2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis szybko dowiedział się, że rodzina jest bardzo ważna, prawie zbyt ważna dla rodu Horan. Nie chodzi o to, że rodzina nie była ważna dla Louisa, po prostu nie miał dużej rodziny, wielopokoleniowej ani żadnej, więc nie był przyzwyczajony do nowej domowej atmosfery. Święta i najbardziej tradycyjne imprezy rodzinne z czasów przed Horanami spędzał z mamą na kanapie z jedzeniem na wynos i filmami tematycznymi.

Rodzice jego matki nie żyli, a ona była jedynaczką, więc po prostu spędzali czas sami, a Louisowi i tam się to podobało. Uznał za dziwne, że tak wielu członków „rodziny” miało swoje pokoje w rezydencji, niezależnie od tego, czy z nich korzystali, czy nie, i że byli zawsze mile widziani. Zauważył, że ludzie przychodzili i odchodzili o każdej porze dnia i nocy, a kiedy Louis pytał Nialla, mówił, że są kuzynami lub przyjaciółmi, oszczędzając mu jakiś konkretnych szczegółów.

To znaczy. Członkowie rodziny należeli do różnych ras i grup etnicznych, ale wszyscy mieli jedną wspólną cechę - tatuaż na nadgarstku. Ów tatuaż miał może cal kwadratowy i przedstawiał tarczę przypominającą średniowieczny rodowy herb, z podniesionym na dwóch łapach lwem i dwiema prawymi dłońmi po obu stronach. Zauważył nawet jeden na prawym nadgarstku Nialla, ale kiedy zapytał o to blondyna, ​​gdy ten był akurat w jednym ze swoich lepszych nastrojów, odpowiedział: „Czy wolałbyś nie wiedzieć, braciszku?”

Dziś wieczorem jedli swój pierwszy rodzinny obiad i Louis był zdenerwowany. Nigdy nie był dobry w poznawaniu nowych ludzi, a już zwłaszcza tych, których opinie były tak ważne. Jeśli opinia rodziny miała taki wpływ na Bobby'ego, to gdyby nie polubili Jay i Louisa, najpewniej doprowadziłoby to do zerwania zaręczyn. Czy Niall nadal „zrujnowałby mu życie”, gdyby tak się stało?

Co dziwne, czuł się swobodnie, bo wiedział, że przynajmniej Niall będzie tam z nim, a bez względu na to, jak szalony lub obłąkany blondyn mógłby się wydawać, zwykle stawał po stronie Louisa. Ale z drugiej strony również wiedział, jak intensywni potrafią być Niall i Bobby, więc mógł sobie tylko wyobrazić, jak będzie to wyglądać z całą rodziną. Nie mógł się nawet z tego wydostać, ponieważ cały ten posiłek miał na celu przedstawienie go i jego mamy najbliższym członkom rodziny.

W dniu kolacji Louis stwierdził, że zaczeka przed szkołą na swojego "brata", aż Niall dokończy to, co w niej robił. Chciał iść do domu z mamą prawie pół godziny temu, ale Niall powiedział mu, żeby zaczekał. Louis podejrzewał, że nieobecność Nialla ma coś wspólnego z okropnym nawykiem zastraszania, który miał, ale nie chciał zbyt wiele na ten temat spekulować.

Białe Lamborghini wjechało na parking, a Louis przewrócił oczami na koleżankę z klasy, która zainteresowana oglądała całe zdarzenie. Liam wyszedł od strony kierowcy, rozglądając się dookoła, aż w końcu napotkał oczy Louisa stojącego na bocznym chodniku obok wypielęgnowanego trawnika. Ubrany był bardzo elegancko w niebieski, dobrze skrojony garnitur i ciemne lotniczki. Uniósł dłoń, przywołując omegę, jednocześnie podnosząc telefon do ucha.

Fantazyjny samochód miał tylko dwoje drzwi, które otwierały się pionowo w górę i Louis nie mógł wymyślić, jak dostać się na tylne siedzenie. Jego mama prowadziła Hondę Elantra z 2012 roku, na którą zbierali miesiącami. Kiedy ponownie spojrzał na Liama, mężczyzna już schował telefon do kieszeni z grymasem na twarzy i obszedł samochód niecierpliwie pociągając siedzenie do przodu, żeby Louis mógł się wczołgać do środka.

- Gdzie jest Niall?

- Nie wiem, przepraszam - głos Louisa brzmiał słabo nawet dla jego uszu, ale gdy wspinał się w górę, telefon Liama ​​zadzwonił ponownie.

Louis był onieśmielony przez Liama, który zawsze zachowywał raczej stoicki spokój, nawet jeśli kilka razy już ze sobą rozmawiali. Niepokojące było również to, jak łatwo był w stanie kontrolować Nialla, a Louis, szczerze mówiąc, nawet nie wiedział, że jest to możliwe.

- Jestem tutaj - pauza - Cóż, skończ lepiej szybciej niż... - pauza - Tak, Louis już tu jest, jak dobra omega, do jakiej najwyraźniej sporo ci brakuje - Pauza - Nie używaj tego tonu do mnie, Niallu Jamesie! - Pauza - Och, po prostu zabierz swój tyłek na parking teraz.

 Potem odłożył słuchawkę, przewracając oczami. Alfa westchnął i wreszcie nawiązała kontakt wzrokowy z Louisem przez lusterko wsteczne.

- Czy to Niall załatwił ci ten mundurek?

- Tak, dostałem go dziś rano jako niespodziankę w ramach prezentu powitalnego. Chyba - Louis nerwowo pokręcił palcami, wystarczająco zawstydzająco wypełniając samochód ostrym zapachem niepokoju.

Jeśli Liam zauważył, nic nie powiedział.

- Co za mały omega! Powiedziałem mu, żeby najpierw cię o to zapytał - Liam tylko zaśmiał się z widocznej bezczelności Nialla.

- Lubię go - Louis wymamrotał, bo obrona socjopatycznego omegi, stała się jego odruchową reakcją na ich krótką przyjaźń, niezależnie od tego, czy na to zasługiwał, czy nie.

Liam odwrócił się, aby lepiej przyjrzeć się Louisowi i delikatnie powąchał powietrze, jakby składał coś razem do kupy.

- Czyli wiesz, że naznaczył cię zapachem?

- Jego zapach mnie naznacza? - Louis zapytał ze znużeniem, przyciągając łokieć do nosa, żeby go powąchać, nie zauważając wyraźnej różnicy.

Ale to miałoby sens, biorąc pod uwagę ilość „niewinnych” dotknięć, jakie otrzymał ostatnio od jego „starszego brata”. Blondyn zawsze zatrzymywał się na kostkach, nadgarstkach, łokciu lub szyi, czyli we wszystkich erogennych strefach zapachowych. Dziwnie dominująca passa Nialla po raz kolejny podniosła swoją brzydką głowę.

- Tak. Czuję go na całym tobie.

Louis zarumienił się, słysząc to. Znakowanie zapachem było głęboko intymnym aktem dzielonym między kochankami lub między rodzicami i dziećmi.

- Przysięgam, że nic nie robimy! - Louis natychmiast zaznaczył, nie chcąc, aby alfa odniosła złe wrażenie.

- Och, wiem to - Liam zmrużył oczy - Będę musiał z nim o tym porozmawiać.

I jakby na zawołanie Niall otworzył drzwi i swobodnie usiadł na miejscu pasażera. Złożył pocałunek na policzku Liama.

- Przepraszam za spóźnienie, kochanie.

- Muszę was podrzucić do domu, bo potem zabieram twoich kuzynów do klubu - wyjaśnił Liam - Jeśli nam się poszczęści, możemy zdążyć jeszcze na obiad.

- Wątpię, żebym uczył się aż tak długo - Niall przewrócił oczami, zwracając się do Louisa z tyłu - Teraz Louis, jak ty się masz?

Niall wyciągnął rękę z powrotem, by dotknąć jego kolana, ale Louis odsunął ją, patrząc w stronę Liama ​​niepewnie. Oczy jego „starszego brata” zwęziły się i spojrzał na Liama ​​w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie lubił, by jakakolwiek jego zabawka nagle go unikała.

- Dałem mu do zrozumienia, że ​​go naznaczyłeś. - powiedział niedbale Liam.

Jeśli Niall czuł się w jakikolwiek sposób winny, nie pokazał tego na swojej beznamiętnej twarzy.

- Cóż, on jest mój, więc dlaczego nie miałbym tego zrobić?

- On nie jest twój, Niall - oznajmił Liam tonem, jakby rozmawiał z rozdrażnionym dzieckiem, które z zazdrości ukradło piłkę przyjaciela.

Jakby Louis nie siedział tutaj obok jako dorosły człowiek, którego naprawdę nie można posiadać.

-On jest mój - Ton Nialla stwardniał i Louis poczuł się nieswojo z powodu wyzwania w jego głosie.

Louis nigdy nie mógł zebrać się w sobie, by rzucić wyzwanie innemu omedze, nie mówiąc już o alfie, zwłaszcza takim jak Liam.

- Nie mówię ci, żebyś przestał, po prostu mówię, że nigdy nie będzie twój - Liam spojrzał na Nialla, odrywając wzrok od drogi przez niepokojąco długi czas, pomimo prędkości samochodu - A jeśli odezwiesz się do mnie w ten sposób jeszcze raz, przełożę cię tutaj na kolano, dobrze?

 Niall warknął lekko, ale milczał pod groźbą kary. Jakie upokarzające byłoby to dla niego, gdyby Louis zobaczył nagi tyłek Nialla i blondyna płaczącego przez ostre lanie!

Kiedy w końcu dotarli do rezydencji, Louis żałował, że nie może szybko uciec z samochodu, ale został uwięziony w środku z powodu obecności wyłącznie dwóch drzwi z przodu. W dodatku Liam nałożył blokady, żeby Niall nie mógł ich otworzyć. Szczęka omegi była zaciśnięta i chłopak patrzył przez przednią szybę ze złością, nie zwracając uwagi na milczące spojrzenie swojego alfy. Liam zmarszczył brwi, patrząc na Nialla, czekając, aż odwróci głowę, a Louis oglądał ich z niepokojem. Boże, to było uosobienie piątego koła u wozu. Dlaczego nie mógł po prostu jeździć z matką?

- Niall - Ton Liama ​​był rozkazujący i potężny, a Louis natychmiast jęknął, samemu próbując się podporządkować.

Niall pozostał niewzruszony, Louis nie miał pojęcia, jak ten omega mógł to zrobić.

- Och, dobra robota. Przerażasz niewinnego omegę, Liam - Niall w końcu spojrzał na swojego alfę przewracając oczami i domagając się wyjścia - Pozwól nam wyjść.

- Powiedz mi, że przepraszasz, Niall - Liam nie patrzył nawet na drugiego omegę, po prostu wpatrując się w Nialla, który wyglądał na gotowego kogoś zamordować, byle zignorować ten rozkaz.

Liam wiedział, że Niall nie lubił być karany, słownie ani fizycznie, gdziekolwiek poza bezpieczeństwem swojego pokoju. Fakt, że robił to teraz przed Louisem, wynikał wyłącznie z oznakowania zapachu i utrzymania jego dominacji nad jego ponurą omegą. Lokalizacja była równie karą, jak sam czyn. Gdyby Niall się zarumienił, puściłby go. Nie był potworem, przynajmniej nie dla jego omegi, ale czasami Nialla trzeba było utemperować, by nie pozwalał sobie na zbyt wiele.

- Przepraszam - wysyczał w końcu Niall przez zaciśniętą szczękę.

- Przepraszasz KOGO? - zapytał Liam.

- Przepraszam, alfa - powtórzył tym razem poprawnie, doprowadzając się do nieskażonej wściekłości.

- Dobrze - Liam wyciągnął rękę, by poklepać Nialla po policzku, po czym otworzył drzwi i uwolnił dwa omegi.

Louis szybko udał się do swojego pokoju po tej okropnie niezręcznej interakcji i siedział tam przez prawie czterdzieści pięć minut, zanim zszedł po schodach, kiedy zostało tylko piętnaście minut do kolacji. Jego strój był swobodny, ale ładny, parę czerwonych spodni i top w paski.

Miał nadzieję, że przed posiłkiem znajdzie swoją mamę i zapyta, czy może usiąść obok niej, ale zamiast tego spotkał Nialla siedzącego w lobby tuż przy wejściu. Blondyn przeglądał telefon ze znudzonym spojrzeniem, kiedy zauważył Louisa.

- Chodź tu - zażądał Niall. Louis podszedł i usiadł delikatnie obok omegi, który wciąż nie patrzył mu w oczy - Liam ukarał mnie przed tobą, ponieważ wie, że to tylko bardziej mnie upokożyło.

- Przepraszam, Ni - szczerze mu współczując Louis położył dłoń na jego ramieniu. Wkrótce mieli w końcu zostać braćmi - Gdybym mógł odejść, zrobiłbym to. To niesprawiedliwe.

- Życie jest niesprawiedliwe - Niall spojrzał w końcu na Louisa z prawdziwym smutkiem w oczach, po czym kontynuował, - Ale nie jestem o to zły.

Niall wzruszył ramionami i Louis zdecydowanie pomyślał, że kłamie. Zastanawiał się, co musiało się wydarzyć w życiu tego chłopca, co sprawiło, że był tak skomplikowany.

-Dobrze. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał o tym porozmawiać, daj mi znać -  Louis chciał wstać i odejść, aby znaleźć swoją mamę, ale Niall złapał go za nadgarstek, powstrzymując go.

-Gdzie idziesz? - zapytał.

- Chciałem znaleźć mamę przed kolacją.

- Niedługo tu przecież będzie. Zostaniesz ze mną i wtedy z nią porozmawiasz? - zapytał Niall, ale nie zostawił miejsca na żadną dyskusję.

- W porządku -  Louis pociągnął go żartobliwie za ramię, ale Niall nie poddał się i zamiast tego Louis dostrzegł złośliwy błysk w jego oku i nagle Niall skoczył na sztyna.

Niższy chłopiec nie mógł powstrzymać się od śmiechu, gdy przewracali się na ziemię. Niall jęczał trochę od przyjęcia największej części uderzenia.

- Och, myślisz, że to zabawne? - zapytał Niall, śmiejąc się szczerze jak mały chłopiec, bez cienia fałszu.

Szybko odwrócił parę, więc Louis był teraz na plecach, a Niall siedział na nim okrakiem. Mniejszy omega nie miał siły, by mu w tym przeszkodzić, więc po prostu na to pozwolił. Jego ramiona zostały złożone razem nad głową, a tułów całkowicie unieruchomiony. Niall był tylko o cal lub dwa wyższy od niego, więc Louis pomyślał, że gdyby naprawdę chciał, mógłby go zrzucić.

- Litości! - wykrzyknął Louis chichocząc.

- O nie - Niall lekko szarpnął biodrami, jednocześnie szarpiąc Louisa - Nie ma w tym zabawy, jeśli nie walczysz.

Louis zrozumiał wskazówkę i próbował walczyć, ale jedyny ruch, jaki mógł wykonać, to szarpanie biodrami, co nie okazało się pomocne. Pełna waga Nialla utrzymywała jego nadgarstki w miejscu, a Louis zaczął znowu chichotać po tym, jak Niall zareagował na żałosną walkę Louisa.

Nagle Louis zobaczył, jak czyjaś głowa wyskakuje zza sofy i znieruchomiał. Louis nie rozpoznał tej alfy i lekko spanikował, patrząc na Nialla zmartwiony. Liam był następny, aby spojrzeć przez kanapę i na ziemię, gdzie Niall go przyszpilił.

Dołączył do nich nieznajomy i drugi identycznie wyglądający mężczyzna. Niall zauważył rozproszone i zmartwione spojrzenia Louisa, zerkając na alfy, zanim wesoło powiedział:

- O, hej!

Louis oparł się na zaufaniu w głosie Nialla i w końcu spojrzał na nieznajomych. Alfy z kręconymi brązowymi włosami, jeden z długimi, a drugi nieco krótszymi, mieli pasujące zielone oczy i głęboko różowe usta. Ich twarze były kalką i to zaintrygowało Louisa. Czy to byli kuzyni? Zarumienił się na swoją wysoce kompromitującą, rozcapirzoną pozycję pod Niallem, ponownie ciągnąc go za ramiona, ale Niall wciąż nie zmniejszył swojego uścisku. Nagle blondyn przełączył się na inny język, którego Louis nie rozpoznał i cała trójka przytaknęła.

Niall spojrzał na Louisa.

- Czy rozumiesz, o czym mówię?

 Louis patrzył na niego szeroko otwartymi oczami i wiedząc, że do niego mówi, ale nie miał pojęcia, co właściwie powiedział. Spojrzał pytająco na Liama, który przewrócił oczami i wzruszył ramionami, widząc wybryki swojego omegi.

Niall zwrócił się do jednego z bliźniaków, ze spokojniejszymi oczami.

- Tak myślałem. Więc, Harry, co o nim myślisz?

Bliźniak z krótszymi włosami przewrócił oczami z niesmakiem i odepchnął się od kanapy, odchodząc bez słowa.

Louis nie miał pojęcia, co się dzieje, ale pomyślał, że Niall właśnie obraził alfę. Zobaczył, jak drugi bliźniak przechyla głowę i przesuwa chciwym wzrokiem po jego rozciągniętej na ziemi postaci, a jego oczy zatrzymują się w pobliżu jego środkowej części tułowia, ukazującego tylko niewielką szczelinę skóry w miejscu, gdzie Niall podciągnął mu koszulę. W końcu spojrzał z powrotem na Nialla. Alfa wzruszył ramionami, po czym przez chwilę się zastanowił, zanim pewnie stwierdził:

- Jest cudowny, Niall.

- Myślałem, że jest twój? - zapytał Liam, a Louis poczuł się sfrustrowany. To o nim mówią? - Teraz próbujesz sprzedać go swoim kuzynom?

- Jeśli ja nie mogę go mieć, zmuszę go do pozostania w rodzinie. Będzie miał tatuaż, zanim skończymy szkołę, uwierz mi, Liam.

- Jesteś przebiegły, maleńki* - Liam przewrócił oczami i spojrzał na Louisa, który wyglądał na mniej niż pod wrażeniem, że został przyszpilony do ziemi i zignorowany. - Kolacja jest za pięć minut.

Louis zrozumiał to i skinął głową. Liam w końcu odszedł, a Louis spojrzał na Nialla.

- Jaki to był język?

- To irlandzki - Niall powiedział nonszalancko rozluźniając swój uścisk na nadgarstkach drugiego omegi, ale pozostał na górze - Naprawdę stara odmiana.

Louis przyłożył nadgarstki do klatki piersiowej i ponownie wmasował w nie krew. 

- Czy zna go cała twoja rodzina? - zapytał Louis szeroko otwartymi oczami, naprawdę zaciekawiony.

- Tylko ważni członkowie.

- A Liam?

- Cóż, rodzina Liama ​​pracuje dla mojej rodziny od końca XIX wieku - Niall wyjaśnił - Jego rodzice będą tu dziś wieczorem. Jest praktycznie rodziną.

- Czy to dlatego się z nim spotykasz? - Louis zapytał, masując swoją rękę, która teraz spoczywała na zgiętym kolanie Nialla w pobliżu jego talii.

Niall odrzucił głowę do tyłu ze śmiechem.

- Naprawdę myślisz, że kiedykolwiek zgodziłbym się na aranżowane małżeństwo? Czy w ogóle mnie znasz, braciszku?

Louis wzruszył ramionami.

- Tak, masz rację. Po prostu wydaje się, że czasami nie lubisz być w związku.

Oczy Nialla zwęziły się w obronie, a jego ton zabrzmiał nieżyczliwie.

- Co masz na myśli?

Louis zaryzykował, że jego ręka zostanie uderzona i przesunął się, aby delikatnie pocierać policzek drugiego omegi.

- Nie wiem, Ni. Widzę to w twojej twarzy.

- W mojej twarzy? - zapytał Niall z niedowierzaniem.

- Tak - Ręka Louisa nie została odepchnięta, więc kontynuował swoje delikatne zabiegi - Czasami masz smutne oczy. Myślę, że jesteś dobry w ukrywaniu swoich emocji, ale to czasami się prześlizguje.

Niall wyglądał na autentycznie zaskoczonego przez minutę, zanim jego fasada powróciła i przewrócił oczami. 

- Naćpałeś się czegoś? - Niall wstał, zaśmiał się i stanął nad Louisem. - Mamy teraz obiad. Chodź.

Louis wiedział, że kryje się za tym więcej niż Niall przyznał, i czuł się nieco zobligowany do odnalezienia głębi, o której wiedział, że istnieje.

Kiedy Louis i Niall weszli do jadalni, sporo osób kręciło się już wokół i rozmawiało. Niektórzy trzymali napoje lub przekąski. Zobaczył swoją mamę rozmawiającą teraz w kącie i chciał się z nią przywitać, ale Niall przyciągnął go do Liama ​​i bliźniaków. Byli zdecydowanie najmłodsi w pokoju, ale nawet wtedy Louis oceniłby ich na dwadzieścia pięć lat. Jeśli znowu zaczęliby mówić po irlandzku, Louis zamierzał odejść.

- Louis, to jest Edward - Niall wskazał na ładniej wyglądającego bliźniaka z dłuższymi włosami, a następnie na tego, który odszedł ze złością - I Harry Styles.

- Żartujesz, czy naprawdę jesteś taki głupi? - ten, którego Niall zidentyfikował jako Harry, zapytał ze złością - Jestem Edwardem, a to jest Harry.

 Louis był zaskoczony tym komentarzem. Gdyby alfa rozmawiał z Louisem w ten sposób, był prawie pewien, że by się popłakał, ale jak zawsze, Niall stał silny.

- Och, nieważne, Edwardzie - Niall przewrócił oczami. - Może gdybyście nie zachowywali się jak przerośnięte maluchy ubierane przez mamusię i zróżnicowali coś w swoim wyglądzie, to ludzie nie myliliby was tak często.

Louis był zaskoczony, że Liam nie zamierzał bronić swojego partnera, a po prostu wyglądał na zirytowanego, jakby miał z tym do czynienia przez cały czas. Niall miał jednak rację. Bliźniacy wyraźnie woleli zachować podobny wygląd, co groziło ich pomyleniem.

Prawdziwy Harry wyciągnął rękę do Louisa, ignorując kłótnie i uprzejmie skinął głową.

- Miło cię poznać, Louis.

Dłoń Harry'ego była duża i łatwo obejmowała tę mniejszą Louisa, przez co omega zarumienił się i wyszeptał:

- Ciebie też miło poznać, Harry.

Prawdziwy Edward tylko przewrócił oczami na grupę i odszedł uparcie, nie przedstawiając się.

- Myślę, że mnie nie lubi - Louis spojrzał na Nialla.

- On tak naprawdę nikogo nie lubi, będąc szczerym - odpowiedział Harry żartem, próbując uspokoić omegę - Mogę zaproponować ci drinka, Louis?

- Och, mam dopiero siedemnaście lat - Louis zarumienił się jeszcze mocniej.

- Możesz napić się wina, Louis. To cię nie zabije - Niall westchnął, zirytowany niewinnością Louisa. - On weźmie Rieslinga i dla mnie też możesz przynieść kieliszek, Liam.

Alfy zaśmiały się z charakterystycznej dominacji Nialla i zaczęły rozmowę o ostatnim przejęciu jakiegoś biznesu samochodowego przez Bobby'ego.

Niall odwrócił się do swojego wkrótce brata, uśmiechając się świadomie, a Louis wymruczał:

- Co?

- Lubisz Harry'ego?

- Wydaje się naprawdę miły - stwierdził Louis nieśmiało, unikając prawdziwego znaczenia słów drugiej omegi.

- Och, zamknij się! - zachichotał Niall - Wiesz, co mam na myśli.

- Dobrze - Louis westchnął. - Jest słodki, ale wkrótce zostanie moim kuzynem i jest trochę starszy ode mnie.

- Daj spokój! Po pierwsze, będzie twoim kuzynem jedynie przez małżeństwo - Niall szturchnął ramię Louisa, żartobliwie poruszając brwiami - Po drugie, jest w wieku Liama. Zaufaj mi Lou, to mądre umawiać się ze starszymi facetami, ponieważ oni wiedzą, co robić w łóżku.

- Nigdy wcześniej z nikim nie byłem - twarz Louisa poczerwieniała na cichy chichot zachwytu Nialla.

- O mój Boże! Naprawdę? Alfy uwielbiają to gówno! - Niall chwycił go za ramiona. - Niedługo będzie jadł ci ręki.

- Nie wiem, Niall.

- Chodź, Louis. Harry to gruba ryba - Niall pochylił się i szepnął konspiracyjnie - On i Edward odziedziczą rodzinny biznes. Już są przebogaci, ale kiedy mój tata przejdzie na emeryturę, będą piekielnie majętni i potężni.

- Naprawdę? - zdziwił się Louis - Dlaczego ty tego nie dziedziczysz?

- To robota dla alfy, Louis - Niall zignorował to pytanie - Poza tym Liam będzie ich prawą ręką, więc też będę się tym zajmować. Pomyśl o tym w ten sposób: możesz mieć cały miot dzieci i każde tak czy siak dostanie najnowsze Bugatti na swoje szesnaste urodziny. Czyż to nie jest jak sen?

- Co to jest Bugatti?

- O mój Boże, Louis! - Niall jęknął dramatycznie. - Czasami jesteś taki nieświadomy!

- Dlaczego i tak miałby mnie chcieć, Niall? - zapytał Louis, czysto hipotetycznie - Jestem pewien, że może dostać każdą omegę, jakiej tylko zechce.

Niall wiedział, że to dalekie od prawdy. Harry i Edward od najmłodszych lat zgodzili się, że będą umawiać się z tym samym omegą, aby powstrzymać wszelkie problemy, które mogą się pojawić, gdy przejmą ster w rodzinnym biznesie. Harry był miękkim romantykiem, który tak bardzo chciał się zakochać, ale z Edwardem było całkowicie odwrotnie. Twardy i zamknięty, odmówił rozważenia praktycznie każdej omegi, doprowadzając Harry'ego do szaleństwa. Liam teoretyzował, że to dlatego, że chciał zatrzymać Harry'ego dla siebie, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, dlaczego.

- Powiedział mi wcześniej, że myśli, że jesteś cudowny - Niall spojrzał na Louisa.

- Więc mówiliście wtedy o mnie? - Louis wydął wargi, zastanawiając się, co jeszcze zostało powiedziane.

- Och, tylko przez chwilę - Kiedy tylko to powiedział, Harry i Liam wrócili z drinkami. Niall mrugnął jeszcze szybko i wyszeptał - Po prostu pomyśl o tym, dobrze?

Niall nie sądził, że pociągał go Louis, ale chciał trzymać go blisko. Podobał mu się sposób, w jaki Louis go słuchał i naprawdę go widział. Nie spędzał z nim czasu tylko dla pieniędzy, jak większość jego szkolnych przyjaciół.

Niall musiałby wżenić Louisa do rodu, aby stał się pełnoprawnym członkiem rodziny i aby nadal mógł być z nim blisko. Jego matka miała zrobić tatuaż tuż po ślubie, ale Louis nie, zgodnie z tradycją. Tatuaż otrzymywało się tylko z urodzenia lub małżeństwa, a jeśli Louis wkrótce nie zrobi tatuażu, Niall był pewien, że Bobby upewniłby się, że jego nowa żona szybko zostawi swojego pierworodnego syna. Louis coraz rzadziej widywałby swoją mamę, a potem zostałby wysłany do szkoły z internatem na drugi koniec kraju, by po skończonej edukacji zostać oddelegowanym do pracy po drugiej stronie globu w jednym z mniej ważnych biznesów Bobby'ego. Niall musiał znaleźć sposób, by uwięzić go w tej rodzinie w taki sam sposób, w jaki sam został uwięziony po prostu przez narodziny.

Niall wiedział, że Liam nie byłby zainteresowany przyjęciem kolejnej omegi. Szczególnie takiej niewinnej i delikatnej jak Louis. To po prostu nie był jego typ. Ale Niall mógłby zapewnić mu tatuaż, gdyby dobrze rozegrał swoje karty. Gdyby przekonał Harry'ego, aby zrobił go Louisowi, niezależnie od uporu Edwarda.

__

*bohaterowie nie mówią często po irlandzku, ale jeśli tak się stanie, tekst zostanie zapisany kursywą. W oryginale autorka naprawdę stosuje zapis irlandzki i zostałem zmuszony do przejechania się tramwajem na drugi koniec miasta, by wypożyczyć specjalny słownik irlandzkiej odmiany angielskiego z biblioteki UJ-u, więc bądźcie mi za to wdzięczni

Nie no, żart. Pojechać pojechałem i książkę mam, ale nie jest to takie straszne. Okazuje się, że rodzina w Irlandii przydaje się nie tylko kiedy lecisz do Anglii i chcesz mieć darmowe spanko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro