39. Rey

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przejmiesz mikrofon, gdy uznasz, że jesteś gotowy - powiedział półszeptem Hux. Finn nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ właśnie dołączył do nich Hiz. Od drugiej strony w ich kierunku szła pracownica mostka dowodzenia niosąca tablet. Podała go generałowi.

- Ustawiony na protokole 1.6022.001 tak, jak pan prosił.

- Dziękuję, Sylvie - zwrócił się do kobiety, która słysząc swoje imię zdumiona otworzyła usta. - Dziękuję, że pomogłaś mi go znaleźć. Pomimo jego treści.

- Jest pan moim generałem, akceptuję wszystkie pana decyzje.

Armitage odprowadził ją wzrokiem, przy czym natrafił na stojącego nieopodal kapitana, który patrzył to na niego, to na tablet. Wyraz jego twarzy, czyli połączenie wściekłości i obrzydzenia, sugerował, że mężczyzna usłyszał numer protokołu. Równało się to z tym, iż wiedział już, co zamierzał zrobić Hux.

- Co masz na myśli, mówiąc „pomimo jego treści"? - zapytał Hiz.

- Nic, czym musisz się martwić. Przeproszę cię na chwilę. - Generał zostawił rycerza Ren i podszedł do obserwującego go mężczyzny. Włożył tablet nonszalancko pod pachę. - Kapitanie.

- Generale.

- Pana oddział dotarł w całości, czy jeszcze na kogoś czekamy?

- Jak możesz to robić?! - syknął starszy mężczyzna, ignorując pytanie Huxa, który nie chciał tak naprawdę poznawać na nie odpowiedzi. Armitage odetchnął głośno i odciągnął kapitana z dala od ludzi. - Protokół rozwiązujący Najwyższy Porządek? Co cię opętało?

- Pamiętaj, kapitanie, do kogo się zwracasz.

- Do syna mojego najdroższego przyjaciela. Obiecałem Brendolowi cię pilnować i właśnie to robię. Co cię opętało, Armitage?

- Może w tym momencie właśnie nic?

- Przestań sobie pogrywać. Twój ojciec na to nie pozwoli.

- Już to zrobił, oddając mi swoje oddział tak samo, jak ty i inni kapitanowie.

- Żaden z nas nie zgodzi się na uruchomienie procedury. Nie masz na nią żadnego podparcia. To tylko twoje zdziecinniałe fanaberie.

Hux przewrócił oczami i uruchomił tablet. Przeskoczył kilka dokumentów, a gdy znalazł właściwy, podsunął urządzenie pod nos kapitana. Plik zawierał komplet danych, w tym punkt zatytułowany: „spełniono główny cel Najwyższego Porządku" a pod nim adnotację do uzasadnienia tych słów, która brzmiała: „Unicestwienie zagrożenia".

Armitage patrzył na siwego mężczyznę, który z coraz większym zdenerwowaniem czytał kolejne zdania. Nagle kapitan odsunął sprzed twarz tablet, który prawie wypadł z rąk Huxa.

- Przechodzisz samego siebie. Zastanawiałeś się, co powie na to Brendol?

- Zapytaj go. - Generał uśmiechnął się. Patrząc na reakcje mężczyzny, otrzymał potwierdzenie tego, że protokół miał prawo bytu i nic nie stało na przeszkodzie, aby go zrealizować.

Kapitan odszedł bez słowa. Hux odwrócił się, szukając pośród ludzi Kylo Rena. Nie znalazł go. Nie zwrócił uwagi na to, że między całą jego załogą brakowało jeszcze jednej osoby, ponieważ zaniepokoił go widok Finna stojącego przed skierowaną na niego rękojeść nieuruchomionego miecza świetlnego Hiza. Tą brakującą osobą był Avan.

- Hizie, czy ZO-373 coś tobie zrobił? - zapytał Hux, wchodząc pomiędzy parę. Rycerz Ren opuścił broń, ale nie schował jej.

- Tak, zatrzymał mnie, gdy zamierzałem podejść do ciebie i tamtego kapitana.

- ZO-373 bywa przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa - odparł Armitage i zwrócił się do Finna. - Możesz ufać Hizowi.

„Szturmowiec" skłonił się i już miał się odsunąć, gdy Hux włączył tablet, uśmiechnął się do niego i zbliżył się do mikrofonu. Rozpoczął zdaniem, które trzymał w sobie od dawna. Mówił wolno, pozwalając, aby jego słowa mogły być przez każdego rozumiane.

- Ten dzień jest oficjalnym końcem Najwyższego Porządku. Końcem tworu powstałego, aby niszczyć i zastraszać w nieswoim imieniu. Służyliście budowie galaktyki, którą władać miały pogrom i lęk. Wmawiano wam, najwyższy wód wmawiał wam, że tego właśnie potrzebowaliście. Pomagaliście w tworzeniu świata, gdzie tylko wybrani mieli dobrze żyć, ale wy się do nich nie zaliczaliście. Nie dano wam wyboru, aby samemu ocenić słuszność waszych działań. Pozbawiono was żyć, których nie odzyskacie. Jedyne, co teraz mogę wam dać to szansa na zbudowanie nowych. Przepraszam, że dopiero teraz. Uruchamiam protokół 1.6022.001 podstawą, którego jest protokół 2.6052.022. Dokładna treść przytoczona zostanie w tej chwili.

Armitage odsunął się i ustąpił miejsce przy mikrofonie Sylvie. Kobieta przejęła od niego tablet i zaczęła czytać treść dokumentu. Schował roztrzęsione dłonie w kieszeniach płaszcza.

- Lepiej żebyś był gotowy, bo gdy Sylvie uświadomi ich, co właśnie zrobiłem, wszystko spadnie na twoje barki. Zdejmij ten hełm. - Hux pomógł Finnowi uwolnić swoją głowę, po czym kontynuował. - Na początku zamierzałem mówić we wspólnym imieniu, ale nie mogłem. Nie mam prawa porównywać swoich doświadczeń do ich.

- W co ty pogrywasz, Hux? Co? - warczał rycerz Ren, zbliżający się do nich.

- Unieszkodliwcie go. - Armitage wskazał na Hiza. Troje szturmowców niepewnie ruszyło na mężczyznę, który odpalił swój miecz świetlny. Finn rzucił się w jego kierunku i zdołał złapać go za ramię, zanim wykonał zamach. - Robię to, co należy. Żaden użytkownik mocy już nigdy nie wykorzysta Najwyższego Porządku.

- Ostrzegam cię, popełniasz błąd. - Hiz mówił przez zaciśnięte zęby. Próbował się wyrwać, ale unieruchamiało go zbyt wiele osób. - Avan!

Hux rozejrzał się dookoła. Po rycerzu nie widać był żadnego śladu. Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Twój ochroniarz chyba cię nie słyszy.

- Skazujesz się na śmierć. Dałeś Vlerze wygraną.

- Nie wydaje mi się. - Armitage podszedł wolnym krokiem do rycerza, który chciał zaprotestować, ale Hux go uprzedził i ciągnął. - Zapomniałem przekazać tobie najnowsze wiadomość. Dok, do którego przyleli twoi ludzie, przestał prawidłowo funkcjonować. Mieliśmy małe zwarcie w okablowaniu i przykro mi to mówić, ale cały zakon Ren dryfuje między innymi kosmicznymi odpadami.

Hiz przestał się szarpać.

- To jeszcze nie koniec - odezwał się zachrypniętym głosem.

- Radzę, żebyś jednak mi nie groził.

- Nie grożę, ja ostrzegam.

Armitage pokręcił głową i kazał zaprowadzić rycerza w głąb balkonu, aby ludzie w dole hali na pewno go nie widzieli, a następnie wsłuchał się w to, co mówiła kobieta przy mikrofonie. Jeśli zamierzała czytać w tym samym tempie Finn miał jeszcze kilka minut spokoju.

Były szturmowiec kołysał się z nogi na nogę i bawił wyłączonym mieczem świetlnym.

- Dasz mi jakąś radę? Mam brzmieć tak poważnie, jak ty, czy może...

- Widziałeś Kylo? - przerwał mu Hux, a gdy ten zaprzeczył, generał wyciągnął mu z rąk miecz świetlny i zacisnął go w lewej dłoni. - Idę go poszukać i przyda mi się broń. Gdy Sylvie skończy, nie czekaj na mnie i zacznij przemowę. Powodzenia.

- Dzięki...

***

Rey błagała, aby winda jechała szybciej. Miała wrażenie, jakby utknęła w niej już na kilka godzin. Kiedy nareszcie zatrzymała się na odpowiednim piętrze, dziewczyna wypadła na korytarz i spojrzała na wszystkie strony. Miała trzy drogi do wyboru. Ruszyła tą prowadzącą na wprost. Trzymała już w gotowości swój miecz świetlny. Zbliżając się do każdego zakręt albo drzwi, kładła palec na aktywatorze.

- Kylo, odezwij się - powtórzyła dziesiąty raz z rzędu. Od pewnego czasu nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś było zdecydowanie nie w porządku. Miało to związek z Renem. Moc jej to podpowiadała.

- Kylo, to ty? - znajomy męski głos, który usłyszała, zza ściany sprawił, że przyspieszyła. Wychodząc naprzeciw Armitage'a, nie spodziewała się, że zobaczy go oświetlonego czerwoną łuną bijącą od laserowego ostrza. - Rey, całe szczęście. Gdzie jest Kylo?

- Dopiero tutaj przyszłam. Nie wiem. Czyj to miecz?

- Długa historia.

- Co tutaj robisz? Nie powinieneś przemawiać?

- Spóźniłaś się.

- Finn?

- Zaraz zacznie.

- Kylo?

- Zgubił się, co by mnie nie martwiło, gdyby jednocześnie nie zniknął z nim Avan.

- Znajdę ich, ty wróć do Finna i daj mu miecz, bo on wie, jak z niego korzystać.

Armitage skinął głową i już miał zawrócić, gdy zatrzymał się i spojrzał jeszcze raz na dziewczynę.

- Przechodziłaś obok doku? Widziałaś, co się tam stało?

- Nie, przejście było zablokowane. Gdy wychodziłam z twojej sypialni usłyszałam wybuch.

- Czyli nie wiesz, co z Poe?

- Niestety nie. - Gdy to mówiła, widziała spinające się mięśnie przy szczęce mężczyzny. - Ale znając go, miał z tym coś do czynienia i wiedział, co robi.

- Oby. - Hux pożegnał ją i odszedł.

Kiedy Rey została sama, zamknęła oczy i zaczęła odliczać do dziesięciu przy każdym oddechu. Sięgnęła po moc, a dokładnie po tę jej część, która łączyła dziewczynę z Renem. Więź była niestabilna, ale nie niemożliwa do uchwycenia.

Rey cofnęła się do windy i skręciła w prawy korytarz. Już z oddali widziała jedyne otwarte drzwi, a idąc w ich stronę, czuła, że z każdym krokiem zbliżała się do Kylo. Pokój był nieoświetlony. Nie zwalniając weszła do środka, zapalając jednocześnie miecz.

Widok dwójki mężczyzn leżących obok siebie na samym środku pustego pomieszczenia, nie był tym, czego się spodziewała. Dziewczyna przyklęknęła obok Rena. Widziała, że jego klatka piersiowa się unosi. Dobrze, pomyślała.

Mężczyźni byli ułożeni na bokach twarzami do siebie. Ręka Avana spoczywała pod głową Kylo i tak samo było z dłonią Rena, która leżała na skroni rycerza. Jego maska była obok niego.

Rey pierwszy raz mogła zobaczyć, jak wyglądał Avan.

Rycerz miał zgolone włosy, które odrastały w nierównych kępkach. Nos wyglądał na połamany zbyt wiele razy, usta były zabliźnione w co najmniej czterech miejscach. Brew nad prawym okiem miał jasną, niemal niewidoczną. Część lewej strony jego twarzy zasłaniała ręka Kylo, ale to nie przeszkodziło Rey w przyjrzeniu się zdeformowanej czaszce, zapadniętemu policzkowi i zagłębieniu, w którym powinna znajdować się powieka oraz oko mężczyzny. Skórę miał poprzecinaną i pokrytą wypukłymi bliznami.

Dziewczyna przeniosła spojrzenie na Kylo. Musiała go obudzić. Dotknęła jego ramię i potrząsnęła. Zanim się zorientowała ktoś, a dokładnie Avan, pociągnął ją za włosy, zmuszając do zniżenia się i przyłożył swoją wielką dłoń do jej czoła.

Chwilę wcześniej klęczała na podłodze w ciemnym pokoju na okręcie Najwyższego Porządku, a teraz stała na wielkim placu otoczonym niską drewnianą zabudową połączonych ze sobą domów o spadzistych dachach.

- Avan, no dalej pokaż się. Sam tego chciałeś, więc nie uciekaj.

Rey obróciła się w kierunku głosu. Żwir pod jej butami zaskrzypiał. Z jednego z domów wybiegł Kylo Ren. Miał na sobie tradycyjną togę Jedi z tą różnicą, że była czarna. Dziewczyna nie od razu zorientowała się, że również miała na sobie taką szatę, ale w brązowym kolorze.

Gdy mężczyzna ją zobaczył, omal nie potknął się o własne nogi. Zachwiał się na krawędzi tarasu, z którego prowadziły schody na plac, gdzie stała dziewczyna.

- To niemożliwe. Avan, grubo kurwa przesadzasz! Odeślij ją z powrotem! - Kylo puścił się do niej biegiem. Chwycił ją za barki i pobieżnie obejrzał. - Nic ci nie jest?

- Zamierzasz mi wytłumaczyć, co tu się dzieje?

- Nie skrzywdził cię?

- Jeszcze nie, ale jeśli zaraz nie dowiem się, gdzie jesteśmy, nie będę mogła się bronić.

- Jesteśmy na planie astralnym. Stara sztuczka Avana, której byłem pewien, że już nie potrafi.

~ Myślę, że to dobry moment, abym spróbowała zachęcić was do podzielenia się swoimi odczuciami, co do tego rozdziału i trzech poprzednich . Z radością spojrzałbym świeżym okiem na to, co napisałam i zobaczyła, czy ma to w ogóle sens. Z góry dziękuję wszystkim, którzy dorzucą swoje trzy grosze w komentarzach. Do zobaczenia niedługo i niech moc będzie z Wami.

Ps. Oto moje pytania naukowe, o których omal nie zapomniałam:
Na który z trzech wątków czekacie najbardziej/wydaje się dla was najciekawszy?
• Poe,
• Duet Huxa i Finna,
• Czy może Reylo?
Czy może któryś zupełnie wam mnie podchodzi? Naprawdę jestem ciekawa. :)) ~

Asia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro