętrznie wróg był wrogiem idealnym.

- Powiedz mi w takim razie, jaką rolę w tym wszystkim miałaby pełnić Vlerra – odezwał się Hux.

- Wystarczy słowo, a nie będzie pełnić żadnej.

- A Kylo Ren?

- Tak samo. Ich los będzie w naszych rękach, Armitage'u.

***

Kylo obserwował Huxa i Hiza z pewnej odległości. Nie musiał słyszeć ich rozmowy, aby wiedzieć, że rycerz podlizywał się generałowi tak samo, jak wcześniej jemu. Zapewne w tym momencie proponował Armitage'owi, że mogliby go zabić i wspólnie rządzić Najwyższym Porządkiem. Tak, zdecydowanie o tym właśnie mówili.

Postanowił zaufać Huxowi, więc nie zamierzał się tym przejmować, ale mimo to złapał się na tym, że zbyt mocno zaciskał szczękę. Chyba starł sobie szkliwo.

- Więc Avan... - zaczął, chcąc na moment nie myśleć o spiskującej parze. – Nie mieliśmy jeszcze okazji pogadać. Co słychać?

- Nienawidzę cię.

- Mogłem się tego spodziewać. – Kylo zaśmiał się pod nosem. Jak się okazało nie spodobało się to Avanowi, którego włócznia rozbłysnęła iskrami. Finn w stroju szturmowca, cofnął się poza zasięg broni. – Spokojnie, tylko rozmawiamy.

- Chcę cię zabić.

- Uważaj na słowa. Szturmowcy to moi ludzie.

- Chcę zabić ciebie i twoich ludzi.

- Avan...

- Zniszczyłeś mi życie.

- Avan... – Ren zobaczył pędzących w stronę Armitage'a żołnierzy. Ci odciągnęli na bok swojego generała i powiedzieli mu coś, co wyraźnie go zaskoczyło. Hux wymienił z nimi kilka zdań, po czym jego spojrzenie natrafiło na Kylo. Przelotny uśmiech na jego twarzy nieco go uspokoił.

- Zniszczę twoje życie tak, jak ty moje. – Prawdę mówiąc, Ren nie przyjął słów Avana do wiadomości. Zamiast tego spróbował dostać się do głowy Armitage'a i wyciągnąć z niej to, co przed momentem usłyszał od załogi, ale porzucił swój plan, gdy Hux niespodziewanie zaczął iść w stronę mikrofonu.

- Myślę, że to odpowiednia chwila, aby zacząć! – powiedział głośno. Wszyscy wokoło zaczęli nerwowo przygotowywać sprzęt do transmisji.

- Mieliśmy zaczekać na Vlerrę. – Kylo usłyszał słowa Hiza, który podążał za Huxem. Po chwili obydwoje zatrzymali się przy Renie i Avanie.

- Na pewno zaraz do nas dołączy – odparł generał i chwycił za ramię Finna. Pociągnął go za sobą. – Poza tym, mamy już na miejscu godnego przedstawiciela Renów.

Czy Kylo naprawdę zobaczył, że Hux mrugnął do Hiza?

Czy słusznie mu zaufał? Wyglądało na to, że niedługo miał się o tym przekonać. Równało się to również z tym, że Rey powinna do nich dołączyć. Mężczyzna odwrócił się w stronę windy. Pusto. Serce mu przyspieszyło. Jeśli chciał mieć szansę z rycerzami, potrzebował jej u swojego boku.

Rey, Rey, Rey...

Kylo był gotów wysilić się, aby móc się z nią połączyć, ale odkrył, że udało mu się to bez problemu. Zobaczył ją tuż przed sobą. Szła, ale w jego wizji, poruszała się w miejscu.

- Śluza prowadząca do korytarza przy doku nie chciała się otworzyć. Musiałam znaleźć okrężną drogę do windy. Jeśli się nie mylę, powinnam znaleźć ją za następnym zakrętem. – Głos dziewczyny rozbrzmiał wewnątrz jego głowy. – Nie wiem, co się stało, ale usłyszałam eksplozję.

- Najważniejsze, że nic ci nie jest. Czekam na ciebie – powiedział w myślach Kylo i zakończył ich połączenie.

Odwracając się z powrotem do pozostałych zobaczył, że Avan stał obrócony w jego kierunku. Nie musiał mieć odsłoniętych oczu, aby Kylo wiedział, że ten go obserwował.

~ Dwa rozdziały jednego dnia? Czemu nie. :) ~

Asia 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro