13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Omega spakowała swoją walizkę kilka miesięcy temu z bardzo małą intencją, by kiedykolwiek jej użyć. Cztery lata z alfą to bardzo dużo czasu, by tak po prostu odejść, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przez ten czas wychowywała jego dzieci. 

Spakowała więc tę walizkę i schowała głęboko w szafie pod czysto psychicznym pozorem, że zapewni jej bezpieczeństwo. Była jak przycisk paniki, który mogła w każdej chwili nacisnąć - zawsze mogła po prostu chwycić walizkę i wyjść. Kiedy uderzył ją po raz pierwszy, nazwała to niefortunnym zbiegiem okoliczności - on był zestresowany, a ona pyskata.

Nawet po około czterech latach takiego samego traktowania, jego agresję wciąż mogła opisać jako wadę charakteru. Pulsujące i zsiniałe miejsca, w które ją uderzył, stały się pocieszeniem i przypomnieniem, że przynajmniej wciąż żyje.

Mogłyby minąć jeszcze lata, a ona nie kwestionowałaby, czy na to zasłużyła, czy też nie, ale okoliczności trochę się zmieniły. Wiedziała, że ​​nie może zostać, więc wcisnęła przycisk paniki - musiała go jednak trochę przepakować, ponieważ ubrania, które spakowała wcześniej, nie pasowały już do jej ciała, ponieważ była w drugim miesiącu ciąży. Mówią, że dziecko zmienia wszystko i Anne szybko się przekonała, że to stuprocentowa prawda.

Jej ręce poruszały się w pośpiechu, zmieniając ubrania i dodając więcej pieniędzy, gdy śliczne, ośmioletnie dziecko wbiegło do jej pokoju.

- Mamo! - zawołał mały chłopiec z kręconymi włosami, wbiegając sprintem do głównej sypialni apartamentu, od razu wskakując na łóżko.

Anne właśnie pakowała małą walizkę.

Wiedziała, że ​​to Harry, tylko dlatego, że ubrała go dziś rano w tę koszulkę ze Spider-Manem. On i Edward każdego dnia byli coraz bardziej do siebie podobni, dlatego ubrania stały się szybko jedynym sposobem, w jaki mogła ich odróżnić.

- Harry, kochanie, przestraszyłeś mnie!

- Przepraszam! - zachichotał chłopiec i przewrócił się na brzuch na łóżku - Co robisz?

- Po prostu składam kilka rzeczy.

- Po co?

- No cóż, czy możesz dochować tajemnicy, skarbie?

- Tak! - pokiwał gorączkowo głową Harry – Jestem najlepszym strażnikiem sekretów w okolicy!

- W porządku, ponieważ to niespodzianka.

- Okej! -  Harry uśmiechnął się, lekko się kołysząc, podekscytowany sekretem.

- Wyjeżdżam na małą wycieczkę.

- Gdzie? - wyszeptał Harry podekscytowany. Jego duże, zielone oczy wpatrywały się w nią z ekscytacją – Czy mogę powiedzieć, Eddiemu?

- Nie, kochanie, to będzie sekret tylko między tobą a mną - uśmiechnęła się trochę smutno - To niespodzianka dla tatusia, ale wiem, że niedługo twój dziadek przyjedzie do nas aż z Florydy.

- Dziadek? - Harry przechylił uroczo głowę na bok – Nie wiedziałem, że mam dziadka.

- Oczywiście, że masz - Anne uśmiechnęła się lekko - On przyjedzie w ciągu najbliższych kilku dni i będziesz mógł go poznać.

- To fajnie - uśmiechnął się Harry - Pokażę mu wszystkie moje samochody i klocki!

Anne skinęła głową.

- Z nim obok wcale nie będziesz za mną tęsknić.

- Ja będę! - Harry pokiwał pilnie głową - Będę tęsknić przed snem, bo nikt mnie nie przytula, tak jak ty i... i... i... Co się stanie, kiedy tata się wścieknie, a ciebie tu nie będzie?

- Twój dziadek tutaj będzie.

Harry skinął głową, zastanawiając się nad tą nową informacją:

- Czy tatuś cię uderzył?

Kiedy Michael uderzył Anne, było to w zaciszu ich pokoju, nigdy przed dziećmi. W dodatku wszystkie większe Siniaki zakrywała dla pewności korektorem.

- Dlaczego tak myślisz, kochanie?

– Masz siniaki, jak Eddie - Harry zacisnął palce – Tata często uderza Eddiego i mówi mi i jemu, żeby nikomu nie mówić, ale ty możesz mi powiedzieć, bo potrafię dochować tajemnicy.

Anne poczuła ukłucie w piersi, ponieważ podejrzewała, że ​​Michael przez jakiś czas ranił cichszego z bliźniaków, ale Edward zawsze temu zaprzeczał. Podczas kąpieli znalazła siniaki, a nawet ślady bata i pasa, ale rozmowa o tym wydawała się bardziej traumatyczna dla cichego bliźniaka niż same okoliczności ich uzyskania. 

Chłopak był zamyślony i ostrożny w sposób, w jaki nie byli inni chłopcy w jego wieku, w jaki nawet Harry nie był. Anne pękło serce, kiedy to zobaczyła, dlatego wczoraj zadzwoniła do Johna Stylesa, zamiast po prostu wyjść w nocy. Nie mogła zostawić chłopców samych z ojcem. Modliła się, żeby starszy mężczyzna chronił swoje wnuki, ale nie mogła być tego pewna. 

Anne potrząsnęła głową. Nie potrzebowała, aby Harry się o nią martwił.

- Nie, kochanie.

- W porządku - Harry wykrzywił usta, jakby przejrzał jej kłamstwo, ale zaraz potem lekko się uśmiechnął – Czy mogę cię o coś zapytać?

- Oczywiście - Anna skinęła głową.

- Czy masz dziecko w brzuchu?

- Kto ci o tym powiedział? – zapytała Anne, zszokowana, że ​​ośmiolatek był na tyle bystry, by sam się o tym dowiedzieć.

Michael i ona postanowili poczekać z przekazaniem tej wiadomości chłopcom, aż jej ciąża stanie się bardziej zaawansowana.

- Nikt - Harry wzruszył ramionami - Eddie myśli, że ty po prostu robisz się gruba, ale widziałem mamę Timmy'ego w szkole, kiedy miała mieć dziecko i wyglądała dokładnie tak, jak ty.

Mały alfa położył delikatnie dłoń na brzuchu Anne, uśmiechając się z czułością na tę myśl.

Anne poczuła łzy w oczach.

- Tak. Będę miała dziecko.

Harry sapnął podekscytowany.

- Brat lub siostra dla mnie?

- Tak - uśmiechała się i po raz kolejny pożałowała, że opuszcza swoją rodzinę, swoje dzieci.

Jej serce nawoływało ją do wzięcia bliźniaków do wspólnej ucieczki, ale jej racjonalna strona dobrze wiedziała, że nie mogła tak po prostu uciec ze spadkobiercami alfa mafii Styles. Zostałaby wytropiona i zabita zanim zdążyłaby w ogóle opuścić Nowy Jork.

Poza tym miała tylko dwadzieścia cztery lata, nie miała pełnego wykształcenia, ani rodziny, na której mogłaby się oprzeć. Wiedziała, że ​​nawet w pojedynkę będzie miała trudności z utrzymaniem się z pieniędzy, które dostała z zastawionych bransoletek od Cartiera i innych prezentów, które przez lata otrzymała od swojej alfy.

Kiedy Michael ją znalazł, pracowała w niewielkim barze i miała zaledwie dwadzieścia lat - nie była jeszcze nawet na tyle dorosła, by legalnie pić. Alfa był starszy, bardzo atrakcyjny i czarujący, i zmiótł ją z nóg podczas ich pierwszego spotkania. Przeniósł ją do swojej rezydencji niecałe trzy miesiące później. 

Anne zachwyciła się jego dwójką małych synów, uroczych chłopców pozbawionych matki oraz wspaniałym stylem życia, jaki Michael sobą prezentował. Szybko jednak dowiedziała się, że pod tą wspaniałą powierzchnią czai się coś mrocznego.

W tym czasie była już zbyt głęboko zaangażowana w jego rodzinę. Wychowywała jego dzieci przez ostatnie cztery lata jak swoje - Harry i Edward nazywali ją nawet swoją mamą i szanowali jej każde słowo. Ale nie mogła zostać, a tym bardziej ich zabrać. Miałaby szczęście, gdyby sama ucieczka uszła jej na sucho i ocaliła życie swojego nienarodzonego dziecka.

- Powinnaś nazwać ją Gemma! - oznajmił podekscytowany Harry.

– To imię dla dziewczynki?

- Albo chłopca! - Harry uśmiechnął się — Oznacza kamień szlachetny. Dowiedziałem się o tym na lekcjach nauk ścisłych w szkole!

– Uwielbiam ten pomysł, Harry - Anne delikatnie przyłożyła dłoń do twarzy Harry'ego, pocierając kciukiem zaróżowione policzki chłopca - Harry, bez względu na to, co się stanie, zawsze będę cię kochać.

- Ja ciebie też kocham, mamo - uśmiechnął się chłopiec - A kiedy wrócisz z podróży i spotkam już dziadka, może będziemy mogli razem opowiedzieć Eddiemu o Gemmie?

– To brzmi jak plan, mały chłopcze.

– Mamo? – zapytał ponownie Harry.

- Tak?

– Nie odejdziesz ode mnie jak moja pierwsza mama, prawda? – zapytał nerwowo Harry, wpatrując się w nią niewinnymi, zielonymi oczami. Anne uwielbiała sposób, w jaki jej słodki, mały Harry trzymał się dziecięcej łagodności, nazywając ją mamą i trzymając ją za rękę. Chłopiec martwił się, ponieważ Anne mogło nie być w domu dłużej niż jeden dzień – Wrócisz do domu, prawda?

- Co masz na myśli, kochanie? – spytała Anne, starając się za wszelką cenę uniknąć kłamstwa.

Michael nienawidził mówić o matce bliźniaków. Anne nawet nie wiedziała, czy ta druga kobieta już nie żyje, czy może uciekła.

- Cóż, dużo się kłócisz z tatusiem i kiedy moja pierwsza mama i tatuś zaczęli dużo się kłócić, on naprawdę mocno ją uderzył podczas kolacji, a potem wyszła i już nie wróciła.

– Twój ojciec skrzywdził twoją pierwszą mamę? - Anna przełknęła ślinę.

Harry skinął głową, mówiąc prawdę:

- I umieścił ją w piwnicy na długi czas i nie mogliśmy z Eddiem jeść lodów, ponieważ była w zamrażarce.

- Oh - Anne zbladła, czując przerażenie na myśl o tym, co stało się z kobietą przed nią i świadomością, że to ona  będzie następna, jeśli nie odejdzie - Przepraszam, kochanie. Tęsknisz za swoją pierwszą mamusią?

- Nie, przecież mam cię teraz! - Harry wzruszył niewinnie ramionami. - Po prostu lubię lody i nie chcę, żebyś ty i mała Gemma wyziębiły się w zamrażarce, mamo!

- Nie będziemy, kochanie - Anne kiwnęła głową z przekonaniem.

W salonie puściła chłopcu film i dała zdrową przekąskę, a potem wsiadała do taksówki i nigdy nie oglądała się za siebie. Kiedy posadziła chłopca na kanapie z najnowszym filmem Disneya odtwarzanym na wielkim telewizorze, Harry uśmiechnął się radośnie, ale jednocześnie spojrzał sceptycznie na jej walizkę w holu za nią.

 Nie powiedział ani słowa, ale Anne widziała zranienie wypisane na jego twarzy, tak jakby wiedział.

Ale skąd mógł wiedzieć?

***

Palce Louisa drżały, ale nie spuszczał wzroku z ziemi, gdy Harry w końcu zajrzał do jego torby. Jeśli góra ubrań, nie licząc mundurka szkolnego, nie była już wystarczająco podejrzana, to z pewnością były to dwa grube pliki gotówki.

- Skąd masz te wszystkie pieniądze? – spytał Harry, wyciągając je z torby, by je rozwinąć i zobaczyć, ile jest w środku.

Jego głos przypominał spokojną powierzchnię lodu skrywającą gwałtowne odmęty zimnego jeziora.

- To moje kieszonkowe - wymamrotał Louis.

– Chyba już więcej go nie dostaniesz - stwierdził z łatwością Harry, jego ton był zimny i wymagający. Schował pieniądze omegi do tylnej kieszeni - Zamierzałeś tak po prostu odejść? - Louis potrząsnął głową, a jego wargi drżały, gdy powstrzymywał łzy – Myślałeś, że JA pozwolę ci odejść?

– Ja… nie wiem - Louis mocniej ścisnął swoją torbę, ale Harry warknął i zerwał mu ją z ramienia, rzucając nią przez korytarz.

- Nie wiesz?! - Harry podszedł bliżej, dysząc niczym wściekły byk, gwałtownie wydychając powietrze przez nos. Louis wciąż patrzył w ziemię - Myślisz, że możesz po prostu spakować swoją torbę? Powiedzieć mi, że niedługo wracasz? A potem odejść od tak?

Alfa pstryknął palcami.

- N-n-nie -  Louis desperacko próbował się cofnąć.

Dłoń Harry'ego uniosła się, by ścisnąć podbródek Louisa w karzącym uścisku, zmuszając omegę do spojrzenia na niego. Louis sapnął na ten widok - podburzony Harry z wściekłymi, niemal czarnymi oczami ciskajacymi gromy. 

- Dlaczego?! - głos Harry'ego wybuchł, alfa wyglądał jak drapieżnik gotowy do ataku - Czy to dlatego, że cię nie pieprzyłem? Czy tego właśnie chcesz? Nie jesteś ze mnie zadowolony?

- Nie! - Louis próbował potrząsnąć głową, by odsunąć się od wściekłego alfy, ale ten po prostu chwycił go mocniej i przyciągnął go bliżej, chwytając ramię omegi w bolesny uścisk.

- Jaki miałeś powód, w takim razie? - warknął Harry.

- Nie mogę być z kimś takim jak ty - Louis w końcu zebrał się na odwagę, szepcząc słowa.

- Jak ja? - Harry wyglądał na zaskoczonego, jego zielone oczy rozszerzyły się w szoku.

– Ranisz ludzi dla zabawy. Jesteś agresywny.

- Dla zabawy? - wypluł Harry - Za wszelką cenę chronię tę rodzinę!

Louis potrząsnął głową.

- Nie, ty…

- Tak! - przerwał mu Harry – Nie masz pojęcia, co robię, aby ta rodzina była bezpieczna.

- Ja wiem - głos Louisa był słaby, ale jego słowa jasne - Torturujesz ludzi. Ranisz ich, aby móc dalej robić nielegalne rzeczy. Jesteś przestępcą.

– Czy to właśnie powiedział ci mój drogi kuzyn?

Harry mógł zabić swojego głupiego, małego kuzyna omega. To byłby ostatni raz, kiedy pozwolił Niallowi spierdolić jego sprawy z Louisem.

Louis nie chciał wpakować Nialla w kłopoty, więc pozostał spokojny, jego oczy znów skierowały się w stronę schodów. Nawet jeśli był uwięziony w ramionach Harry'ego, może uda mu się uciec? Ale gdzie miałby pójść? Nie miał pieniędzy, żadnych znajomości. Jego własna matka wyjechała z kraju i nie wracała przez najbliższy miesiąc. Nie miał nikogo, nie miał nic.

- Wiesz co? - zapytał Harry tonem tak okrutnym, jak jego uścisk - Pozwól, że pokażę ci, jak brutalny potrafię być.

Alfa pociągnął Louisa korytarzem. Bez większych wstępów zaciągnął chłopca do piwnicy rezydencji, dużego i wygodnego pokoju, w którym mieściło się kino domowe. Louis był tam wcześniej podczas wieczoru filmowego z Niallem, ale nie rozumiał, dlaczego był tutaj teraz. Czy Harry chciał pokazać mu filmy, na których torturuje ludzi na 75-calowej rozdzielczości w 4K UltraHD?

Ale zmieszanie Louisa zostało wyjaśnione, kiedy Harry zaciągnął omegę do ściany tuż obok dużego ekranu i jakoś odsłonił panel dotykowy. Po wpisaniu długiego kodu, ściana naprzeciwko otworzyła się, ukazując metalowe drzwi, które Harry z łatwością otworzył, wrzucając przez nie Louisa do środka, by podążyć tuż za nim.

Zapach sterylnego wybielacza uderzył w nos Louisa, gdy rozejrzał się zmieszany. Pokój był w większości metalowy, podłoga wyłożona plastikową matą na betonie. Na ścianach było kilka szafek, ale głównym elementem wydawał się być metalowy stół, podobny do tego z biur. Na stole leżała jednak bardzo żywa kobieta, walcząca z więzami, które utrzymywały  jej nadgarstki i kostki ciasno przy stole. Louis patrzył z przerażeniem na to, co wyraźnie było salą tortur za fałszywą ścianą piwnicy.

Louis powoli odwrócił się z powrotem do Harry'ego przerażony.

- I co ty na to, Louis?

- Harry, nie chcę tu być. Proszę...! - głos Louisa zadrżał i spróbował podejść bliżej drzwi.

Alfa wszedł jednak dalej do pokoju, docierając do najbliższej mu szafki i otworzył ją, ukazując szafę warsztatową pełną noży i pił. Louis poczuł się oszołomiony, patrząc na obce narzędzia, słysząc przerażone dźwięki kobiety na tle knebla w jej ustach.

Louis wykorzystał tę chwilę, by podbiec z powrotem do drzwi, ale Harry nawet nie zadał sobie trudu, by go gonić, opierając się o szafkę. Alfa wyglądał na prawie znudzonego, gdy Louis maniakalnie próbował otworzyć metalowe drzwi bez klamek, ostatecznie nawet drapiąc po nich pazkonciami. W końcu omega wypuścił drżący oddech, a łzy spłynęły po jego policzkach. Oparł się o drzwi i błagał:

- Proszę, Harry, proszę, wypuść mnie stąd! Nie chcę tu być!

- O nie, nie, Louisie - odezwał się alfa z zimną obojętnością. To nie był ciepły i miękki Harry z dzisiejszego ranka. Alfa przed nim był mroczny i małomówny - Chcę, żebyś wiedział, jak brutalny potrafię być. Jak bardzo potrafię się tym bawić. Czyż nie tak właśnie powiedziałeś? Że robię to dla zabawy?

Harry w końcu odepchnął się od szafki i zbliżył się do kulącego się w kącie omegi, ciągnąc go bliżej stołu.

- Rozpoznajesz naszą przyjaciółkę?

Louis nie chciał patrzeć, ale Harry brutalnie szarpnął go do przodu, na siłę przyciskając omegę do stołu. Kiedy Louis w końcu spojrzał na kobietę, zobaczył, że to detektyw Rizzoli. Potrząsnął głową, próbując się cofnąć, próbując nie zapamiętywać przerażonych, brązowych oczu kobiety wpatrujące się w niego.

– Ta dobra pani detektyw miałaby wkrótce całą naszą rodzinę w więzieniu. Nawet twojego ukochanego Nialla.

- Harry, proszę! - rozpłakał się Louis, odwracając się, by spojrzeć w górę na alfę, która patrzyła z odrazą na detektyw - Boję się, alfa!

- Och, nie bój się, mój słodki chłopcze - głos Harry'ego wciąż był pozbawiony emocji.- Nie pozwolę jej nas skrzywdzić.

- Nie chcę tego widzieć, Harry! - błagał dalej Louis – Chcę iść, proszę! Nie chcę tu być!

- Chcę, żebyś w końcu zobaczył, co robię dla tej rodziny -  Harry nareszcie poluzował uścisk i udał się do szafki, by złapać za wybrane narzędzia.

***

Kiedy Edward wrócił do rezydencji po nocnej zmianie w klubie, głowa mu waliła, a ramiona drżały z wysiłku.  Niczego nie pragnął bardziej niż wspiąć się do łóżka i zasnąć z pewną niebieskooką omegą, więc kiedy w końcu dotarł do pokoju, odetchnął z ulgą, widząc małą, zwiniętą na łóżku postać.

Niejasno zastanowił się, dlaczego światła nadal paliły się w ich sypialni prawie o drugiej nad ranem albo gdzie był jego bliźniaczy brat - coś było nie tak z tą sceną. Kiedy podszedł do łóżka, poczuł zapach krwi.

Szybko przewrócił Louisa na plecy, obawiając się najgorszego, ale ciało omegi było wciąż tak samo miękkie i ciepłe, zdecydowanie nie martwe. Chłopiec miał jedynie zamglone, dalekie spojrzenie, jakby był w stanie zobaczyć Edwarda, ale jednocześnie przejrzeć go na wylot. Alfa zgadywał, że omega spada, ale nie było żadnych charakterystycznych zapachów ani dźwięków. 

Edward wciągnął ostro powietrze, kiedy dostrzegł przesiąknięte krwią ubrania Louisa. Czerwień była wyschnięta i popękana, na dłoniach i ramionach. Przeczesał włosy omegi i więcej krwi rozmazało się na policzku i podbródku omegi.

— Louis, czyja to jest krew?

Edward przykucnął, przeczesując dłonią karmelową grzywkę Louisa. Omega pozostał niewzruszony.

Jednak w końcu zamrugał kilka razy i wymamrotał:

- Eddie?

- Jestem tutaj, kochanie. Czyja to krew? - Edward nadal szukał rany, ale w głębi duszy wiedział, że to o wiele za dużo krwi, by mogła być jego własną.

- To nie jest jego.

Edward mógł z pewnością skręcić sobie kark od szybkości, z jaką odwrócił głowę, by zobaczyć Harry'ego siedzącego na ziemi w kącie. Z włosów jego bliźniaka kapała woda, jakby niedawno brał prysznic. Alfa miał na sobie tylko spodnie od piżamy.

Edward stanął niespokojnie, głowa wciąż chwiała się od zaskakującego widoku omegi pod nim.

– Coś ty mu zrobił?

Harry wstał i przełknął z poczuciem winy.

- Nie pozwolił mi się wykąpać.

- Harry – Edward rozzłościł się – Co mu zrobiłeś?

- Próbował odejść - Harry spojrzał znacząco na torbę na podłodze.

Zrobił krok bliżej i obrona strona wilka Edwarda zareagowała natychmiast. Drapieżnik, którego widział w Harrym, nie powinien zbliżać się do jego omegi.

- Wyjdź.

- Co? – zapytał Harry.

- Wyjdź – powtórzył Edward niskim głosem, graniczącym z poleceniem alfa.

 Louis potrzebował go w tej chwili i szczerze mówiąc, gdyby musiał patrzeć na delikatną omegę w towarzystwie swojego bliźniaka jeszcze przez minutę, rozerwałby tego drugiego na strzępy. 

Nie wiedział, co się stało, ale puste spojrzenie w oczach Louisa i poczucie winy na twarzy jego brata same namalowały obraz. Harry spojrzał na omegę po raz ostatni, zanim w pośpiechu opuścił pokój.

Kiedy drzwi się zatrzasnęły, Edward próbował złagodzić gniew poprzez ostre westchnienie, po czym ponownie się pochylił.

- Louis, musisz się oczyścić.

Louis spojrzał łamiącym się wzrokiem w górę i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je kilka razy, zanim zdecydował się na załamane i ledwo słyszalne:

- Przepraszam.

– Nie przepraszaj, kochanie - Edward ponownie przesunął miękką dłonią po sztywnej koszuli na plecach swojej omegi - Umyjmy cię, a potem położymy z powrotem do łóżka.

Louis pokiwał tępo głową i pozwolił alfie zaprowadzić go do łazienki. Edward odkręcił prysznic, ale kiedy obejrzał się za siebie, zobaczył omegę wpatrującą się w swoje upiorne odbicie w lustrze. Louis powoli uniósł dłoń do własnego policzka i Edward bezsilnie patrzył, jak ciche, ale miarowe łzy oczyszczają jego zakrwawioną twarz. 

Alfa ponownie westchnął i zakręcił prysznic przed przejściem do wanny. Louis był bliski katatonii. Nie można mu było ufać, że sam ustoi pod prysznicem wystarczająco długo.

Alfa stanął za omegą, gdy wanna była już ciepła i pełna. Louis wzdrygnął się, jakby zupełnie zapomniał o obecności drugiej osoby w pokoju.

- Louis, czy mogę zdjąć ci ubranie, żebyś mógł wejść do wanny?

- Ubranie? – zapytał zdezorientowany, jego głos był wysoki, słaby.

- Tak, twoje ubranie - Edward położył miękką dłoń na rąbku koszulki omegi i podciągnął ją lekko.

Louis spojrzał w dół na swoją koszulkę, po czym zwrócił oczy z powrotem na alfę i umieścił swoje dłonie między nimi.

– Krew?

- Tak, kochanie - Edward skinął głową i powoli rozebrał omegę, który przystał na to dość chętnie, aż Edward mógł go usadzić w ciepłej wannie.

Alfa zaczął metodycznie wycierać myjką skórę Louisa, ale z rozpaczą stwierdził, że jego blade ręce wciąż były poplamione na czerwono. Louis patrzył dalej z niezainteresowanymi oczami, bez końca alarmując tym alfę.

- Było tyle krwi - oznajmił nagle po chwili Louis, ale brzmiało to bardziej jak pytanie niż rzeczywiste stwierdzenie - Była taka głośna, a potem stała się cicha, ale nie sądzę, żeby była martwa. Nie mogłem powiedzieć, kiedy przestała żyć.

Serce Edwarda pękło, ale nie powiedział Louisowi, żeby przestał. Omega mógł przy nim robić, co mu się podobało. Cokolwiek sprawiało, że poczułby się lepiej. Oczy Louisa skierowały się badawczo na Edwarda, ale alfa nie miał dla niego żadnych odpowiedzi.

- Jest w kawałkach w piwnicy.

Harry poćwiartował kogoś przed Louisem i z powodu rozprysków w kształcie dłoni na jego podbródku i nawiedzonego spojrzenia w oczach, Edward wywnioskował, że jego brat zmusił omegę do oglądania. Woda w wannie zmieniła się z przejrzystej w jasnoczerwoną – prawie różową – w ciągu zaledwie kilku chwil i alfa mógł płakać z powodu przerywanego mamrotania dochodzącego z omegi. 

Ręka Edwarda drżała, gdy wciąż czyścił Louisa i mył mu włosy, dodając własne zapewnienia, które jednak nie łagodziły niepokoju omegi. Lepiej, żeby Harry modlił się do Boga, aby jego bliźniak znalazł w nim coś, co ocaliłoby jego bezwartościowe życie, ponieważ zmywając brud z Louisa, w głowie planował już sposoby, które przyniosłyby Harry'emu tyle udręki, ile obecnie odczuwała ich mała omega.

Woda w wannie była zimna, ale skóra Louisa wciąż poplamiona krwią, chociaż siedział tam już niemal godzinę. Edward rozważał ponowne napełnienie wanny, ale Louis wyglądał na wyczerpanego, więc po prostu podniósł go i położył na łóżku w zbyt dużej koszulce i bokserkach. Spędził jakieś pięć minut, pocierając plecy wciąż mamroczącego omegi, aż w końcu chłopiec zapadł w apatyczny sen.

Edward nie tracił czasu na znalezienie bliźniaka dobrze wiedząc, gdzie ten się znajduje. Harry trzymał głowę w dłoniach, opierając się ciężko o ścianę ich sekretnego pokoju. Nawet go jeszcze nie posprzątał, ale Edward nie miał czasu, by ogarnąć wzrokiem zalany w krwi stół. 

Wystarczyła tylko sekunda, by Harry spojrzał w górę zszokowany, ponieważ gdy tylko Edward znalazł się w pokoju, podciągnął swojego brata do pionu i uderzał nim o ścianę. Bardziej stoicki bliźniak chwycił szyję Harry'ego z wystarczającą siłą, by zmiażdżyć jego tchawicę, pozostawiając go drapiącego w jego zaciśnięte dłonie.

- Jak mogłeś?! - warknął Edward, zadając bratu ciężki cios prosto w nos, ale rozluźniając nieco uścisk, by otrzymać odpowiedź.

– Zamierzał odejść.

- Więc pomyślałeś, że wywołanie u niego traumy sprawi, że zostanie? - Edward potrząsnął swoim bliźniakiem dużymi i wściekłymi dłońmi - Ty głupi, arogancki sukinsynu! Po czymś takim już nigdy cię nie pokocha!

– Zgubiłem to, Eddie! - zapłakał Harry, ale Edward nie czuł dla niego litości - Po prostu straciłem przytomność, a kiedy doszedłem do siebie, był pokryty jej krwią i płakał tak głośno! Nawet nie pamiętam, co zrobiłem, po prostu tak się zdenerwowałem.

Edward spojrzał na Harry'ego z obrzydzeniem, po czym posłał go na ziemię i obrócił się na pięcie. Wrócił chwilę później z zaostrzonym nożem, chwytając Harry'ego za kołnierz koszuli, kucając z nożem wymierzonym zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy.

- Powinienem cię wypatroszyć jak zwierzę, którym jesteś za to, co mu zrobiłeś. Przysięgam, że zrujnowałeś tego chłopca. Nie tylko dziś wieczorem, ale od  dnia, w którym położyłeś na nim swoje brudne ręce.

Harry szlochał, a jego wargi drżały, ale nie walczył z uściskiem brata ani z nożem przyciskanym mu do boku szczęki.

- On nie może odejść - jęknął Harry, a dźwięk, jaki z siebie wydał, brzmiał tak bardzo jak nie-alfa, że Ed się skrzywił - Nie mogłem pozwolić mu odejść. Nie chciałby wrócić. Dlaczego miałby?

- Jesteś tchórzem, Harry - warknął Edward i upuścił nóż, który z brzękiem upadł na ziemię - Nie dotykaj go więcej, kurwa. Słyszysz mnie?

Harry pokiwał gwałtownie głową i Edward wyszedł, zanim pozwolił sobie, by żałosny widok, jakim był teraz jego brat, zmusił go do wybaczenia dupkowi.

Kiedy alfa wrócił na korytarz tuż przed swoim pokojem, zastał Nialla opartego o drzwi, próbującego nasłuchiwać. Omega odwrócił się i cofnął z rękami uniesionymi do góry, wyglądał na autentycznie przestraszonego.

- Gdzie Harry?

– Jest w piwnicy - westchnął Edward i zatrzymał się przed przerażoną omegą. Spojrzał na drżącą postać Nialla i uświadomił sobie, że chłopak może być świadomy, co się wydarzyło - Niall, czy wiesz, co się stało?

Warga Nialla zadrżała, a Edward był zszokowany. Jego kuzyn był głośną i nieustraszoną omegą, a nie kulącą się i słabą rzeczą.

- Powiedziałem Louisowi kilka rzeczy, których prawdopodobnie nie powinienem, a on zdenerwował się i myślę, że spróbował uciec. Liam zadzwonił po Harry'ego, ponieważ myślał, że Louis jest chory i Harry złapał go na korytarzu. Zaciągnął go na dół i przez godzinę lub dwie nie słyszałem nic, a kiedy pojawił się z powrotem, b-był cały we krwi.

Edward westchnął i wziął w ramiona kolejnego przerażonego omegę. Niall był sztywny, gdy zwykle wściekły i stoicki alfa chwycił go delikatnie. Nawet on wylał kilka łez.

- Louis płakał, jakby został ranny, a ja tak się bałem, Ed! Myślałem, że Harry go zabił.

Alfa tylko westchnął ponownie.

- Gdzie jest Liam? - i jakby na komendę, z pokoju Nialla wyłonił się drugi alfa z kamiennym wyrazem twarzy – Może wejdziesz i zobaczysz, co u Louisa, Niall?

Niall skinął głową, zanim zniknął w pokoju, a Liam natychmiast podjął kroki, aby zmniejszyć dystans między nimi.

– Harry jest niestabilny, Edwardzie. Nigdy nie pozwolę mu zrobić Niallowi tego, co właśnie zrobił Louisowi.

Edward skinął głową, całkowicie się zgadzając.

– Louis był prawie w katatonii, kiedy wcześniej wszedłem. Nie wiem dokładnie, co Harry mu zrobił, ale nie wyobrażam sobie, by na to zasłużył.

- Zawsze myślałem, że będzie wiedział, kiedy narysować linię - wyznał przerażająco Liam - Widziałem, jak wypruwa ludziom wnętrzności i ćwiartuje ich bez mrugnięcia okiem, ale myślałem, że ma to pod kontrolą.

- Zawsze się obawiałem, że za bardzo mu się to podoba - westchnął w końcu Edward - Byliśmy tacy młodzi, kiedy to się zaczęło…

Otwarcie się drzwi od sypialni przerwały rozmowę dwóch alf. Liam westchnął, gotowy powiedzieć Niallowi, żeby dał im jeszcze kilka minut, ale kiedy zobaczył, kto otworzył drzwi, zatrzymał się w półkroku.

- Hej, Louis - Edward odchrząknął – Co mogę dla ciebie zrobić, słoneczko?

Louis przygryzł wargę i spojrzał między nimi, a potem w dół korytarza. Jego daleki wyraz twarzy już zniknął, ale wokół omegi pojawiła się mętna aura, jakby szedł we śnie.

- Gdzie jest Harry?

- Harry'ego nie będzie tutaj przez jakiś czas - oznajmił Edward ostrożnie, przerażony wywołaniem kolejnego epizodu szoku u omegi.

- Och - Louis spojrzał na swoje stopy, panika wrzała w jego żołądku – Jest na mnie zły?

- Nie, nie, nie - uspokoił go alfa – Nie pozwolę mu cię skrzywdzić, rozumiesz, Louis?

- Harry by mnie nie skrzywdził - Louis potrząsnął głową zdezorientowany. Alfy wymieniły kiedyż sobą zdezorientowane spojrzenie - Harry zapewnia nam bezpieczeństwo.

- Co? – zapytał Liam.

Alfa sam doskonale słyszał krzyki przerażenia Louisa, widział dowody jego cierpienia. Omega został ranny. Harry go skrzywdził.

- Harry zapewnia nam bezpieczeństwo - Louis z determinacją skinął głową – Harry zrobiłby wszystko, by zapewnić nam bezpieczeństwo. By nas chronić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro