11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dłonie Louisa były spocone, a jego garnitur trochę za ciasny. Przechadzał się przed drzwiami katedry, czekając na rozpoczęcie ceremonii. Jego mama i jej druhny były w swoim pokoju, plotkując i nakładając makijaż, większość trochę podchmielona od mimozy.

Nie mógł znieść pozostawania tam dłużej, więc wymknął się, aby zaczerpnąć świeżego powietrza na przegrzanej skórze. Większość gości już przybyła, wielkie nazwiska ze wszystkich grup społecznych siedziały w ławkach wielkiej katedry.

Usłyszał otwierające się drzwi, a kiedy odwrócił się, by zobaczyć, kto do niego dołączył, był mile zaskoczony, że znalazł Nialla, który zaraz westchnął:

- Czy to już czas?

- Nie.

Niall dołączył do Louisa na frontowych schodach, siadając o krok za swoim przyjacielem, który wkrótce zostanie jego bratem. Butelkowy blondyn wyglądał szykownie w swoim aksamitnym czarnym smokingu z bordową butonierką. Louis dorównywał mu w swoim bordowym smokingu. W innym życiu wyglądaliby jak randki na balu lat osiemdziesiątych.

- Palą cygara i rozmawiają o interesach, nie mogłem tego znieść.

- Tak - Louis patrzył, jak Niall zapala papierosa, trzymając go między ustami – Panna młoda nie była dużo lepsza. Miałem dzisiaj ze trzy oferty małżeństwa!

- Założę się - uśmiechnął się swobodnie Niall, oferując Louisowi papierosa – Wyobraź sobie dorastanie z tymi ludźmi. Gdybym nie zgrał się z Liamem tak wcześnie, nadal bym cierpiał.

- Dlaczego oni tak bardzo chcą się z nami pobrać? - zapytał Louis, sięgając z roztargnieniem do nadgarstka Nialla, odsłaniając tylko dolną część skóry, by potrzeć palcem niewielką plamkę tuszu – Mam na myśli, w tatuażu jest prestiż czy cokolwiek, ale sam przecież nie jestem bogaty. Nie mam zbyt wiele do zaoferowania.

- Ci ludzie mają pieniądze. A to coś więcej niż pieniądze czy prestiż - Niall zaciągnął się mocno, oferując Louisowi papieros, nadal trzymając wolną rękę w tej Louisa - Ten tatuaż bardzo ci pomoże.

- Tak? - zapytał, rzucając spojrzenie na Nialla, który już obserwował twarz mniejszej omegi - Czyli dostanę jeden po tym, jak moja mama poślubi twojego ojca?

Niall potrząsnął głową, oblizując usta i zabierając papierosa od Louisa.

- Dostajesz go tylko przez małżeństwo lub narodziny.

- Hmm - zanucił Louis, myśląc o tym tylko przez sekundę – W porządku. Tak naprawdę nigdy nie chciałem mieć żadnych tatuaży.

Niall zachichotał.

– Dostaniesz jeden, kiedy Harry i Edward się z tobą połączą.

Louis wzruszył ramionami.

- Właśnie zaczęliśmy się spotykać i nie sądzę, żeby Edward kiedykolwiek naprawdę mnie pokochał. Mam na myśli to, że od czasu do czasu widzę przebłysk czegoś więcej, ale nie jestem pewien. Z pewnością Harry nie związałby się ze mną bez niego.

- Cóż, on nie musi kochać cię tak, jak ty kochasz jego, abyście się połączyli - Niall wyglądał na zdezorientowanego, dlaczego emocjonalne zaparcia Edwarda powstrzymują ich przed parowaniem.

- Nie chciałbym prowadzić życia, w którym mój mąż mnie nie kocha.

– Nie mówię, że by cię nie pokochał - zatrzymał się Niall i pozwolił papierosowi wypalić się między jego palcami - Mówię tylko, że każdy ma kubki innego rozmiaru.

- Inne kubki? - zachichotał Louis – Mówisz trochę dziwnie, prawda Niall?

- Słuchaj tutaj, omego - warknął żartobliwie Niall - Każdy ma inne zdolności do kochania. Mój kubek jest mały. Łatwo się denerwuję. Łatwo tracę zaufanie. Nie wybaczam łatwo. Ty jesteś taki inny. Twój kubek jest o wiele większy niż kogokolwiek, kogo kiedykolwiek spotkałem, że aż trudno byłoby ci znaleźć kogoś, kogo obchodzi to tak samo jak ciebie.

Twarz Louisa opadła.

- To smutna egzystencja, prawda?

- Twoja empatia i życzliwość są błogosławieństwem i przekleństwem - Niall wpadł w fałszywy irlandzki akcent, jakby mówił starą bajkę. Wyrzucił papierosa, który teraz był już prawie niedopałkiem, z powrotem zwracając się ku Louisowi, zanim ujął jego twarz - Poradzisz sobie, młody chłopcze.

- Kochasz mnie? - zapytał nieśmiało Louis, spoglądając na Nialla - Czy masz dla mnie wystarczająco dużo miejsca w swoim kubku?

Niall już wyciągnął kolejnego papierosa z pudełka i właśnie go zapalał, kiedy Louis zadał mu pytanie. Przechylił głowę i posłał Louisowi smutny półuśmiech i skinął głową.

- Nie mógłbym nigdy dać ci tego, co mi dałeś, ale naprawdę cię kocham, Louis.

- Wezmę wszystko, co mogę - westchnął Louis, opierając łokcie na schodach, na których siedział Niall.

Odchylił głowę do tyłu, by słońce ogrzało jego zamarzniętą skórę. To był zimny grudniowy dzień, ale promienie słoneczne nie pozwalały Louisowi drżeć.

– A więc słyszałem o pewnej alfie dla ciebie we Franklin Lakes? - zachichotał Niall, by poprawić nastrój, podając papierosa Louisowi.

Niall zamieniał powoli drugą omegę w nałogowego palacza.

- Podobno jest uzależniony od kokainy. Szalony świat, w którym żyjemy - wymamrotał Louis, kręcąc głową. Kiedy pochylił się, by oddać papierosa Niallowi, szturchnął ramieniem jego kolano i ponownie musnął policzkiem ramię Nialla - Przynajmniej mamy siebie nawzajem, pomimo widocznych różnic w rozmiarze kubków.

Niall nie mógł się powstrzymać przed uśmiechnieciem się delikatnie do swojego młodszego brata.

– Rzeczywiście.

- Niall James Horan, przysięgam na Boga, jeśli tu palisz... - stanowczy głos Liama ​​wypłynął z katedry, by znaleźć swoją omegę z Louisem trzymającym papierosa.

- Cześć, przystojniaku - Niall przywitał Liama ​​łatwym uśmiechem.

Alfa spojrzał między swoją omegą a Louisem trzymającym papierosa.

- Nie jestem głupi. Wiem, że tu paliłeś.

Niall wzruszył ramionami, nie zawracając sobie głowy kłamaniem, ale Louis, opiekuńczy jak zawsze, szybko wkroczył.

- Nie, ten tutaj był mój.

Aby to udowodnić, zaciągnął się mocno czymś, co mogło być tylko popiołem, i bardziej niż cokolwiek innego zakrztusił się dymem ze zdenerwowania.

Para wybuchnęła śmiechem, zanim Niall poklepał go po ramieniu.

- Dobra próba, boo bear.

- Wy dwoje jesteście potrzebni w środku.

Omegi zostały wprowadzone do środka, gdzie wszyscy zebrali się, aby ustawić się w szeregu, więc z łatwością przedostali się na swoje miejsca. Tuż przed rozstaniem Niall ścisnął dłoń Louisa i powiedział mu, że wszystko będzie dobrze.

Kiedy Louis znalazł swoje miejsce, pochylił się blisko Harry'ego, żeby mógł zobaczyć Nialla z przodu, niepewnie trzymającego ramię jakiejś kobiety. Spojrzał za siebie, by znaleźć Edwarda tuż za Harrym, który już na niego patrzył.

- Paliłeś na zewnątrz? - jego głos był głęboki i pozbawiony emocji - To jest złe dla twojego zdrowia.

- Tak, wiem - westchnął Louis zagryzając wargę - To Niall palił, ale się ze mną podzielił.

- Cieszę się, że znowu rozmawiacie - powiedział Edward, zamiast dalej go karcić.

Louis uśmiechnął się lekko, odwracając się, by spojrzeć na Harry'ego, który tak głęboko przewrócił oczami na tę dwójkę. Jego uczucia do Nialla były całkiem jasne.

- Ja też - Louis uśmiechnął się delikatnie, po czym skinął głową partnerowi Edwarda i odwrócił głowę z powrotem do przodu.

 Wciąż był mur między nim a Edwardem, przez który Louis z trudem się przedostawał, ale pomyślał, że z czasem będą w porządku.

Może jednak Niall miał rację. Czy Louis mógł być szczęśliwy, kiedy wszystko, co Edward musiał dać, nigdy nie zrównało się z tym, co sam mu oddał?

Muzyka nagle rozbrzmiała i nastąpiła długa przerwa, zanim Louis zaczął wchodzić do środka, chwytając ramię Harry'ego. Nowożeńcy postanowili mieć trzy dziewczynki z kwiatkami przed wejściem par składających się z druhen i drużbów.

- Wyglądasz tak pięknie w swoim małym smokingu - wargi Harry'ego musnęły uszy Louisa i chłopiec zaczerwienił się od tego miejsca w dół.

Ze słodkim uśmiechem Louis uniósł twarz, by wylądować miękkim pocałunkiem na szczęce Harry'ego.

- Dziękuję. Ty też ślicznie wyglądasz.

- Nie mogę się doczekać, aż nadejdzie nasz dzień - Harry uśmiechnął się do omegi, której ramiona były teraz posłusznie owinięte wokół jego bicepsa.

- Nasz dzień? – powtórzył Louis.

- Nasze krycie - Harry uśmiechnął się trochę tęsknie, a Louis zachichotał – Będziesz klęczał na końcu przejścia dla mnie i Eddiego. Oczywiście w czerni lub bieli, a nie w tym seksownym smokingu.

- Być może - odpowiedział bezczelnie Louis.

- Być może? - zapytał zdezorientowany Harry - Tak działa ceremonia godów, Lou.

– Miałem na myśli, że może bym się z tobą kopulował.

- Och - ton Harry'ego był nieco ciemny po wyznaniu - Będziesz się ze mną kopulować.

- Cóż, nie widzę żadnego pierścionka - westchnął Louis - Omega zawsze powinna najpierw dostać pierścionek.

- Przyniosę ci pierścionek - Harry z łatwością wzruszył ramionami, bawiąc się palcami Louisa spoczywającymi na jego ramieniu – Dam ci pierścionek za każdy z twoich małych palców, jeśli to jest to, czego ci trzeba.

Louis wzruszył ramionami, ale para dotarła na koniec przejścia, gdzie rozsunęli się na wyznaczone strony. Jak wymagała zbyt formalna ceremonia, w tym czasie para zwraca się do siebie uderzająco równolegle do młodej pary. Louis skłonił się lekko, a Harry miał skinąć głową i przyjąć ukłon.

Zamiast tego skinął głową i ukląkł tylko na jedno kolano, oczy Louisa rozszerzyły się, bo czy zamierzał się oświadczyć? Czarujący uśmiech przejął jego twarz i delikatnie chwycił dłoń Louisa w swojej, zerkając na jego knykcie miękkim pocałunkiem, jednocześnie utrzymując ich kontakt wzrokowy. Tłum „ooch” i „ach” wzdychali na parę, kiedy odeszli od siebie, Louis z ciemnym rumieńcem na policzkach.

***

Przyjęcie było gwarne, a szampan lał się strumieniami. Nowy Rok miał rozbrzmieć w każdej chwili, a Louis nie widział swojej matki od szóstej po południu. Noc upłynęła niekończącą się kolacją, wraz z przemówieniami i tańcami. Louis stwierdził, że jest bardziej niż oszołomiony, krążąc w tłumie, bezskutecznie próbując znaleźć swoją matkę. Wydawało się, że wszyscy ocierają się o niego łokciami, ale Louis tak naprawdę nikogo tutaj nie znał, więc dziś wieczorem został zostawiony na poboczu.

Wiedział, że jego matka wyjeżdża z przyjęcia na miesiąc miodowy za mniej niż pół godziny i Louis chciał się pożegnać. Nagle czyjaś ręka chwyciła go za ramię, zatrzymując go w miejscu, nawet gdy próbował się odsunąć.

- Szukam kogoś, proszę... - zaczął błagalnie, ale szybko przestał, bo to Niall uśmiechał się do niego niechlujnie - Widziałeś moją mamę?

- Jest na tarasie widokowym! - Niall zaczął ciągnąć go na wspomniany taras wyposażony w słupkowe grzejniki i tylko kilka ociągających się ciał. Przy drzwiach był ochroniarz, który z łatwością przepuścił Louisa i Nialla. Oczywiście, nawet na weselu mieli sekcję VIP. Para znalazła nowożeńców, bliźniaków, Liama ​​i kilku innych członków rodziny - Czekamy na fajerwerki.

Louis w końcu stanął przed matką, która wyglądała niezrównanie pięknie.

- Hej, mamo.

- Louis, kochanie, piłeś? - Jay była całkowicie trzeźwa i zauważyła różowe policzki Louisa i jego błyszczące oczy.

- Tylko trochę - zachichotał omega - Chciałem tylko złapać cię przed wyjazdem! Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.

– Dziękuję, Louisie - Jay przyciągnęła go do siebie i pocałowała w policzek - Jestem taka szczęśliwa. Dziękuję za twoje błogosławieństwo!

- Chodźcie tu wszyscy! - zawołał Bobby z drugiego końca tarasu - Muszę wznieść toast!

Wszyscy stłoczyli się wokół Bobby'ego, który wciągnął Jay pod ramię. Louis usadowił się między bliźniakami, tracąc koncentrację, gdy Bobby opowiadał o tym, jak to samotne lata uczą wszystkich lekcji i bla bla bla. Oczy Louisa powędrowały do ​​dłoni Edwarda po jego prawej stronie i chwycił ją bez zastanowienia. Alfa na początku zesztywniał, ale w końcu ścisnął dłoń omegi, dając podchmielonemu chłopcu skinienie głową. Louis przygryzł wargę, spoglądając na przedramiona Eda, wiedząc, że alfa ściągnął marynarkę kilka godzin wcześniej.

- …Jay, masz coś do dodania? Jest prawie północ.

Louis spojrzał w kierunku kary młodej, aby zobaczyć, jak jego matka podnosi swój kieliszek szampana z gracją i elegancją. Należała tutaj:

- Za najlepszy roku w moim życiu i za następny najlepszy roku w moim życiu. Dziękuję wszystkim za uczynienie dzisiejszego dnia tak wyjątkowym!

Para pocałowała się i wszyscy klaskali. Usłyszeli ze środka, że ​​rozpoczęło się odliczanie, więc nowożeńcy odwrócili się i oparli o balkon, by podzielić się swoim pierwszym noworocznym pocałunkiem pod spektakularnym pokazem sztucznych ogni. Louis mógł zobaczyć alfy wpatrujące się w siebie w cichej rozmowie. Para wciąż nie była pewna, jak podzielić się Louisem.

Jednak już o piątej Louis zdecydował, że podejmie własną decyzję. Obie alfy wyglądały na zszokowane, gdy Louis stanął na palcach, by przycisnąć i złożyć pocałunek na ustach Edwarda. Ich pierwszy pocałunek odbył się o północy w Nowy Rok i przez to był niezapomniany.

Twarz Edwarda rozświetliła się na chwilę delikatnym rumieńcem, a Louis zachichotał, gdy Harry przyciągnął go do własnego pocałunku dokładnie osiem sekund po północy. Dostanie swój pocałunek o północy w przyszłym roku, zdecydował Louis.

Ich pocałunek był głębszy. Język Harry'ego zagłębił się w usta Louisa, podczas gdy jego palce mierzyły się z jego różowymi policzkami. W końcu odsunęli się, aby obejrzeć fajerwerki. Louis pod pachą Harry'ego, opierając głowę wygodnie o jego klatkę piersiową. Uśmiechnął się radośnie, kiedy Edward wsunął swoją dłoń z powrotem do dłoni Louisa. Harry'ego rozpraszały fajerwerki, ale Louis podzielił się z Edwardem specjalnym i lekko pijanym spojrzeniem.

Louis naprawdę pomyślał, że mogą to zrobić jeszcze dzisiejszej nocy.

Była prawie druga nad ranem, kiedy rodzina udała się z miejsca spotkania do pokoi wynajętych w hotelu Ritz Carlton. Penthouse bliźniaków i Liama ​​był właściwie bliżej miejsca ślubu, ale był to kolejny pokaz ich bogactwa, rezerwując każdemu pokój lub apartament w tym miejscu. Louis miał swój własny pokój, do którego odprowadzili go bliźniacy, gdy zdali sobie sprawę, że jest zbyt pijany, by dziś wieczorem coś zrobić, ku rozczarowaniu omegi.

Pół godziny później Louis był na (według własnej oceny) trzecim etapie w dziesięciopunktowej skali pijaństwa, kiedy zdecydował, że znajdzie bliźniaków. Zapukał do drzwi obok i po kilku minutach te się otworzyły. Stanął w nich Liam w samych bokserkach. Jego klatka piersiowa i szyja były pokryte ugryzieniami i zadrapaniami, a Louis uśmiechnął się na widok ewidentnych znaków Nialla i odwrócił się, by odejść.

– Co do diabła, Louis? - Liam chwycił ramię omegi - Nie możesz tak po prostu chodzić i pukać do wszystkich drzwi na korytarzu!

- Chcę Harry'ego i Eddiego! - Louis wydął wargi - Gdzie oni są?

Liam westchnął ciężko, po czym wskazał na drzwi naprzeciwko własnych. Chłopak uśmiechnął się radośnie i podszedł, ale zanim zdążył ponownie zapukać, Liam złapał dodatkową kartę i wpuścił go do środka.

- Proszę, bądź cicho, jest druga nad ranem.

Louis przewrócił oczami i szybko wślizgnął się do pokoju, by odkryć tam mały obszar kuchenny połączony z eleganckim salonem. Zastanowił się przez chwilę, jak ma znaleźć właściwą drogę, aż zobaczył parę podwójnych drzwi. Ich pokój był znacznie większy niż pokój Louisa. Kiedy otworzył drzwi do sypialni, oparł się o framugę, uśmiechając się nieśmiało. Znalazł Harry'ego w łóżku czytającego książkę i Edwarda przewijającego iPada w okularach do czytania.

Louis zachichotał na ten widok.

- Czy nie powinniście być młodzieńczymi gangsterami? Imprezować i tak dalej?

Harry uniósł brwi, zamykając książkę i odłożył ją na szafkę nocną.

- Czy nie powinieneś teraz spać?

Louis oblizał usta, zanim zrobił krok bliżej do pokoju.

- Tęskniłem za wami.

Oczy Harry'ego zatrzymały się na koszuli nocnej Louisa, która ledwo zakrywała jego uda, zanim oblizał własne usta.

- Tak?

- Mmm-hmm.

Louis wydął wargi, rzucając spojrzenie Edwardowi, który pozostał wyprostowany i sztywny w łóżku. Jego wyraz twarzy był nie do odczytania, ale oczy intensywne. Ed mógł odczytać ten ton jako wyraźnie seksualny, ale wcześniej wyraźnie powiedział, że powinni powstrzymać się od fizycznego związku.

- Co mogę zrobić, aby pomóc ci z tą tęsknotą? - głos Harry'ego obniżył się o kilka tonów i Louis był podekscytowany.

Nie był z Harrym od zawsze, a teraz był trochę pijany i ekstremalnie napalony.

- No cóż, byłem dobry, Harry - Louis zrobił kilka kroków do przodu, dopóki nie oparł się o jeden ze słupków na fantazyjnym, królewskim łóżku - A minęło już tak dużo czasu, odkąd ostatni raz byliśmy razem…

- Jak dobry byłeś? – spytał Harry pochylając się do przodu, mrużąc oczy jak drapieżnik namierzający swoją ofiarę.

Louis przygryzł wargę, rzucając Edwardowi spojrzenie spod gęstego wachlarza czarnych rzęs. Alfa wyglądał bardziej na zdezorientowanego niż uwiedzionego.

- Tak bardzo dobry - Louis pochylił się dalej, wyginając plecy i opierając swój ciężar na łóżku – Potrzebuję pomocy, proszę, Harry?

- Hmmm - Harry spojrzał na Louisa, a potem na Edwarda - Dlaczego nie pokażesz Eddiemu, jak dobry możesz być? Może on może ci pomóc?

Louis spojrzał na Edwarda i pokiwał niecierpliwie głową, po czym wdrapał się na łóżko. Omega w pełni usadowił się na kolanach Edwarda, patrząc przez rzęsy na bliźniaka swojego kochanka. Małe dłonie Louisa wzięły iPada, na którym Louis wyraźnie widział Wall Street Journal, zanim go zamknął i położył na bocznym stoliku.

Omega przesunął się w górę, aż jego nos trącił Edwarda w pierś.

- Mogę cię pocałować, Eddie?

Louis upewnił się, że umył zęby przed wyprawą w poszukiwaniu bliźniaków, więc wiedział, że jego oddech nie cuchnie szampanem ani wódką.

Alfa otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zatrzymał się. Od czasów liceum nie całował nikogo poza Harrym, a nawet wtedy omegi w Akademii były zimne i bezwzględne, podobnie jak jego kuzyn.

Chłopcy zauważyli blizny Edwarda na lekcji gimnastyki w gimnazjum, a plotki rozprzestrzeniały się lotem błyskawicy. Pomylili jego zimne mechanizmy radzenia sobie ze słabością, ale kiedy pierwsza osoba podeszła do niego, aby uzyskać przewagę w szkole poprzez pobicie go, Edward zostawił go zakrwawionego i w szpitalu. Potem omegi bały się go dotknąć, a kiedy miał szczęście dostać jedną lub dwie na ostatnim roku, śmiały się z jego braku doświadczenia. Nie był wystarczająco stanowczy. Nie był dla nich wystarczająco alfą.

"Jesteś pewien, że chcesz zaliczyć tego faceta, a nie Harry'ego? Harry jest taki dobry w łóżku, dlaczego Edward nie jest? Harry jest taki czarujący, a jego bliźniak dziwaczny!"

Edward był zimny i samotny, aż do ich dziewiętnastych urodzin, kiedy Harry obiecał, że znajdzie dla nich dobrą omegę do kopulacji. Omegę, która utrzyma ich razem. Małą, cichą i miłą, jak Harry obiecał. Obiecał kogoś takiego, jak Louis i dotrzymał słowa.

Edward przez lata odrzucał tak wiele omeg, ale Louis nie był taki jak inne omegi. Każdy mógł zobaczyć, że Louis nie był jak ktokolwiek inny w tym pokręconym świecie, który zamieszkiwali bliźniacy. Może dlatego Harry tak bardzo go ścigał - wiedział, że Edward nie mógłby znaleźć w nim tych wszystkich fatalnych wad.

Więc w końcu zrezygnował. 

Omega przycisnął czysty pocałunek do ust Edwarda, miękki i niepewny. Potem kolejny i kolejny, aż Edward otworzył usta i Louis wsunął język. Ed delikatnie przyłożył dłoń do twarzy Louisa, tuląc ją tak lekko, jakby Louis był kruchą filiżanką herbaty. Omega powoli zwabił język Edwarda do swoich ust, a Edward zwiększył nacisk. Wcisnął się w bliźniaka i wymamrotał coś bliskiego błaganiu Edwarda, by go dotknął.

Ręka alfy zadrżała w pobliżu jego kolan, zaciskając dłoń w pięść, zamiast chwycić omegę. Harry zauważył dyskomfort brata, myląc jego nieśmiałą odpowiedź z brakiem zainteresowania, więc sam złapał Louisa, brutalnie popychając go na łóżko, przyciskając jeden z jego nadgarstków do materaca. Oczy Edwarda rozszerzyły się, gdy omega został wyrwany z jego kolan i zamarł, gdy zobaczył, jak jego bliźniak brutalnie owija palce w jedwabistych włosach Louisa. Drugi alfa przekręcił głowę omegi, by zbliżyć jego usta do swoich.

Akcja była zbyt szorstka.

Edward szybko położył ręce na Harrym, całkowicie zamierzając powstrzymać atak brata na ich maleńką omegę, kiedy Louis wydał miękkie i usatysfakcjonowane westchnienie. Jego oczy zacisnęły się mocniej, a Harry zrobił ciemne i trwałe ślady na jego szyi. Louis nadal jęczał i dyszał, gdy alfa brutalnie przechodził przez szyję omegi, tworząc naszyjnik z miłosnych ukąszeń.

Edward wpatrywał się w małego chłopca, którego oczy przewróciły się w tym momencie w tył jego głowy i spróbował przetworzyć fakt, że Louisowi się to podobało. Lubił być przytrzymywany. Lubił być chwytany siłą i poniewierany.

Edward czuł się skonfliktowany, ponieważ nie mógł pogodzić zranienia Louisa i dawania mu przyjemności, ale poczuł, jak jego kutas drga na pokaz dominacji jego brata. Jakby wyczuwając na sobie oczy drugiego alfy, czystoniebieskie oczy Louisa otwarły się i pochywyciły zieleń Eda. Wolna ręka Louisa przyciągnęła Edwarda bliżej, aż byli tylko o oddech oddaleni od siebie.

Harry bez wysiłku zrobił bratu miejsce nad ciałem Louisa.

– Proszę, Eddie - błagał błagał cicho Louis - Pocałuj mnie.

 I Edward to zrobił, dłonią obejmując delikatnie policzek Louisa, podczas gdy Harry zaczął schodzić coraz niżej, w końcu zadowolony z posiniaczonej skóry Louisa. Omega miał na sobie tylko dużą koszulę do spania, więc Harry podniósł ją, aż uzyskał dostęp do sutków Louisa. Dokuczał i przygryzał guzki, dopóki chlopiec nie zajęczał potrzebnie w usta Edwarda.

Edward cofnął się, by spojrzeć na twarz Louisa, aktualnie wykrzywioną z przyjemności i w końcu się odezwał, przechodząc na irlandzki:

- Harry, nie jestem tego pewny*.

Harry odsunął się od omegi. Jego usta były lśniące i czerwone, gdy popatrzył na Edwarda.

- Pewny czego?

- Myślę, że powinniśmy poczekać -  Edward stanowczo skinął głową.

Louis wykorzystał tę chwilę, by złapać oddech, wpatrując się w oczy bliźniaków mówiących szybko i niezrozumiale. Ta para była niesamowitym widokiem i Louis zagryzł wargi, poruszając biodrami, by uwolnić trochę narastającego ciśnienia na samą myśl o tym, że tych dwoje będzie wkrótce go używało.

No dalej, Edwardzie! Jest napalony. On tego chce.

Jest pijany, Harry - warknął Edward - I zgodziliśmy się poczekać, aż poczujemy, że jesteśmy gotowi się zaangażować. Może tego później żałować.

- Był pijany godzinę temu, a ty też tego chcesz, Ed - Harry potrząsnął głową - Louis i ja spotykamy się już od jakiegoś czasu. Zaufaj mi, nie pożałuje.

Zanim Edward mógł odpowiedzieć, delikatny głos Louisa przerwał:

- Możecie już mnie przelecieć?

Oczy Eda rozszerzyły się komicznie, a Harry zaśmiał się, odwracając się do małej omegi patrzącej na dwójkę szeroko otwartymi oczami, jakby prosił o coś niewinnego:

- Nie dzisiaj, mój słodki chłopcze.

- Ale dlaczego? - jęknął Louis, nadąsany.

– Bo Eddie mówi, że jesteś pijany - Harry skinął głową na Edwarda, który rzucił bratu zirytowane spojrzenie.

Louis czknął lekko z łzawiącymi oczami.

- Nie jestem pijany!

— Louis — westchnął Edward — Obserwowałem, jak pijesz całą noc. Nie jesteś trzeźwy.

- Obserwowałeś mnie całą noc? - Louis zachichotał - Czy w takim razie jesteś we mnie zakochany?

Harry uśmiechnął się radośnie do swojej niewinnej, małej omegi, zanim wyszeptał konspiracyjnie:

- Słyszałem, że tak.

Uśmiech Louisa urósł dziesięciokrotnie, zanim zwrócił się ponownie do Edwarda:

- Więc dlaczego nie chcesz mnie pieprzyć?

- Powinieneś podjąć tę decyzję, gdy jesteś trzeźwy - stwierdził Edward z poczuciem ostateczności.

- W porządku - Louis uparcie odwrócił głowę – Myślę, że będę musiał to zrobić sam. Masz jakiś lubrykant?

- Uh, uh, uh! - wydyszał Harry, łapiąc nadgarstek Louisa - Znasz nasze zasady.

- Byłem dobry - stwierdził Louis, całkowicie poważnie - Jeśli nie zamierzasz mnie teraz pieprzyć, po prostu będę musiał to zrobić sam.

Harry zagryzł wargę, by ukryć uśmiech na upór Louisa i pochylił się do przodu, by chwycić ramię chłopca trochę za mocno. Omega sapnął i uniósł brodę wyzywająco, z błyskiem podekscytowania w oczach, więc Harry przyciągnął go jeszcze bliżej.

- Jeśli tak bardzo chcesz w sobie kutasa, mała omego, dlaczego nie owiniesz swoich ślicznych ust wokół mojego?

Oczy Louisa rozbłysły podekscytowaniem i uśmiechnął się radośnie, zanim sięgnął drżącymi palcami do spodni Harry'ego. Niezdarnie próbował uwolnić kutasa alfy i gdy w końcu udało mu się owinąć rękę wokół trzonu, pochylił się, by wziąć samą głowę do ust.

- Hmm...! - jęknął Harry, patrząc na swojego brata, przeczesując delikatnie miękkie włosy na karku Louisa - Mój słodki chłopiec.

Louis wziął więcej długości, jęcząc i śliniąc się na pochwałę oraz mocną rękę owiniętą w jego włosach. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy Harry popchnął omegę dalej na swoją długość, ale Louis odkrył, że w pewnym sensie lubił mocny sposób, w jaki Harry go popychał. Uwielbiał westchnienia i jęki alfy nad nim, z minuty na minutę coraz bardziej potrzebując czegoś w sobie.

Harry nagle odciągnął Louisa od siebie z badawczym spojrzeniem na jego twarzy.

- W porządku, słodki chłopcze?

Louis skinął głową, usta spuchnięte i czerwone, oczy wpatrzone w dół. Skupił się całkowicie na alfie przed nim.

- Chcę dokończyć.

Harry skinął głową, zanim Louis opadł z powrotem na jego penisa. Duża dłoń Harry'ego prowadziła głowę Louisa w górę i w dół, aż w końcu doszedł. Louis był trochę zaskoczony, więc odsunął się i większość spermy wylądowała na jego twarzy. Harry był bez tchu, patrząc, jak Louis zlizuje część jego bałaganu z palców i wyciera resztę swoją wyrzuconą koszulką nocną. Omega odwrócił się do Edwarda, zamierzając zrobić loda drugiemu alfie, ale kiedy był tuż przed nim, ten tylko potrząsnął głową, zaciskając szczęki.

- Nie chcesz mnie? – zapytał Louis cichym głosem, z szeroko otwartymi oczami.

Louis czuł się lekko bezbronny, siedząc tam tylko w bokserkach z małym bonerem - drugi z braci alfa był wyraźnie miękki. Omega podążył wzrokiem do Harry'ego, jakby chciał go również przesłuchać, ale ten już wpatrywał się w Edwarda.

- Bracie?! - warknął po irlandzku.

Oczy Edwarda błysnęły na Harry'ego.

- On nie jest w odpowiednim nastroju do podejmowania tych decyzji, Harry. Nie wykorzystam go.

„Tak jak ty” zostało przemilczane, ale było wyraźnie zamierzone.

Louis nie wiedział, co bliźniacy do siebie warczą, ale ukłucie odrzucenia ciążyło mu w sercu. Niemal natychmiast stracił libido, czując się raczej zakłopotany. Najwyraźniej drugi alfa wysłał więcej niż wystarczająco sygnałów, że nie był zainteresowany, ale Louis nie słuchał.

Może Edward był gejem**? Może chciał tylko innych alf? Może zgodził się spróbować tylko dlatego, że Harry mocno go w to wciągnął?

Usta Louisa zadrżały, gdy delikatnie zapytał:

- Czy mogę pożyczyć koszulkę?

Bliźniacy odwrócili się, by na niego spojrzeć, a Harry potrząsnął głową.

- Proszę, słodki chłopcze, nie pozwól, żeby to zepsuło nastrój. Tatuś się tobą zaopiekuje.

Louis chciał tylko płakać. Potrząsnął głową.

- Muszę się wysikać, ale zaraz wrócę.

Harry patrzył, jak zraniony omega biegnie do łazienki z pełnym żalu spojrzeniem, po czym z furią w oczach odwrócił się do swojego bliźniaka.

Chwycił Edwarda za kołnierz koszuli, wskazując wściekłym palcem na jego twarz.

– Posłuchaj mnie, Edwardzie. Zamierzam się z nim skojarzyć, czy się na to zgodzisz, czy nie. Niezależnie od tego, czy go pociągasz, czy nie. Więc możesz albo pozwolić mu się wyssać, albo wyjść. Skończyłem czekać na coś, co nigdy nie zadziała. Skończyłem z wymówkami.

Edward po prostu patrzył na Harry'ego z zimną obojętnością, cichy i kamienny jak zawsze. Harry potrząsnął głową, zanim brutalnie uwolnił koszulę bliźniaka i ruszył za omegą.

__

*przypominam, że rozmowy przeprowadzane po irlandzku będą oznaczane kursywą!

**chodzi tutaj nie o płeć, ale o prezentację. Gejem więc będzie nazywana osoba, która np jest omegą i lubi inne omegi. To, czy jest mężczyzną czy kobietą nie ma tutaj znaczenia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro