41. Finn

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Finn czuł spływający po karku zimny pot. Po części była to zasługa bardzo słabo wentylowanego stroju szturmowca, ale głównie przyczyniał się do tego stres. Mężczyzna powtarzał w myślach kwestie, które chciał poruszyć podczas swojego wystąpienia. Mimo że robił to raz za razem, z każdą minutą pamiętał coraz mniej. Niepochlebne spojrzenia kierowane na niego przez kapitanów były wystarczającym rozpraszaczem.

Do tej pory żaden go jeszcze nie skonfrontował, jako dezertera. Finn nawet się nie dziwił, mało który człowiek na tak wysokich pozycjach w Najwyższym Porządku znał ludzi, którym wydawał rozkazy. Różnica w hierarchii akurat w tym aspekcie dawała mężczyźnie chwilę wytchnienia. Była to dawka anonimowości zagwarantowana spędzeniem większości życia schowanym pod hełmem.

- Jest zdrajcą. – Jedno słowo, które zabrzmiało tuż obok niego zatrzymało mu na sekundę serce. Finn obrócił głowę najdyskretniej, jak potrafił. Dwoje mężczyzn odwróconych do niego plecami rozmawiało między sobą. Po strojach można było rozpoznać, że byli admirałami.

- Kto?

- Jak to, kto? Generał.

- Nie mów tak głośno.

- Mogę mówić, co chcę i jak głośno chcę. Skoro on może wprowadzać protokoły, jakie mu się podobają, ja mam prawo mówić, że jest zdrajcą Najwyższego Porządku.

Finnowi nie było do śmiechu, słysząc tego typu reakcję pośród ludzi, obok których miał właśnie wygłosić mowę mającą podkreślić decyzję Huxa, ale jednocześnie czuł coś na podobieństwo radości przez to, że nie jego jedynego nazywano zdrajcą.

- Dziękuję. – Kobieta zajmująca się odczytywaniem tysiącu szturmowców dokładnej treści protokołów zakończających ich służbę odeszła od mikrofonu. Finn próbował przełknąć ślinę, ale chyba wypocił z siebie wszystkie zapasy wody.

- Poradzę sobie. Wystarczy, że będę mówić. Tyle akurat potrafię – komentował pod nosem, idąc w kierunku trybuny. Kiedy chciał wejść na podwyższenie, admirał, który donośnie informował wszystkich o swoim zdaniu odnośnie Huxa, zaszedł mu drogę.

- Cofnij się na swoje miejsce, szturmowcu – powiedział to, stojąc na tyle blisko mikrofonu, że jego głos rozbrzmiał ze wszystkich głośników. – Czemu nie masz założonego hełmu?

- Będzie mi tylko przeszkadzać – rzucił na tyle głośno, aby go również usłyszano nawet na końcu hali, po czym uśmiechnął się i wyminął faceta. Widocznie dobrze udawał pewnego siebie, ponieważ admirałowi zabrakło pomysłu na odpowiedź. Korzystając z tego momentu, Finn chwycił za mikrofon i dopasował go do swojego wzrostu. – „Dzisiaj nastąpi koniec Najwyższego Porządku.", oddałbym wszystko, aby ktoś wypowiedział to zdanie, zanim zostałem wyrwany z domu rodzinnego i przerobiony na szturmowca. Niestety nie można mieć wszystkiego, ale nie będę płakać z tego powodu. Lepiej późno, niż wcale, prawda?

- Rozkazuję tobie natychmiast przestać. – Admirał znów się odezwał.

- Nie muszę cię słuchać. – Tysiące szturmowców dotychczas stojących w równych formacjach zaczęło rozglądać się i odzywać między sobą. Szmer rozmów docierał, aż na balkon.

- Nie wiesz, kim jestem?

- Niespecjalnie, ale dzięki, bo właśnie przypomniałeś mi, że powinienem się przedstawić. Nazywam się Finn, ale niektórzy z was znają mnie, jako FN-2187 a jeśli zapytacie o mnie kogoś z korpusu FN, pewnie powie o mnie „zdrajca". – Mężczyzna spojrzał na admirała. – Dlatego nie muszę wypełniać twoich rozkazów, nie jesteś moim przełożonym.

- Zabrać go.

Szturmowcy stojący niedaleko zawahali się.

- Protokół wszedł w życie. Nikt nie musi już więcej się tobą przejmować – mówiąc to, Finn pilnował, aby pozostawać w zasięgu mikrofonu. Głosy w dole rosły na sile. – Mnie też nikt nie musi słuchać. Zależy mi tylko na tym, żeby móc stać przed wami i powiedzieć, że żadne z was nie zasłużyło na los, który was spotkał. Pamiętam historie, jakimi wymienialiśmy się przed snem. Opowiadaliśmy o życiach przed tym, gdy zostaliśmy szturmowcami. Moja opowieść nie była ciekawa, pewnie, dlatego że nie miała wielu szczegółów. W końcu trafiłem między was, jako dziecko, wiem, że nie ja jedyny.

Finn przerwał, ponieważ jego głos zaczął drżeć. Poświęcił kilka sekund na złapanie oddechu.

- Ćwiczyłem, co tutaj powiem więcej razy, niż jest was tutaj obecnych, a idzie mi tragicznie. Mogłem się tego spodziewać. Do tej pory starałem się pozbyć własnej przeszłości, a teraz próbuję do niej wrócić. Może ktoś mnie rozumie. – W polu widzenia mężczyzny pojawił się Hux. Rudy stał z boku balkonu i słuchał go z założonymi za plecy rękoma. Jego obecność podziałała na Finna kojąco. Już nie bał się, że admirałowie zaraz zniosą go sprzed mikrofonu i posadzą pod ścianą obok związanego rycerza Ren.

- Wracając jeszcze do opowieści, które sobie przekazywaliśmy. Każdy z nas miał własne i różne doświadczenia, ale mimo to wszystkie historie łączyło jedno; pojawienie się Najwyższego Porządku było najgorszym momentem naszych żyć, a po nim wcale nie robiło się lepiej.

Poruszenie między szturmowcami rosło. Kapitanowie na balkonie oraz ci stojący między swoimi oddziałami wyglądali na niepocieszonych. Niektórzy nawoływali żołnierzy do zachowania spokoju, ale mało kto reagował. Finn przeniósł wzrok na admirała, który był cały czerwony na twarzy, jednak pomimo złości, nie robił nic, zresztą tak jak inni na balkonie, aby powstrzymać mężczyznę przed kontynuowaniem.

– Żaden kapitan nigdy nie zrozumie tego, czym tak naprawdę był Najwyższy Porządek. Dla nich istniało wydawanie rozkazów i obwinianie innych za błędy, które sami popełnili. To my mierzyliśmy się z realiami rzeczywistości szturmowca. Traktowano nas jak maszyny do zabijania i nie myślano jak o osobach wewnątrz zbrój. Mamy uczucia i jedno z nich; strach zmuszał nas do posłuszeństwa. – Finn wskazał w stronę Armitage'a, wciąż patrząc na tłum żołnierzy. – Hux zdjął powód do strachu. Nie musicie już robić niczego wbrew waszej woli. Nareszcie możecie wciąć los we własne ręce i zacząć żyć.

***

- Nie musicie czekać na niczyje pozwolenie, aby zdjąć maskami.

Hux patrzył głęboko poruszony na szturmowców, którzy zaczęli zdejmować swoje hełmy. Kątem oka widział, oburzonych admirałów i kapitanów próbujących powstrzymać przed tym swoje oddziały. Na balkonie również zrobiło się większe poruszenie, ale Armitage praktycznie go nie słyszał. Nie, dlatego że za bardzo skupiony był na rezultacie, jaki przyniosły słowa Finna, a dlatego że zatkały mu się uszy.

Generał skinął głową, gdy były szturmowiec na niego spojrzał. Ten przyłożył dłoń do twarzy i przetarł nią skórę pod nosem. Hux zmarszczył brwi, ale nie kwestionując niczego, zrobił to samo. Odkrył, że jego palce były pokryte krwią.

Gdy otrząsnął się z zaskoczenia, doszedł do szybkiej realizacji. Nigdy wcześniej – poza jedną okolicznością – nie miał problemów z krzepkością krwi. Tą jedną okazją było odwiedzenie jego ojca. Fakty połączyły się w całość. Wtedy też zwrócił uwagę na zatkane uszy i lekko rozmazany wzrok. Armitage cofnął się i oparł plecami o ścianę. Widząc to, Finn odszedł od mikrofonu.

- Hiz coś ze mną robi. Gdy byłem u ojca, działo się dokładnie to samo. Muszę od niego odejść. – Hux patrzył na rycerza, który siedział na podłodze po drugiej stronie balkonu. Miał zamknięte oczy i głowę opartą na rękach. Na nic nie reagował.

- Na pewno? Może to zwykły stres? – Były szturmowiec chciał przytrzymać mężczyznę, ale ten mu nie pozwolił.

- Byłem generałem Najwyższego Porządku. Wykrwawiłbym się, gdybym reagował tak na stres. – Armitage odepchnął się od ściany i ruszył w stronę korytarza, ale równie szybko się zatrzymał. Przejście było spowite w cieniu, żadna z lamp nie działała.

Zanim Hux jakkolwiek zareagował z mroku wyłoniła się postać w dobrze znanym mu stroju i masce. Wspomnienia tortur powróciły do niego z siłą lawiny. Vlerra powoli zginała palce wyciągniętej przed siebie dłoni.

Armitage poczuł, jak ziemia osuwa się spod jego stóp. Upadł na plecy. Nie stracił przytomności, ale znajdował się na granicy omdlenia. Chciał się podnieść, ale ciało go nie słuchało. Gdy próbował się odezwać, wydobył z siebie tylko jęk. Mógł jedynie przyglądać się wszystkiemu z perspektywy podłogi.

- Generał zajął w końcu odpowiednie dla siebie miejsce – przemówiła Vlerra. Jej zmodulowany głos sprawiał, że Hux w swoim obecnym stanie ledwo ją rozumiał. – Żałuję, że dałam się namówić na tę współpracę. Wiedziałam, że metoda pięści jest najskuteczniejsza.

- Nie zbliżaj się.

- Zamilcz, szturmowcu.

Generałowi wydawało się, że zamknął oczy dosłownie na sekundę, ale chyba trwało to nieco dłużej.

Vlerra stała przy mikrofonie i przemawiała. Kapitanowie i admirałowie otaczali ją, jak grupa wielbicieli. Na krawędzi obrazu, który widział, dostrzegł leżącego szturmowca. Założył, że gdyby był w stanie poruszyć głową, zobaczyłby więcej ciał. Spomiędzy ludzi otaczających członkinię zakonu wyszedł Finn prowadzony przez Hiza, który krępował mu ręce za plecami.

- Najwyższy Porządek powstanie na nowo silniejszy i skuteczniejszy. Z waszą pomocą spełni swoją prawdziwą rolę, jaką jest rządzenie galaktyką. Do tego zostaliście stworzeni. Żadna wzruszająca historia nie odpłaci lat waszej służby, które nie mogą pójść na marne. Wasz dawny generał nigdy nie był honorowy; zabił naczelnego wodza i pozbył się jego następcy. Żądza władzy doprowadziła do tego, że poskradał zmysły. Wiedział, że Najwyższy Porządek potrzebuje wsparcia ciemnej strony mocy, ale pycha sprawiła, że wolał porzucić was wszystkich, niż pozwolić nam osiągnąć pełnię możliwości. Na szczęście nie musicie się tym martwić, ponieważ jestem tutaj. Nazywam się Vlerra Ren i zapewniam, że przejmując rolę wodza naczelnego, zadbam o was i o galaktykę.

Hux chciał zaprzeczyć, ale język nie chciał oderwać mu się od podniebienia.

- Nie wierzcie jej! Jesteście wolni! Żyjcie tak, jak chce... - Hiz wykręcił ramię Finnowi, uciszając go. Vlerra kontynuowała.

- Poza Najwyższym Porządkiem nie macie żadnej przyszłości, ale jeśli ktoś z was chce odejść, nie będę go zatrzymywać. – Armitage nie widział reakcji szturmowców, ale przytakujący słowom kobiety kapitanowie nie napawali generała optymizmem. – Wiem, że zostaniecie, ponieważ rozum wam podpowiada, że to jedyny słuszny wybór.

- To nie jest żaden wybór! Słuchajcie serca. Wiecie, co jest dobre! – Finn krzyknął, zanim został powalony na kolana. Hiz trzymał mu przy szyi miecz świetlny, który wcześniej musiał zabrać od Huxa.

Armitage zdołał przełożyć się na lewy bok i spróbował się unieść, niestety jego mięśnie wciąż przypominały sobie, do czego służyły. Ten moment dobrze pokazywał, jak żałosnym był człowiekiem. Uwierzył Poe i pozostałym, że mógłby zrobić coś dobrego, ale prawda była taka, że nawet, gdy chciał, nie potrafił doprowadzić tego do końca.

- Załóżcie hełmy i pokażcie, kim naprawdę zawsze byliście.

Vlerra i otaczający ją ludzie w milczeniu obserwowali szturmowców znajdujących się poza zasięgiem wzroku Armitage'a. Finn, który wciąż klęczał na podłodze, obrócił twarz w stronę Huxa. Jego usta powoli wygięły się w uśmiechu.

- Mówię, załóżcie hełmy!

Z dołu zaczęły płynąć głosy sprzeciwu. Armitage nie mógł uwierzyć, że naprawdę je słyszał. Kapitanowie i admirałowie zaczęli wymieniać między sobą nerwowe spojrzenia.

- Radzę wam nie popełnić błędu, który będzie was kosztować życie – zagroziła Vlerra, która już chyba zapomniała, że jeszcze chwilę temu była gotowa „dać odejść, każdemu, kto tego chciał".

Od strony korytarza rozległy się nachodzące na siebie kroki. Kilkunastu szturmowców wbiegło na balkon z gotowymi do wystrzału blasterami. Armitage wciąż miał nieostry wzrok, więc on tego nie zobaczył, ale na ich zbrojach widniały numery rozpoczynające się literami FN. Ich nagłe przyjście zaskoczyło wszystkich.

Finn wykorzystał ten moment, oswobodził się i przechwycił miecz świetlny Hiza. Ludzie wokół niego rozstąpili się, pozwalając mu dołączyć do swojego dawnego korpusu. Dwoje szturmowców chwyciło Armitage'a i podniosło go z podłogi. Trzymali go pod ramiona, ponieważ nie mógł ustać samemu.

- Nie musimy walczyć – powiedział Finn.

Kapitanowie mierzyli blasterami we własnych żołnierzy. Vlerra wyszła przed wszystkich, zapalając swoją broń. Szkarłatne ostrze zaskwierczało.

- Byłam świadkiem, gdy moi rycerze ginęli wyrzuceni w przestrzeń kosmiczną. Musimy walczyć.

Vlerra, jako pierwsza natarła na Finna. Gdy sparowali swoje miecze, rozległy się pierwsze odgłosy wystrzałów. Jasne smugi przecinały powietrze. Armitage został odciągnięty od serca walki, czemu się nie sprzeciwiał. Powłóczył nogami, prowadzony tyłem i obserwował byłego szturmowca, którego styl pojedynkowania się polegał na unikaniu i opieraniu ciosów.

Nawet Hux, który nie miał żadnego osobistego doświadczenia bojowego tego typu, wiedział, że taki sposób prowadzenia walki nie mógł wystarczyć na długo.

Moment, w którym Finn został przeszyty ostrzem nastąpił niespodziewanie. To on ocucił zmysły Armitage'a i pozwolił mu stanąć o własnych siłach.

- Finn.

***

Bycie przebitym mieczem świetlnym wcale nie był, aż tak bolesny. Finn zatoczył, ale nie upadł, ponieważ Vlerra trzymała go we wrogim uścisku. Uchwyciła go, gdy się tego nie spodziewał i wykorzystała okazję. Mężczyzna od samego początku zdawał sobie sprawę, że nie miał z nią szans.

Przynajmniej nie bez poniesienia ofiar.

Były szturmowiec wcisnął aktywator na rękojeści broni, którą trzymał wciśniętą między brzuchy jego a Vlerry.

Kobieta osłabiła uścisk. Oba miecze świetlne upadł z brzdękiem na podłogę. Finn odchylił głowę i spojrzał jej w oczy. Widział w nich tylko gniew.

- Nie musieliśmy walczyć.

- Wiedziałam, że i tak zginę, więc chciałam pociągnąć za sobą kogoś jeszcze. Liczyłam, że padnie na generała, ale ciebie też zaakceptuję.

Finn uśmiechnął się i zamknął oczy.

Nie żałował niczego. 

:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro